Bal zimowy zakończył się ogólnym sukcesem. Nadchodzący weekend był przepełniony jeszcze emocjami z tamtejszej nocy, jednakże w poniedziałek trzeba było wrócić na ziemię i kontynuować swój codzienny żywot. Zajęcia Katelyn przesunęły się na późniejszą godzinę ze względu na to, że pani Benson zachorowała i zapowiada się, że nie będzie jej długi czas. Ten czas chciała spędzić na leniuchowaniu. Oczywiście bajka bajką. Carter szybko znalazł jej zajęcie. Tym razem znów udowodnił, że nie brak mu wyobraźni, ponieważ kazał dziewczynie odchwaścić trawnik pod jego nieobecność. Dziewczyna zaczęła wydawać z siebie różne dźwięki niezadowolenia gdy tylko jego auto zniknęło z podjazdu. Praca była żmudna i zajęło jej to więcej czasu niż myślała. Nadal jednak miała wystarczająco czasu do szkoły. Usiadła sobie na schodach i rzucając brudne rękawice ogrodowe, zgarbiła się zmęczona. Teraz wszystko wokół niej nabrało większej uwagi. Drzewa, domy, bezpańskie psy chodzące po chodniku. Przypomniała sobie o Chesterze, którego Kendall zakopał na końcu ulicy. Chwilę później zauważyła mężczyznę. Był dość wysoki, lekko przygarbiony. Miał na sobie nietypowy zestaw ubrań. Na nogach miał jeansy, a jego flanelową koszulę przykrywał
ciemny sweter. Bejsbolówka zakrywała znaczną część jego twarzy, ale pojedyncze kosmyki jasnych włosów wymknęły się spod kontroli. Jego sylwetce zdążyła się przyjrzeć przez okres kilku sekund, ponieważ potem znów zniknął. Tarver przeszedł strach. Była prawie pewna, że ten człowiek to ten sam, którego spotkała po balu. Po tym wszystkim postanowiła zostać w domu i czekać na Cartera. Zawsze unikała z Nim rozmów, ale tym razem sprawa była poważniejsza.
ciemny sweter. Bejsbolówka zakrywała znaczną część jego twarzy, ale pojedyncze kosmyki jasnych włosów wymknęły się spod kontroli. Jego sylwetce zdążyła się przyjrzeć przez okres kilku sekund, ponieważ potem znów zniknął. Tarver przeszedł strach. Była prawie pewna, że ten człowiek to ten sam, którego spotkała po balu. Po tym wszystkim postanowiła zostać w domu i czekać na Cartera. Zawsze unikała z Nim rozmów, ale tym razem sprawa była poważniejsza.
- Kate!- Carter wrócił wcześniej niż to zapowiadał. Dziewczyna zeszła po schodach i spojrzała na zegarek. Wybiła godzina piętnasta. Jej grupa właśnie skończyła zajęcia.- Przeoczyłaś kilka chwastów obok garażu...
- Dobrze. Zrobię to za chwilę.- powiedziała ze zrezygnowaniem. Patrzyła jak z zadowoleniem odkłada rzeczy na miejsce i sprawdza czy wszystko jest posprzątane. Codzienny rytuał. Kiwając głową pałętał się po całej kuchni, a ona w międzyczasie zastanawiała się jak podjąć z nim te rozmowę. Lubiła kiedy jego humor chociaż trochę jest lepszy, jednocześnie przeklinała te chwilę, bo nie chciała go tego pozbawiać. Mógłby jeszcze się na niej jakoś odegrać.
- Ale najpierw obierzesz ziemniaki.- powiedział.
- Dobrze. Ja... muszę o czymś powiedzieć.- stanęła w bezpiecznej odległości.
- Co takiego?
- Chodzi o tę sprawę z tym gwałcicielem.- wypaliła od razu.- Bo chodzi o to, że...
- Możesz powiedzieć w szkole, że już nikomu nie będzie się działa krzywda.- przerwał jej.- Złapaliśmy tego drania. Niedawno było przesłuchanie.
- Aa-le jak to?
- Tak to.- odpowiedział.- Na początku nie chciał przyznać się do niczego, ale gdy postraszyliśmy świadkiem, który był jego dawny znajomy, z którym się pokłócił, zaczął gadać. Trafił do aresztu i prędko z niego nie wyjdzie.
- Jak wygląda?
- Taki brzydki, niski brunet, a co?- spytał i zatopił wzrok w przestraszonej dziewczynie. [Jeśli go złapali, to kim był tamten facet?!]
- Jakiś mężczyzna kręcił się obok domu...
- Pewnie coś ci się wydawało. Dobra, a teraz bierz się za te ziemniaki.
James czekał na Sam w sali ćwiczeniowej. Gdy pani Hemingway dowiedziała się o tym, że Maslow namówił blondynkę do tańca podczas egzaminów, chętnie wypożyczyła im salę i powiedziała, że mogą prosić o klucze kiedy tylko chcą. Widać było jej zadowolenie. Takie jakiego u niej nigdy nie widział.
- Cześć.- dziewczyna otworzyła drzwi i odłożyła swoją torbę na podłogę.- Jeju, dawno mnie tu nie było.- rozejrzała się uśmiechając pod nosem.
- No widzisz. Same plusy. Chcesz się przebrać?
- Tak. I spoko. Jeszcze pamiętam drogę do szatni.- uprzedziła jego tok myślenia. Gdy wróciła, wyglądała na zestresowaną, ale zdeterminowaną.
- Coś się stało?
- Nie. Po protu nie wiesz jakie to jest dla mnie ważne. Chciałabym żeby to wyszło jak najlepiej.
- Mamy ponad cztery miesiące. Wystarczająco czasu żeby wybrać piosenkę, wymyślić układ i trenować.
- Ja już nawet mam układ. I piosenkę.- na te słowa, James zrobił wielkie oczy.
- Serio? Wow. No to nie ma się czym przejmować. Kiedy ty to zrobiłaś skoro jeszcze niedawno mówiłaś mi, że nie będziesz tańczyć. Jeszcze niedawno miałaś nogę w gipsie...
- Już w drugiej klasie nad tym pracowałam. Zawsze pilnie się uczyłam a z tańcem wiązałam swoją przyszłość. Nie mogłam czekać. To było silniejsze ode mnie i wzięło się znikąd. Na początku miałam układ na jedną osobę, ale nauczycielka stwierdziła, że lepiej mi będzie znaleźć parę. Lucas mi pomagał. Nie było moim oficjalnym partnerem. Był od tego, abym mogła pracować nad tym tańcem.
- Nie chwalił się, skubaniec.- uśmiechnął się.
- Powiedział, że te tango to najlepsza rzecz jaką wymyśliłam.
- I pewnie tak jest. To co? Rozgrzeweczka?
Ze względu na przebytą kontuzję, Sam musiała dłużej się rozciągać. James również się nie obijał. W końcu nadszedł czas na ćwiczenie kroków. Szatyn powoli chwytał co po czym ma nastąpić. Gdzie postawić nogę, jak uginać kolana, lecz potem robiły się schody. James musiał usiąść i sobie to wszystko w głowie poukładać.
- Hej no. Ćwiczymy dopiero czterdzieści minut.
- Przecież nie skapuję wszystkiego za pierwszy m razem. Czy mogłabyś zatańczyć moją część, a ja sobie popatrzę? Tak byłoby najlepiej.
- No ok.- podeszła do radia i jeszcze raz wcisnęła przycisk startu. James uważnie patrzył na każdy jej ruch. Jednak w najważniejszej części coś niepokojącego zaczęło się dziać z Sam. Spowolniła tempa i złapała się za głowę. Chłopak szybko poderwał się z ławeczki, ponieważ myślał, że blondynka zaraz zemdleje.
- Sam, dobrze się czujesz?- spytał zaniepokojony. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i usiadła. James stał w miejscu nie wiedząc co zrobić. Davis schyliła głowę i zaczęła płakać. To zachowanie jeszcze bardziej zamurowało Maslowa. Na początku nie wiedział jak się zachować, jednak potem usiadł obok niej.- Sam? Co się dzieje? No chyba możesz mi powiedzieć.
- W-wied-działam, że nie mogę wieczn-ność trzymać tego w tajemnicy.- rozpłakała się na dobre. Próbowała uspokoić swój płacz. Trochę jej to zajęło. James czekał tyle ile tego potrzebowała.- Nie wiem jak mam ci o tym powiedzieć żebyś to zrozumiał i nie odwrócił się ode mnie.
- Samantha, przerażasz mnie.- pierwszy raz użył pełnej wersji jej imienia. Rzadko kto to robił, dlatego takie momenty zawsze miały w sobie jakiś ukryty cel.
- Ja... Nie chodzę do szkoły tylko dlatego, że miałam wypadek. W sumie to był pretekst. Pretekst, który pojawił się w odpowiednim czasie i o odpowiedniej porze. Sama się dziwię, że nikt prócz Kat tego nie widzi. Może widzi, ale nie chce powiedzieć. Ty też mówisz mi, że ładnie dziś wyglądam, ale nie widziałeś mnie na przykład jak wyglądałam kilka miesięcy temu. A wyglądałam wtedy najlepiej. A teraz? Blada cera, wątła sylwetka, suche i zniszczone włosy, cienie pod oczami nie są od zmęczenia. Jeszcze jakiś czas temu miałam w sobie ten zdrowy blask, ale on już nigdy nie wróci.
- Masz anemię?- wypalił.
- Pff, gdyby to była tylko anemia...- wykpiła go.- Jestem chora, James. Na białaczkę...- zapadła cisza. Jamesowi zajęło krótką chwilę przyswojenie tej informacji, choć wcale tego nie chciał. Wolałby żeby to, co mówiła, okazało się nieprawdą.- Miałam kiedyś anemię, dlatego gdy mój stan się pogorszył, pomyliłam to z kiedyś przebytą anemią. Brałam na to leki i... żyłam z tym. Byłam pracowita. Zmęczona byłam cały czas. Nie myślałam, że osłabienie jest spowodowane czym innym. Zawsze wszystko z siebie wyciskałam, dlatego uznałam, że drobne zasłabnięcia to wynik zwykłego przemęczenia.
- Ale to można leczyć. Coś z tym zrobić.
- Nie. Nie na tym etapie. Dla mnie jest za późno.- ciągle ocierała łzy.- Mogłam jeszcze liczyć na specjalne leczenie, które i tak nie wiem cy by pomogło. Ja nawet tego nie chcę. Spędzać swojego życia w szpitalu, na łóżku. Być faszerowana lekami i gapić się w sufit. Jeśli już mam umierać, to chciałam żyć jak normalna dziewczyna. Czerpać z życia tyle ile mogę. Wycisnąć wszystko i nie żałować niczego. Moi rodzice długo nie mogli tego zaakceptować. Zamknęli mnie w domu. Myśleli, że jak mnie oddziela od świata, to mi pomogą, ale oni tylko rujnowali moją wolę. Jednak ostatnio chyba sobie uświadomili, że te chwile chcę spędzić tak jak nigdy. Tutaj, w miejscu, które daje mim inspiracje i moc. Z ludźmi, z którymi się związałam. Nie wiedziałam, że poznam ciebie...
- A miałaś mi zamiar powiedzieć? Jestem twoim chłopakiem. Myślałem, że nie mamy tajemnic.
- Nawet nie wiesz ile robiłam do tego podejść. Przepraszam, ale to nie jest łatwe rozmawiać o tym z kimkolwiek. Przygotować kogoś na moje odejście. Ja już się z tym pogodziłam. Problem jest taki czy ty będziesz w stanie się z tym pogodzić.
- A-ale jak? Mówisz mi, że umierasz i... ile niby czasu ci zostało?
- Póki mój organizm nie da z siebie wszystkiego, ale lekarz stwierdza, że marne są szansę. Dają mi maks pół roku.
- Boże, Sam.- zasłonił twarz w dłonie. Chciał ukryć słone łzy, które kręciły się w kącikach jego oczu.- Jaki ja bylem głupi, że nalegałem cię na ten taniec. Nie powinienem.
- Ale ja chcę to zrobić! Słyszysz. Dałeś mim nadzieję. O niczym nie marzę. Racja. Miałam kontuzję, ale kiedy mam wykorzystać to, że znów mogę stać na nogach? Ja wierzę, że mogę dać sobie radę. Zroozumiem kiedy ty będziesz chciała to zakończyć. I nie mówię tylko o układzie.
- Sam...- przytulił dziewczynę mocno do siebie.- Nie zostawię cię i będę z tobą do samego końca, słyszysz? Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Mayra po długiej nieobecności pojawiła się w szkole. Nadal była załamana rozstaniem z Loganem, ale ukrywała to pod warstwą makijażu. Jenny akurat widziała zaistaniałą sytuację. Ackerman usiadła razem z Ash przy najbardziej oddalonym stoliku na stołówce. Obserwowała co robią. Zauważyła, że blondynka podaje różowy notatnik przyjaciółce. Była w stanie wyczytać z ruchu warg tylko jedno zdanie: "Pozbądź się tego." Jenny zaintrygowała ta rzecz, ponieważ zachowywały się tak jakby to było co najmniej sto tysięcy dolarów w kopercie. Dlatego też poszła śladem May gdy ta skierowała się do toalety. Zanim weszła za nią, poczekała chwilę,a by ta zdążyła zamknąc się w kabinie. Gdy weszła, środkowa kabina była zajęta. Przez typowo łazienkowe drzwiczki, było widać nogi May i jej torebkę, a co najlepsze, torebka była otwarta i różowy skarb było widoczny gołym okiem. Jenny zgasiła światło.
- Hej?- Mayra podniosła głos.- Kto zgasił światło?- w tym czasie Jenny kucnęła i schyliła się,a by wyciągnąć szybko oraz bezproblemowo notes. Kiedy jej się to udało, wybiegła z łazienki.
- A co ty kombinujesz?- wpadła przypadkiem na Logana, który przechodził obok.- I skąd to masz?
- To? A skąd ty wiesz i istnieniu tego?- była zdziwiona.
- James kiedyś przylazł z tym do domu i powiedział, że przypadkiem to wziął. Nie próbuj tego czytać. Wszystko jest zapisane szyfrem.
- Ale każdy szyfr można złapać. Chodź do biblioteki.- Logan nie miał wiele do gadania, jednak chwilę później sam był ciekawy
- Mówiłem.- Logan ziewnął.- Dziesięć minut szukamy tego kodu.
- Nie wiem... to są zwykłe ciągi cyfr. Ona nie wygląda jakby była dobra z matmy. I czemu tu nie ma jedynek...
- A co najlepsze. Te zbitki cyfr są oddzielane kropkami. Gdzieniegdzie znajdują się też myślniki. Czyli... możliwe jest tak, że każdy ten człon to jeden wyraz.
- Albo zdanie.
- Za krótkie jak na zdanie.
- Ale za długie jak na słowo.- dodała.
- Co może znaczyć 6-6665.7264443386644455?
- Kurwa, nie wiem. Może ma to zapisane na tym starym telefonie?- zachichotała.
- Z czego się śmiejesz?- spytał.
- Bo ona ma dwa telefony, a jeden z nich to taka stara nokia, która mi się przypomniała. Kojarzysz jeszcze te czasy? Kiedy zamiast dotykowych smartfonów były ta z klawiszami, które grały gdy wybierało się numer?
- Pamiętam.- przytaknął.- Te klawisze... KLAWISZE!
- Co?
- Na darmo nie trzyma tego gruchota. A spróbujmy tego.- wyciągnął zeszyt i długopis.
- Logan, co ty odwalasz?
- Na klawiszach napisane były litery, co nie? żeby móc było pisać smsy. Tak! I dlatego nie ma zapisanych jedynek. Bo na tym klawiszu w telefonie nie ma żadnej litery, czyli zakładając, że pod cyfrą 2 są litery a, b oraz c i tak dalej, to...
- Logan, ty geniuszu!- dziewczyna podskoczyła na krzesełku.- Czyli Ash nie jest takim geniuszem. Nowocześni ludzie po protu juś nie pamiętają o czymś takim.
- Tak! Mój pamiętnik. Mamy to, Jenny! Piona!
- To co teraz? Zaraz, tu jest fota Sam?
- A sprawdźmy o co biega...- Logan wgryzł się w szyfrowanie. Trochę mu to zajęło. Gdy odczytał całość, doznał szoku.- Ja pierdole...
- Co się dzieje?
- Jak James się o tym dowie, to wpadnie w szał.- zamknął pamiętnik i schował go do plecaka.- Chodź, muszę go znaleźć. To nie może czekać.
James czekał na Sam w sali ćwiczeniowej. Gdy pani Hemingway dowiedziała się o tym, że Maslow namówił blondynkę do tańca podczas egzaminów, chętnie wypożyczyła im salę i powiedziała, że mogą prosić o klucze kiedy tylko chcą. Widać było jej zadowolenie. Takie jakiego u niej nigdy nie widział.
- Cześć.- dziewczyna otworzyła drzwi i odłożyła swoją torbę na podłogę.- Jeju, dawno mnie tu nie było.- rozejrzała się uśmiechając pod nosem.
- No widzisz. Same plusy. Chcesz się przebrać?
- Tak. I spoko. Jeszcze pamiętam drogę do szatni.- uprzedziła jego tok myślenia. Gdy wróciła, wyglądała na zestresowaną, ale zdeterminowaną.
- Coś się stało?
- Nie. Po protu nie wiesz jakie to jest dla mnie ważne. Chciałabym żeby to wyszło jak najlepiej.
- Mamy ponad cztery miesiące. Wystarczająco czasu żeby wybrać piosenkę, wymyślić układ i trenować.
- Ja już nawet mam układ. I piosenkę.- na te słowa, James zrobił wielkie oczy.
- Serio? Wow. No to nie ma się czym przejmować. Kiedy ty to zrobiłaś skoro jeszcze niedawno mówiłaś mi, że nie będziesz tańczyć. Jeszcze niedawno miałaś nogę w gipsie...
- Już w drugiej klasie nad tym pracowałam. Zawsze pilnie się uczyłam a z tańcem wiązałam swoją przyszłość. Nie mogłam czekać. To było silniejsze ode mnie i wzięło się znikąd. Na początku miałam układ na jedną osobę, ale nauczycielka stwierdziła, że lepiej mi będzie znaleźć parę. Lucas mi pomagał. Nie było moim oficjalnym partnerem. Był od tego, abym mogła pracować nad tym tańcem.
- Nie chwalił się, skubaniec.- uśmiechnął się.
- Powiedział, że te tango to najlepsza rzecz jaką wymyśliłam.
- I pewnie tak jest. To co? Rozgrzeweczka?
Ze względu na przebytą kontuzję, Sam musiała dłużej się rozciągać. James również się nie obijał. W końcu nadszedł czas na ćwiczenie kroków. Szatyn powoli chwytał co po czym ma nastąpić. Gdzie postawić nogę, jak uginać kolana, lecz potem robiły się schody. James musiał usiąść i sobie to wszystko w głowie poukładać.
- Hej no. Ćwiczymy dopiero czterdzieści minut.
- Przecież nie skapuję wszystkiego za pierwszy m razem. Czy mogłabyś zatańczyć moją część, a ja sobie popatrzę? Tak byłoby najlepiej.
- No ok.- podeszła do radia i jeszcze raz wcisnęła przycisk startu. James uważnie patrzył na każdy jej ruch. Jednak w najważniejszej części coś niepokojącego zaczęło się dziać z Sam. Spowolniła tempa i złapała się za głowę. Chłopak szybko poderwał się z ławeczki, ponieważ myślał, że blondynka zaraz zemdleje.
- Sam, dobrze się czujesz?- spytał zaniepokojony. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i usiadła. James stał w miejscu nie wiedząc co zrobić. Davis schyliła głowę i zaczęła płakać. To zachowanie jeszcze bardziej zamurowało Maslowa. Na początku nie wiedział jak się zachować, jednak potem usiadł obok niej.- Sam? Co się dzieje? No chyba możesz mi powiedzieć.
- W-wied-działam, że nie mogę wieczn-ność trzymać tego w tajemnicy.- rozpłakała się na dobre. Próbowała uspokoić swój płacz. Trochę jej to zajęło. James czekał tyle ile tego potrzebowała.- Nie wiem jak mam ci o tym powiedzieć żebyś to zrozumiał i nie odwrócił się ode mnie.
- Samantha, przerażasz mnie.- pierwszy raz użył pełnej wersji jej imienia. Rzadko kto to robił, dlatego takie momenty zawsze miały w sobie jakiś ukryty cel.
- Ja... Nie chodzę do szkoły tylko dlatego, że miałam wypadek. W sumie to był pretekst. Pretekst, który pojawił się w odpowiednim czasie i o odpowiedniej porze. Sama się dziwię, że nikt prócz Kat tego nie widzi. Może widzi, ale nie chce powiedzieć. Ty też mówisz mi, że ładnie dziś wyglądam, ale nie widziałeś mnie na przykład jak wyglądałam kilka miesięcy temu. A wyglądałam wtedy najlepiej. A teraz? Blada cera, wątła sylwetka, suche i zniszczone włosy, cienie pod oczami nie są od zmęczenia. Jeszcze jakiś czas temu miałam w sobie ten zdrowy blask, ale on już nigdy nie wróci.
- Masz anemię?- wypalił.
- Pff, gdyby to była tylko anemia...- wykpiła go.- Jestem chora, James. Na białaczkę...- zapadła cisza. Jamesowi zajęło krótką chwilę przyswojenie tej informacji, choć wcale tego nie chciał. Wolałby żeby to, co mówiła, okazało się nieprawdą.- Miałam kiedyś anemię, dlatego gdy mój stan się pogorszył, pomyliłam to z kiedyś przebytą anemią. Brałam na to leki i... żyłam z tym. Byłam pracowita. Zmęczona byłam cały czas. Nie myślałam, że osłabienie jest spowodowane czym innym. Zawsze wszystko z siebie wyciskałam, dlatego uznałam, że drobne zasłabnięcia to wynik zwykłego przemęczenia.
- Ale to można leczyć. Coś z tym zrobić.
- Nie. Nie na tym etapie. Dla mnie jest za późno.- ciągle ocierała łzy.- Mogłam jeszcze liczyć na specjalne leczenie, które i tak nie wiem cy by pomogło. Ja nawet tego nie chcę. Spędzać swojego życia w szpitalu, na łóżku. Być faszerowana lekami i gapić się w sufit. Jeśli już mam umierać, to chciałam żyć jak normalna dziewczyna. Czerpać z życia tyle ile mogę. Wycisnąć wszystko i nie żałować niczego. Moi rodzice długo nie mogli tego zaakceptować. Zamknęli mnie w domu. Myśleli, że jak mnie oddziela od świata, to mi pomogą, ale oni tylko rujnowali moją wolę. Jednak ostatnio chyba sobie uświadomili, że te chwile chcę spędzić tak jak nigdy. Tutaj, w miejscu, które daje mim inspiracje i moc. Z ludźmi, z którymi się związałam. Nie wiedziałam, że poznam ciebie...
- A miałaś mi zamiar powiedzieć? Jestem twoim chłopakiem. Myślałem, że nie mamy tajemnic.
- Nawet nie wiesz ile robiłam do tego podejść. Przepraszam, ale to nie jest łatwe rozmawiać o tym z kimkolwiek. Przygotować kogoś na moje odejście. Ja już się z tym pogodziłam. Problem jest taki czy ty będziesz w stanie się z tym pogodzić.
- A-ale jak? Mówisz mi, że umierasz i... ile niby czasu ci zostało?
- Póki mój organizm nie da z siebie wszystkiego, ale lekarz stwierdza, że marne są szansę. Dają mi maks pół roku.
- Boże, Sam.- zasłonił twarz w dłonie. Chciał ukryć słone łzy, które kręciły się w kącikach jego oczu.- Jaki ja bylem głupi, że nalegałem cię na ten taniec. Nie powinienem.
- Ale ja chcę to zrobić! Słyszysz. Dałeś mim nadzieję. O niczym nie marzę. Racja. Miałam kontuzję, ale kiedy mam wykorzystać to, że znów mogę stać na nogach? Ja wierzę, że mogę dać sobie radę. Zroozumiem kiedy ty będziesz chciała to zakończyć. I nie mówię tylko o układzie.
- Sam...- przytulił dziewczynę mocno do siebie.- Nie zostawię cię i będę z tobą do samego końca, słyszysz? Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Mayra po długiej nieobecności pojawiła się w szkole. Nadal była załamana rozstaniem z Loganem, ale ukrywała to pod warstwą makijażu. Jenny akurat widziała zaistaniałą sytuację. Ackerman usiadła razem z Ash przy najbardziej oddalonym stoliku na stołówce. Obserwowała co robią. Zauważyła, że blondynka podaje różowy notatnik przyjaciółce. Była w stanie wyczytać z ruchu warg tylko jedno zdanie: "Pozbądź się tego." Jenny zaintrygowała ta rzecz, ponieważ zachowywały się tak jakby to było co najmniej sto tysięcy dolarów w kopercie. Dlatego też poszła śladem May gdy ta skierowała się do toalety. Zanim weszła za nią, poczekała chwilę,a by ta zdążyła zamknąc się w kabinie. Gdy weszła, środkowa kabina była zajęta. Przez typowo łazienkowe drzwiczki, było widać nogi May i jej torebkę, a co najlepsze, torebka była otwarta i różowy skarb było widoczny gołym okiem. Jenny zgasiła światło.
- Hej?- Mayra podniosła głos.- Kto zgasił światło?- w tym czasie Jenny kucnęła i schyliła się,a by wyciągnąć szybko oraz bezproblemowo notes. Kiedy jej się to udało, wybiegła z łazienki.
- A co ty kombinujesz?- wpadła przypadkiem na Logana, który przechodził obok.- I skąd to masz?
- To? A skąd ty wiesz i istnieniu tego?- była zdziwiona.
- James kiedyś przylazł z tym do domu i powiedział, że przypadkiem to wziął. Nie próbuj tego czytać. Wszystko jest zapisane szyfrem.
- Ale każdy szyfr można złapać. Chodź do biblioteki.- Logan nie miał wiele do gadania, jednak chwilę później sam był ciekawy
- Mówiłem.- Logan ziewnął.- Dziesięć minut szukamy tego kodu.
- Nie wiem... to są zwykłe ciągi cyfr. Ona nie wygląda jakby była dobra z matmy. I czemu tu nie ma jedynek...
- A co najlepsze. Te zbitki cyfr są oddzielane kropkami. Gdzieniegdzie znajdują się też myślniki. Czyli... możliwe jest tak, że każdy ten człon to jeden wyraz.
- Albo zdanie.
- Za krótkie jak na zdanie.
- Ale za długie jak na słowo.- dodała.
- Co może znaczyć 6-6665.7264443386644455?
- Kurwa, nie wiem. Może ma to zapisane na tym starym telefonie?- zachichotała.
- Z czego się śmiejesz?- spytał.
- Bo ona ma dwa telefony, a jeden z nich to taka stara nokia, która mi się przypomniała. Kojarzysz jeszcze te czasy? Kiedy zamiast dotykowych smartfonów były ta z klawiszami, które grały gdy wybierało się numer?
- Pamiętam.- przytaknął.- Te klawisze... KLAWISZE!
- Co?
- Na darmo nie trzyma tego gruchota. A spróbujmy tego.- wyciągnął zeszyt i długopis.
- Logan, co ty odwalasz?
- Na klawiszach napisane były litery, co nie? żeby móc było pisać smsy. Tak! I dlatego nie ma zapisanych jedynek. Bo na tym klawiszu w telefonie nie ma żadnej litery, czyli zakładając, że pod cyfrą 2 są litery a, b oraz c i tak dalej, to...
- Logan, ty geniuszu!- dziewczyna podskoczyła na krzesełku.- Czyli Ash nie jest takim geniuszem. Nowocześni ludzie po protu juś nie pamiętają o czymś takim.
- Tak! Mój pamiętnik. Mamy to, Jenny! Piona!
- To co teraz? Zaraz, tu jest fota Sam?
- A sprawdźmy o co biega...- Logan wgryzł się w szyfrowanie. Trochę mu to zajęło. Gdy odczytał całość, doznał szoku.- Ja pierdole...
- Co się dzieje?
- Jak James się o tym dowie, to wpadnie w szał.- zamknął pamiętnik i schował go do plecaka.- Chodź, muszę go znaleźć. To nie może czekać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Hejki. Łapcie kolejny rozdział. Wrócę do Was za pewien czas i tez się wypowiem ;)
Później tu zajrzę :)
OdpowiedzUsuńJa myślałem ze tym kodem ktory przeczytał Logan podsycisz jakoś moją ciekawość.. ze to bd jakas wskazówka... jakies światełko.. cos co o pieczenie dupy mnie przyprawi a to tylko zwykłe "moj pamiętnik" no fuck! Wgl.. tak czytam komy innych.. czy tylko mbie ciekawiło co to.znaczy i musiałem to przetłumaczyć ?? ;D
UsuńCiekawie co tam.nabazgrala o Sam.. pewnie zwyzywala ja od suk.. albo pisala o tym wypadku ktory byl jej sprawka. Dowiemy sie za x rozdziałów :p
Sam ma białaczkę?! O zaaal.. pol.roku życia?? Biedna.. i biednny James.. pierwszy raz sie zakochał i tu jeb.. zaraz ma ja stracić.. kufa! Zua jestes! :p
Dużo wielokropkow w tym komie użyłem. Hm... :D
Carter mówi ze zlapali. Tego kolesia?? Wydaje mi sie ze sa w błędzie.. ten blondasek moze byc prawdziwym gwalcicielem...
Ej! Przeszło mi przez myśl jeszcze coś! Jak mam rację to najwyżej mnie zabijesz. Jesli dobrze pamiętam to wieku tego kolesia nie było podanego.. on blondasek... Kend blondasek.. a co jesli w kiciu serio siedzi właściwy człowiek a ten oto delikwent to ojciec Kenda który wyszedł wcześniej z wieziania za np dobre sprawowanie?? Moze. Wcale nie krecil sie przy domu Kat jak to ona odebrala a przy domu Kendalla. Moze boi sie jego reakcji i na razie go tylko obserwuje? Kufa! To by było mocne! Ciekawe jakkby Kendall zareagował... albo Kat.. uuuuuu! Albo Carter. On by tego człowieka golymi rękoma rozszarpal..
Super rozdział! Czekam na kolejny :)
Szyfr SMSowy? Wiedziałam... Ja wiedziałam, że o to tu chodzi... Opłacało się kiedyś oglądać Agentów NCIS... Chociaż spodziewałam się, że wymyślisz coś bardziej oryginalnego.
OdpowiedzUsuńSam ma białaczkę? Inspirowałaś się Słodkim Listopadem, czy jak? Bo to na razie moje jedyne skojarzenie. Notka super! czekam na nn! Pozdrawiam!
Nie trzeba wymyślać nic oryginalnego dla Ash, bo ona do takich, a nawet do inteligentnych, nie należy ;)
UsuńJak Carter może jej nie wierzyć? :O no jak? Mi się zdaje, że to ten kolo jest gwałcicielem.. -,-
OdpowiedzUsuńJuż myslałam, że wszystko będzie fajnie, a tu choroba Sam :( smutno, ale najwazniejsze, że ona chce coś robić a nie za przeproszeniem siedzieć na dupie i czekać na zbawienie :)) mam nadzieję, że James zrobi to co obiecuje.. Oni są kochani *-*
Jenny z Loganem tajna akcja :D od razu jak powiedziła, że nie ma 1 się kapnęłam że chodzi o klawiature z tela. Jestem ciekawa co tam jest o Sam, ze James wpadnie w szał?
Zajebistosc i oczywiście czekam na nn ;)
Wesołych Świąt! Chociaż to dopiero za 3 dni xD
Smutno że Sam jest chora na białaczkę ale fajnie że nie chce siedzieć na brzydko mówiąc dupie.James masz wspierać Sam bo jak nie to dostaniesz kopa w dupe
OdpowiedzUsuń:)).Jestem bardzo ciekawa co tam jest o Sam napisane że James wpadnie w szał
Rozdział zajebisty i czekam nn;-)
Wesołych świąt chociaż do nich jeszcze 3 dni
Życzy Tini blanco której nie umiesz odmówić na PPP:-) ;-) :-D:-P :-* 😄😃😀😊☺😉😁😜😋🙋🙌🙆
Superowy rozdział
OdpowiedzUsuńBiedna Sam ale przynajmniej umrze szczęśliwa
Czekam xo