Jenny wychodziła właśnie z sali pana Torrensela. Wyjęła z torby listek swojej ulubionej gumy. Kroczyła zadowolona korytarzem kiedy nagle ktoś na nią wpadł. Już była gotowa żeby kogoś opieprzyć kiedy zorientowała się, że to jego przyjaciel. Ten zamiast spojrzeć na nią, odsunął się bez słowa i poszedł dalej.
- Logan? Logan!- zawołała go, ale nie reagował. Po chwili podszedł do niej Kendall.
- Co mu się stało?
- Wyszedł od pielęgniarki ze łzami w oczach nadal mając opatrunek.
- Miała mu go dziś zdjąć. Nieważne...- machnęła ręką.- Co mu jest? Chodzi o tę tajemnicę, której nie możecie powiedzieć?
- Tak podejrzewam.
- Pogadam z nim.- zaoferowała.
- Nie, lepiej nie. Zostaw go. W takich chwilach nic do niego nie dociera. Ale sprawa jest poważna. Porozmawiam z nim wieczorem. Jeśli to nic nie da to będę cię prosił o pomoc.
- A o co dokładnie?- uniosła zaciekawiona brwi.
- Rozmawiałem przed chwilą z pielęgniarką. Musiałem wiedzieć o co poszło. Chciała mu zdjąć opatrunek, ale kiedy zobaczył w jakim jest stanie, zażyczył sobie z powrotem zabandażować.
- Jezu, to nieciekawie.- poprawiła plecak na ramieniu.- A jakie jest w takim razie moje zadanie?
- Jutro weź z nim pogadaj tak na spokojnie. Udawaj, że nie wiesz o tym co ci powiedziałem. Zabierz go w jakieś spokojne miejsce i namów go... żeby skierował się do psychologa.
- Do psychologa?- podniosła głos. Po chwili ugryzła się w język. Rozejrzała dookoła sprawdzając czy ktoś usłyszał.- Kuuuźwa, jest aż tak z nim źle? Ok. Zrobię co w mojej mocy.- przytaknęli oboje głowami. Jenny skierowała się do łazienki. Gdy stanęła w wejściu, wywróciła oczami. Przed lusterkiem stała Mayra. Wyciągała swoje gadżety z kosmetyczki obok umywalki. Wolała nie rzucać się w oczy, więc skierowała się do kabiny. Gdy z niej wyszła, Mayra nadal stała przed lusterkiem. Jenny nie miała innego wyjścia jak podejść do zlewu obok. Kiedy zobaczyła ile kosmetyków rozstawiła, wybałuszyła oczy. Po kolei puder, tusz do rzęs, błyszczyk, korektor jeden, drugi, trzeci...
Gdy myła ręce, ich spojrzenia w lustrze natrafiły na siebie. Jenny przyjęła twarz skamieliny, czyli poker face za każdym razem gdy ją widzi. Mayra natomiast zlustrowała ją jak zawsze.
- Po co ci tyle korektorów?- blondynka nie mogła się powstrzymać.
- Dobrze, że wiesz jeszcze do czego to służy.- wykpiła ją.- Każdy do czego innego. Ten pod oczy, ten jest do przebarwień, a ten...- tu się zawahała.- ... żeby był.
- Mnie takie rzeczy nie są potrzebne.- odpowiedziała Jenny żeby jej dogryźć. W tym momencie Mayra nawiązała z nia kontrakt wzrokowy.
- A spójrz na siebie a spójrz na mnie. Może gdybyś trochę zadbała o siebie, jakiś chłopak może by się tobą kiedyś zainteresował. Jednak twój olewający stosunek do wszystkiego i samej siebie kiedyś cię zgubi. Nikt nie patrzy na niezadbanych ludzi, a takie robisz wrażenie. I ta twoja czerwona szminka do dresów też nie pasuje.
- Te twoje gadanie jest dla mnie bez sensu. Nie widzę w tym żadnej mądrej rady.
- A powinnaś. Ja w końcu na tej zasadzie stałam się człowiekiem sukcesu. Kto dostał rolę w sztuce? Ja!- powiedziała zadowolona. Jenna chciała już coś powiedzieć, ale zacisnęła zęby.- Chyba go ostatnio nie zadowoliłaś...
- A o co ci teraz chodzi?
- Dobrze wiesz o co.- odpowiedziała poprawiając włosy.- A! I coś tu masz.- pokazała palcem na dolną wargę.- Szminka ci się rozmazała.- Mayra uśmiechnęła się perfidnie i wyszła z łazienki.
Carlos powoli tracił cierpliwość w sprawie Douleur i Lucasa. Nie mógł liczyć na odpowiedź z żadnej ze stron. Doprowadza go do szaleństwa ta niewiedza. Tym bardziej, że miał teraz okienko między zajęciami i nie miał co ze sobą zrobić. Wyszedł na zewnątrz znaleźć sobie jakieś miejsce wyciszenia. Do głowy przychodziła mu tylko ta ławka, na której poznał Douleur. Gdy usiadł, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Wsłuchiwał się w ciszę. Po chwili jednak usłyszał chrząknięcie. Kiedy otworzył oczy, ujrzał dziewczynę stojącą naprzeciwko niego. Souffrance przyjęła obrażoną pozycję. Czekała aż to on coś powie.
- Jesteś na mnie zła?- spytał.
- Mam pytanie. W co ty się bawisz?
- Nie wiem o co ci chodzi...- wyprostował plecy. - Oświeć mnie.
- Chodzi o Lucasa. O tym co dzisiaj zrobiłeś. Dlaczego wybrałeś jego? To znaczy, że cię nie przekonałam? O tym jak mówiłam, że nie należy mu ufać?
- A tobie należy?- wstał i podszedł do niej.- Nikt z was nie chce powiedzieć mi prawdy, ale domyślam się, że każdy z was ma coś na sumieniu. A czy tobie można ufać? Widziałaś w jakim on jest stanie? Co ty mu zrobiłaś?
- A skąd pomysł, że ja mu to zrobiłam?- wybałuszyła swoje wielkie oczy sprawiając je jeszcze większymi.- A może jest sobie za to winien? To jego zasługa.
- Sorry, ale odnoszę dziwne wrażenie, że każesz mi wybierać między wami, a chyba tak nie jest...- wtedy Douleur zamilkła. Wpatrywała mu się w oczy jakby chciała mu telepatycznie przekazać odpowiedź.- Nie...- pokręcił głową.- Żartujesz, prawda?- nie mógł uwierzyć w to, że tego chce. Ale czego mógł się spodziewać po Douleur Souffrance? Wszystkiego i niczego. Kąta okiem spostrzegł jak Lucas wychodzi ze szkoły. Dziewczyna poszła za jego wzrokiem, a następnie prychnęła pod nosem.
- Robi z siebie niewiniątko.- odgarnęła włosy do tyłu.- No na co czekasz? Idź do niego!
- Dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego mam wybierać?- nie wiedział co ze sobą zrobi. Nie miał pojęcia na co czeka. Przecież ona nigdy wprost niczego mu nie mówiła.- Może ty też się boisz, bo Lucas wie coś więcej...
- Chyba śmieszny jesteś!- prychnęła.
- Ja już nie wiem co mam myśleć, a w dodatku każdy z was mi to utrudnia. Przepraszam cię, ale muszę pogadać z Lucasem. Stanowczo ją wyminął i nie patrzył za siebie. Było mu z tym za ciężko. Zwinął ręce w pięści. Był na siebie zły za to, że nie potrafił tego rozwiązać.
Lucas oparty o filar wydawał się jakby czekał na Carlosa. Po jego minie też był pewien, że wie o spięciu między nim a Douleur. To go odrobinę uspokoiło. Lucas szepnął krótkie Chodźmy stąd. Poszedł przed siebie z dłońmi w kieszeniach. Nawet się nie rozglądał czy ktoś patrzy. Pena poszedł za nim. Chłopak ciągnął go na sam kraniec terenu szkoły. Lucas zatrzymał się przy równo ściętym wysokim żywopłocie. W tym miejscu nie było żadnych gałęzi, tylko liście. Wsadził ręce do środka i rozchylił gałęzie, po czym wszedł do środka. Carlos zaciekawiony wszedł za nim. Był zdumiony. Nie wiedział o tym miejscu. O tej pięknej polance na planie koła z pięknym drzewem po środku.
- Wow...
- Nikt niepożądany nas tu nie znajdzie.- powiedział Lucas i usiadł na ławeczkę.
- Możemy już pogadać?- przysiadł się.
- Tak.- splótł palce u dłoni.- Chciałem cie przeprosić za wszystko. Za moje zachowanie i za to, że cię w to wciągnąłem. Popełniłem błąd, a przecież ty niczemu nie zawiniłeś. Nie powinienem tego robić.
- Ale czego, bo nie bardzo kumam.
- Sugeruję ci, abyś urwał kontakt z Douleur.- w tym momencie Carlos nie wiedział co odpowiedzieć. Miał mętlik w głowie.- Ja wiem, że to, co usłyszałeś przed chwilą jest niezgodne z tym co mówiłem na początku. Nie mogę ci pewnych rzeczy powiedzieć, ale musisz mi uwierzyć. Ona nie jest zwykłą dziewczyną...
- Nigdy nie była zwyczajna.- poprawił.
- Tak, wiem...- westchnął.- Nie będziesz z nią bezpieczny. Nie chcę, aby tobie też się przydarzyło coś czego będziesz żałował. Ona nie ma skrupułów. Cały czas cię sprawdza i będzie sprawdzała czy się nadajesz.
- Skąd wiesz, że mnie też to spotka?
- Carlos.- spojrzał na niego.- Myślisz, że dla ciebie ona się zmieni? Ona nie będzie chciała od ciebie więcej niż byś chciał.
- To dlaczego chciałeś żebym się do niej zbliżył? Dlaczego skoro uważasz, że ona jest zła?- miał do niego wyrzuty. Nie wiedział komu ufać. Chciał stąd odejść, ale chęć prawdy była silniejsza.
- Ja... przepraszam.- patrzył na niego jakby błagał o zrozumienie.
- Lucas, to nie ma sensu.- podniósł się.- Albo rozmawiasz ze mną wprost albo w ogóle. Nie lubię owijania w bawełnę. Odwrócił się i poszedł przed siebie. Przeszedł bez krzaki, otrzepał się i szybkim krokiem wrócił do szkoły.
James siedział sam przy stoliku. Był zmuszony do czytania książki przepełnioną nudnymi definicjami tańców, historią i charakterystycznymi krokami do każdego z nich. Wkrótce miał mieć test z tańców towarzyskich, co uważał za głupotę. Patrzył się na stronę dziewiętnastą. Mało z niej rozumiał. Kiedy skupiony próbował zrozumieć ten sens, ktoś wyrwał mu nagle książkę z rąk i się perfidnie zaśmiał.
- Nie kuj tak, bo ci wyrosną pryszcze i okulary na nosie, nerdzioszku.
- Spierdalaj, Brian i oddaj co nie twoje.
- Według mnie nauka tych śmieci nie będzie ci potrzebna. Wiesz dlaczego?- spytał.
- No oświeć mnie.- wywrócił oczami.- Chcesz zostać moim korepetytorem?
- Chyba ci jaja ściska.- zrzucił książkę na stół i nachylił się nad nim.- To będzie po prostu stracony czas, ponieważ do egzaminu już cię nie będzie w tej szkole.
- Kolejny szantaż? Widzę, że się świetnie bawisz.
- Możesz sobie udawać, ale strach wyczuję wszędzie.- nagle Brian spojrzał w okno. Po chwili się wyprostował i odszedł. Kiedy James spojrzał w tamto miejsce gdzie wcześniej Becker, stała tam Ashley. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna zniknęła z okna.
Kiedy James chcial kontynuować zrozumienie tej książki, usłyszał odsuwające się krzesełko. Znów był zmuszony do ostawienia makulatury. Ashley dosiadła się obok niego.
- Nie potwierdziłem, że możesz tu usiąść.
- To własność szkoły, nie twoja. Nie możesz mi zabronić.
- W takim razie pa.- chciał wstać, ale Ash złapała go mocno za rękę.
- Poczekasz.-powiedziała stanowczo. James ściągnał brwi, a następnie usiadł z powrotem na miejsce.
- Czego chcesz?- syknął.
- Powiedzieć żebyś nie dał się zastraszyć. Brian nie powie o tym dyrce.
- No pewnie jeszcze trochę mnie pomęczy.
- Nie, nie.- przerwała mu.- Daję ci gwarancję. Nie powie jej.
- A to dlaczego?- zdziwił się.- Nie znasz go. Nie możesz dać gwarancji.
- Ależ znam go i to lepiej od ciebie. Nie powie, bo go o to poprosiłam.
- No tak!- zmierzył ją wzrokiem.- Przecież ty wiesz, że on na ciebie poluje i zrobi wszystko żeby zyskać swój cel, a ty to wykorzystujesz. Gratulację znakomitego planu.- klasnął w dłonie.
- Nie bądź ironiczny, ok?!- zdenerwowała się.- Czy ty nie rozumiesz, że staram się wszystko naprawić? Staję na głowie żeby cię chronić. Muszę codziennie udawać miłą dla Briana żebyś nie miał kłopotów. Stawiam się za tobą murem. I nie oczekuje już twojej miłości. Pogodziłam się z tym, ale proszę... nie odtrącaj mnie.
- To czego chcesz?- spytał już mniej zły.
- Chcę przyjaźni. I nic więcej. Nie chcę udawać, że cię nie znam. Chcę, aby było jak dawniej. Nie możesz pojąć jak mi jest przykro za tamto? Ile jeszcze każesz mi czekać? To boli... Może nie powinnam się usprawiedliwiać. Masz rację, ale proszę... każdy zasługuje na drugą szansę.- położyła dłoń na jego dłoni. Wtedy lekko drgnął, ale nie odsunął jej. [ A może powinienem jej wybaczyć? Każdy popełnia błędy. Ja też popełniłem ich dużo. Może za bardzo się z tym wszystkim unosiłem. Zresztą jak zawsze. Taki już jestem i zawsze miałem z tym problem. Ona chce dobrze. Stara się, aby było jak dawniej. A skoro zmusza się do Briana, choć nie chcę, to znak, że naprawdę chce żeby było dobrze skoro stać ją na takie poświęcenia. W dodatku mnie broni, choć nie musi. W sumie to... trochę się za nią stęskniłem.]- James? Powiesz coś?
- Ok.-przytaknął.- Wybaczam ci. Też chcę żeby było tak jak kiedyś.
- Naprawdę?- na jej twarzy zagościł uśmiech. Sama nie wierzyła w to, że jej się uda.- Cieszę się. To dla mnie ważne.- przytuliła go do siebie.
Po lekcjach Carlos i Lucas wyszli ze szkoły. Nie chciał go od siebie odtrącać tylko dlatego, że nie chciał mu powiedzieć prawdy. Potrzebował teraz wsparcia. Pomyślał, że jeśli go nie opuści, to będzie w stanie mu zaufać. Przy bramie stała Douleur. Lucas spojrzał na Latynosa, a on na niego, a później na dziewczynę.
- Poczekaj tutaj.- powiedział Pena i podszedł do niej.
- Widzę, że szybko podjąłeś decyzję. Wiedziałam, że nie można na tobie polegać. Nie zależało ci na tej znajomości z tego co widzę. Niepotrzebnie...
- Mogę coś powiedzieć?- przerwał jej.- Postanowiłem już.
- No to żegnaj.- chciała się odwrócić, lecz złapał ją za jej zimną dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego inaczej niż zwykle. Szybko wyrwała rękę i zrobiła krok do tyłu. Lucas widząc to, ściągnął brwi zaintrygowany.- Nie łap mnie za rękę jeśli sobie tego nie życzę. Co chcesz mi jednak powiedzieć?
- Zdecydowałem, że nie będę wybierać między wami. Każdego z was lubię i nie chcę tak tego kończyć tylko dlatego, że nie jestem wtajemniczony w wasze sprawy. Zamierzam was odseparować całkowicie. Gdy jestem z tobą, nie gadam o Lucasie. Gdy jestem z Lucasem, nie gadam o tobie. Tak was chcę pogodzić i nie zmuszaj mnie do wyboru, ponieważ go nie podejmę. Nie chcę nikogo tracić.
- No...- powiedziała już trochę rozchmurzona.- Na taką odpowiedź właśnie czekałam.
- Co?- myślał, że się przesłyszał.
- Nie chcesz nikogo zostawić, więc jesteś dobrym przyjacielem. Nie chcesz ranić i krzywdzić. To znak, że można na tobie polegać. Teraz mam pewność, że można ci ufać.- nie wiedział co o tym myśleć. W jego głowie rozbrzmiał głos Lucasa mówiący Cały czas cię sprawdza i będzie sprawdzała czy się nadajesz.- A jeśli chcesz odkryć prawdę to musisz sam jednak się o to postarać. Dam ci podpowiedź.- przybliżyła usta do jego ucha.- Golden Dragons...
- Muszę już iść. Cześć.
- Cześć.- wrócił się do Lucasa. Gdy ten spojrzał na niego pytająco, Carlos nie chciał mu odpowiedzieć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Hejeczki. Udało mi się w końcu wstawić rozdział. Wypoczywam w Turcji i jest tu skarno. Leci ze mnie pot, a temperatura codziennie waha się w granicach 36 stopni :O jak nie więcej...
~ Kolejne tajemnice co do trójkąta Carlos-Dolar-Lucas i nadal nikt nie wie o co chodzi. Jak ja lubię trzymać w niepewności :D
~ Czy Jenny i May łączy coś więcej? Co myślicie o ich relacji? Czy James zrobił dobrze wybaczając Ash? Piszcie komcie proszę ;) Do poniedziałku :*
Carlos powoli tracił cierpliwość w sprawie Douleur i Lucasa. Nie mógł liczyć na odpowiedź z żadnej ze stron. Doprowadza go do szaleństwa ta niewiedza. Tym bardziej, że miał teraz okienko między zajęciami i nie miał co ze sobą zrobić. Wyszedł na zewnątrz znaleźć sobie jakieś miejsce wyciszenia. Do głowy przychodziła mu tylko ta ławka, na której poznał Douleur. Gdy usiadł, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Wsłuchiwał się w ciszę. Po chwili jednak usłyszał chrząknięcie. Kiedy otworzył oczy, ujrzał dziewczynę stojącą naprzeciwko niego. Souffrance przyjęła obrażoną pozycję. Czekała aż to on coś powie.
- Jesteś na mnie zła?- spytał.
- Mam pytanie. W co ty się bawisz?
- Nie wiem o co ci chodzi...- wyprostował plecy. - Oświeć mnie.
- Chodzi o Lucasa. O tym co dzisiaj zrobiłeś. Dlaczego wybrałeś jego? To znaczy, że cię nie przekonałam? O tym jak mówiłam, że nie należy mu ufać?
- A tobie należy?- wstał i podszedł do niej.- Nikt z was nie chce powiedzieć mi prawdy, ale domyślam się, że każdy z was ma coś na sumieniu. A czy tobie można ufać? Widziałaś w jakim on jest stanie? Co ty mu zrobiłaś?
- A skąd pomysł, że ja mu to zrobiłam?- wybałuszyła swoje wielkie oczy sprawiając je jeszcze większymi.- A może jest sobie za to winien? To jego zasługa.
- Sorry, ale odnoszę dziwne wrażenie, że każesz mi wybierać między wami, a chyba tak nie jest...- wtedy Douleur zamilkła. Wpatrywała mu się w oczy jakby chciała mu telepatycznie przekazać odpowiedź.- Nie...- pokręcił głową.- Żartujesz, prawda?- nie mógł uwierzyć w to, że tego chce. Ale czego mógł się spodziewać po Douleur Souffrance? Wszystkiego i niczego. Kąta okiem spostrzegł jak Lucas wychodzi ze szkoły. Dziewczyna poszła za jego wzrokiem, a następnie prychnęła pod nosem.
- Robi z siebie niewiniątko.- odgarnęła włosy do tyłu.- No na co czekasz? Idź do niego!
- Dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego mam wybierać?- nie wiedział co ze sobą zrobi. Nie miał pojęcia na co czeka. Przecież ona nigdy wprost niczego mu nie mówiła.- Może ty też się boisz, bo Lucas wie coś więcej...
- Chyba śmieszny jesteś!- prychnęła.
- Ja już nie wiem co mam myśleć, a w dodatku każdy z was mi to utrudnia. Przepraszam cię, ale muszę pogadać z Lucasem. Stanowczo ją wyminął i nie patrzył za siebie. Było mu z tym za ciężko. Zwinął ręce w pięści. Był na siebie zły za to, że nie potrafił tego rozwiązać.
Lucas oparty o filar wydawał się jakby czekał na Carlosa. Po jego minie też był pewien, że wie o spięciu między nim a Douleur. To go odrobinę uspokoiło. Lucas szepnął krótkie Chodźmy stąd. Poszedł przed siebie z dłońmi w kieszeniach. Nawet się nie rozglądał czy ktoś patrzy. Pena poszedł za nim. Chłopak ciągnął go na sam kraniec terenu szkoły. Lucas zatrzymał się przy równo ściętym wysokim żywopłocie. W tym miejscu nie było żadnych gałęzi, tylko liście. Wsadził ręce do środka i rozchylił gałęzie, po czym wszedł do środka. Carlos zaciekawiony wszedł za nim. Był zdumiony. Nie wiedział o tym miejscu. O tej pięknej polance na planie koła z pięknym drzewem po środku.
- Wow...
- Nikt niepożądany nas tu nie znajdzie.- powiedział Lucas i usiadł na ławeczkę.
- Możemy już pogadać?- przysiadł się.
- Tak.- splótł palce u dłoni.- Chciałem cie przeprosić za wszystko. Za moje zachowanie i za to, że cię w to wciągnąłem. Popełniłem błąd, a przecież ty niczemu nie zawiniłeś. Nie powinienem tego robić.
- Ale czego, bo nie bardzo kumam.
- Sugeruję ci, abyś urwał kontakt z Douleur.- w tym momencie Carlos nie wiedział co odpowiedzieć. Miał mętlik w głowie.- Ja wiem, że to, co usłyszałeś przed chwilą jest niezgodne z tym co mówiłem na początku. Nie mogę ci pewnych rzeczy powiedzieć, ale musisz mi uwierzyć. Ona nie jest zwykłą dziewczyną...
- Nigdy nie była zwyczajna.- poprawił.
- Tak, wiem...- westchnął.- Nie będziesz z nią bezpieczny. Nie chcę, aby tobie też się przydarzyło coś czego będziesz żałował. Ona nie ma skrupułów. Cały czas cię sprawdza i będzie sprawdzała czy się nadajesz.
- Skąd wiesz, że mnie też to spotka?
- Carlos.- spojrzał na niego.- Myślisz, że dla ciebie ona się zmieni? Ona nie będzie chciała od ciebie więcej niż byś chciał.
- To dlaczego chciałeś żebym się do niej zbliżył? Dlaczego skoro uważasz, że ona jest zła?- miał do niego wyrzuty. Nie wiedział komu ufać. Chciał stąd odejść, ale chęć prawdy była silniejsza.
- Ja... przepraszam.- patrzył na niego jakby błagał o zrozumienie.
- Lucas, to nie ma sensu.- podniósł się.- Albo rozmawiasz ze mną wprost albo w ogóle. Nie lubię owijania w bawełnę. Odwrócił się i poszedł przed siebie. Przeszedł bez krzaki, otrzepał się i szybkim krokiem wrócił do szkoły.
James siedział sam przy stoliku. Był zmuszony do czytania książki przepełnioną nudnymi definicjami tańców, historią i charakterystycznymi krokami do każdego z nich. Wkrótce miał mieć test z tańców towarzyskich, co uważał za głupotę. Patrzył się na stronę dziewiętnastą. Mało z niej rozumiał. Kiedy skupiony próbował zrozumieć ten sens, ktoś wyrwał mu nagle książkę z rąk i się perfidnie zaśmiał.
- Nie kuj tak, bo ci wyrosną pryszcze i okulary na nosie, nerdzioszku.
- Spierdalaj, Brian i oddaj co nie twoje.
- Według mnie nauka tych śmieci nie będzie ci potrzebna. Wiesz dlaczego?- spytał.
- No oświeć mnie.- wywrócił oczami.- Chcesz zostać moim korepetytorem?
- Chyba ci jaja ściska.- zrzucił książkę na stół i nachylił się nad nim.- To będzie po prostu stracony czas, ponieważ do egzaminu już cię nie będzie w tej szkole.
- Kolejny szantaż? Widzę, że się świetnie bawisz.
- Możesz sobie udawać, ale strach wyczuję wszędzie.- nagle Brian spojrzał w okno. Po chwili się wyprostował i odszedł. Kiedy James spojrzał w tamto miejsce gdzie wcześniej Becker, stała tam Ashley. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna zniknęła z okna.
Kiedy James chcial kontynuować zrozumienie tej książki, usłyszał odsuwające się krzesełko. Znów był zmuszony do ostawienia makulatury. Ashley dosiadła się obok niego.
- Nie potwierdziłem, że możesz tu usiąść.
- To własność szkoły, nie twoja. Nie możesz mi zabronić.
- W takim razie pa.- chciał wstać, ale Ash złapała go mocno za rękę.
- Poczekasz.-powiedziała stanowczo. James ściągnał brwi, a następnie usiadł z powrotem na miejsce.
- Czego chcesz?- syknął.
- Powiedzieć żebyś nie dał się zastraszyć. Brian nie powie o tym dyrce.
- No pewnie jeszcze trochę mnie pomęczy.
- Nie, nie.- przerwała mu.- Daję ci gwarancję. Nie powie jej.
- A to dlaczego?- zdziwił się.- Nie znasz go. Nie możesz dać gwarancji.
- Ależ znam go i to lepiej od ciebie. Nie powie, bo go o to poprosiłam.
- No tak!- zmierzył ją wzrokiem.- Przecież ty wiesz, że on na ciebie poluje i zrobi wszystko żeby zyskać swój cel, a ty to wykorzystujesz. Gratulację znakomitego planu.- klasnął w dłonie.
- Nie bądź ironiczny, ok?!- zdenerwowała się.- Czy ty nie rozumiesz, że staram się wszystko naprawić? Staję na głowie żeby cię chronić. Muszę codziennie udawać miłą dla Briana żebyś nie miał kłopotów. Stawiam się za tobą murem. I nie oczekuje już twojej miłości. Pogodziłam się z tym, ale proszę... nie odtrącaj mnie.
- To czego chcesz?- spytał już mniej zły.
- Chcę przyjaźni. I nic więcej. Nie chcę udawać, że cię nie znam. Chcę, aby było jak dawniej. Nie możesz pojąć jak mi jest przykro za tamto? Ile jeszcze każesz mi czekać? To boli... Może nie powinnam się usprawiedliwiać. Masz rację, ale proszę... każdy zasługuje na drugą szansę.- położyła dłoń na jego dłoni. Wtedy lekko drgnął, ale nie odsunął jej. [ A może powinienem jej wybaczyć? Każdy popełnia błędy. Ja też popełniłem ich dużo. Może za bardzo się z tym wszystkim unosiłem. Zresztą jak zawsze. Taki już jestem i zawsze miałem z tym problem. Ona chce dobrze. Stara się, aby było jak dawniej. A skoro zmusza się do Briana, choć nie chcę, to znak, że naprawdę chce żeby było dobrze skoro stać ją na takie poświęcenia. W dodatku mnie broni, choć nie musi. W sumie to... trochę się za nią stęskniłem.]- James? Powiesz coś?
- Ok.-przytaknął.- Wybaczam ci. Też chcę żeby było tak jak kiedyś.
- Naprawdę?- na jej twarzy zagościł uśmiech. Sama nie wierzyła w to, że jej się uda.- Cieszę się. To dla mnie ważne.- przytuliła go do siebie.
Po lekcjach Carlos i Lucas wyszli ze szkoły. Nie chciał go od siebie odtrącać tylko dlatego, że nie chciał mu powiedzieć prawdy. Potrzebował teraz wsparcia. Pomyślał, że jeśli go nie opuści, to będzie w stanie mu zaufać. Przy bramie stała Douleur. Lucas spojrzał na Latynosa, a on na niego, a później na dziewczynę.
- Poczekaj tutaj.- powiedział Pena i podszedł do niej.
- Widzę, że szybko podjąłeś decyzję. Wiedziałam, że nie można na tobie polegać. Nie zależało ci na tej znajomości z tego co widzę. Niepotrzebnie...
- Mogę coś powiedzieć?- przerwał jej.- Postanowiłem już.
- No to żegnaj.- chciała się odwrócić, lecz złapał ją za jej zimną dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego inaczej niż zwykle. Szybko wyrwała rękę i zrobiła krok do tyłu. Lucas widząc to, ściągnął brwi zaintrygowany.- Nie łap mnie za rękę jeśli sobie tego nie życzę. Co chcesz mi jednak powiedzieć?
- Zdecydowałem, że nie będę wybierać między wami. Każdego z was lubię i nie chcę tak tego kończyć tylko dlatego, że nie jestem wtajemniczony w wasze sprawy. Zamierzam was odseparować całkowicie. Gdy jestem z tobą, nie gadam o Lucasie. Gdy jestem z Lucasem, nie gadam o tobie. Tak was chcę pogodzić i nie zmuszaj mnie do wyboru, ponieważ go nie podejmę. Nie chcę nikogo tracić.
- No...- powiedziała już trochę rozchmurzona.- Na taką odpowiedź właśnie czekałam.
- Co?- myślał, że się przesłyszał.
- Nie chcesz nikogo zostawić, więc jesteś dobrym przyjacielem. Nie chcesz ranić i krzywdzić. To znak, że można na tobie polegać. Teraz mam pewność, że można ci ufać.- nie wiedział co o tym myśleć. W jego głowie rozbrzmiał głos Lucasa mówiący Cały czas cię sprawdza i będzie sprawdzała czy się nadajesz.- A jeśli chcesz odkryć prawdę to musisz sam jednak się o to postarać. Dam ci podpowiedź.- przybliżyła usta do jego ucha.- Golden Dragons...
- Muszę już iść. Cześć.
- Cześć.- wrócił się do Lucasa. Gdy ten spojrzał na niego pytająco, Carlos nie chciał mu odpowiedzieć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Hejeczki. Udało mi się w końcu wstawić rozdział. Wypoczywam w Turcji i jest tu skarno. Leci ze mnie pot, a temperatura codziennie waha się w granicach 36 stopni :O jak nie więcej...
~ Kolejne tajemnice co do trójkąta Carlos-Dolar-Lucas i nadal nikt nie wie o co chodzi. Jak ja lubię trzymać w niepewności :D
~ Czy Jenny i May łączy coś więcej? Co myślicie o ich relacji? Czy James zrobił dobrze wybaczając Ash? Piszcie komcie proszę ;) Do poniedziałku :*
A może wlaśnie Dolar coś ukrywa...oboje. Dlatego siedzą cicho. Mnie ciekawił ten mały moment czemu Dolar yak zareagowała dziwnie gdy Carlos złapał ją za rękę. Aż się Lucas podniecił ha :) I ta dziwna wymiana zdań mdz Jenny a May. May to lafirynda i podejrzewa Jen o jakiś romans z Davidem? Przecież to niedorzeczne prawda? A James dobrze chyba zrobił. Ash staje na głowie by go chronić. Chce się poprawić. Z każdym rozdziałem przekknuje się, że ten blog jest wyjątkowy na swój własny sposób. Świetny rozdział i zazdro pogody ;)
OdpowiedzUsuńWyjątkowy na swój własny sposób? Podoba mi się ;)
UsuńNie ma co zazdrościć. Wszystko się do mnie przykleja a czasem nie ma czym oddychać...
zaraz zaraz.. Golden Dragons to ta drużyna co james i Logan w niej grają co nie? Co to ma wspólnego cholera z Dolasem?? No co?? Ciekawe...
OdpowiedzUsuńMayra mnie wkurza...Ale dobrze że Jenny jej tak nagadała. Bardzo dobrze! I niech sie Mayra wypcha z tymi podejrzeniami o romans z nauczycielem. Sama jest dziwką !
Ash... Zaczynam ją z nów lubić. Stara się. Dobrze że James jej wybaczył.
Biedny Logan.. Ciekawe co jescze Kend i Jen wymyslą żeby go pocieszyć..
Super rozdział i czekam na kolejny :)
To się porobiło.. Carlos dobrze zrobił, popieram go w 100% . Szkoda mi Logana, tak jak i Jamesa.. Ale może coś wyjdzie z tego pozytywnego. Miejmy przynajmniej taką nadzieję. Nie mam głowy do komentarzy, ale rozdział świetny! Udanych wakacji! :).
OdpowiedzUsuńKendall wariuje.. Chce wysłać Logana do psychologa :/ w sumie go ja nie wiem czy to dobrze, czy też nie?
OdpowiedzUsuńMayra jest chora! Jenny nie jest jakąś dziwką! Najwidoczniej Mayra lepiej nadawała się do tej roli, skoro gościu ją wybrał.
Ashley tak sie stara. Ona jest fajna, może będą kiedys takimi przyjacielami od serca :) bardzo dobrze, że James jej wybaczył. ( przypomniałam sobie o tym, że kiedyś wbike tu Sam, prawda?)
A co do Carlosa to w sumie dobrze zrobił że tak powiedział, czekam aż się wyjasni między tą 3.
Super i czekam na nn ;)
Co Ash zrobiła Sam??
OdpowiedzUsuńNie wierzę ani Lucasowi, ani Dulci. Jedno na drugiego zrzuca winę. Tylko .. KURDE ! O co chodzi ? Może cię związanego ze śmiercią tego byłego chłopaka $ ? No nwm. Luc jest taki tajemniczy .. Hmmm , a Dolar wydaje się taka .. bezpośrednia . Niby mówi wprost ,ale no ..o czym ? Idk. Wgl, ona sprawdza Losa ?! Że co?? Niby po co i czm ? Hy ? Jezuuu .. jeszcze więcej znaków zapytania. Ale Penda bdb zrb nie wybierając żadnego! Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńA Logan ? Czm on jest taki spłoszony ? Niech Jenny do niego dotrze ;)
A co do Jenny to .. ona i Mayra .. Dziwne.. Może się kiedyś przyjaźniły ? Nwm.
W końcu Maslow zrb coś db ! Wybaczyłeś Ash, tyle dobrego, ale i tak mam Cię za egoistycznego dupka ;) Czy chłopaki tego nie widzą ? Czy może nie chcą widzieć ? Weźcie ślepi nie bądźcie ! :D
Jeny .. tyle pytań. Ja nwm o co już chodzi ! XD Weź nam coś zdradź :D Nie bądź żyd :) Podziel się swoimi inf z nami :D Podziel się posiłkiem :D
Ok, czekam na nn ! x !
A mi się wydaje, że Dolar i Lucas mają coś na siebie dlatego oboje milczą. Carlos musi działać i wykorzystać wskazówkę. Golden Dragons? Kurde...tu się okazuje, że każdy jakoś jest ze sobą powiązany. Brian ma problem z May, Logan i teraz Jenny. Carlos ma problem z Dolarem i Lucasem a do tego jeszcze Brian z Lucasem????!! WAT? I co tu się jeszcze okaże? Może taki shipping May i Dolara? Mindfuck. A ja lubię mindfucki :D
OdpowiedzUsuńNo to Cię zaskoczę, bo May i Dolar mają coś ze sobą wspólnego buhaha
UsuńNo dobra... Widzę, że wojna pomiędzy Jamesem, a Brianem jeszcze się zaostrza. Coś za dużo tej pyskówki, jak na mój gust. Robi się coraz ostrzej, ale nie wiem, czy mam się z tego cieszyć. Pewnie będziesz zła, jak to powiem, ale ten trójkąt nie jest trójkątem. Dlaczego? Bo jest rozłączony. Dolly i Lucas trzymają się od siebie z daleka, ale Łączy ich Carlos. Z kolei on nie ma zamiaru ich do siebie zbliżać. Chce być... neutralny. Trzyma się z daleka. A jednak blisko. Dlatego to nie jest trójkąt. Jenny i May przemilczę. Nie mam zamiaru dzielić się czymś, co jest niepewne. Muszę się jeszcze temu przyjrzeć. James... ja jestem cicho. Notka super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń