Jenny zatrzymała się w ostatniej chwili. Puściła klamkę. Jej ręka bezwiednie opadła, tak samo jak głowa. Biła się ze swoimi myślami. [Co powinnam zrobić? Jeśli powiem Loganowi prawdę, on ją znienawidzi. Zostawi ją. To by było dla niego lepsze. Ten związek jest chory i powinien się skończyć. Z drugiej strony on będzie cierpiał. Ciężko byłoby mu drugi raz przeżyć to samo. Załamałby się, a ja nie chcę jego cierpienia...]
- Proszę...- usłyszała za sobą jej głos. Gdy się odwróciła, Mayra nadal płakała. Jej słone łzy kapały na aksamitną sukienkę. Jej perfekcyjny makijaż ulegał powolnemu rozpływaniu się. Jenny bardzo chciała się przekonać, że to tylko dobra gra aktorska.
- Co z tego masz?- spytała próbując zachować zimną krew.
- Ale z czego?- chusteczką przecierała łzy.
- Naprawdę go kochasz czy tylko udajesz?- oparła się o drzwi.
- Kocham. Czemu miałabym udawać? Nie wiem o czym ty naprawdę myślisz, ale to na pewno nie jest tak. Prawda. Szukałam kogoś na bal, ale Logan nie jest dla mnie tylko kimś na ten wieczór.
Pierwszy raz czuję, że ktoś mnie rozumie i akceptuje taką jaką naprawdę jestem.
- Miałaś zamiar mu powiedzieć?
- Nie! Ale dlaczego? Ja nie chcę mieć z tym już nic do czynienia.- mówiła to wszystko z nieogarniętym wstydem. Było jej ciężko o tym mówić i to w towarzystwie jej najgorszej rywalki.
- Od kiedy nie...
- Od trzech tygodni. On nie może się dowiedzieć. Po co? To już za mną. Tego już nie ma, więc po co to rozgrzebywać.
- To nie jest fair.- pokręciła głową.
- Twoja przyjaźń z nim nie jest fair.- poprawiła ją.- Pomyśl tak naprawdę co jest dla niego dobre. Chcesz zabrać mu to wszystko? To, co sprawiało przez ostatnie tygodnie uśmiech na jego twarzy? Co ty z tego będziesz miała? Nic. Będziesz tylko siedzieć u niego w pokoju i w spokoju znosić jak żali ci się ze swojego cierpienia. To nie jest fajne dla żadnej ze stron.- zapadła cisza.- I co z tym zrobisz?
- Ja...- bardzo chciała ją wydać, jednak stwierdziła, że to by było egoistyczne z jej strony.- Ok. A teraz zniknij mi z oczu.- chciała otworzyć drzwi i kiedy to się stało, wzięła głęboki wdech z zaskoczenia. Twarz w twarz z nią stał Logan. Wyglądał na bladego i rozgoryczonego. Po jego twarzy można było wywnioskować, że słyszał całą tę rozmowę. Mimo, że to dystans między nim a Jenny był najkrótszy, jego wzrok sięgał aż do Mayry stojącej po drugiej stronie łazienki. Jak niby nic Henderson przebił się przez przyjaciółkę żeby zmierzyć się ze swoją dziewczyną, która nadal nie była świadoma tego, że to słyszał lub nie mogła dopuścić tego do świadomości.
- Logan...
- Czy to prawda?!- spytał donośnym głosem. Jenny z boku obserwowała tę sytuację, jednak po chwili postanowiła w ciszy opuścić łazienkę, doprowadzić się do porządku i udawać przed wszystkimi, że nic się nie dzieje.- Sprzedawałaś się dla kasy?
- Ciszej!- poprosiła.- Tak, ale to zakończony etap w moim życiu.
- Trzy tygodnie temu? Serio?- wykpił ją.
- Dzięki tobie chciałam się zmienić i dobrze mi to wychodziło. Kochanie...- dotknęła jego policzka. Logan odsunął się od niej. Dziewczynę zabolał jego ruch.
- Wszyscy dookoła powtarzali mi, że ja i ty to wielki błąd. Kłóciłem się z przyjaciółmi. Nie chciałem wierzyć nawet Brianowi. Wszystko bym zaakceptował...
- N-no to zrób to.
- Nie. Nie potrafię. W dodatku okłamywałaś mnie! I nawet nie miałaś zamiaru mi powiedzieć.- spojrzał na nią z wyrzutem.- Jak można nie mieć wstydu? Fajnie się z tym czułaś? Tylko nie mów, że nie miałaś wyboru, bo miałaś. Było ci po prostu za dobrze...
- Może i nie musiałam tego robić. Prawda. Nie było u nas tak źle. Radziliśmy sobie. Tak, prawda. Chciałam utrzymać swój wysoki status. Ale czy ty nie rozumiesz, że każdy ma prawo popełniać błędy? Zboczyłam na złą drogę, ale ty mnie nakierowałeś. Chcę się zmienić i być lepszym człowiekiem. Proszę... powiedz coś.
- Prawda.- powiedział sucho.- Każdy ma prawo popełniać błędy. Ja swój popełniłem trzy lata temu i... nie powtórzę go drugi raz, więc wybacz. Mimo że mnie też to boli, nie potrafię znów spojrzeć ci w oczy tak jak dawniej.
- Cz-czyli co?- zaciągnęła się.- Zostawiasz mnie?- spytała lekko piszczącym głosem.
- Przepraszam.- nie wiedział co więcej jej powiedzieć. Szok nadal go trzymał. W dodatku nie potrafił dłużej stać przed nią. Przynajmniej nie teraz. Opuścił łazienkę w mgnieniu oka. Jego przyjaciele zauważyli, że coś się stało, ale on nawet ich nie zauważył. Jego pole widzenia zaślepione było cierpieniem.
Jenny nie umiała skoncentrować się na imprezie. Wciąż biła się z myślami czy pójść za Loganem czy zostawić go w spokoju. Trochę go znała i wiedziała, że potrzebuje przejść to w samotności. Opierała się o stolik, przy którym odbywało się głosowanie na króla i królową balu. Sama nie zagłosowała na nikogo. Nie miała do tego głowy. Daniel widząc ją w stanie totalnego osłupienia, poprosił ją do tańca. Niechętnie się zgodziła, mając wątpliwe nadzieje na to, że jej samopoczucie się poprawi.
- Niby tu jesteś, a jakby cię nie ma.- wydedukował chłopak obracając powoli dziewczynę.
- Mój przyjaciel jest teraz nie wiadomo gdzie i... nie wiem co się z nim dzieje. On jest taki wrażliwy...
- Szczęściarz z niego, że ma u swojego boku taką troskliwą przyjaciółkę.- zaakcentował.
- A ty co odwalasz?
- Ja nic. Po prostu widzę jak na niego patrzysz i nie widzę w tym przyjaźni.- powiedział szczerze.
- Wiesz co?!- oburzyła się i natychmiast przestała tańczyć.- Jesteś śmieszny! Ja się po prostu martwię. Nie rozumiesz, że mam swój udział w tym, że go teraz tu nie ma? Czuję się winna. Logan to tylko mój przyjaciel!- ściągnęła brwi.- Jesteś po prostu zazdrosny!
- Czemu miałbym być zazdrosny?- zdziwił się.- Co ty myślisz? Że zaprosiłem cię, bo chciałbym żebyś do mnie wróciła? Przyjechałem do San Diego zbyt późno żeby znaleźć sobie partnerkę, a ty byłaś na wyciągnięcie ręki. Nie jesteśmy razem, dlatego że chciałem być z Mayrą, co było i tak nieprawdą. Naprawdę przygnębiało mnie to, że moja dziewczyna była bardziej męska ode mnie i to ja wyglądałem przy tobie jak pizda. Miałem dość tych złośliwych uśmieszków. Teraz jesteś tu i szokujesz wszystkich dookoła w pięknej kobiecej kreacji, która do ciebie nie pasuje, bo nie jesteś w tym sobą, prawda? Chciałaś komuś tylko coś udowodnić. Dziś błyszczysz, a jutro znowu będziesz tą samą dresiarą. Pamiętaj, że nikogo nie kręci taki styl i zawsze dla każdego będziesz tylko... ziomkiem.- Jenny zabolały te słowa jak lanie pasem po twarzy jednak do końca chciała być twarda i nie złamać się przed swoim byłym. Zacisnęła tylko zęby.
- A chuj ci w dupę, Dan.- następnie potraktowała ostro jego przyrodzenie kolanem. Chłopak zgiął się wpół, a Jenny opuściła salę.
Blondynka podciągnęła odrobinę sukienkę niedbałym ruchem, a następnie ostrożnie zeszła po schodach uważając żeby nie złamać nogi w szpilkach, które pożyczyła od mamy. Od razu zauważyła Logana. Siedział tyłem na murku przy bramie wejściowej. Jak wcześniej miała wątpliwości, tak teraz nie miała ich gdy do niego szła. W ciszy usiadła obok niego, a następnie pozwoliła swoim stopom odpocząć od butów. Zdjęła je ostrożnie. Jej nogi w rajstopach zwisały dosłownie kilka centymetrów nad ziemią.
- Czemu ja ciebie nie słuchałem?- spytał. Borrenwood była zdziwiona, ponieważ nie przeczuwała żeby ten chciał cokolwiek mówić.- Potrafiłem cię oskarżyć o to, że się wtrącasz w nie swoje sprawy. Potrafiłem zupełnie też olać twoje słowa. Możesz się teraz cieszyć...
- To nie jest powód do radości. I nie zależy mi na udowadnianiu, że to ja mam rację. Ja też cierpię widząc cię tutaj, bo powinieneś właśnie dobrze się bawić. Słyszysz? Muzykę słychać aż tutaj.
- Oboje powinniśmy się bawić. Mieć wszystko w dupie i się bawić... w jeden z najważniejszych dni w naszym życiu. A mam ochotę płakać jak małe dziecko.
- Uwierz mi, że ja też. Ale stając twarzą w twarz z problemem, próbuję za każdym razem udawać, że mi nie zależy, bo wtedy boli mniej. Próbuję to wydrwić, śmiać się czasami, ale...
- Od reguły są wyjątki?
- Można tak powiedzieć.- przyznała mu rację.
- Jenny...Czy jeśli nie potrafię jej tego wybaczyć, to tak naprawdę jej nigdy mocno nie kochałem?- spytał. Dziewczyna nie wiedziała na początku co mu odpowiedzieć. Chwilę zajęło jej to.
- No podobno prawdziwa miłość wybacza wszystko. A taką miłość łatwo pomylić z zauroczeniem. Wiesz... te motylki w brzuchu, obsesyjne myślenie o tej drugiej osobie, wyobrażanie ich oboje tańczących wolny taniec do ulubionej muzyki...
- Też tak robisz?- podniósł głowę.- Wyobrażasz sobie wspólny taniec przy dobrym kawałku? Myślałem, że tylko ja tak robię.
- A widzisz.- wzruszyła ramionami.- Pewnie nie spodziewałeś się tego po mnie, co?
- Dlaczego nie?- zdziwił się.
- No bo nie jestem ani taka jak Mayra, ani taka jak reszta dziewczyn, które chociaż wyglądają na takie, które...- jej język potem zaczął się plątać.
- A widzisz w tym problem, że jesteś inna? Jesteś wyjątkowa. Po co być taką samą jak reszta? Lubię cię za to właśnie, że jak poznałem cię pierwszego dnia miałaś w sobie coś takiego co sprawiło, że gdzieś w mojej głowie zapaliła się lampka A tę dziewczynę na długo zapamiętam. Nie jesteś szarym cieniem czy ulotną wiosenna mgiełką. I myślę, że jeśli komuś stanęłaś na odcisk, to choćby próbował o tobie zapomnieć, to...- zerknął na nią.- Będziesz go nawet nawiedzać w snach. Nawet takiego Dana.- blondynce było miło gdy tak o niej mówił, ale na koniec nie powstrzymała się i wybuchła śmiechem.
- Oj, na pewno. A jego klejnoty tym bardziej.
- Pewnie mu się należało. Wstań.- sam zrobił to pierwszy.- Chodź.- złapał ją za rękę.- Zatańczymy tu. Nikt nam nie będzie przeszkadzał w tym jednym tańcu.
- Szaleniec.- uśmiechnęła się, ale pozwoliła mu się prowadzić. Logan obrócił ja powoli i wprowadził do spokojnej muzyki, która wydobywała się z sali balowej.
- Może głupio to zabrzmi, ale jesteś dla mnie jak plaster na serce.
- Ty dla mnie też.- objęła go i przymknąwszy powieki, uśmiechnęła się delikatnie za jego plecami.
- No proszę, proszę...- James uśmiechnął się pod nosem i odszedł od okna. Złapał za rękę Sam i razem wrócili do wielkiego stolika gdzie siedzieli Kendall z Katelyn.- Jeśli zastanawialiście się czy Logan ma się dobrze, to Jen się już nim zajęła. Coś im się w głowach pomieszało, bo pomylili imprezy i odprawiają tańce na trawie.
- Już myślałam, że Logan nie wróci.- pomyślała na głos Katelyn
- Kat, wy tego nie widzieliście, ale tak razem tańczyli to... było słodkie. Pasują do siebie,
- Logan i Jen?- Kendall uniósł brwi.- Chyba w równoległym świecie.
- A kto wie? Może dobra byłaby z nich parka.- stwierdził James.- Lepsza jest niż May i to o sto procent. Zresztą...- zaczął chichotać pod nosem.- Obejmowali się tak i patrzyli na siebie, coś tam mówili...
- Jak w normalnym tańcu.- wyjaśnił blondyn.- Nie wydaje mi się, bo Logan szaleje za Mayrą. Niemożliwe jest, że jedna chwila ma to wszystko zmienić i poleci w ramiona przyjaciółki żeby się pocieszyć albo co więcej...- nie dokończył, bo do ich stolika podszedł Carlos ze swoją wieczorową partnerką. Pena szturchnął ją delikatnie łokciem.
- Cześć.- przywitała się brunetka. Reszta była lekko oszołomiona, bo Douleur nigdy nawet ich nie zauważała. Jednak każdy i tak jej odpowiedział.
- Możemy się przysiąść, co nie?- upewnił się Carlos.
- No jasne. Trzymaliśmy dodatkowe miejsca, ale nie byliśmy do końca pewni czy na pewno się do nas przyłączycie.- powiedziała Kat.
- Douleur przyznała mi w końcu rację, bo stwierdziła, że dobrze by było w końcu upewnić się w tym, że moi przyjaciele są najlepsi.- Souffrance nic nie dodała od siebie, ale jej wyraz twarz był adekwatny do jego słów.
- Pierwszy raz siedzę wśród takiej grupy ludzi.- powiedziała.
- Zobaczysz, że to same pozytywy.- Kendall odważył się podjąć z nią rozmowę.- Cieszymy się, że w końcu możemy cię bliżej poznać. Carlos mówił o tobie mnóstwo rzeczy.
- A jakich na przykład?
- Aaa...- Carlos potajemnie kręcił głową żeby nic nie mówił, więc zielonooki się trochę zestresował.- No że ładnie malujesz i piszesz bloga. Ogólnie on jest pod wrażeniem całej twojej twórczości.
- Jak widać jedno światełko musi przysłonić całą ciemność.- napiła się soku. Nikt nie skomentował jej słów. Carlos widząc jaka jest sytuacja, sam pociągnął rozmowę i czekał aż poleci swoim tempem. Jednak im bardziej próbował, tym więcej zakłopotania widział u swoich przyjaciół, a u niej zdezorientowania.- Wyjdę na chwilę. Muszę się przewietrzyć.- Douleur poprawiła swoją czarną sukienkę, a następnie odeszła od stołu. Carlos bez słowa poszedł za nią.
- Leur, stało się coś?- zapytał.
- Próbowałam? Próbowałam. A mówiłam, że to nie będzie dobry pomysł. Ja i oni to dwa różne światy. Nie dogadam się z nimi tak jak ja z tobą. Nigdy nie będę taka jak oni.
- Nie musisz się do nikogo dostosowywać. Myślę, że oni potrzebują czasu, bo też pewnie musieli przełamać jakieś bariery. To nie znaczy, że jesteś w jakimkolwiek stopni gorsza od nich. Nie zostawię cię. Zostaniesz?
- Zostanę, bo obiecałam, ale...
- Tak tak, wiem wiem.- uśmiechnął się.- Ty nie lubisz takich imprez. Ale wiesz co? Nie wiem czy ktoś ci to dziś mówił, ale wyglądasz zjawiskowo.
- Słownie usłyszałam to od ciebie, ale widzę jak niektórzy się patrzą. Przeszkadza mi to.
- Uznaj to za komplement. Dasz się zaprosić do tańca, Douleur?- wyciągnął rękę. Dziewczyna zawahała się, ale ostatecznie podała mu rękę i razem poszli na parkiet.
Po kilku minutach Logan i Jenny wrócili do sali balowej. Borrenwood zauważyła Daniela tańczącego z jakąś dziewczyną. Zupełnie to olała i poszła dalej. Siedzenie Mayry od dawna było puste i nie zapowiadało się żeby wróciła na bal. Najlepiej bawił się James pomijając fakt, że jego partnerka nie mogła za bardzo tańczyć. Sam poszła mu na ustępstwa. Mógł tańczyć z innymi dziewczynami, nie widziała w tym problemu. Jednak wolne tańce należały do nich. Maslow też wolał nie wykorzystywać tego faktu i rozmawiać z Davis najdłużej jak tylko się da. Kiedy wrócił z parkietu akurat siedziała sama.
- Ale się zmachałeś.- zaśmiała się widząc zasapanego chłopaka.
- Dawno się tak nie wyszalałem. Wszyscy tu świetnie tańczą, ale z tobą tańczy mi się najlepiej. Wiesz co?- chciał już jej zadać pytanie, jednak Ashley wybiła go z tropu. Przez cały czas próbował ją ignorować, ale gdziekolwiek patrzył to w zasięgu wzroku pojawiała się ona jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Pomimo tańca z Brianem, dziewczyna ciągle zerkała na Jamesa przez co czuł się skrępowany.
- Aha...- Sam wyczaiła o co chodzi.- Ona chce wzbudzić twoją zazdrość.
- Nie udaje się jej to.- odpowiedział i odwrócił wzrok.- Już raz mnie naciągnęła na Briana. Drugi raz się nie dam. Tym bardziej, że Becker ostatnio znormalniał.
- Słyszałam, że mieliście mocne kwasy między sobą.
- Ooo tak. Groził mi nawet wydaleniem. Ale po tej sztuce jak odwrócili się od niego chłopaki, stał się jakiś normalny. Jednak od tamtej pory nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Co mnie dziwi, Logan uważa, że jest teraz spoko.
- Może powinieneś z nim pogadać.
- Może nie dzisiaj. Nie chcę im przeszkadzać. A tak w ogóle ona często przygląda się również tobie. Miałem zapytać o to wcześniej, ale skoro jest okazja...- westchnął.- Czy pomiędzy tobą a Ash coś było niepokojącego? Słyszałem plotki, że ona nie przepada za tobą.
- Ja za nią też jeśli chcesz wiedzieć.- zmarszczyła brwi.- Czasami jest tak, że po prostu nie da się kogoś polubić. Nie musimy o tym rozmawiać. Przynajmniej nie dziś.
- Ok...- nastała cisza.- A! Miałem się coś o ciebie zapytać wcześniej. Wiem, że to może być dla ciebie szok i wiem, że możesz odmówić...
- No mów, bo się niepokoję!
- Czy zatańczysz ze mną na egzaminie? Ja wiem, że tak wypaliłem akurat teraz i znam twoją sytuację. Ale sądzę, że dałabyś radę. To nie będzie wymagające. Jakiś jeden wolny. Co ty na to? Pomożesz mi? A raczej nam?
- Ja...- dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.- Taniec tutaj a tam to dwie różne bajki. Tutaj trochę się pokołyszę, a tam... trójka wykwalifikowanych osób będzie śledzić każdy twój ruch. Ja nie wiem czy jestem na to gotowa.
- Ale tym razem chociaż nie wspomniałaś mi, że nie możesz tańczyć. Nic o lekarzach. Czemu?- spytał a dziewczyna nie odpowiedziała.- Przecież widzę jak to cię jara. Czego się boisz? Że już nie będziesz taka dobra? Że kogoś zawiedziesz? A właśnie możesz udowodnić, że możesz się podnieść i wzbić jeszcze wyżej. Nikt cię nie złamię.
- Wiesz co? Ty się mijasz z przeznaczeniem chyba, bo powinieneś zostać instruktorem motywacyjnym.- uśmiechnęła się delikatnie.
- A ten uśmiech znaczy, że się zgadzasz?
- Raczej tak. I jesteś w błędzie. To będzie bardzo wymagające i... będzie to tango. Zawsze chciałam to z kimś zatańczyć na egzaminie.
- Niech będzie tango. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiasz.- przytulił ją.
- Ty mnie też. Jak nikt inny.
Kendall spędził z Katelyn większość czasu. Dobrze, że wcześniej sobie wszystko wyjaśnili, bo wolałaby uniknąć sytuacji, w której bałby się jej zapytać choćby o jeden taniec. Wciąż pamiętali o tym co się stało, ale nie chcieli przez to wszystko udawać, że się nie znają. Według nich nie ma nic gorszego niż udawanie, że nic dwojga ludzi nie łączy. Nikt z nich nie wyobraża sobie momentu, w którym dwie osoby mijają się, a wciąż pamiętają wspólne chwile. Jednak do dzisiaj ich sytuacja nie jest wyjaśniona a ich związek stoi pod znakiem zapytania.
- To było miłe ze strony Jenny.- odezwała się.
- Chodzi o tę koronę?- upewnił się. Okazało się, że królową balu została Jenny a James królem. Maslow jednak nie odebrał nagrody, ponieważ gdzieś go wcięło a Sam zniknęła razem z nim. Logan punktowo stał od razu za nim, więc ten wieczór należał do pary przyjaciół. Jenny podzieliła koronę dla Douleur wyjaśniając, że dziś ona też jest zjawiskowo piękna i równie jej się ta nagroda należy, co bardzo zaskoczyło brunetkę.
- Tak. Widziałeś wtedy minę Douleur? Wyglądała jakby chciała uśmiechnąć, ale coś ją blokowało.
- Sam nie wiem co musi się stać tej dziewczynie żeby się uśmiechnęła.- odpowiedział.
- O rany!- spojrzała na zegarek.- Już druga. Muszę wracać!- zdenerwowała się.
- Ale mówiłaś, że On wraca nad ranem.
- No tak, ale nie chcę ryzykować. Zanim dojdę do domu, umyję się to będzie już po trzeciej, a on może wrócić wcześniej. Wziął sobie tę zmianę tylko z powodu tego gwałciciela. Jeśli poszukiwania będą na niepowodzenie to wróci wcześnie. Mało kto z takich ludzi działa o piątej nad ranem.
- To chociaż cię odprowadzę.- zaproponował.- Nie masz daleko, ale nie pozwolę samej ci wracać do domu.
- Dzięki. Cicho też na to liczyłam.
- W takim razie chodźmy.
Kiedy wyszli, na zewnątrz było już strasznie ciemno. Katelyn opatuliła się płaszczykiem i trzymała się blisko Kendalla.
- Będziesz jeszcze wracał na bal?
- Tak, ale nie na długo...
- No tak.- westchnęła. Miała już coś powiedzieć kiedy kogoś zauważyła. Mężczyzna zniknął za drzewami jak cień. Kat aż drgnęła. Kendall spojrzał tam gdzie patrzyła dziewczyna i niczego nie dostrzegł niepokojącego.- Widziałeś go?
- Ale co?
- Tam był jakiś facet.
- Co? Jaki?
- N-nie wiem. Nie przyglądałam mu się dokładnie, bo to była zaledwie sekunda, ale...chyba... miał jasne włosy. Nie wiem No nie wiem! A może to ten gwałciciel?!
- Nie bój się.- przytulił ją.- Już go nie ma.
- Ale gdyby cię tu nie było, on mógłby...- łzy napłynęły jej do oczu.
- Nie płacz. Może to zwykły pijak. Nie myśl o tym tylko chodźmy. I wiem, że to nie będzie łatwe, ale musisz jutro porozmawiać o tym z Carterem. Powinien wiedzieć.
- Niestety...- przyznała mu rację.
- Wracajmy.
- Proszę...- usłyszała za sobą jej głos. Gdy się odwróciła, Mayra nadal płakała. Jej słone łzy kapały na aksamitną sukienkę. Jej perfekcyjny makijaż ulegał powolnemu rozpływaniu się. Jenny bardzo chciała się przekonać, że to tylko dobra gra aktorska.
- Co z tego masz?- spytała próbując zachować zimną krew.
- Ale z czego?- chusteczką przecierała łzy.
- Naprawdę go kochasz czy tylko udajesz?- oparła się o drzwi.
- Kocham. Czemu miałabym udawać? Nie wiem o czym ty naprawdę myślisz, ale to na pewno nie jest tak. Prawda. Szukałam kogoś na bal, ale Logan nie jest dla mnie tylko kimś na ten wieczór.
Pierwszy raz czuję, że ktoś mnie rozumie i akceptuje taką jaką naprawdę jestem.
- Miałaś zamiar mu powiedzieć?
- Nie! Ale dlaczego? Ja nie chcę mieć z tym już nic do czynienia.- mówiła to wszystko z nieogarniętym wstydem. Było jej ciężko o tym mówić i to w towarzystwie jej najgorszej rywalki.
- Od kiedy nie...
- Od trzech tygodni. On nie może się dowiedzieć. Po co? To już za mną. Tego już nie ma, więc po co to rozgrzebywać.
- To nie jest fair.- pokręciła głową.
- Twoja przyjaźń z nim nie jest fair.- poprawiła ją.- Pomyśl tak naprawdę co jest dla niego dobre. Chcesz zabrać mu to wszystko? To, co sprawiało przez ostatnie tygodnie uśmiech na jego twarzy? Co ty z tego będziesz miała? Nic. Będziesz tylko siedzieć u niego w pokoju i w spokoju znosić jak żali ci się ze swojego cierpienia. To nie jest fajne dla żadnej ze stron.- zapadła cisza.- I co z tym zrobisz?
- Ja...- bardzo chciała ją wydać, jednak stwierdziła, że to by było egoistyczne z jej strony.- Ok. A teraz zniknij mi z oczu.- chciała otworzyć drzwi i kiedy to się stało, wzięła głęboki wdech z zaskoczenia. Twarz w twarz z nią stał Logan. Wyglądał na bladego i rozgoryczonego. Po jego twarzy można było wywnioskować, że słyszał całą tę rozmowę. Mimo, że to dystans między nim a Jenny był najkrótszy, jego wzrok sięgał aż do Mayry stojącej po drugiej stronie łazienki. Jak niby nic Henderson przebił się przez przyjaciółkę żeby zmierzyć się ze swoją dziewczyną, która nadal nie była świadoma tego, że to słyszał lub nie mogła dopuścić tego do świadomości.
- Logan...
- Czy to prawda?!- spytał donośnym głosem. Jenny z boku obserwowała tę sytuację, jednak po chwili postanowiła w ciszy opuścić łazienkę, doprowadzić się do porządku i udawać przed wszystkimi, że nic się nie dzieje.- Sprzedawałaś się dla kasy?
- Ciszej!- poprosiła.- Tak, ale to zakończony etap w moim życiu.
- Trzy tygodnie temu? Serio?- wykpił ją.
- Dzięki tobie chciałam się zmienić i dobrze mi to wychodziło. Kochanie...- dotknęła jego policzka. Logan odsunął się od niej. Dziewczynę zabolał jego ruch.
- Wszyscy dookoła powtarzali mi, że ja i ty to wielki błąd. Kłóciłem się z przyjaciółmi. Nie chciałem wierzyć nawet Brianowi. Wszystko bym zaakceptował...
- N-no to zrób to.
- Nie. Nie potrafię. W dodatku okłamywałaś mnie! I nawet nie miałaś zamiaru mi powiedzieć.- spojrzał na nią z wyrzutem.- Jak można nie mieć wstydu? Fajnie się z tym czułaś? Tylko nie mów, że nie miałaś wyboru, bo miałaś. Było ci po prostu za dobrze...
- Może i nie musiałam tego robić. Prawda. Nie było u nas tak źle. Radziliśmy sobie. Tak, prawda. Chciałam utrzymać swój wysoki status. Ale czy ty nie rozumiesz, że każdy ma prawo popełniać błędy? Zboczyłam na złą drogę, ale ty mnie nakierowałeś. Chcę się zmienić i być lepszym człowiekiem. Proszę... powiedz coś.
- Prawda.- powiedział sucho.- Każdy ma prawo popełniać błędy. Ja swój popełniłem trzy lata temu i... nie powtórzę go drugi raz, więc wybacz. Mimo że mnie też to boli, nie potrafię znów spojrzeć ci w oczy tak jak dawniej.
- Cz-czyli co?- zaciągnęła się.- Zostawiasz mnie?- spytała lekko piszczącym głosem.
- Przepraszam.- nie wiedział co więcej jej powiedzieć. Szok nadal go trzymał. W dodatku nie potrafił dłużej stać przed nią. Przynajmniej nie teraz. Opuścił łazienkę w mgnieniu oka. Jego przyjaciele zauważyli, że coś się stało, ale on nawet ich nie zauważył. Jego pole widzenia zaślepione było cierpieniem.
Jenny nie umiała skoncentrować się na imprezie. Wciąż biła się z myślami czy pójść za Loganem czy zostawić go w spokoju. Trochę go znała i wiedziała, że potrzebuje przejść to w samotności. Opierała się o stolik, przy którym odbywało się głosowanie na króla i królową balu. Sama nie zagłosowała na nikogo. Nie miała do tego głowy. Daniel widząc ją w stanie totalnego osłupienia, poprosił ją do tańca. Niechętnie się zgodziła, mając wątpliwe nadzieje na to, że jej samopoczucie się poprawi.
- Niby tu jesteś, a jakby cię nie ma.- wydedukował chłopak obracając powoli dziewczynę.
- Mój przyjaciel jest teraz nie wiadomo gdzie i... nie wiem co się z nim dzieje. On jest taki wrażliwy...
- Szczęściarz z niego, że ma u swojego boku taką troskliwą przyjaciółkę.- zaakcentował.
- A ty co odwalasz?
- Ja nic. Po prostu widzę jak na niego patrzysz i nie widzę w tym przyjaźni.- powiedział szczerze.
- Wiesz co?!- oburzyła się i natychmiast przestała tańczyć.- Jesteś śmieszny! Ja się po prostu martwię. Nie rozumiesz, że mam swój udział w tym, że go teraz tu nie ma? Czuję się winna. Logan to tylko mój przyjaciel!- ściągnęła brwi.- Jesteś po prostu zazdrosny!
- Czemu miałbym być zazdrosny?- zdziwił się.- Co ty myślisz? Że zaprosiłem cię, bo chciałbym żebyś do mnie wróciła? Przyjechałem do San Diego zbyt późno żeby znaleźć sobie partnerkę, a ty byłaś na wyciągnięcie ręki. Nie jesteśmy razem, dlatego że chciałem być z Mayrą, co było i tak nieprawdą. Naprawdę przygnębiało mnie to, że moja dziewczyna była bardziej męska ode mnie i to ja wyglądałem przy tobie jak pizda. Miałem dość tych złośliwych uśmieszków. Teraz jesteś tu i szokujesz wszystkich dookoła w pięknej kobiecej kreacji, która do ciebie nie pasuje, bo nie jesteś w tym sobą, prawda? Chciałaś komuś tylko coś udowodnić. Dziś błyszczysz, a jutro znowu będziesz tą samą dresiarą. Pamiętaj, że nikogo nie kręci taki styl i zawsze dla każdego będziesz tylko... ziomkiem.- Jenny zabolały te słowa jak lanie pasem po twarzy jednak do końca chciała być twarda i nie złamać się przed swoim byłym. Zacisnęła tylko zęby.
- A chuj ci w dupę, Dan.- następnie potraktowała ostro jego przyrodzenie kolanem. Chłopak zgiął się wpół, a Jenny opuściła salę.
Blondynka podciągnęła odrobinę sukienkę niedbałym ruchem, a następnie ostrożnie zeszła po schodach uważając żeby nie złamać nogi w szpilkach, które pożyczyła od mamy. Od razu zauważyła Logana. Siedział tyłem na murku przy bramie wejściowej. Jak wcześniej miała wątpliwości, tak teraz nie miała ich gdy do niego szła. W ciszy usiadła obok niego, a następnie pozwoliła swoim stopom odpocząć od butów. Zdjęła je ostrożnie. Jej nogi w rajstopach zwisały dosłownie kilka centymetrów nad ziemią.
- Czemu ja ciebie nie słuchałem?- spytał. Borrenwood była zdziwiona, ponieważ nie przeczuwała żeby ten chciał cokolwiek mówić.- Potrafiłem cię oskarżyć o to, że się wtrącasz w nie swoje sprawy. Potrafiłem zupełnie też olać twoje słowa. Możesz się teraz cieszyć...
- To nie jest powód do radości. I nie zależy mi na udowadnianiu, że to ja mam rację. Ja też cierpię widząc cię tutaj, bo powinieneś właśnie dobrze się bawić. Słyszysz? Muzykę słychać aż tutaj.
- Oboje powinniśmy się bawić. Mieć wszystko w dupie i się bawić... w jeden z najważniejszych dni w naszym życiu. A mam ochotę płakać jak małe dziecko.
- Uwierz mi, że ja też. Ale stając twarzą w twarz z problemem, próbuję za każdym razem udawać, że mi nie zależy, bo wtedy boli mniej. Próbuję to wydrwić, śmiać się czasami, ale...
- Od reguły są wyjątki?
- Można tak powiedzieć.- przyznała mu rację.
- Jenny...Czy jeśli nie potrafię jej tego wybaczyć, to tak naprawdę jej nigdy mocno nie kochałem?- spytał. Dziewczyna nie wiedziała na początku co mu odpowiedzieć. Chwilę zajęło jej to.
- No podobno prawdziwa miłość wybacza wszystko. A taką miłość łatwo pomylić z zauroczeniem. Wiesz... te motylki w brzuchu, obsesyjne myślenie o tej drugiej osobie, wyobrażanie ich oboje tańczących wolny taniec do ulubionej muzyki...
- Też tak robisz?- podniósł głowę.- Wyobrażasz sobie wspólny taniec przy dobrym kawałku? Myślałem, że tylko ja tak robię.
- A widzisz.- wzruszyła ramionami.- Pewnie nie spodziewałeś się tego po mnie, co?
- Dlaczego nie?- zdziwił się.
- No bo nie jestem ani taka jak Mayra, ani taka jak reszta dziewczyn, które chociaż wyglądają na takie, które...- jej język potem zaczął się plątać.
- A widzisz w tym problem, że jesteś inna? Jesteś wyjątkowa. Po co być taką samą jak reszta? Lubię cię za to właśnie, że jak poznałem cię pierwszego dnia miałaś w sobie coś takiego co sprawiło, że gdzieś w mojej głowie zapaliła się lampka A tę dziewczynę na długo zapamiętam. Nie jesteś szarym cieniem czy ulotną wiosenna mgiełką. I myślę, że jeśli komuś stanęłaś na odcisk, to choćby próbował o tobie zapomnieć, to...- zerknął na nią.- Będziesz go nawet nawiedzać w snach. Nawet takiego Dana.- blondynce było miło gdy tak o niej mówił, ale na koniec nie powstrzymała się i wybuchła śmiechem.
- Oj, na pewno. A jego klejnoty tym bardziej.
- Pewnie mu się należało. Wstań.- sam zrobił to pierwszy.- Chodź.- złapał ją za rękę.- Zatańczymy tu. Nikt nam nie będzie przeszkadzał w tym jednym tańcu.
- Szaleniec.- uśmiechnęła się, ale pozwoliła mu się prowadzić. Logan obrócił ja powoli i wprowadził do spokojnej muzyki, która wydobywała się z sali balowej.
- Może głupio to zabrzmi, ale jesteś dla mnie jak plaster na serce.
- Ty dla mnie też.- objęła go i przymknąwszy powieki, uśmiechnęła się delikatnie za jego plecami.
- No proszę, proszę...- James uśmiechnął się pod nosem i odszedł od okna. Złapał za rękę Sam i razem wrócili do wielkiego stolika gdzie siedzieli Kendall z Katelyn.- Jeśli zastanawialiście się czy Logan ma się dobrze, to Jen się już nim zajęła. Coś im się w głowach pomieszało, bo pomylili imprezy i odprawiają tańce na trawie.
- Już myślałam, że Logan nie wróci.- pomyślała na głos Katelyn
- Kat, wy tego nie widzieliście, ale tak razem tańczyli to... było słodkie. Pasują do siebie,
- Logan i Jen?- Kendall uniósł brwi.- Chyba w równoległym świecie.
- A kto wie? Może dobra byłaby z nich parka.- stwierdził James.- Lepsza jest niż May i to o sto procent. Zresztą...- zaczął chichotać pod nosem.- Obejmowali się tak i patrzyli na siebie, coś tam mówili...
- Jak w normalnym tańcu.- wyjaśnił blondyn.- Nie wydaje mi się, bo Logan szaleje za Mayrą. Niemożliwe jest, że jedna chwila ma to wszystko zmienić i poleci w ramiona przyjaciółki żeby się pocieszyć albo co więcej...- nie dokończył, bo do ich stolika podszedł Carlos ze swoją wieczorową partnerką. Pena szturchnął ją delikatnie łokciem.
- Cześć.- przywitała się brunetka. Reszta była lekko oszołomiona, bo Douleur nigdy nawet ich nie zauważała. Jednak każdy i tak jej odpowiedział.
- Możemy się przysiąść, co nie?- upewnił się Carlos.
- No jasne. Trzymaliśmy dodatkowe miejsca, ale nie byliśmy do końca pewni czy na pewno się do nas przyłączycie.- powiedziała Kat.
- Douleur przyznała mi w końcu rację, bo stwierdziła, że dobrze by było w końcu upewnić się w tym, że moi przyjaciele są najlepsi.- Souffrance nic nie dodała od siebie, ale jej wyraz twarz był adekwatny do jego słów.
- Pierwszy raz siedzę wśród takiej grupy ludzi.- powiedziała.
- Zobaczysz, że to same pozytywy.- Kendall odważył się podjąć z nią rozmowę.- Cieszymy się, że w końcu możemy cię bliżej poznać. Carlos mówił o tobie mnóstwo rzeczy.
- A jakich na przykład?
- Aaa...- Carlos potajemnie kręcił głową żeby nic nie mówił, więc zielonooki się trochę zestresował.- No że ładnie malujesz i piszesz bloga. Ogólnie on jest pod wrażeniem całej twojej twórczości.
- Jak widać jedno światełko musi przysłonić całą ciemność.- napiła się soku. Nikt nie skomentował jej słów. Carlos widząc jaka jest sytuacja, sam pociągnął rozmowę i czekał aż poleci swoim tempem. Jednak im bardziej próbował, tym więcej zakłopotania widział u swoich przyjaciół, a u niej zdezorientowania.- Wyjdę na chwilę. Muszę się przewietrzyć.- Douleur poprawiła swoją czarną sukienkę, a następnie odeszła od stołu. Carlos bez słowa poszedł za nią.
- Leur, stało się coś?- zapytał.
- Próbowałam? Próbowałam. A mówiłam, że to nie będzie dobry pomysł. Ja i oni to dwa różne światy. Nie dogadam się z nimi tak jak ja z tobą. Nigdy nie będę taka jak oni.
- Nie musisz się do nikogo dostosowywać. Myślę, że oni potrzebują czasu, bo też pewnie musieli przełamać jakieś bariery. To nie znaczy, że jesteś w jakimkolwiek stopni gorsza od nich. Nie zostawię cię. Zostaniesz?
- Zostanę, bo obiecałam, ale...
- Tak tak, wiem wiem.- uśmiechnął się.- Ty nie lubisz takich imprez. Ale wiesz co? Nie wiem czy ktoś ci to dziś mówił, ale wyglądasz zjawiskowo.
- Słownie usłyszałam to od ciebie, ale widzę jak niektórzy się patrzą. Przeszkadza mi to.
- Uznaj to za komplement. Dasz się zaprosić do tańca, Douleur?- wyciągnął rękę. Dziewczyna zawahała się, ale ostatecznie podała mu rękę i razem poszli na parkiet.
Po kilku minutach Logan i Jenny wrócili do sali balowej. Borrenwood zauważyła Daniela tańczącego z jakąś dziewczyną. Zupełnie to olała i poszła dalej. Siedzenie Mayry od dawna było puste i nie zapowiadało się żeby wróciła na bal. Najlepiej bawił się James pomijając fakt, że jego partnerka nie mogła za bardzo tańczyć. Sam poszła mu na ustępstwa. Mógł tańczyć z innymi dziewczynami, nie widziała w tym problemu. Jednak wolne tańce należały do nich. Maslow też wolał nie wykorzystywać tego faktu i rozmawiać z Davis najdłużej jak tylko się da. Kiedy wrócił z parkietu akurat siedziała sama.
- Ale się zmachałeś.- zaśmiała się widząc zasapanego chłopaka.
- Dawno się tak nie wyszalałem. Wszyscy tu świetnie tańczą, ale z tobą tańczy mi się najlepiej. Wiesz co?- chciał już jej zadać pytanie, jednak Ashley wybiła go z tropu. Przez cały czas próbował ją ignorować, ale gdziekolwiek patrzył to w zasięgu wzroku pojawiała się ona jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Pomimo tańca z Brianem, dziewczyna ciągle zerkała na Jamesa przez co czuł się skrępowany.
- Aha...- Sam wyczaiła o co chodzi.- Ona chce wzbudzić twoją zazdrość.
- Nie udaje się jej to.- odpowiedział i odwrócił wzrok.- Już raz mnie naciągnęła na Briana. Drugi raz się nie dam. Tym bardziej, że Becker ostatnio znormalniał.
- Słyszałam, że mieliście mocne kwasy między sobą.
- Ooo tak. Groził mi nawet wydaleniem. Ale po tej sztuce jak odwrócili się od niego chłopaki, stał się jakiś normalny. Jednak od tamtej pory nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Co mnie dziwi, Logan uważa, że jest teraz spoko.
- Może powinieneś z nim pogadać.
- Może nie dzisiaj. Nie chcę im przeszkadzać. A tak w ogóle ona często przygląda się również tobie. Miałem zapytać o to wcześniej, ale skoro jest okazja...- westchnął.- Czy pomiędzy tobą a Ash coś było niepokojącego? Słyszałem plotki, że ona nie przepada za tobą.
- Ja za nią też jeśli chcesz wiedzieć.- zmarszczyła brwi.- Czasami jest tak, że po prostu nie da się kogoś polubić. Nie musimy o tym rozmawiać. Przynajmniej nie dziś.
- Ok...- nastała cisza.- A! Miałem się coś o ciebie zapytać wcześniej. Wiem, że to może być dla ciebie szok i wiem, że możesz odmówić...
- No mów, bo się niepokoję!
- Czy zatańczysz ze mną na egzaminie? Ja wiem, że tak wypaliłem akurat teraz i znam twoją sytuację. Ale sądzę, że dałabyś radę. To nie będzie wymagające. Jakiś jeden wolny. Co ty na to? Pomożesz mi? A raczej nam?
- Ja...- dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.- Taniec tutaj a tam to dwie różne bajki. Tutaj trochę się pokołyszę, a tam... trójka wykwalifikowanych osób będzie śledzić każdy twój ruch. Ja nie wiem czy jestem na to gotowa.
- Ale tym razem chociaż nie wspomniałaś mi, że nie możesz tańczyć. Nic o lekarzach. Czemu?- spytał a dziewczyna nie odpowiedziała.- Przecież widzę jak to cię jara. Czego się boisz? Że już nie będziesz taka dobra? Że kogoś zawiedziesz? A właśnie możesz udowodnić, że możesz się podnieść i wzbić jeszcze wyżej. Nikt cię nie złamię.
- Wiesz co? Ty się mijasz z przeznaczeniem chyba, bo powinieneś zostać instruktorem motywacyjnym.- uśmiechnęła się delikatnie.
- A ten uśmiech znaczy, że się zgadzasz?
- Raczej tak. I jesteś w błędzie. To będzie bardzo wymagające i... będzie to tango. Zawsze chciałam to z kimś zatańczyć na egzaminie.
- Niech będzie tango. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiasz.- przytulił ją.
- Ty mnie też. Jak nikt inny.
Kendall spędził z Katelyn większość czasu. Dobrze, że wcześniej sobie wszystko wyjaśnili, bo wolałaby uniknąć sytuacji, w której bałby się jej zapytać choćby o jeden taniec. Wciąż pamiętali o tym co się stało, ale nie chcieli przez to wszystko udawać, że się nie znają. Według nich nie ma nic gorszego niż udawanie, że nic dwojga ludzi nie łączy. Nikt z nich nie wyobraża sobie momentu, w którym dwie osoby mijają się, a wciąż pamiętają wspólne chwile. Jednak do dzisiaj ich sytuacja nie jest wyjaśniona a ich związek stoi pod znakiem zapytania.
- To było miłe ze strony Jenny.- odezwała się.
- Chodzi o tę koronę?- upewnił się. Okazało się, że królową balu została Jenny a James królem. Maslow jednak nie odebrał nagrody, ponieważ gdzieś go wcięło a Sam zniknęła razem z nim. Logan punktowo stał od razu za nim, więc ten wieczór należał do pary przyjaciół. Jenny podzieliła koronę dla Douleur wyjaśniając, że dziś ona też jest zjawiskowo piękna i równie jej się ta nagroda należy, co bardzo zaskoczyło brunetkę.
- Tak. Widziałeś wtedy minę Douleur? Wyglądała jakby chciała uśmiechnąć, ale coś ją blokowało.
- Sam nie wiem co musi się stać tej dziewczynie żeby się uśmiechnęła.- odpowiedział.
- O rany!- spojrzała na zegarek.- Już druga. Muszę wracać!- zdenerwowała się.
- Ale mówiłaś, że On wraca nad ranem.
- No tak, ale nie chcę ryzykować. Zanim dojdę do domu, umyję się to będzie już po trzeciej, a on może wrócić wcześniej. Wziął sobie tę zmianę tylko z powodu tego gwałciciela. Jeśli poszukiwania będą na niepowodzenie to wróci wcześnie. Mało kto z takich ludzi działa o piątej nad ranem.
- To chociaż cię odprowadzę.- zaproponował.- Nie masz daleko, ale nie pozwolę samej ci wracać do domu.
- Dzięki. Cicho też na to liczyłam.
- W takim razie chodźmy.
Kiedy wyszli, na zewnątrz było już strasznie ciemno. Katelyn opatuliła się płaszczykiem i trzymała się blisko Kendalla.
- Będziesz jeszcze wracał na bal?
- Tak, ale nie na długo...
- No tak.- westchnęła. Miała już coś powiedzieć kiedy kogoś zauważyła. Mężczyzna zniknął za drzewami jak cień. Kat aż drgnęła. Kendall spojrzał tam gdzie patrzyła dziewczyna i niczego nie dostrzegł niepokojącego.- Widziałeś go?
- Ale co?
- Tam był jakiś facet.
- Co? Jaki?
- N-nie wiem. Nie przyglądałam mu się dokładnie, bo to była zaledwie sekunda, ale...chyba... miał jasne włosy. Nie wiem No nie wiem! A może to ten gwałciciel?!
- Nie bój się.- przytulił ją.- Już go nie ma.
- Ale gdyby cię tu nie było, on mógłby...- łzy napłynęły jej do oczu.
- Nie płacz. Może to zwykły pijak. Nie myśl o tym tylko chodźmy. I wiem, że to nie będzie łatwe, ale musisz jutro porozmawiać o tym z Carterem. Powinien wiedzieć.
- Niestety...- przyznała mu rację.
- Wracajmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Heeej. Nawet nie wiecie jak się stęskniłam. Od ostatniego rozdziału minęły dwa tygodnie. Napisałam rozdział od nowa, a dodatkowo jest dłuższy niż wcześniej żeby to jakoś Wam wynagrodzić. Mam nadzieję, że Wam się podobał ;)
~ I jak? Czy Logan dobrze zrobił rzucając Mayrę czy powinien dać jej szansę? Co myślicie teraz o Danielu? Czy Jenny jest dla Logana tylko przyjaciółką czy może uważacie inaczej? Czy ten "pijak" jest zagrożeniem? Piszcie komcie i do poniedziałku :*
Nie wiem, czy uznasz to za komplement, ale tworzenie dziwnych i toksycznych związków to już Twoja specjalność. I chociaż mam jakieś dziwne odczucia przepisując ten komentarz słuchając muzyki z Avengersów, to muszę jakoś wytrwać.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Logan tak szybko dowie się prawdy. Nie żartowałaś z tym przyśpieszaniem tempa.
Ale w związku z tym mam życzenie, które mogłabyś spełnić. Mogłabyś napisać scenkę alternatywną? Głównie o tym, jak by Logan się zachował, gdyby ta panna powiedziała mu prawdę na początku ich związku. Plis...
Wiesz co? Jenny powinna mocniej przylać temu kolesiowi. Ale w sprawie Logana Dan ma u mnie punkt. Chociaż wyrażać bi się mogła ładniej. Kultury trochę, co?
Shipuję związek Logana i Jenny jak Kirę i Scotta w 3B. Bo wtedy się opłacało. W dodatku obie pary mają ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać.
Gadka Carlosa i Kendalla to jak dotąd jedno z Twoich mistrzostw. O Carlosie i Deuleuer jak zwykle się nie wypowiadam, bo po co? Ken i Kat jak zwykle sweet. Notka super. Czekam na nn! Pozdrawiam!
JUHU! Pierwsza!
Uznam to za komplement, bo uwielbiam dziwne i toksyczne związki :D
UsuńW tym rozdziale się tyle podziało, masakra xD
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że prawda w końcu wyszła ba jaw. Logan uwolnił się od tej idiotki! Woo *dance party* i teraz bd sb mogli tak densić całą noc *-* a wgl to ja tez ich shippuje :D
Kendall z Kate ta rozmowa.. Czy tylko mi ona wydawala się taka zdystansowana? Co to za kolo? :O nie mówcie, że to ten gwałciciel -,- Kendall pilnuj Kate.
Brawo dla Jenny tak go skopała! XD i brawo za to że sie podzieliła koroną, bardzo dobrze się zachowała ;)
Dolar to jest taka dziwna. Pomalutku i by sie do nich przyzwyczaiła. Po za tym Carlos na pewno by jej pomógł :)
James z Sam to jest moja ulubiona para *-* Shippujemy jeszcze Jam ! Wooo mogli się tam jeszcze pocałować na oczach Ashley, ale by ją wtedy jebło
:p ooo Sam się zgodziła i bd sb razem tańczyć ^^ hahaha a gdzie ich wywiało? :D
Świetny i czekam ;)
Super
OdpowiedzUsuńCarlos robi postępy
Super ze sam sie zgodziła
Czekam i zapraszam xo
Bigtimerush46.blogspot.com
WARTO BYŁO CZEKAĆ BO ROZDZIAŁ ZAJEBISTY!!! Nie zawiodłaś i super się czytało. Normalnie chyba wena uderzyła :)
OdpowiedzUsuńJestem zadowolona że Logan zostawił May. Może i zrozumiała swój błąd ale po pierwsze za późno a po drugie on ma być z Jenny. Dan zachował się jak ostatni palant. Czy tylko ja myślałam że bd chciał ją odzyskać? Gorzkie słowa padły z jego ust. Douleur przełamuje pierwsze lody a co do korony to dobrze zrobiła Jen bo serio obie były zjawiskiem tego wieczora. Jen za sukienke a Doul TO NAWET ZA SAMO PRZYJŚCIE HAHA :) Kat musi powiedzieć temu ciulowi o tym człowieku. Może jak mu pomoże go schwytać to bd dla niej milszy?
Sorry za brak przecinków. Dobrze wiem gdzie powinny być i mam nadzieję że ty też ;)
SUPER <3
Looo! Rozdział geeenialny!! A jaki długi. Poszalalas Marlik. Warto bylo czekać :)
OdpowiedzUsuńBeke mialem jak Jen zasadzila temu gosciowi w krocze. Haha i to "chuj ci w dupe" dobrze mu tak :)
Taniec Logana i Jen taki aww.. :D
Szkoda mi go. Kolejny raz sie przejechal.. ej no nawet Mayry mi szkoda.. ale to juz inna bajka. Ciekawe czy bd sie mscic..
Jamesowi udalo sie wyrwać Sam na konkurs. Jeeee! Wygraną maja w kieszeni :)
Dolar jest co raz fajniejsza. Dala sie wyciągnąć na bal, nawet probowala rozmawiać z przyjaciolmi Carlosa i zatanczyla z nim a przy tym potrafila sie ubrac jak czlowiek. Widac ze jej na nim zalezy. Szacun dlla niej! :)
Jen jest zajebista. Podzielila sie korona z dulcia. Uhuhu ^^
No i ogólnie wszystko byloby pięknie gdyby nie ten facet.. Ciekawe jak zareaguje Carter gdy sie dowie.. wpadnie w szal ze wyszla z domu? A moze sie zmarwtwi i postanowi dorwac gnoja? Zobaczymy^^
Cudnie sie czytalo. Do kolejnego :)
Kriszu, żaden konkurs, tylko egzamin praktyczny z przedmiotu :D
UsuńNoo.. o to mi chodziło :D
Usuń