poniedziałek, 26 października 2015

~ 48 ~ Brązowe szkiełka lornetki i papierowy uśmiech.

Katelyn odrobiła swoje lekcje od razu po przyjściu do domu, więc miała dla siebie całe wolne popołudnie. Wyszła na zewnątrz przed dom i usiadła na schodach. Na podjeździe nie było jeszcze tego samochodu. Na samo wspomnienie aż przeszły ją dreszcze. Rozmyślała o mało istotnych rzeczach kiedy dołączyła się do niej siostra.
- Zostaw mnie, Lauren...- burknęła blondynka.
- Aleś ty jesteś miła, wiesz? A powinnaś być miła, bo mam urodziny.
- Ale dopiero jutro.- przypomniała jej. Nie lubiła tych dni. To był ten czas kiedy jej siostra była traktowana w takie dni jak księżniczka i była obdarowywana wspaniałymi prezentami. A zatem jej urodziny były czymś innym, a raczej niczym. Był zwykłym dniem. Dostawała od Niego zwykłe życzenia. Przyjeżdżała wtedy babcia, aby wręczyć jej prezent tłumacząc, że Carter, jej syn, też się na niego złożył. Sam nigdy jej nic nie dał.
- A czy ty byłaś miła w moje urodziny? A, zapomniałabym. Ty nawet nie wiedziałaś, że mam wtedy urodziny. Dowiedziałaś się dopiero wieczorem gdy wróciłam z prezentem od Samanthy.

poniedziałek, 19 października 2015

~ 47 ~ Mam takie wrażenie, że nie znam jej tylko ze zdjęcia...

James siedział przy stoliku razem z Ashley jedząc drugie śniadanie. Kilka stolików dalej był stolik jego przyjaciół, przy którym zazwyczaj jadał. No właśnie. Jadał. [ Chciałbym tam wrócić i razem z nimi znów spędzać ten czas. Zawsze była jakaś beka podczas długich przerw. To wolne krzesełko wręcz na mnie patrzy. Ale nie mogę tam usiąść, bo Ash się obrazi. Ona chce, abym siedział z nią skoro jesteśmy parą. A jak jej zaproponowałem żeby usiadła tam razem ze mną, to stwierdziła, że nikt nam nie może przeszkadzać. Powoli mam tego wszystkiego dość.] Kendall pomachał do niego z ich stolika, a Ash ściągnęła brwi. 
- O co ci chodzi?- spytał.
- Jedz, a nie machasz.- powiedziała.
- Czasami mam dziwne wrażenie, że...- nie dokończył, ponieważ na stołówce pojawiło się poruszenie. Wszyscy skierowali wzrok w stronę wejścia na stołówkę. James przyjrzał jej się.

poniedziałek, 12 października 2015

~ 46 ~ Od gorzkich łez do stwardniałego serca.

Od całej afery z panem Davidem Torrenselem minęły dwa tygodnie. W tym czasie większość uczniów znudziła się tym tematem. Dla Jenny i Lucasa nie było już tak uciążliwe uczęszczanie do tej placówki. Nie mniej jednak niektórzy nadal pamiętali. Mowa tu o pannie May Ackerman, która codziennie próbowała jakoś zaradzić tej sytuacji, ale sama nie wiedziała jak to zrobić. Jej przyjaciółka Ashley nie wiedziała jak jej pomóc, ponieważ bardziej przejmowała się Jamesem, który musiał poprawić wiele ocen żeby zaliczyć powoli kończący semestr, ponieważ, jak się okazało, pani Hemingway ma zastrzeżenia i nie raz zwróciła mu uwagę, że ma problemy. Jednak wszystko toczyło się swoim tempem dopóki w szkole nie zjawił się ten mężczyzna.
- Mayra!- Ash pojawiła się znikąd i napadła na przyjaciółkę z drużyny zdyszana.
- Ooo nagle się zainteresowałaś, że istnieję...- prychnęła.
- Wiesz, że tak nie jest, bo...eh.- machnęła ręką.- Ja nie o tym. Torrensel jest w szkole.
- C-co?- pisnęła przerażona. Czuła, że zaraz zaleje się potem.- Ale że już? Tak szybko?
- Jak szybko? Minęły dwa tygodnie. Po za tym uniewinnili go skoro tu jest. Co robimy?
- Ty nic nie robisz. Zmykaj do swojego Jamesa!

poniedziałek, 5 października 2015

~ 45 ~ To jest przeznaczenie, że ta droga prowadzi do nikąd.

Reszta dnia w rodzinie Borrenwoodów minęła w grobowej ciszy. Pani Lydia znowu opuściła mieszkanie. Tym razem zrozumienia szukała u swojego ulubionego sąsiada, Johna Cartera. Dobrze się dogadywali i ufali swoim zdaniu w niektórych sprawach. Lucas miał nadzieję, że jego matka trzymała język za zębami i nie wyżaliła się, że ma wypaczonego syna. Nie chciał, aby zaraz dowiedział się cały komisariat albo Kat, a z nią Kendall i tak dalej i dalej. Wciąż miał nadzieję, że to wszystko co dzieje się w tym domu zostanie w tym domu. 
Następnego dnia również został sam. Nawet nie chciał wychodzić, więc się tym nie przejmował. Miał zamiar spędzić cały weekend w swoim pokoju. Co jakiś czas jego stan sprawdzała zmartwiona siostra.
- Luc, wychodzę.- poinformowała go.
- A gdzie? Do Logana czy twoich przyjaciółek?- podniósł się z łóżka.
- Do więzienia.- odpowiedziała, a Luc wstrzymał oddech.- I od razu cię uprzedzę... nie widzę innego rozwiązania jak z nim nie pogadać.