To był zwykły dzień słonecznego jak zawsze
czerwca. Słońce prażyło tak mocno, że fale gorącego powietrza unosiły się i były widoczne gołym okiem. Tylko lekki podmuch chłodniejszego wiatru bawił się trawą, liśćmi drzew. Popychał delikatnie papierki na ulicy, z jednego kąta do drugiego. Siedziałem przy oknie układając puzzle z jedyną osobą,
która chciała ze mną w ogóle rozmawiać. Byliśmy tacy mali... Przesiadywaliśmy
teraz w przedszkolu, siedząc przy stoliku we dwoje, w odosobnieniu od innych
dzieci. Jej blond warkocze opadały ledwo na ramiona. Uśmiechała się pod nosem
gdy ułożyła z puzzli upragniony element. Była wyjątkowa, inna niż wszyscy w tym
miejscu. Ona nie odwracała się ode mnie i nie uważała za dziwaka. Widziała we
mnie nawet kogoś więcej, kogoś kogo ja sam nie widziałem. Zauważyła swoimi małymi brązowymi oczkami, że się jej przyglądam. Gdy się uśmiechała, sam chciałem się śmiać. Nie przez to, że wczoraj wypadła jej mleczna jedynka. Jej uśmiech sprawiał, że robiło mi się miło na sercu. Wyjrzała przez okno. Na niebie widniała jedna chmurka. Wtedy sobie coś przypomniała. Zaczęła nucić naszą piosenkę, a dokładniej swoją zwrotkę:
Nigdy nie jesteśmy sami
Zostajemy tu ostatni
Podajemy sobie dłonie
A na niebie chmurki słonie
Uwielbiałem kiedy to śpiewała. Jej aksamitny głos był balsamem dla mego ciała. Postanowiłem dokończyć piosenkę wzrotką swojego autorstwa...
Twoją twarz widzę na laurce
Na ulubionej słoniowej chmurce
A gdy zamykam swe powieki
Chcę pamiętać o Tobie na wieki*
Zachichotaliśmy cichutko żeby nie rzucać się w oczy innym dzieciom, które były pochłonięte zabawą. Już tak mało brakowało do wakacji. Jeszcze
kilka minut... Nadejdzie ta upragniona godzina. Wyjdę stąd, a potem spędzę z
nią całe wakacje. Będziemy bawić się razem od rana do wieczora, nocować w
namiocie pod moim domem i jeść ciasteczka, które piekła jej mama. Chciałem jej potem powiedzieć, że nie jest tylko moją przyjaciółką. Czułem do niej coś więcej...
W końcu!
Wyszliśmy z przedszkola raz na zawsze. Wtedy zjawił się on. Zawsze przerażał
mnie ten mężczyzna. Tym razem miał jeszcze bardziej nieprzyjemny wyraz twarzy
niż zawsze. Powiedział coś mojej jedynej przyjaciółce na ucho, po czym złapał
ją za rękę, a następnie pociągnął za sobą. Odwróciła się tylko na chwilę, aby
mnie zobaczyć. Miała łzy w swoich małych, pięknych oczkach. Wtedy widziałem ją
po raz ostatni...
- Kendall!- wrzasnął Logan wchodząc z impetem do jego pokoju powodując, że wyrwał nagle przyjaciela ze snu. Ten podciągnął się nie wiedząc co się dzieje.- Już siódma trzydzieści! Chcesz zaspać w pierwszy dzień pracy?!
- Kendall!- wrzasnął Logan wchodząc z impetem do jego pokoju powodując, że wyrwał nagle przyjaciela ze snu. Ten podciągnął się nie wiedząc co się dzieje.- Już siódma trzydzieści! Chcesz zaspać w pierwszy dzień pracy?!
-
Zaspałem?- spojrzał na zegarek. Przypomniał sobie, że był taki zmęczony
wczoraj, że zapomniał go nastawić. Biegiem ruszył do łazienki o mało nie potknąwszy sie o swoje kapcie. W
kuchni czekała już na niego reszta przyjaciół. Logan i James śmiali się w tym
czasie z dowcipu Carlosa. Gdy tylko James zauważył blondyna w pomieszczeniu,
nie mógł powstrzymać się od pytania.
- A co ty tak marnie wyglądasz?
-
Znów mi się śnił ten sen.- usiadł do stołu. Ziewał, wydawałoby się, cyklicznie co minutę.- Nie dość, że pierwszy raz od czterech dni udało mi się zmrużyć oko to i tak zostawiało to wiele do życzenia.
-
Ten sen retrospekcja o małej koleżance z przedszkola?- upewnił się Logan.
Zielonooki tylko kiwnął głową.
-
Wiesz co, Kend? Ja uważam, że ty masz po prostu jakieś zadatki na pedofila.-
zażartował Carlos, a James wybuchł głośnym śmiechem.
-
Ha ha ha, bardzo śmieszne.- wywrócił oczami śmiejąc się ironicznie.- Jedzmy
lepiej szybko. Nie wypada się spóźnić do Gustavo pierwszego dnia, prawda?-
szybko otrzymał odpowiedź i przyspieszyli jedzenie.
Dokładnie
wczoraj chłopaki przyjechali do Los Angeles, aby spełniać swoje marzenia. To
właśnie Gustavo Rocque odkrył ich wielkie talenty i postanowił ich zabrać ze
sobą, aby stworzyć płytę, która z góry zostanie skazana na sukces. Wczoraj
zapoznali się ze wszystkimi warunkami, poznali ludzi, z którymi będą mieli do
czynienia przez najbliższy czas, otrzymali odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Jeszcze nie zaczęli pracy, a już dostali propozycję zagrania w serialu. Bez zastanowienia
przyjęli propozycję.
Stali
już przed gabinetem swojego muzycznego mentora. Kendall zapukał pewnie, a gdy
otrzymał zgodę od środka, otworzył drzwi żeby mogli wejść i szybko zająć swoje
miejsca. Mężczyzna przy biurku zawsze szczędził jakimkolwiek uśmiechem na
twarzy. Dzisiaj wyglądał na posępnego.
-
Na sam początek chciałbym wam powiedzieć, że nie mam dobrych wieści.-
poinformował ich niskim głosem. Carlosowi rzucił się w oczy połamany ołówek,
który leżał na jego biurku. Gustavo to zauważył i jednym ruchem ręki zrzucił go
do kosza.- Nie możecie zagrać w serialu.
- Jak to nie możemy zagrać w serialu?!- uniósł się
Kendall jak nigdy. Po chwili skulił się mając wyrzuty sumienia, że podniósł na niego głos. Pomyślał, że to musi być jakiś żart. Reszta też nie mogła
dowierzać własnym uszom.
-
Normalnie.- odpowiedział spokojnie. Spokój jednak w jego głosie był tylko ułudą.- Ja też nie jestem zadowolony, ale Griffin
wywęszył, że nie skończyliście szkoły.
-
Nie skończyliśmy, bo nas z niej zabrałeś.- odezwał się Logan.- Abyśmy nagrywali
płytę. Teraz trafiła się taka okazja do zagrania w serialu i nam mówisz, że nie
możemy, bo nie skończyliśmy szkoły? Nie uważasz, że to jest ciut nienormalne? Nie mamy dziesięciu lat. Damy radę.
-
Sorry, ale chyba zapominacie o kilku ważnych rzeczach. Griffin jest moim szefem
i muszę wykonywać jego polecenia. I nie możecie się wycofać. Podpisaliście już
kontrakt. Przykro mi…- pokręcił głową.
-
To nam jest przykro.- fuknął James zakładając ręce. Przyjął obrażoną pozę.
-
Nie można tego rozegrać jakoś inaczej?- wtrącił Logan.- Mam tyle ciekawych
propozycji jakby to załatwić, aby…
-
Nawet nie kończ.- przerwał mu mężczyzna.- To już postanowione.
-
No, ale co teraz?- spytał Carlos szefa.
-
Zapisałem was do szkoły artystycznej w San Diego. Myślę, że ta szkoła zdąży was przygotować do tego co się będzie działo kiedy zaczniecie kontynuować karierę. Niestety, matma nie przyda się wam w śpiewaniu czy graniu. Wszystko jest załatwione.
Dyrektorka wie o was, tu macie klucze do wynajętego mieszkania, a to kartka z
adresem. Macie dwa dni na spakowanie się i zaklimatyzowanie w południowej Californi, bo od poniedziałku zaczynacie rok
szkolny. Wszelkie formalności są załatwione. Gdyby coś było niejasne, wszystko
jest w tej teczce.- podał ją Kendallowi.- Do zobaczenia za dziesięć miesięcy.
-
Będziemy tęsknić.- zironizował James podnosząc się z krzesła.
-
Maslow, proszę cię. Nie strzelaj fochów, bo mnie też to się nie podoba.-
odrzekł Gustavo.- Wiem, że przyjechaliście do LA, aby zrobić karierę.
Spodziewaliście się pewnie, że teraz zabiorę was do studia, a potem dam wam
scenariusze żebyście mogli się go nauczyć i zagrać w serialu. Ja też takiej
opcji się spodziewałem. Ale Griffin jest nieugięty. Uparł się, że macie braki,
więc trzeba je nadrobić. Mówił, że San Diego to będzie idealne rozwiązanie…
-
Ten Griffin to jakiś debil!
-
Nie każ mi nawet tego powtarzać.- westchnął.- Niestety. Zaakceptujcie to.
Obiecuję, że jak wrócicie to wasza kariera nabierze kształtów. Widzimy się za
dziesięć miesięcy. W niedzielę o siódmej rano przyjedzie po was bus. Bądźcie
wtedy gotowi. A teraz żegnam.
-
Żegnam…- odpowiedział bez entuzjazmu Kendall za nich wszystkich. Nie tego się spodziewał.
Wszystko nie poszło tak jak miało pójść. Czuł niepohamowany smutek i dezorientację. Zresztą nie on jeden.
Przez
całą drogę powrotną każdy z nich żalił się, że nie podoba im się ten pomysł.
Wściekli, a zarazem rozczarowani zaczęli pakować swoje rzeczy. Gustavo wysyła
ich do zupełnie obcej szkoły. Logan nadal myślał o dwudziestu sposobach jak
można by to lepiej załatwić, dlatego odzywał się najmniej. Najbardziej
niezadowolony z tego był James.
-
Chrzanić kontrakty!- wrzucił spodnie do walizki.
-
James, weź się uspokój już, ok?- powiedział Logan wracając z łazienki.- Co
zrobisz? Nic nie zrobisz…
-
Zamiast myśleć o tym co złe, pomyślcie o tym co dobre.- wtrącił Carlos.- To
nasze ostatnie dziesięć miesięcy przed tym jak staniemy się sławni. Rozkoszujmy
się tym, że jeszcze możemy normalnie przejść przez ulicę. Będziemy dobrze się
bawić. To nie jest zwyczajna buda tylko liceum artystyczne. Tam będziemy robić
to co lubimy. To nie będzie jak nauka matmy czy chemii. Będziemy śpiewać, grać…
do wyboru do koloru. Może poznamy fajne laseczki…- rozmarzył się.
-
A jednak ktoś umie spojrzeć na to z pozytywnej strony.- podsumował Kendall.-
Wiecie co? Znamy się nie od dziś. Na naszej drodze pojawiało się mnóstwo
przeszkód i z każdą dawaliśmy sobie radę, razem. Podnieśmy wysoko głowy
panowie. Pokażmy, że nic nas nie złamie. Udowodnimy Griffinowi i całej reszcie
ludzi uzależnionych od jego woli, że Big Time Rush da radę. Nie będziemy truć
sobie dupy tym, że nam się coś nie podoba. Nie będziemy narzekać, że nie chcemy
tam być, bo nie jesteśmy jakimiś babami. Pokażmy na co
nas stać. Rozwalimy tę szkołę na łopatki. Kto jest ze mną?- spojrzał na każdego
po kolei.
-
Ja w to wchodzę.- wzruszył ramionami brunet patrząc na Carlosa, który kiwał
głową z aprobatą.
-
A ty James?
-
No nie mam innego wyjścia.- kąciki jego ust lekko się uniosły.- No dobra,
pakujmy już to co tam mamy do spakowania, a potem po raz ostatni w tym roku
powylegujmy się na tej cudownej plaży.- po tych słowach przyspieszyli pracę.
Nadeszła
w końcu niedziela, a z nim dzień kolejnej przeprowadzki. Punkt siódma czekali
przed domem ze swoimi walizkami. Nie zdążyli jeszcze się zaaklimatyzować w tym
mieszkaniu, a już muszą przenieść się do kolejnego. Tym razem w San Diego. Nie
było aż tak daleko od Los Angeles. W sumie też znajdowało się w stanie
California. Tam też jest piękna, słoneczna pogoda, cudowne plaże… Bus już
podjechał pod ich płot. Wysiadł z niego wątły kierowca. Na pierwszy rzut oka nałogowy palacz. Zdradzały go specyficzne zmarszczki i wyczuwalny papierosowy zapach. Carlos gdy przechodził obok niego, zniesmaczył się. Mężczyzna nie odezwał się ani słowem. Pozwolił sobie zabrać ich walizki do bagażnika. Oczywiście chłopcy
mu w tym pomogli. Następnie wsiedli do środka. Przez okno żegnali się z miastem
stęsknionymi spojrzeniami. Nawet nie zdążyli porządnie zwiedzić tego miasta. Aby
o tym nie myśleć, zajęli się rozmową. W końcu i to im się znudziło, więc
zapadła cisza. Latynos ciężko znosił taki stan, więc musiał zrobić swoje.
-
Dobra. Dość tych smutów.- rozciągnął się Carlos.
-
Tak mi się wydaję, że tobie jest chyba na rękę ten wyjazd.- wtrącił James.
-
Nie, ale czuję, że będzie zajebiście. –wyszczerzył się.- No bo co może złego
się wydarzyć?
-
O nawet tego nie mów!- wystraszył się Kendall.- Zapomniałeś o swoim darze do
wykrakania rzeczy, których powiesz?!
-
Los medios.- uśmiechnął się Logan.- No wiem. Raz szedłem z Carlitem chodnikiem,
a ten powiedział: No bo co ci się złego
może ze mną stać jak raz na jakiś czas wyjdziesz ze mną się przejść? I
wtedy potknąłem się o krawężnik, upadłem niefortunnie na rękę. No i nosiłem
potem gips…
-
Ja też miałem podobną sytuację.- przypomniał sobie James.- Byłem z nim w barze.
Tam była taka laska, która mi się podobała. Normalnie nie miałem problemów żeby
zagadać do jakiejkolwiek dziewczyny, nie chwalę się…
-
Do rzeczy.- pogonił go Kendall.
-
Czułem żeby do niej nie podchodzić. Była jakaś dziwna, a Los na to: Idź, zagadaj do niej. To tylko laska. No bo
co ona może ci zrobić? No i posłuchałem się go. Wymieniłem z nią chyba dwa
zdania, a podszedł do mnie jakiś dryblas i…
-
Aaa, pamiętam!- oprzytomniał brunet.- Ten facet przyłożył ci w brzuch, bo to
był jej chłopak?- szatyn przytaknął.- To było tak dawno…
-
Dlatego jeśli Carlos zaczyna pytanie od No
bo co, to trzeba mu natychmiast przerwać.- odrzekł Kendall.- Ale teraz jest
już za późno.
-
Przesadzacie.- odpowiedział.- To zwykły przypadek. Nie wierzę w takie rzeczy.
Zobaczycie.- założył ręce.
-
Zobaczymy, zobaczymy.- blondyn wyjrzał przez okno. Ich bus właśnie minął wielki szyld. Trudno byłoby go nie zauważyć. Westchnął ciężko przeczuwając przed sobą nowy okres w ich życiu, nową przygodę oraz doświadczenia. Jego uczucia w tej chwili były jak mieszkanka strachu z nutą ekscytacji.- No chłopaki, witamy w San
Diego…
~ Jestem taka podekscytowana! Prolog za nami. Mam szczerą nadzieję, że Wam się podobało. To jest tylko taki wstęp do tego co będzie się działo w następnych rozdziałach. Standard. Początki są trudne, jednak trochę cierpliwości.
~ Pewnie zauważyliście gwiazdkę przy wierszyku. Tak jak wspomniałam, to info, że przeniosłam go do zakładki Moja Księga.
~ I znowu coś. Ten kto nie korzysta z wersji mobilnej zdążył pewnie zauważyć, że rozdziały są "zwijane". To znaczy, że na stronie głównej znajdziecie tylko fragment rozdziału. Żeby przeczytać go w całości, trzeba kliknąć ''Czytaj więcej".
Dlaczego to robię? To jest tylko informacja dla mnie ile osób go przeczytało.
~ Zdaję sobie sprawę, że niewiele osób weźmie to do serca... Proszę o szczere komentarze. Co się Wam podoba, a co nie? Jeśli macie pytania to zapraszam do zakładki Blogowy Ask.
Pierwszy rozdział pojawi się 8 grudnia w poniedziałek. Wiem...długo trzeba czekać, ale dacie radę. Choć wciąż myślę nad przyspieszeniem terminu na środę. Nie wiem. No przekonajcie mnie jakoś.
PS Dzięku Wam te dwa ostatnie dni były wspaniałe. Obdarowaliście mnie tyloma komami. Ostatnio naliczyłam od piątku aż 40 odpowiedzi sumując ostatnie wydarzenia. Teraz może być więcej. Poczułam się naprawdę wyjątkowo i mam nadzieję, że nie ostatni raz :*
Wreszcie! Ta retrospekcja była słodka. Ta dziewczynka to na 100% Kate.Kendall ma zadatki na pedofila, haha! Teraz wiem, czemu Los nie może mówić "no, bo co..." Zabrać ich od szkoły, ny poszli do szkoły! Nie wybaczę Ci tego czekania do 8 grudnia,ale czekam na rozdział. Znakomity prolog!
OdpowiedzUsuńHmm szybkaś ;) Jak już wspomniałam w zakładce, poniedziałek to za szybko. I dziex :)
UsuńPierwszy! Wooow naprawdę genialny prolog szczególnie początek. Ciekawe co się stało z tą dziewczynką. Mam nadzieję, że Kendall ją odnajdzie. Podoba mi się to jak piszesz, miło się to czyta. Carlito jest niesamowity taki pogodny facet chciałbym być w połowie taki optymistą jak on :) Pomysł z wysłaniem chłopaków do szkoły jest świetny już nie mogę się doczekać jakich kłopotów narobią no i pojawi się pewna Pani nauczyciel mmmm.... obu jak najszybciej :) Dodaj następny rozdział w środę bo ja nie wytrzymam tak długiego okresu oczekiwania :*
OdpowiedzUsuńPrzykro mi. Nie jesteś pierwszy. Bunny błyskawica jest szybsza :) Jeśli się jednak zdecyduję na śr to podam info ;) Na wszelki wypafek zawsze można wtedy spr czy bd nowy rozdział.
UsuńTyle na to czekalem i wreszcie jest! Cudowny! Cudowny prolog! Dar Carlosa mnie przeraża. Oby to nie przyniosło pecha. Mam nadzieje ze nie. No bo co może stać się w szkole muzycznej? Zabawilem się w Carlosa :D
OdpowiedzUsuńW sumie jakiś dramacik by się przydał... Na pewno bd ciekawie ;)
Ten sen Kendalla taki przykry. A dziewczynka o której mówił to na pewno Kate. A to co ON szeptal jej do ucha to na pewno powiedział jej ze jej mama nie żyje. Stary skurwiel zrobił to bez emocji. Ciekawe jak zareaguja na spotkanie po latach. Poznają się od razu? A może bd "skads kojarze te dziewczynę/ tego chłopaka mam wrazenie ze gdzieś się spotkalismy" trza czekać do 8 grudnia by się przekonać. No chyba ze zlitujesz się nad nami i skrocisz czas oczekiwania. Wiem ze Cb tez smali tyłek żeby się tym z nami podzielić. No nie bądź taka. Ulzyj i nam i sb. Mrrrrrrosze :*
Ogólnie powinnam czekać z wybieraniem komentarza na tablicę do końca dnia, ale wiem, że bardzo chciałeś być pierwszy i tyle razy Cię wyprzedzali. Napisałeś długi komentarz, więc ktoś był szybszy. I rozśmieszyło mnie to co powiedziałeś o NIM. No i jeszcze to Mrrrosze na koniec. Wiesz, że jestem na to uległa. Nie wykorzystuj tego ;P
UsuńCzuję się doceniony. Takie zaszczyty. Dzięki :) :*
UsuńA co do "mrrrrrroszę" czemu mam nie wykorzystywać czegoś co często przynosi oczekiwane skutki? ^^
Wgl wbijam sb do Cb na bloga, żeby poczytać komy innych, a tu same same niespodzianki. Najpierw paczam, że ankieta (zaraz zagłosuję), a potem paczam, że mój kom jest w tablicy, a potem paczam, że jest i odpowiedź na mój kom. Zaskakujesz :D
U mnie zaszczyty? To ja jestem Twoją fanką. To ja powinnam być zaszczycona :D Proszę nie mrrrroszuj :D Nieładnie mnie wykorzystywać :P
UsuńAnkieta jest ważna, więc proszę głosować, a jak mówiłam... Twój kom zasługiwał na to :*
Właśnie tak. Zaszczyt u Cb. Wielbimy się nawzajem. Coś w tym złego? Ja nie widzę problemu :D No bo co? Nagle ziemia się zatrzęsie od nadmiaru uwielbień? Znów bawię się w Carlosa. :)
UsuńWcale Cię nie wykorzystuję. Jak można wykorzystywać osobę którą się kocha? No jak? :* Co do ankiety to juz wyraziłem swą opinię. ^^
A mój kom był zwyczajny, ale fajnie, że Ci się spodobał ;)
Nie baw się w Carlosa, bo się okaże, że masz takie same zdolności. Jeszcze trzęsienie ziemi w Azji będzie.
UsuńKom mi się usunął! No trudno. Świetny prolog, a zwłaszcza sen retrospekcja :) Fajny wierszyk :) Już chce kolejny rozdział! I tak. Ta mała to Katelyn. Kendall, szukaj jej!
OdpowiedzUsuńZajefajny prolog. Wybacz tylko, że nie mam czasu na komentarz. Ten sen Kendalla... wspaniale go opisałaś. Fany przedszkolny wierszyk. Zresztą zauważyłam coś ciekawego, więc potem napisze ci o tym w zakładce. I jest ankieta, której wczesniej nnie było. Zaraz zagłosuję :)
OdpowiedzUsuńSuper prolog i z chęcią zagłębię się w ciąg dalszy tej opowieści :) Pozdrawiam serdecznie, Ciri
OdpowiedzUsuńNa początku zawsze jestem oszczędna w słowach. Wybacz, tak już po prostu mam. Jednak podoba mi się ten początek. Jest całkiem niezły. W sumie wspominałaś mi kiedyś o tym i... O tak, zaskoczyłaś mnie. Tylko tyre mam do powiedzenia. Zaskoczyłaś mnie, za co bardzo Ci dziękuję. Prolog wyszedł super. Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarto, ja pamiętam, że w poniedziałek miałaś mi o czymś powiedzieć. Na PPP napisałaś, że to dziś...
UsuńJuż wysyłam. Sprawdź skrzynkę.
UsuńBlondyneczka o brązowych oczkach?? To na pewno Katelyn ^^
OdpowiedzUsuńEjj, aż szkoda mi się zrobiło, jak Gustavo powiedział, że serialu nie będzie (znaczy, będzie, ale jak skończą szkołę :/) SZKOŁA TO ZŁO!!!! Ale w przypadku np. Kendalla może wyjść mu to na dobre :D Tylko ciekawość mnie zżera, czy rozpozna ją od razu, po nazwisku i imieniu, czy może nie pamięta jak się nazywa i powoli będą oboje do tego dążyć :)
Czekam niecierpliwie na nn :***********
Pozdrawiam Stelss :*********
Słodziutka retrospekcja :) Super! Szkoda mi tylko chłopaków, że muszą iśc do szkoły :/ ale znając życie na pewno nie będzie w niej nudno ^^. Czekam na 1 rozdziałek, czyli do poniedziałku ;).
OdpowiedzUsuńTo wspomnienie było takie, jakby działo się teraz na początku :). Zachęciłaś mnie do czytania tego opowiadania :). Spodobał mi się prolog. Świetna robota.
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości, mam nadzieję że wszystko ogarnę :). Powodzenia! Do poniedziałku :).
Podoba mi się jak piszesz :-)
OdpowiedzUsuń