Katelyn odrobiła swoje lekcje od razu po przyjściu do domu, więc miała dla siebie całe wolne popołudnie. Wyszła na zewnątrz przed dom i usiadła na schodach. Na podjeździe nie było jeszcze tego samochodu. Na samo wspomnienie aż przeszły ją dreszcze. Rozmyślała o mało istotnych rzeczach kiedy dołączyła się do niej siostra.
- Zostaw mnie, Lauren...- burknęła blondynka.
- Aleś ty jesteś miła, wiesz? A powinnaś być miła, bo mam urodziny.
- Ale dopiero jutro.- przypomniała jej. Nie lubiła tych dni. To był ten czas kiedy jej siostra była traktowana w takie dni jak księżniczka i była obdarowywana wspaniałymi prezentami. A zatem jej urodziny były czymś innym, a raczej niczym. Był zwykłym dniem. Dostawała od Niego zwykłe życzenia. Przyjeżdżała wtedy babcia, aby wręczyć jej prezent tłumacząc, że Carter, jej syn, też się na niego złożył. Sam nigdy jej nic nie dał.
- A czy ty byłaś miła w moje urodziny? A, zapomniałabym. Ty nawet nie wiedziałaś, że mam wtedy urodziny. Dowiedziałaś się dopiero wieczorem gdy wróciłam z prezentem od Samanthy.