poniedziałek, 11 stycznia 2016

~ 58 ~ Epiloque. Nawet jeśli myślisz, że nie zostanie po tym nic, zawsze pozostanie chociaż pamięć.

Sam czuła się dziś jak księżniczka. Nigdy wcześniej nie wyglądała piękniej. Nawet jeśli przez perfekcyjny makijaż i stylizacje przebijały się objawy jej choroby, nie czuła się nigdy przedtem tak szczęśliwa jak dzisiaj, a co za tym idzie, zestresowana. Wychyliła potajemnie głowę zza kulis żeby rozeznać się w terenie. Całe miejsce dla widowni było puste oprócz trzech miejsc w pierwszym rzędzie gdzie znajdowała się komisja egzaminacyjna, a w niej ich nauczycielka tańca, pani Hemingway, i dwoje innych ludzi, którzy mają być tą bezstronną częścią rady, którzy przyjechali z innej szkoły. Oczywiście Sam wyobrażała sobie, że cała sala jest pełna i za chwilę odstawi na tej oto scenie najlepsze przedstawienie swojego życia. James radził jej zupełnie odwrotnie, aby wymazała każdego innego z tego pomieszczenia żeby mogła w pełni skupić się na tańcu, jednak ona uprzedziła go, że nie będzie takiej potrzeby. To było jej marzenie. Chciała zdążyć poczuć się jak gwiazda.
- Poczułam się wolnym człowiekiem. Za chwilę odbędę najważniejszy taniec życia, więc chyba spełniłam już drugie marzenie.- powiedziała do niego uśmiechając się.- Jeszcze zostało jedno.
- A jakie jest trzecie?- spytał.
- Nie powiem.- wyminęło go wzrokiem.- Stresujesz się?- zmieniła temat.
- Może tego nie widać, ale w środku cały trzęsę się jak galareta.
- Damy radę.- uścisnęła jego ręce i spojrzała mu prosto w oczy.- Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tym zależy. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
- Na scenę prosimy Samanthę Davis i Jamesa Maslow.- powiedział mężczyzna z jury. Oboje, ubrani na czarno z czerwonymi akcentami, aby wyszczególnić nutę namiętności do swojego tanga, wyszli na scenę. Pani Hemingway posłała im sekretny uśmiech mówiący Powodzenia,  a następnie przytaknęła głową. Przyjęli swoje pozycje i w tym momencie zaczęła grać muzyka. Dali się ponieść jej i emocjom. Nie było im trudno zagrać dwóch kochanków. Wcale nie musieli, bo przecież byli ze sobą bardzo szczęśliwi jeśli chodzi o ten aspekt. Komisja nie miała wątpliwości co do tego czy tancerze dobrze wczuli się w rolę. Nie umieli nawet dostrzec choćby jednego potknięcia, ale nie o to w tym chodzi. Ich taniec był kwintesencją uczuć. Żaden członek w komisji choćby na chwilę nie oderwało od nich wzroku żeby coś zapisać, ponieważ hipnotyzowali każdym swoim ruchem. Cały ten czar trwał do trzech minut, które zleciały jak za pstryknięciem palca. James i Sam ukłonili się do komisji, którzy po samych spojrzeniach dali im do zrozumienia, że są pod wrażeniem. Sami nie mogli im zdradzić żadnej oceny. Para musiała czekać do ogłoszenia wyników. Sam spojrzała na Jamesa trochę nieprzytomnym wzrokiem, ale pełnym szczęścia, bo wiedziała, że wszystko poszło po ich myśli. Już mieli zostać poproszeni do wyjścia kiedy Sam zaczęła się źle czuć, co zauważyła pani Hemingway. James zdezorientowany spojrzał na co tak patrzy nauczycielka. Dziewczyna wyraźnie zbladła. Ledwo trzymała się na nogach i wyglądała jakby za chwilę miała zemdleć.
- Sam, proszę nie rób mi tego teraz...- ale było już za późno. James szybko złapał partnerkę, która osuwała się na ziemię. Członkowie komisji wstali. Kobieta wybiegła na zewnątrz, a reszta wstała ze swoich miejsc. Pani Hemingway zmartwiona podeszła do nich.- Musimy szybko jechać do szpitala, proszę pani!
- Zaraz wezwiemy pomoc. Garret, uprzedź resztę, że egzamin się trochę przesunie.- mężczyzna również wyszedł.- A ty, James, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Ona choruje na białaczkę i wcale nie powinno jej tu być. Dlatego wcześniej nie chciała podejść do egzaminu, a ja ją namówiłem.- powiedział obwiniając siebie za wszystko, a kobieta nie odezwała się. Też czuła się za to odpowiedzialna.


Karetka przyjechała najszybciej jak mogła. James potrafił urządzić niezłą aferę, aby pozwolono mu jechać razem z nią. W wyjątkowej sytuacji tak też się stało. Obserwował niespokojnie jak ratownicy zajmują się jego dziewczyną, która powoli odzyskiwała przytomność.
- Musimy zawieźć ją szybko do szpitala.- powiedział jeden ratownik do drugiego. W jego tonie głosu było coś oznajmującego, że to, że aż otworzyła oczy, nie znaczy, że to już po wszystkim. James podszedł do niej i złapał ją za rękę. Miał gdzieś to, że nie są sami. 
- Czuję, że umieram...- wyszeptała.
- Nie mów tak. Jesteś silna. Dasz radę!- łzy cisnęły mu się do oczu.
- Nie mogę walczyć w nieskończoność.- odpowiedziała.- I nie obwiniaj się nigdy za to. To i tak musiało się wydarzyć... prędzej czy później.- mówiła coraz bardziej słabszym głosem. Jej spojrzenie wydawało się być pozbawione wszystkiego. Były już na tyle zmęczone, że nie mógł w nich dostrzec tego światełka, które widział za każdym razem gdy na niego patrzyła. Tej iskierki miłości, która zapalała się za każdym razem. Świadomość tego ściskała mu gardło, które wysuszone było jak piasek a pustyni. James złapał ją za rękę, ponieważ Sam nie była w stanie już tego zrobić.
- Kocham cię.- dawno nie znał tego uczucia, jak się płacze a łzy rozmazują obraz. Otarł je więc szybko, bo chciał ją widzieć dobrze.
- Zapamiętaj mnie nie taką, a taką jak na początku. Uśmiechniętą...
- Zawsze będę o tobie pamiętał.
- Pamiętasz moje ostatnie marzenie?- spytała łamiącym się głosem.- Już dawno się spełniło, bo poznałam ciebie. Cieszę się, że w chorobie, życie przyniosło mi właśnie ciebie. bo podczas niej nigdy nie żyło mi się tak dobrze. Musiałam zachorować, aby sprawdzić jak smakuję życie i dziękuję ci za to, że zdążyłam się jeszcze w tobie zakochać...
- Też dzięki tobie zakochałem się pierwszy raz, Sam.- wyznał. Dziewczyna uśmiechnęła się i zamknęła oczy. 
- Wstrzymanie akcji serca!- ratownik odsunął go na bok powodując, że wrócił do rzeczywistości. Przyjął głęboką dawkę powietrza do ust. Dopiero zorientował się, że serce jej ukochanej przestało dla niego bić. Oparł się o ścianę karetki płacząc jak małe dziecko i modląc się o to żeby mogła jeszcze raz otworzyć te niebieskie oczy, żeby mógł jeszcze raz powiedzieć jej jak bardzo ją kocha. Robiło mu się słabo na samą myśl, że to już mogło być pożegnanie. Chciał krzyczeć w niebo głosy, wszystko w nim wrzeszczało. Jego emocje dusiły się w nim, ale nie mógł przeszkodzić ratownikom, którzy nadal nie potrafili przywrócić jej rytmu. Próbowali aż w końcu przestali.
- Czemu panowie nic nie robią?- spytał przerażony.
- Przykro nam.- następnie nasunął jej na twarz materiał. Drugi ratownik spojrzał na zegarek i zapisał czas zgonu. Minutę później karetka dojechała pod szpital z martwym już ciałem. James opuścił karetkę wyglądając jak zombie. Poruszał się na własnych nogach, ale w środku czuł się pusty i nieżywy. Nic nie mówił. Wszedł do szpitala jak zbłąkany. Dokładnie nie kojarzył kto w jednej chwili objął go i zaczął płakać mu w ramię, a była to pani Davis. 
- Przepraszam...- powiedział.
- Nie.- odsunęła się id niego i delikatnie objęła jego twarz.-  To my powinniśmy ci podziękować. To my robiliśmy jej krzywdę tym, że na siłę trzymaliśmy ją w domu. Ona dzięki tobie odżyła. Nigdy nie widziałam jej szczęśliwszej, więc dziękuję. Jakbyś czegoś potrzebował...
- Nie, dziękuję.- odpowiedział szybko.- Przepraszam, ale... muszę iść.- kobieta otarła łzy i wróciła do męża. James potrzebował zostać sam. 


Trzy dni później odbył się pogrzeb, a tydzień po tym, zakończył się rok szkolny. Dla niektórych był to już ostatni rok. Ponieważ zaczęły się wakacje, Lucas miał plany, aby spędzić je z Mitchem. Jutro mieli wyjechać do San Francisco i spędzić tam dwa tygodnie. Chciał przed wyjazdem pożegnać się z chłopakami. Drzwi otworzył mu James.
- Cześć, James. 
- Wejdź...- powiedział otulając się kocem, na którym jeszcze dwa tygodnie temu leżał z Sam oglądając ich ulubiony film.
- Jak się trzymasz, stary?- spytał zamykając za sobą drzwi.
- Nadal czuję się jakby ktoś mnie wycisnął jak cytrynę. Ale powoli godzę się z tym co się stało. Przecież to nie była niespodzianka. Wiedzieliśmy od dawna, tylko ja po prostu wolałem to odwlekać. Było to dla mnie za ciężkie, a potem to przygniażdżyło mnie nagle jak... cegła. 
- Rozumiem.- westchnął.- Dla wszystkich to był cios. Ale musisz żyć dalej, nie przeszłością. Wiem, że to, co teraz mówię może być dla ciebie absurdalne. Jednak ja wiem jak o jest. Też tak się czułem jak straciłem ojca. Ta pustka po osobie, która towarzyszyła ci przez całe życie... jest jeszcze gorsza i dołująca.  A dziś jestem w stanie spokojnie o tym mówić. Daj sobie czasu, a to ci pomoże. Znajdź sobie zajęcie i, proszę, nie próbuj na siłę o niej wspominać. Zdejmij ten koc i idź do ludzi.- ściągnął z niego koc i położył obok.
- Dzięki.
- Przyszedłem się pożegnać. Jutro wyjeżdżam i nie wiem czy będzie okazja jeszcze się zobaczyć, bo nie wiem kiedy wy wyjeżdżacie dokładnie.
- Za trzy dni wracamy do Los Angeles. Sprawy tutaj są już prawie zamknięte.
- A jak przeżył to Carlos?
- Fatalnie. Przez ostatnie dwa miesiące nie ma z nim normalnego kontaktu. Kto by pomyślał, że ona...
- Ja też nie mogę w to uwierzyć. Ale życzę jej powodzenia. Ja już dawno jej wszystko wybaczyłem. Nie mam do niej żalu, choć nie wiem czy jestem gotów z nią pogadać o tym żeby zakopać topór wojenny.
- Ja bym się raczej martwił o to czy ona jest w stanie.
- Nie ma go teraz, prawda?- upewnił się.
- Pojechał do niej i wróci wieczorem, więc może wtedy się pożegnacie.
- Fajnie było was poznać. Byliście świetnymi sąsiadami.
- Nie mów tak jakbyśmy mieli się już nigdy nie spotkać. 
- To jak już zostaniecie tymi gwiazdami, to przypomnijcie sobie kiedyś o starych śmieciach, żeby tutaj wrócić do starych znajomych.
- Jasne.- przytulili się po bratersku.- A! Logan i Kendall są na górze.
- Dzięki.- Lucas wszedł na schody. Zapukał do pokoju Kendalla, który był pusty, więc spróbował do Logana. Już miał pukać kiedy usłyszał ich rozmowę. Dokładnie przeszkodziło mu to, że usłyszał imię swojej siostry.
- Jenny...- westchnął Logan.- I co ja mam ci powiedzieć?
- Prawdę, Logan.- odpowiedział Kendall.- Wiesz, że możemy sobie ufać.
- Od tamtej naszej wspólnej rozmowy zacząłem ostro myśleć i... muszę przyznać ci rację. Jak widać, długo mi to zajęło, ale zawsze byłem wstydliwy w tych tematach. Nie wiem czemu przez ten cały czas próbowałem przekonać się do tego, że nic do niej nie czuję i jest to tylko przyjaźń. Zajęło mi dużo czasu żeby zorientować się, że tu chodzi o coś więcej. Kiedy z nią jestem, czuję się inaczej. Jezu... Ja naprawdę ją kocham!- wyznał.
- To powiedz jej to. Jeszcze nie jest za późno. Można to jakoś odwołać albo... zawsze się coś wymyśli. Są wakacje. Możemy na ten czas ją zabrać ze sobą.
- Nie, Kend.- jego ton głosu zmienił się na poważniejszy.- Nie chcę niszczyć tej przyjaźni. Ona będzie traktowała mnie zawsze jak przyjaciela. Bo niby czemu pomagała mi w moich sprawach sercowych z May? Gdyby mnie kochała to nie godziłaby się na to. Zresztą... gdyby było nam pisane bycie razem, to już dziś byśmy ze sobą byli.
- Może coś w tym jest. 
- Może bym i został gdybym wiedział, że ona mnie kocha, ale niech zostanie jak jest. Przyjaźń nam lepiej wychodzi. Wyjadę stąd to może mi przejdzie. Ja się szybko zakochuje a jak dochodzi co do czego to wiesz. Nie chcę popełnić kolejnego błędu. Boję się, że znów mogę się pomylić, a tym razem cena jest wysoka. Nie zaryzykuję tym razem.
- Wiesz, że ciężko ci będzie utrzymać tę przyjaźń na odległość?
- Wiem i muszę być przygotowany na to, że nasz kontakt zasłabnie.- Lucas nie mógł dłużej tego słuchać. Postanowił, że pożegna się z chłopakami gdy wróci Carlos i szybko zszedł na dół. Pożegnał Jamesa i natychmiast wrócił do domu gdzie Jenny pakowała swoje rzeczy.
- Jenny, muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?- spytała odkładając swoje pakowanie.
- Chodzi o Logana. Nie możesz trzymać w tajemnicy tego co czujesz...
- Luc, zrozum, że ja nie chcę ani o tym rozmawiać, ani do tego wracać, Kapisz? A po dzisiejszym pożegnaniu...
- Żegnaliście się dzisiaj?
- Tak. To znaczy ja z nim. Pamiętasz jak moja przyjaciółka zaproponowała mi wspólny wyjazd do Miami? Będzie tam jeszcze trójka moich przyjaciółek. Rozmawiałam już o tym z rodzicami i się zgodzili. Jak tobie pozwolili, to mi również.
- I kiedy jedziesz?
- Też jutro. Tak jak ty. 
- Myślałem, że jednak odmówisz... Nie chciałaś na początku jechać.
- Tak, ale... nie chcę tu zostawać sama. Ty może nie jedziesz na stałe, bo wrócisz, ale... Sam już nie ma, Kat wkrótce też nie będzie, a chłopaki wyprowadzają się. Moje pożegnanie z Loganem było... dziwnie sztywne. Ale to pomogło mi nie rozbeczeć się gdy mogłam ten ostatni raz się do niego przytulić. Myślałam nad tym całą noc i podjęłam decyzję.
- Jaką?
- Lepiej będzie jak zostanie tak jak jest. Kocham go. Nawet jeśli by powiedział, że on mnie też to...
- To co?- nie mógł już wytrzymać.
- Cieszyłabym się, ale to chyba nie wypali. To nie ma prawa bytu. Przed nim drzwi do show biznesu czekają otworem. Nie będzie miał dla mnie dużo czasu i jeszcze ta odległość. Cierpiałabym jeszcze bardziej gdybym... wtedy będąc z nim dowiedziała się, że nic z tego nie będzie.- zapadła cisza. Lucas pogrążył się w swoich myślach. Obmyślał wszystkie za i przeciw i jednak też nie przeżyłby tego gdyby jego ukochana siostra musiała cierpieć przez jeszcze jednego chłopaka. Daniel wystarczająco ją skrzywdził. Nie potrzebuje przechodzić tego drugi raz. Tym bardziej wiedząc, że tamten związek na odległość też nie wypalił zanim w ogóle zaczął się byciem związkiem na odległość. Chłopak przytaknął i opuścił jej sypialnię zostawiając wszystko w tajemnicy.


Kendall i przyjaciele czekali na dole ze wszystkimi swoimi rzeczami na firmę przeprowadzkową. Spakował nawet w oddzielny karton swój żyrandol, który jest pamiątką przypominającą mu o ojcu. Dzięki wszystkim tym sytuacjom kiedy wydało się, że to jego tata zabił mamę Katelyn, kiedy oboje zaakceptowali ten fakt i byli w stanie nadal się przyjaźnić, obiecał sobie, że gdy będzie gotów, odwiedzi go po latach nieobecności w więzieniu oraz wybaczy mu to, że zostawił jego i mamę skazując ich na radzenie sobie we dwójkę. Po raz ostatni użył danego mu przez Gustavo klucza i zamknął ich tymczasowy dom na cztery spusty. 
- Te dziesięć miesięcy zleciało jak za mrugnięciem powieki.- wyznał.- Ale chociaż mamy to czego chcieliśmy od samego początku. Pamiętacie? Odbębnić ten ostatni rok edukacji i robić swoje. I jak wtedy tego nie czułem, bo przed nami było mnóstwo czasu, tak teraz...kiedy jesteśmy strasznie blisko, nadal nie czuję, że mamy to już podane jak na tacy.
- Ja też nie.- westchnął Carlos.- Myślę, że nie to jest teraz najważniejsze. A może jest tylko tego nie czuję. Wszystko przyszło z zaskoczenia...
- A jak Douleur?
- Nie wiem.- odpowiedział.- Wiedziałem, że od dwóch miesięcy było z nią źle i mogłem zareagować na to, że przestała brać tabletki. Ale myślałem, że to leki na jej chorobę, nie wiedziałem, że bierze jakieś psychotropy. Wiedziałem, że jej matka miała zaburzenia psychiczne, ale nie wiedziałem, że mogło to i jej się przydarzyć. Okazało się dziedziczne. Truman powiedziała mi, że szok, którego doświadczyła po moim wypadku, spowodował...- załamał mu się głos.
- To nie jest twoja wina. Ile razy mamy ci to powtarzać?- spytał Logan.
- A od kiedy trafiła do psychiatryka, to nie pozwolili mi się nawet z nią zobaczyć. Nie czuję się szczęśliwy wiedząc, że zostawiam ją bez pożegnania. To takie trudne...
- Ja też wyjeżdżam bez pożegnania.- dodał Kendall.- Tonny od kiedy wygrał rozprawę sądową, wywozi gdzieś Kat i przygotowują się do lotu do Australii. Zresztą... ona już tu nie mieszka. Nie widziałem jej tu od zakończenia roku.- oboje zamilkli.
- Chyba coś jedzie po nas.- James wyszedł za bramę i spojrzał na drogę. Nie była to ani ciężarówka, ani szofer, który miał ich zabrać do Los Angeles. Z drogiego auta wysiadła Katelyn, a razem z nią Tonny, który oparł się o maskę i pomachał chłopakom. Kendall bez namysłu podbiegł do niej.
- Chyba nie myślałeś, że wyjedziesz bez pożegnania.- uśmiechnęła się pocieszająco.
- Myślałem, że po prostu zaczęłaś już nowe życie.
- Nie można zacząć nowego życia nie kończąc starego. 
- Cały czas się bałem, że do tego momentu nie dojdzie, a teraz stoisz tu i nie wiem co ci powiedzieć.- [Chcę ci powiedzieć, że cię kocham, ale nie mogę, bo zaczynasz udane życie w Australii.]- Mam po prostu pustkę. Przygotowywałem się wcześniej, ale teraz...
- Spoko, ja też mam pustkę. Kendall...-spojrzała mu prosto w oczy.- Byliśmy przyjaciółmi od przedszkola, a potem los znów połączył nasze drogi.
- Abyśmy oboje mogli sobie pomóc zacząć coś... dobrego.- dokończył.
- Pamiętasz?

Nigdy nie jesteśmy sami
Zostajemy tu ostatni
Podajemy sobie dłonie
 A na niebie chmurki słonie


- Jak mógłbym nie?


Twoją twarz widzę na laurce
Na ulubionej słoniowej chmurce
A gdy zamykam swe powieki
Chcę pamiętać o Tobie na wieki

Dziewczyna nie wytrzymała i się rozpłakała. Kendall próbując się trzymać, przytulił ją mocno chowając swoje łzy za jej plecami.
- Obyś była tam szczęśliwa, Katelyn.- szepnął jej do ucha.
- Powodzenia w robieniu kariery.- tulili się do siebie jeszcze przez moment, a następnie puścili. Katelyn na koniec podbiegła do reszty i uścisnęła mocno każdego po kolei. Tonny następnie otworzył jej drzwi od samochodu skąd machała do nich póki nie odjechali. Logan podszedł do przyjaciela i poklepał go po ramieniu, a chwilę później przyjechał po nich transport. Pełni rozbieżnych emocji oraz tęsknoty opuścili Sorrensen Drive a razem z tą ulicą, San Diego.


***

Dwa lata później...

Pierwszy rok był najcięższy, ponieważ chłopaki pracowali nad wydaniem pierwszej płyty, która okazała się wielkim sukcesem. Szybko osiągnęli popularność i wzięli w niewolę wiele młodych serc. Trasa koncertowa po świecie tylko zapieczętowała ich osiągnięcia. Byli niezmiernie dumni z siebie, a Gustavo jeszcze bardziej, ponieważ przepowiadał im, że ich kariera prędko się nie zakończy. Mimo miniętego czasu, czwórka przyjaciół wciąż pamiętała o dziewczynach z San Diego. James pogodził się ze stratą i był gotowy na to, aby zacząć poszukiwanie nowej partnerki. Logan, tak jak obiecał, utrzymywał kontakt z Jenny. Kontakt ten jednak był dość sporadyczny i przez ten czas, prócz telefonów oraz wiadomości, widzieli się tylko raz. 
- Logan, czytałeś gazetę?- James zaskoczył go od tyłu i rzucił mu czasopismo na kolana.
- Przecież wiesz, że nie czytam tych głupot. To...- już miał coś powiedzieć kiedy w oczy rzucił mu się nagłówek Aktorka Jenny Borrenwood przyłapana w restauracji ze swoim narzeczonym.-  Nie mówiła mi, że ma narzeczonego.
- Może to świeża sprawa. Widzisz ten pierścionek? Mógł jej go dać całkiem niedawno.
- W takim razie życzę jej szczęścia.- wstał i podszedł do okna skąd widać było nocną panoramę Los Angeles.
- Kochasz ją jeszcze?
- Cokolwiek bym teraz powiedział, nic tego nie zmieni, James. To było dawno. To wszystko zasłabło. Nie żałuję swojej decyzji i dobrze sobie radziłem, ale gdy zobaczyłem to...
- To minie.- stanął obok niego.- Czas leczy rany. A kto wie? Może los ma na ciebie inne plany? Może kiedyś znajdziesz tę jedyną?
- Może.- wzruszył ramionami, a następnie zatracił się we własnych myślach oraz tych wszystkich wspomnieniach jakie miał z tą blondowłosą Jenny Borrenwood. Dziewczyny, w której nie widział już tylko kumpeli w dresach i czerwonej szmince. Teraz wyglądem mało co przypominała starą siebie, ale to nie przeszkodziło mu w tym żeby zapamiętać ją taką jaką pokochał.


Carlosowi ciężko było sobie wybaczyć brak pożegnania, które utrudnili mu pracownicy ośrodka. Marzył, aby ją jeszcze raz zobaczyć, ale odkąd wrócił do LA, nie potrafił już opuścić psychicznie tego miejsca. Wystraszył się prawdopodobnego powrotu do San Diego, choćby na jeden dzień. Obawiał się tego w jakim stanie mógł ją zastać, jak wyglądałaby ich rozmowa, czy się zmieniła. On też się zmienił. Zdał sobie sprawę, że zaczął żyć normalnie, tak jak dawniej a może i nawet lepiej od kiedy nie ma jej w pobliżu. Jednak dwa lata zajęło mu to, aby gotów na zamknięcie tej sprawy.
- Był pan wcześniej wpisany na listę gości?- spytała recepcjonistka.
- Nie. Jestem tu pierwszy raz.- odrzekł.
- Imię i nazwisko poproszę.
- Carlos Pena.- odpowiedział.
- Mhm.- zapisała wszystko dokumentacji.- Pacjentka jest obecnie na dziennym spacerze. Może pan ją tam spotkać. Tam jest wyjście do ogrodu.- wskazała mu drzwi.
- Dziękuję.- następnie przeszedł przez wskazane wyjście. Był bardzo przejęty. Nie raz zastanawiał się jakby mogło wyglądać to spotkanie. Z przyzwyczajenia szukał ciemnej postaci, ale nie było tu takiej. Rozpoczął poszukiwania. Rozglądał się na każdą twarz po drodze, co nie go to cieszyło, ponieważ przechodziły go dreszcze widząc te opętane spojrzenia. Czuł się tu nieswojo. Gdy dochodził do końca ogrodu, zauważył dziewczynę siedzącą na ławce, która plotła wianek ze stokrotek. Ich cały pęk rozłożone miała schludnie na białych spodniach. Stanął na chwilę w miejscu. Zupełnie jej nie rozpoznał na początku. Nie przez to, że teraz ubrana była w śnieżnobiałe ubranie, który nosi tu każdy pacjent. Jej kolor włosów nie był już taki intensywny. Był w stanie teraz dowiedzieć się jaki naturalny kolor włosów miała. Jasny brąz, który w świetle słońca był subtelnie złotawy. Miał wrażenie, że jego serce stanęło na chwilę, ponieważ dziewczyna na jego widok podniosła wyżej głowę, odłożyła grzecznie wianek na bok i uśmiechnęła się do niego szczerym i radosnym uśmiechem. Nigdy jej takiej nie widział i zawsze marzył o tym, aby dożyć takiego momentu kiedy będzie świadkiem jej uśmiechu. Ta radosna Douleur niczym nie przypominała tej starej pochmurnej. Niby miał powód żeby się cieszyć z tego widoku, ale nie potrafił.
- Cześć.- przywitał się.
- Nie wiedziałam, że jesteś prawdziwy.- powiedziała. Przypatrywała mu się z ciekawością.
- A to czemu?- zdziwił się.
- Czasami... kiedy śpię... śnisz mi się po nocach i wyglądasz tam jak anioł. Mówisz mi, że nie będę sama. Ale gdy otwieram oczy, nie ma nikogo wokół mnie.
- Byłem daleko, ale myślałem o tobie wiele razy.- wyjaśnił. Nie odważył się usiąść obok niej. Przerażała go ta rozmowa. Stanął na przeciwko.
- Dlaczego osoba, której nie kojarzę o mnie myśli?- zadała pytanie, które przybiło go psychicznie do ziemi.
- Nie pamiętasz mnie?- ta zaprzeczyła ruchem głowy.
- A powinnam?
- Co ci się stało...- szepnął najciszej pod nosem jak tylko mógł. Bolało go serce za to, że wszystkie jej wspomnienia związane z nim po prostu ulotniły się jak para wodna. Jednak ulżyło mu, że przez ten czas nie cierpiała z powodu tego rozstania. A może cierpiała tylko już nie pamięta? Zrozumiał, że popełnił błąd zostawiając ją na pastwę losu.[ Może będzie lepiej jeśli zostanie już tak jak jest. Powinna zapomnieć o całej przeszłości. O mnie również. To ją zniszczyło.]- Nie powinnaś. Ja chciałem się z tobą pożegnać.
- Już odchodzisz kiedy dopiero co przyszedłeś?
- Muszę, bo... tak trzeba.- z każdym słowem coraz ciężej było mu mówić, a nie chciał przed nią się złamać. Nie w takiej sytuacji.
- Czemu?- uparcie drążyła temat.
- Jeszcze nigdy przedtem nie widziałem cię takiej szczęśliwej, a ja towarzyszyłem ci przez te smutne dni.- nie wiedział jak z nią rozmawiać, tym bardziej kiedy jest chora, ale próbował najdelikatniej.- Nie jestem ci już potrzebny. Widać do szczęścia potrzebowałaś czegoś innego, nie mnie. Nie ma miejsca dla mnie obok ciebie.
- Rozumiem.- przytaknęła. Carlos wziął od niej wianek i ułożył go na jej głowie. Dziewczyna po chwili po prostu go do siebie przytuliła. Chłopak objął ją i zamknął oczy. Chciał zapamiętać każdy moment, choćby najdrobniejszy z tego rozstania.- Musisz już iść?
- Tak.- puścił ją z objęć i wyprostował się ciągle walcząc ze swoimi emocjami.- Powodzenia. Oby ci się życie ułożyło. Żegnaj, Hayley.- po czym odwrócił się.
- Skąd znasz moje imię?- spytała.
- Jestem przecież twoim aniołem, więc muszę je znać.- wyjaśnił obracając głowę w jej stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze raz i pomachała mu na pożegnanie. Carlos, czując wewnętrzne rozdarcie oraz zbliżającą się falę łez, wsadził ręce do kieszeni i opuścił ośrodek próbując nie odwracając już wzroku.


Kendall specjalnie dla tego dnia załatwił sobie dzień wolny od wszelkiej pracy. Schował zaproszenie do kieszeni swojej marynarki i usiadł w wyznaczonym dla niego miejscu. W jednym z tych w pierwszym rzędzie. Za sobą słyszał tylko szelesty i rozmowy innych ludzi, które szybko ucichły gdy tylko zgasły w sali światła. Dziś przyleciał specjalnie do Australii, aby w tym teatrze, mógł zobaczyć, a przede wszystkim usłyszeć Katelyn. Był to musical zaczynający się właśnie od jej wystąpienia. Był strasznie przejęty, ponieważ na ten moment czekał bardzo długo. Zwykły kontakt telefoniczny był niczym w porównaniu do prawdziwego spotkania, na które czekał dwa lata.
Wyszła. Uosobienie jego piękna, delikatności i kobiecości. Jego czysty ideał od pierwszego spojrzenia. Lek na jego bezsenność. Plaster na ranę tęsknoty. Kiedy usłyszał jak śpiewa, a raczej jak jej śpiew się zmienił, jakie postępy zrobiła, jak idealnie teraz to robi, wgniótł się w fotel i dał zaczarować. Ona dyskretnie też go szukała, a gdy znalazła, uśmiechała się już do samego końca nie odrywając od niego wzroku, jakby wszystkie słowa adresowała do niego. Była tak niedaleko niego. Dzieliło ich tak niewiele, ale nie mógł przecież wstać i jej teraz choćby dotknąć. Ten śpiew poruszył jego serce i innych słuchaczy. Pojawiły się łzy w oczach dojrzałych pań, a nawet u niego samego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że ona jest tu szczęśliwa. Ma rodzinę. Ma pracę, którą kocha i śpiewa tak jak zawsze chciała, czyli jak jej mama, która poruszała serca i wyciskała łzy wzruszenia. I oto jej przez całe życie chodziło. Po kamienistej drodze pełną przeszkód, które pokonała, teraz kroczy jasną i prostą drogą prowadzącą do spełnienia marzeń.


KONIEC

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Ojejku... to już koniec. Kto w to niedowierza? Bo ja tak. Jakoś tak szybko ten czas leci. Włożyłam całe swoje serduszko żeby ten ostatni rozdział był wyjątkowy, magiczny i może was trochę poruszył i skłonił do refleksji. Przyznaję, uroniłam łzę pisząc ten rozdział i nie wstydzę się tego.
~ W ostatnim komentarzu prosiłabym, abyście mi opisali swoje ogólne wrażenia i te, dotyczące epilogu. To, co Wam się najbardziej podobało, do czego może macie żal, co Wam utkwiło w pamięci, a przede wszystkim, która postać najbardziej Wam przypadła do gustu i dlaczego.
~ Zauważyliście pewnie, że nazwa bloga nawiązuje do Drogi do nikąd. Chciałabym, abyście zastanowili się dlaczego i jaka ta droga była dla naszych bohaterów. Mogę Wam podpowiedzieć, że nie chodzi głównie o indywidualną ścieżkę każdego bohatera...

~ Ten blog na pewno jest dla mnie ważny i mam osobiste powody żeby tak myśleć, bo jak Wam pisałam na samym początku.... powstał na bazie moich życiowych doświadczeń, co było tylko inspiracją. Oczywiście wątki to przeważająca fikcja stworzona dla tła akcji. Jednak ten etap w mym życiu, tak jak ten blog, zakończył się.
~ Nie chcę Was przynudzać i przepraszam, że musicie to czytać :D
~ Składam wielkie podziękowania dla Was. Za to, że byliście częścią tego bloga. Dziękuję za ponad 21 tysięcy wyświetleń. Za 978 komentarzy do tej pory. Dziękuję jeszcze raz Wam wszystkim, a szczególnie osobom, które tworzyły dłuugie i ciekawe komentarze, które czasami wprawiały mnie w zachwyt, czasem w śmiech. Te osoby pewnie się domyślają, że chodzi o nich. Niestety, indywidualne podziękowania chciałabym sobie zostawić na inny dzień ;P

~ Tym akcentem żegnam się z Wami tutaj, ale nie żegnam się w ogóle. Prawda, TVOF też czeka na epilog, ale zostaję jeszcze na PPP, którzy wszyscy najprawdopodobniej znacie. Tam też będę, i pod Waszymi rozdziałami :D Standardowo, na koniec bloga zawsze odpisuję na KAŻDY komentarz. To moja tradycja, tak więc zapraszam do wymiany zdań ;) I jeszcze raz wielkie dzięki!

Pozdrowaśki od Blogger Mammy, Marla S

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~









I na zakończenie dawno oczekiwany jej uśmiech. Nie smutajcie ;)

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Mi też. Czekam na Twój obiecany wyczerpujący kom ;)

      Usuń
    2. kurwa mać! ja mam ciary! ja mam łzy w oczach... Teraz gdy zacząłem pisać koma, świat sie rozmazał.. przy śmierci Sam świat sie rozmazał... przy pożegnaniu Kat i Kenda też.. ale żeby nie było. ja nie beczę, moje oczy uczą sie pływac ;p Łezka nie popłynęła. Reszta męskości zachowana ^^
      Kuźwa.. Tak mi przykro z powodu Sam.. Polubiłem ją bardzo.. James pokochał... Niech spoczywa w spokoju ;(
      Wielki szok z Dulcią... Wczoraj jak lukałem twój komentarz pod rozdziałem i gify... patrzę na nią i se myśle "kto to kurwa jest" a teraz już wiem.. Ja pierdole jak ona się zmieniła.. Dobrze że to dawne życie zostało za nią. A Carlos już zawsze bd jej aniołem stróżem.. On też się zmienił i bardzo dobrze. wróciło w niego życie choc teraz się trochę podłamał..
      Jenny i Logan są piiiiiiip!!! Oni powinni wtedy porozmawiać.. Ona też go na pewno dalej kocha... Trzymam kciuki za to żeby jeszcze się spotkali i żeby nie było za późno... Lenny!!! Oni są sobie pisani. Są dla siebie stworzeni po prostu!
      Ah Kendall i Kat.. Oni też powinni poważnie pogadać.. I też powinni znów być razem. Inaczej sobie tego nie wyobrażam. Pasują do siebie po prostu jak chleb z masłem!
      Ciężko jest mi pisać tego koma wiedząc że rozdział ten był ostatnim.. Tyle wspomnień... Ale o tym w kolejnym komie bo się boję, że bd tak jak na fts że sie w jednym nie zmieszczę ^^

      Usuń
    3. Wracam ponownie z podsumowaniem całego bloga który podbił moje serce. Był lekiem na moje rany po utracie fts! Pokochałem go! Nie chcę sie rozstawać...
      Kuźwa PUŚĆCIE SE "WE ARE" PISZĄC KOMA... No tak klimatycznie za jpr.. Wyłączę tą muzykę bo zaraz serio bd źle..
      Co mi najbardziej zapadło w pamięć? Wszystko było tak genialne że brak słów. W sumie nie wiem czy jest coś takiego co by się jakoś bardziej wychylało z szeregu. Cud miód i orzeszki :)
      Ulubiona postać? DOLAR! HALINKA!!!!!! Nie wiem.. Jakoś mi tak przypadła do gustu ta jej inność i wgl.. I choć nie była tutaj aniołkiem to i tak ją uwielbiam i Ciebie podziwiam za to że stworzyłaś kogoś takiego.
      Najbardziej znienawidzona postać? Carter. Na niego szkoda moich palców i klawiatury. NIECH SIE JEBIE! Mam nadzieje że nawet skarpetek mu po tym procesie nie zostawili. Sukinsyn!
      Droga donikąd.. Fakt może i sporo osiągnęli jako zespół przez te dwa lata ale tak naprawdę nie zabrnęli nigdzie. Cały czas ich serca są w San Diego i cały czas pragną cofnąć czas.. Nie kariera jest dla nich najważniejsza.. Każda z postaci pozostawiła swoje serce na Sorrensen Drive nawet Kat która niemało się tam wycierpiała.
      Brak mi słów po prostu żeby opisac to wszystko.. Miało być bardzo wyczerpująco ale po prostu nie potrafię.. Co tu dużo gadać? KONTYNUACJA BY SIĘ PRZYDAŁA :D
      Teraz pozostanie pustka której już nic nie wypełni dlatego postanawiam w kazdy piątek czytać jeden rozdział fts które przecież nigdy nie umarło! Odświeżyć sobie pamięć a potem powrócić tu. Bo TWTN NEVER DIE !!!!!!!! ;)
      GENIUSZ GENIUSZ GENIUSZ GENIUSZ GENIUSZ!!!!!!
      KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM!!!!!
      Żegnam wszytstkich bohaterów! Dziś ogólnie. Nie bd już ich wszystkich wypisywać jak na fts. NIECH WAM SIE WIEDZIE! :) Tylko nie Tb, Carter. Nawet Ash i May niech sb żyją dobrze... ^^
      Jeszcze raz KOCHAM! I juz tęsknię... Kolejny poniedziałek bd taki pusty....

      Usuń
    4. Cieszę się, że podbił Twe serce. I fakt... teraz nie ma czym zastąpić Drogi, aby ta strata tak nie bolała. Oto chodziło żeby oczy uczyły się pływać ;p Poniedziałki nie bd już takie same. Też myślałam o puszczeniu "We are", ale zostawie to na inną sytuacje, bardziej tego wymagającą. Hehe Halinka :)

      Usuń
  2. Świetne ! Płaczę ..
    .. to już koniec :/ Niesamowity blog ! Cała historia utkwi w mojej pamięci .. na mam nadzieję długo.
    No cóż,ale jedno się kończy, drugie zaczyna prawda ?
    Czy bd nowy blog ? Planujesz coś ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam plany, ale to nie jest nic pewnego. Dopiero latem rozwiąże się ten problem i wtedy dam znać. Wiele nie mogę powiedzieć, ale możliwe, że bd to komedia :)

      Usuń
  3. No i Sam się pogorszyło... Biedulka. Zupełnie, jakby obiecała sobie, że za wszelką cenę da radę to odtańczyć, a potem wszystko się na nią zwaliło z podwójną siłą. No i niestety wszystko na to wygląda. Spełniła swoje marzenie. Przynajmniej. James naprawdę się przejął. On ją naprawdę kocha i jego zachowanie w takim momencie jest na to najlepszym dowodem. Ona czuła, że to koniec i już się żegnała na tych pieprzonych noszach. Serce waliło mi jak szalone, kiedy to wszystko się działo. W ogóle... łzy w oczach.
    U Jamesa widzę normalna załamka. Depresja i tak dalej. Owinięty w kocyk niczym dziewczynka po zerwaniu z chłopakiem. Ale on stracił ukochaną bezpowrotnie. Bo ona umarła. Tak, umarła. Czy Ty musiałeś go tak pokarać? Oj dziewczyno, dziewczyno... I tak Logan. Powiedz jej PRAWDĘ. Wiesz co to znaczy, czy nie bardzo?
    O tak, te... 15 miesięcy (policzyłam w archiwum) zleciało jak z bicza strzelił. Trochę im to wydłużyłaś, co nie? Ale dla mnie to nawet i lepiej. Więcej porannego poniedziałkowego czytania. Teraz będzie dziwnie bez tego, wiesz? Carlos, olej tą Douleur i po sprawie. Tylko ściąga Cię na samo dno. Power Rengers to nie jest (a jakby obejrzał to od początku?), Ta piosenka ma bardzo fajne słowa. Tam jest „Nikt nigdy nie pokona ich. ”, co można odczytywać na wiele sposobów i przypisywać... matko, o czym ja tu gadam? Dobra, wracając do tematu, Kendall i Kate jak zawsze sweet, ale tym razem to było takie... smutne.
    Jest jeszcze dwa lata później. No świetnie. Jenny ma narzeczonego? A co miała czekac na wielkiego gwiazdora? Oj tytyty... Nie mam słów, żeby to komentować. Wybacz...
    No, to świetnie. Należą Ci się owacje na stojąco. Teraz się zaczną dziwne poniedziałki, bez tego opowiadania. A ja muszę się wziąć za nowy projekt. A Szkołę dla Mutantów... Chyba oleję, bo weny na nią brak. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kriszu mówił o jakimś medycznym. Posłuchaj go :) To fajny pomysł.
      15 miesięcy? Krótko. Ale FTS było krótsze. Jest postęp. Nie musisz nic komentować, ale dzięki za komcia ;)

      Usuń
    2. Myślisz? Na razie mam tylko wstępny tytuł, trzy pierwsze notki i wizję na dwie kolejne i zdjęcia bohaterów. Na razie mam plan, żeby wcisnąć tam Alexę jako pielęgniarkę, ale to by było przegięcie, więc na razie mam mieszane uczucia.

      Usuń
    3. Of kors. Takiego jeszcze nie czytałam ^^

      Usuń
    4. Nie wiem sama. jak mi się dzisiaj skończy natchnienie, to zrobię prezentację z bohaterami. Tak zachomikuję, żeby było ściąganie za darmo i... Dostaniesz link.

      Usuń
    5. To sprawdźcie czat w googlu. Oboje.

      Usuń
    6. Sprawdze gdy tylko wrócę od fryzjera ;)

      Usuń
  4. No po prostu nie wierzę że to koniec bloga. Epilog był wzruszający że łezka w oczku się pojawiła. Pozdrawiam wszystkich stałych czytelników i Ciebie i zapraszam do mnie fanka-love-btr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co mam napisać, masakra.. To było CUDOWNE i tak się uryczałam :"c
    Jak widze komentarze innych, a jak Chrisa, to umieram. Jak wy piszecie to takie długie? Jezuu .. (Dajmy mi chwile na dojście do normalnego stanu :"( bo ciągle rycze).
    Ten egzamin, ten taniec, to wszystko musiało być perfekcyjne. Ich radość.. Jezuu. Szkoda że tak musiał wyglądać ten dzień. Samantha biedna ona, a ja tak lubiłam ten związek, bo James w końcu znalazł tą jedyną, którą pokochał szczerze i pierwszy raz aż tak. A ja dalej rycze jak to pisze. Biedna ona była taka młoda i tyle przed nią. I jeszcze ta scena kiedy musi się z nią pozegnać, a potem pogrzeb. Matka Sam w końcu przyznała rację, że nie chcieli jej wypuścić i tak ją krzywdzili.
    Nie no ja Jenny i Logana to chyba zabije. Oboje się kochali chociaż on doszedł do tego tak późno, zbyt późno :/ Lucas w sumie dobrze zrobił, że jej nie powiedział, bo prawdą było to, że Logan by pojechał, a ona została sama i zraniona, a ten kontakt byłby zły, a nawet w pewnym stopniu oboje by się męczyli. Niech zostanie tak jak się stało.
    Kendall pogodził się ze swoim losem i z tym, że Kate odjeżdża. Oni też soę tak kochali, a na końcu sobie tego nie powiedzieli. Smutno jejku :( ale potem to spotkanie po latach aww *-* taka w niego wpatrzona, oby im się ułożyło w przyszłości i w naszej wyobraźni :)
    Najbardziej w całej tej historii szkoda mi mojego braciszka (tak Carlos to mój brat ;p). Tyle przezył z Dolarem, a ona biedna zamknięta i tak się zmieniła. Jak mówiła Carlos był jej aniołem. I to prawda. Zawsze przy niej czuwał, mimo to, że ona sprowadziło go na złą droge, skrety, narkotyki. Widać, że taki był jego los i to musiało mu się przytrafić. Człowiek uczy się na własnych błędach i to w tym przypadku jest prawdą. Te wydarzenia jednak go zmieniły i mam nadzieję, że stał się lepszym.
    Nie bede już komentowac co mi się podobało, a co nie, bo po prostu to było cudne opowiadanie na prawde i tylko pozazdrościć ci tego talentu, jaki posiadasz. Bóg cię tak obdażył i tylko mu za to dziękować :*
    Oczywiście to był super rozdział, najlepszy z tych wszystkich. Napisałabym, że czekam na nexta, ale cóż... Czekam na kolejnego bloga.
    Wywołałaś u mnie tak długaśny płacz, że nie pamiętaj kiedy ostatni raz rak beczałam. Trzymaj się :'))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi się miło na sercu robi słysząc takie słowa ;) Emocje trzeba z siebie wylać i sb ulżyć. Talent talentem, ale bez czytelników nikt tego nie doceni dlatego wiedzcie, że każdy z Was jest ważny i pomaga mi w tym wszystkim jakoś dowartościować siebie i pisać z chęcią :)

      Usuń
  6. O mój Boże! To było nieziemskie. Nie pamiętam kiedy rozdział mnie wzruszył tak bardzo. Udało ci się i z pewnością przelałaś mnóstwo emocji w to. Dziękuję ci za to. To jest szok. Te wszystkie pożegnania były takie... realistyczne i uczuciowe. Jest mi tak bardzo żal Sam. Jej ostatnie słowa wywołały ciary. Zdążyła się zakochać... piękne. Logan i Jen to jak sytuacja z jakiejś komedii romantycznej kiedy się mijają a kochają. Jedynym związkiem, który ma szansę się aktywować jest Kendalla i Katelyn. Ty tego nie napisałaś, ale ja mam swoją wersję jak wyglądała ich tozmowa po przedstawieniu. W dodatku wow. Nie wiem czemu nikt o tym nie napisał wprost. Jestem zaskoczona i doczekałam się imienia Douleur. Hayley... wiedziałam, że nie polecisz w jakieś znane, ale tego nie spodzoewałam się. Ładne. Rozmowa jej i Carlosa rozerwała mnie. Z jednej strony chciałam żeby on ją odwiedzał często i pomógł zacząć nowe życie a zdrugoej chciałam żeby odszedł, bo oboje bd szczęśliwsi bez siebie :( Droga do nikąd. Ja mam tu swoją interpretację. Niczym zakończyły się ich związki. Widzieli w tym wielką przyszłość a skończyło się niczym. Jezu.. kocham tego bloga. Jak jeszcze skończysz PPP to ja się chyba zabije...
    Wspaniały i najbardziej wzruszający rozdział jaki czytałam :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hayley... oczywiście, że nikt by na to nie wpadł. Miałam zrobić z tego tajemnice, ale stwierdziłam a co tam. Niech wiedzą :D I nie zabijaj się! O nie!

      Usuń
    2. O! Widzę, że przed chwilą odpisałaś na mojego koma a ja miałam spr właśnie czy to zrobiłas. To się zwoe wyczucie ;) Wróciłam jeszcze, bo zapomniałam, że mam do czegoś żal...
      Żałuję, że Logan i Jenny nigdy się nie pocałowali. No i Carlos z Dolarem też. Chciałam dożyć takiego momenty a ty mi to odebrałaś ;__;
      Liczyłam na tę drugą parkę tym bardziej na ich wyjątkową relację. A tak... pyk. Po marzeniach

      Usuń
    3. A mi właśnie przyszedl przez Cb do glowy ciag dalszy spotkania Kat i Kenda :D po przedstawieniu rozmawiaja sb, Kendall wlepia w nią te zakochane slepa i chce jej powiedzieć ze tak niewyobrazalnie za.nia tesknil i ze ja loffcia a tu nagle podchodzi jakis gostek siada obok Kat i lapie ja za reke a Kat do kenda "Kendall poznaj mojego narzeczonego" kufa. On by tam chyba umarł z rozpaczy ^^
      Ej fakt Lenny powinni sie choc raz kissnac i Carlos z Halinka też. Ach... nadal żyje tym opowiadaniem...

      Usuń
    4. Przykro mi, źe Was rozczarowałam i pozbawiłam tych uczuciowych kissów :(
      :P

      Usuń
    5. Teoria...
      A co jeśli Logan nie jest z Jenny żeby za kilka lat mógł być z Marlą?
      Skoro to opowiada o ich przeszłości zanim stali się sławni?

      Usuń
    6. To byłoby ok gdyby nie fakt, że tu jest Katelyn a tam Jo i jest to praktycznie ta sama osoba ;) No chyba, że to jej klon :p

      Usuń
  7. Jest super i w ogóle szkoda ze koniec
    Echhhh...
    Ostatnie chiwle zycia sam sa cudowne
    Polubiłam sam i to bardzo jej charakter i to ze byla chora... Nie do opisania
    To ich życie zaprowadzili ich w pewnej skali do nikad

    czekam do zobaczenia
    Xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jestem zła, bo ją umrzyłam ;) Ale tak było w scenariuszu już od początku ;)

      Usuń

# INFO DOTYCZĄCE KOMENTOWANIA:
1. Czytasz? Zostaw po sobie ślad. Komentarz = uśmiech na mojej twarzy.
2. Tylko STALI CZYTELNICY mogą informować mnie pod postem o swoich
nowych rozdziałach. Nie traktuję tego jak SPAM tylko informację.
3. W innym przypadku jest to SPAM, a od tego jest specjalna zakładka
"Blogowy Ask".