poniedziałek, 27 lipca 2015

~ 35 ~ Problem zakonserwowany w puszce suszonych pomidorów.

Carlos opuścił swój pokój. Nie widział Logana od wczoraj. Cały czas siedział w swojej sypialni. Słyszał jak Kendall wczoraj próbuje z nim pogadać, lecz brunet odpowiedział, że jest zbyt zmęczony na rozmowę i chciał zostać sam. Pena zapukał do drzwi, a następnie je otworzył. Logan siedział przy biurku ubierając koszulkę w kolorze czerwonym jak pomidory. Co było intrygujące, gdy Henderson go zobaczył, uśmiechnął się. Znał ten uśmiech. Ten sztuczny, nalepiony uśmiech. Znów udawał, że nic się nie dzieje. I tak w kółko. Myślał, że to koło fortuny nigdy się nie skończy. Miał zamiar jeszcze przed chwilą z nim pogadać o tym co wczoraj przekazał mu Kendall, ale bał się, że ten uśmiech zniknie. Teraz nie liczyło się to, że był udawany. Wolał widzieć go z tym uśmiechem niż z żadnym. 
- Coś się stało?- spytał Logan.- Przyglądasz mi się od dłuższego czasu i nic nie mówisz.
- Możemy pogadać?- zamknął za sobą drzwi.
- No jasne. O czym chcesz pogadać?
- O...- [ O twoim problemie.]- O twojej drużynie.-[ Nie ma to jak ekspresowa zmiana zdania.]
- A od kiedy cię interesuje Golden Dragons? Przecież pytałem na początku czy byś chciał...
- Nie, nie mam zamiaru dołączać.- wyprowadził go z błędu.- Wiem, że Lucas odszedł z drużyny. Powiedz mi wszystko co wiesz na ten temat?
- A czemu tak cię to interesuje?
- Ponieważ tam leży klucz zagadki. Jeśli mam znać prawdę...
- Rozumiem.-przytaknął.- Wiem tylko tyle, że Lucas jest w drużynie od początku, od pierwszej klasy. A raczej był. Słyszałem, że był nawet dobry w kosza, ale od tamtego roku już nie bierze tak czynnego wkładu. A od tego roku to jeszcze mniej. Bierze udział tylko w ćwiczeniach i treningach. Ciągle widzę go na ławce rezerwowej. A nagle dowiadujemy się od Briana, że Lucas już się nie pojawi.
- Dlaczego? Mówił dlaczego?
- Nikomu nie powiedział. Jenny też nie wie.- wzruszył ramionami.
- Myślisz, że Brian by wiedział?
- Nie wiem. Jest kapitanem drużyny. Pewnie musiał podać mu powód odejścia.
- Pogadam z nim.
- Pff co?- Logan wybałuszył oczy.- On nawet nie wie jak się nazywasz. Po za tym nie sądzę żeby ci powiedział. 
- To pomóż mi. Pomóż mi dowiedzieć się co z Lucasem. Mam tego dość. Widzę, że coś go zżera od środka. Kiedy jest z pobliżu Leur, mam wrażenie jakby ona czymś go zastrasza. To wygląda jak szantaż. Pomóż mi w ten weekend. Lucas nam pomógł. My też jesteśmy mu to winni.
- No dobrze.- przytaknął.- Skoro tak tobie na tym zależy, pomogę. W końcu jesteś moim przyjacielem.
- Cieszę się. A ty...- zawahał się.- Dobrze się dziś czujesz?
- Tak.- potwierdził. Carlos mógł się tego spodziewać. Znów widział te uśmiechnięte usta, lecz nie śmiejące się oczy. Latynos podniósł się i wyszedł.


Kendall wyszedł z mieszkania, aby spędzić wolny czas do dwunastej z Katelyn. Przeszedł przez ulicę i stanął przed jej furtką. Zadzwonił dzwonkiem i czekał cierpliwie. Nagle drzwi frontowe otworzyły się na oścież. Zszedł mu uśmiech gdy pojawił się w nich Carter. Blondyn rozglądał się za jego autem. Nigdzie go nie było i garaż też był otwarty. Myślał, że go nie ma. Mężczyzna podszedł do bramy nie otwierając mu. Spiorunował go tylko wzrokiem.
- Dzień dobry.- przywitał się zielonooki.
- Czego tu chcesz?- burknął.
- Jest Katelyn?- spytał.- Musimy pracować nad nowym utworem.- skłamał.
- Nie ma.- odpowiedział szybko. Kendall spojrzał w górę widząc w oknie Katelyn, która szybko zniknęła. Pan John też spojrzał na okno, ale zastał tam tylko falujące firanki.- Mam nadzieję, że wiążą was tylko sprawy szkolne.
- Tak.- skłamał znowu.- Nie wiem czemu Katelyn mnie rzuciła. Zabolało mnie to, ale w końcu może to i lepiej. Lepiej teraz niż potem gdybym się w to zaangażował. Trzeba żyć dalej. Przyjaźń też nam wyjdzie.- mężczyzna nie odpowiedział tylko ponownie zmierzył go wzrokiem. Chłopak poczuł się niezręcznie w jego obecności. Nadszedł moment nieznośnej ciszy.
- Zgubiłeś drogę do domu?- spytał w końcu opierając się o furtkę jakby czekał aż sobie pójdzie.
- Nie... Właśnie miałem wracać.- zanim jednak podszedł do krawężnika, zatrzymał się jeszcze raz przyglądając się Carterowi.- Mogę o coś spytać?
- Byle szybko.- mruknął pod nosem dość głośno by usłyszał.
- Czy ja panu coś zrobiłem?- w tym momencie Carter wyprostował się i wstrzymał powietrze w płucach na pewien czas.- W sensie...no... Po prostu mam takie wrażenie, że mnie pan nie lubi. Tylko nie wiem za co. Przeczucie mówi mi, że...
- To dobrze ci mówi przeczucie.- przerwał mu.- Nie będę cię okłamywał. Nie będę udawał, że możemy być dobrymi sąsiadami, bo nie możemy i nigdy nie będziemy. Nie zaakceptuję cię. Wolałbym, abyś nie miał z Kate nic wspólnego, ale pech chciał żebyście chodzili do tej szkoły i to muszę znieść. A nie znoszę gdy się mnie podstawia pod ścianę i wszystko mi się sprzeciwia. Dlatego jeśli się okaże, że znowu będziesz chciał z nią być, radziłbym ci się nad tym zastanowić trzy razy albo i więcej jeśli będzie taka potrzeba. Rozumiemy się?- spojrzał na niego groźnie. Kendall nigdy nie podejrzewał, że spojrzy na niego z takim przerażeniem skoro mówił wcześniej, że się go nie boi. Owszem, nie bał się. Ale coś w nim teraz drgnęło. Ciarki przeszły po jego ciele. Ledwo mógł przełknąć ślinę w suchym gardle czy też złapać powietrza, bo czuł jakby od niego ono uciekało. Kendall przytaknął i przeszedł przez ulicę. Nie wrócił jednak do domu. Pomaszerował w kierunku parku.
- Kendall!- do jego uszu doszedł ten cudowny głos.
- Katelyn? Co ty tu robisz?- spytał.
- Muszę z tobą poważnie porozmawiać.- dyszała głośno. Przystanęła na chwilę, aby złapać oddech.
- Usiądźmy lepiej.- tak też zrobili.- Więc o co chodzi.
- O czym z Nim rozmawiałeś?- odgarnęła włosy z twarzy.
- W sumie... nie wiem jak to określić. Chciał się upewnić czy nie jesteśmy razem, a potem...- spojrzał w jej brązowe oczy.- ...chyba mi pogroził.
- Pogroził?- pisnęła.- Co dokładnie?
- No wiesz... żebym porządnie się zastanowił zanim znów przyjdzie mi do głowy spotykanie się z tobą, ale to jakaś przedprawda. A może zaprawda? Nieważne. Masz rację. Już wiem dlaczego chcesz to trzymać w tajemnicy. Życie z nim musi być jakimś koszmarem. Ale ja nie zrezygnuję z ciebie. Kocham cię.- złapał ją za rękę.- Może mnie przestraszyć, ale nie zastraszyć.- spuściła głowę.- Co jest? Nie mów mi, że nie chcesz ze mną...
- Nie, nie o to chodzi.- zaprzeczyła.- Powiem ci coś tylko się nie denerwuj.
- Przerażasz mnie...
- Obiecaj!- ścisnęła bardziej jego rękę.
- Dobrze.- przytaknął, choć w głębi duszy bał się, że może nie dotrzymać obietnicy,
- Pamiętasz ten tekst o ciastku i cukierni? Ten dzień, w którym potrzebowałam czasu żeby pomyśleć nad naszym związkiem?- przytaknął marszcząc brwi.- To nie była moja decyzja. On się dowiedział, że byliśmy razem. Kazał mi zerwać z tobą. Zagroził mi szkołą, moim marzeniem od małego. Musiałam wybrać między tobą a szkołą. Przykro mi, ale ta szkoła to było jakby moje schronienie. Po śmierci mamy obiecałam sobie, że pójdę w je ślady i...
- Nie tłumacz się.- pokręcił głową.- Rozumiem.
- Nie jesteś zły?
- Jestem... zszokowany. Ten człowiek prosi się u mnie  żeby go nienawidzić. Jak można zaszantażować tak własnie dziecko?
- On nie jest moim ojcem!- zwróciła mu uwagę.- I nigdy nie będzie. Za dużo krzywd wyrządził żeby tak go nazywać. Co z tego, że mnie wychowuje i daje mi schronienie nad głową? Tego nie można nazwać wychowaniem i wcale nie czuję się ani trochę bezpieczniej pod tym dachem. Czuję się jak zwykły pies uwiązany przy szyi cisnącym sznurem. Gdy próbuję się wydostać, sznur zaciska się mocniej.- objęła swoją szyję.- Bił mnie.-spojrzała na niego ze łzami w oczach.- Z takiego powodu jaki sobie znalazł. Te siniaki, które widziałeś na plaży to też jego zasługa. Myślisz, że chce mi się chodzić na długi rękaw kiedy jest taka temperatura na dworze?- zaczęła ściągać z siebie sweter. Jej ramię było pokryte w małych siniakach, które wyglądały na słabo gojące się.
- Nie płacz.- przytulił ją mocno do siebie.- Nie pozwolę żeby zrobił ci krzywdę. Jeśli jeszcze raz ci coś zrobi, pójdziemy z tym na policję.
- Czy ty jesteś niepoważny?- odkleiła się od niego tylko po to żeby spojrzeć mu prosto w oczy.- To się nie uda. On jest komendantem. Myślisz, że kogo wersji uwierzą? Myślisz, że nigdy mu nie powiedziałam, że tak zrobię? Odpowiedział, że nikt mi nie uwierzy. Nie mam dowodów, ale on znajdzie takie, które wyjdą tylko na moją niekorzyść.
- Coś wymyślimy. Jeśli jeszcze raz cię dotknie, powiedz mi. Możesz na mnie liczyć. Zrobię wszystko, choćbym miał zatrząść ziemią to to zrobię.
- Dlatego nikt nie może się o nas dowiedzieć, rozumiesz? On wpadnie w szał.- złapała się za głowę kiedy wyobraziła sobie konsekwencje.
- Dobrze. Nie poruszajmy teraz tego tematu, bo widzę, że cała się trzęsiesz.- otarł jej zły z policzka.- I nikt się nie dowie. Już moja w tym głowa.


Jenna zapukała do domu chłopaków. Z tego co mówił jej Kendall, to Logan nadal powinien być w domu. Zupełnie nie wiedziała jak zabrać się do tej rozmowy. Zawsze uważała się za osobę nieodpowiedzialną, a nie wiedziała czy brać to na siebie. Brudną robotę zawsze zostawiała bratu. Też była zdania, że nie nadaje się do tej rozmowy. Nie dlatego, że nie chciała mu pomóc. Uważała, że Logan za mało ją zna żeby zaufać. Wie jak reagują ludzie gdy im się proponuje takie rzeczy. Drzwi otworzył jej Carlos.
- Kendall mówił, że przyjdziesz.- powiedział.
- A gdzie on jest?
- Wyszedł gdzieś i jeszcze nie wrócił. Ale powinien się zjawić. Przecież o dwunastej zaczynamy szkołę.
- No tak.- westchnęła.- Zostawiliście to mnie. No bo was by nie mógł wysłuchać.
- Nie chodzi o to.- wpuścił ją do środka.- Kiedy była ta sprawa z Jamesem i May pod kinem, to tobie właśnie powiedział i zaufał.
- Bo tam z nim byłam.- dodała.
- Słuchaj. Może to się wydać dziwne, ale im bardziej się staramy tym bardziej nie wychodzi. A ty...
- Ziom, ja się nie staram?- zmarszczyła brwi.
- Szczerze? Wyglądasz na taką osobę, która podchodzi do wszystkiego na luzie i ma w dupie wszystko co się dzieje. Sorry.
- Chcesz powiedzieć, że mam...- próbowała w głowie znaleźć słowa May.- Olewający stosunek do wszystkiego?
- No...- przytaknął.
- Ale tak nie jest.- zacisnęła zęby.- Brak mojej matki w domu nauczył mnie żeby troszczyć się o samego siebie... i własnego brata. To nie jest tak, że mam gdzieś Logana. Nie mam go gdzieś tylko...- wsadziła ręce do kieszeni.- To skomplikowane.
- Jenny, ja wiem co się wydarzyło w szkole z Loganem. Pamiętam też w jakim stanie wrócił wczoraj do domu. Miałem zamiar z nim dziś o tym pogadać, ale wiesz co mnie zatrzymało? Jego uśmiech. Udawanie, że nic się nie stało. Znowu. Nie miałem serca pozbywać go nawet tego sztucznego uśmiechu. On myśli, że w ten sposób go zostawimy w spokoju. Powiedz mu, że nie.- spojrzał na nią błagalnie.
- Ok, mam nadzieję, że Logan nie ma w pokoju żadnych talerzy żeby we mnie nimi rzucić.- zdjęła trampki w korytarzu i poszła na górę. Odnalazła jego sypialnię. Zapukała do niej dwa razy. Usłyszała głos z zewnątrz, że można wejść. Tak też zrobiła. Logan siedział przy biurku. Kiedy zobaczył kto jest jego gościem, zaskoczony uśmiechnął się szeroko.- Rzeczywiście...- mruknęła.
- Cześć, ale co takiego?- spytał.
- Nie, nic. Spoko koszulka.- usiadła na jego łóżku.
- Tak. Dziś specjalny dzień.- dziewczyna zauważyła, że obandażowaną ręką bawi się długopisem.- Mam zamiar zmienić swoje życie. Przemyślałem wszystko w nocy. Nie powinienem dopuszczać do siebie wtedy tych emocji. To nie powinno się wydarzyć. Teraz jak na to patrzę to wiesz co czuję? Wstyd. Jest mi po prostu wstyd, że przyjaciele i inni musieli mnie widzieć w takim stanie. Zachowałem się jak małe dziecko, a dzieckiem nie jestem. Miałem swój kryzys, ale teraz wszystko jest dobrze.
- Oni tak nie myślą.- pokręciła głową.- Wiedzą, że tylko udajesz. Logan, nie ma się co kryć.
- Nie kryję się.
- Serio myślisz, że twój wieloletni problem rozwiązał się w jedną noc? Kogo chcesz nabrać tym sztucznym uśmiechem i nieskazitelnym wyglądem dzisiejszego dnia? Ja nie wiem o co chodzi. Nie chcesz mi mówić to nie mów. Poczekam na ten moment. Może kiedyś będę tego godna. Chodzi o to, że wszyscy chcemy dla ciebie dobrze.
- I co w związku z tym?- zapytał już bez uśmiechu. Pokazał swoje prawdziwe oblicze.
- Wszyscy sądzimy, że... będzie lepiej... gdy...
- No wyduś to z siebie wreszcie. No powiedz jakiego psychologa mi polecacie.- założył ręce i wstał.
- Wiedziałeś po co przyszłam?
- Głupi nie jestem, Jen. Poza tym ściany mają uszy.
- Pójdziesz do tego psychologa?
- Nie! Nie jestem chory!
- Dlaczego każdy myśli, że psycholog jest dla chorych psychicznie? Podobno jesteś taki mądry. Wiesz, że to nie prawda.- Logan jej nie odpowiedział.- Ludzi, którzy mają problemy słucha właśnie psycholog. Poczułbyś się lepiej.
- Wiesz co sprawi, że poczuję się lepiej?- wciął jej się zdanie.- Chciałbym o tym zapomnieć i byłoby mi lepiej gdyby wszystko szło po mojej myśli. Chciałbym znów grać Romeo i z innej perspektywy patrzeć jak grasz na fortepianie dając podkład muzyczny.
- Zrezygnowałam z fortepianu. Jednak nie podzielę się na dwóch. David mnie przecenia. Jeśli mam być matką Julii to...
- Nieważne teraz.- przerwał jej.- Jeśli bym wrócił jako Romeo, a Mayra by mnie polubiła, to wtedy bym poszedł do tego psychologa...
- Nie wierzę.- wstała i podeszła do niego.- Stawiasz sobie takie cele jakbyś wiedział, że to nie wyjdzie, dlatego nie pójdziesz do tego psychologa...
- Wszystko jest możliwe.- spojrzał jej prosto w oczy.
- Pięknie sobie to uknułeś koleszko w pomidorowej koszulce.
- I nic z tym nie zrobisz.- miał kamienna twarz.
- Nie wiesz kim jestem i nie wiesz do czego jestem zdolna.- powiedziała z determinacją.
- Czekaj... czy ty mi grozisz?
- To nie jest groźba. Tak wyglądam gdy jestem zdenerwowana.- odwróciła się.- Myślałam, że jesteś inny.- powiedziała stając w drzwiach.
- Może właśnie taki zawsze chciałem być.- na jego twarzy pokazał się zły grymas. Jenny prychnęła i wyszła z jego pokoju. Gdy Logan trzasnął za nią drzwi, grymas zszedł mu z twarzy. Spojrzał przybity w lustro.- Brawo Logan... osiągnąłeś co chciałeś.- mruknął z ironią.


Carlos siedział na kanapie. Nawet nie zauważył jak postać Jenny przeleciała przez salon i gdy zakładała nerwowo buty. Chłopak podszedł do niej. Chciał coś powiedzieć, ale blondynka spojrzała na niego morderczo. To go jednak nie przestraszyło.
- Aż tak źle?
- Jest ponad to.- wyprostowała się.- Stawia sobie wyzwania i dopiero jeśli je spełni, pójdzie do psychologa. Jedno z nich jest możliwe, a drugie wręcz niemożliwe. Wyglądał tak jakby się w coś bawił. A w jego oczach widziałam coś obcego...
- Jakie są jego warunki?
- Główna rola i uwaga... sympatia May.- prychnęła.
- No to poleciał.- mruknął.- Chyba jednak przeszkadza mu to, że Kendall gra za niego.
- Najwyraźniej.- przyznała mu rację.- Sam się w taki sposób przyznał. A ja chyba jestem w stanie mu to załatwić.- w tej chwili Carlos spojrzał na nią z ciekawością.- Pogadam z Davidem.
- Od kiedy jesteś z nauczycielem na Ty?- spytał.
- Połowa szkoły tak do niego mówi za plecami, ok?- zdenerwowała się.- To lepsze niż mówienie Bazyliszek na Dolores Hamingway. Ale co do Ackerman... May to pierdolona szmata!- podniosła głos.
- Ciszej!- pisnął.- Bo usłyszy.
- A niech sobie słyszy. Ja nikogo nie zmuszę do lubienia. A nawet jeśli miałabym to robić to na pewno nie ją! To byłby jakiś destrukcyjny związek. Co on sobie wyobraża?!- złapała się za głowę.- Nie wiem co on sobie wyobraża. Ja go po prostu nie poznaję. To już nie jest ten sam Logan, którego poznałam. Ten jest... po prostu inny. Ten dystans, te twarde spojrzenie... To już nie jest mój przyjaciel.- gdy otworzyła drzwi, minęła się z Lucasem. Ta wybiegła z domu, a jej brat wszedł do środka zdezorientowany.
- A co jej się stało?- spytał go Lucas.
- Logan się stał.- odpowiedział.- A jest to takie pokręcone, że będę potrzebował trzech nocy żeby to zrozumieć.
- Czyli nie pójdzie do psychologa?
- Podobno pójdzie jeśli zniszczy sobie życie. Dobra, nie gadajmy o tym.
- Coś o tym wiem niestety...
- Co takiego?
- C-co? Powiedziałem to na głos?- zdziwił się.- Moje myśli już nie są ze mną bezpieczne.-postanowił zmienić temat.- Dziś jest piątek, a wiesz co to oznacza.
- Sorry, ale Samotny Wędrowiec wypada z gry.
- Czemu?
- Luc, Kendall podczas swych bezsennych nocy napisał lepsze wiersze. I raczej nie chodzi też o to. Ona już od dawna wie, że to ja się kryje pod tym pseudonimem. Zdradziłem się specyficznym poczuciem humoru.
- Spoko... ja... nie zamierzałem cię napuszczać, abyś tam znowu dzwonić.- odpowiedział zmieszany.- Dobry czas żeby z tym skończyć. Postanowiłem, że nie będę ci więcej pomagał w sprawach z Douleur. Tak będzie najlepiej. I chyba tylko tyle chciałem ci powiedzieć.
- Idziesz już?
- No...
- Zostań. Nie chcę siedzieć sam w domu z Loganem. Niech będzie tak jak na samym początku. Ja już nie będę cię pytał o nią nigdy więcej. Ona nie istnieje kiedy my jesteśmy razem.
- Trochę śmiesznie to zabrzmiało, nie sądzisz?- uśmiechnął się.
- No i co z tego.-wzruszył ramionami zadowolony.- Chodź, zagrajmy w coś.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Pytanie na początek: Czy domyśliliście się o co chodzi w tytule zanim przeczytaliście rozdział? :P
~ A teraz hejeczka :) Dziś tak bardziej organizacyjniej :P Wspominałam Wam na pewno o tym, że zamierzam przyspieszyć akcję i skrócić liczbę rozdziałów. Będzie ich mniej, a za to idzie więcej się będzie działo i problemy bohaterów już tak długo nie będą tajemnicą. W moim życiu nadeszła wielka zmiana, która spowodowała zmianę nastawienia do tego bloga. Więc... na wstępie przewiduję bloga na 55 rozdziałów.
Zrobiłam ramowy plan wydarzeń do każdego rozdziału i mniej więcej tyle mi wyjdzie. Może to się zmienić, ale to plan na 90%. Pisałam to i każdy rozdział jest tak naszpikowany żeby to zmieścić, że nudzić się nie będziecie. Wiem, że to się wiąże z szybszym skończeniem bloga, ale mam inne plany ;) Nagłe przyspieszenie zaczyna się od rozdziału 40 tak na marginesie. Raczej nie spodziewam się hejtów z Waszej strony, bo z tego co wiem u mnie żyjemy w zgodzie, a jeśli ktoś ma coś do powiedzenia to jest to akceptowane :D
~ Straciłam przez to wątek co miałam napisać w trailerze, więc sobie idę. Pa! :*





10 komentarzy:

  1. Logan, Logan, Logan...co ty odpierdalasz? Wgl co za warunki. Psychiczny jakiś.Nadal nie wiem o co kaman, ale jara mnie ta niewiedza. Nie do końca czaję o co poszło w tej kłótni, ale zaraz se wrócę i zrozumiem. U cb czasami nie można czegoś zostawić. Trzeba się wgryźć by skumać.

    Btw... 55 rozdziałów? Czyli blog pociągnie 3-4 miesiące jeszcze? Mało, a pewnie zleci. Szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja sb klepię bo okropnie nie chce mi sie teraz komciać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Logan jest co raz dziwniejszy.. Naprawdę przyda sie psycholog. Biedna Jenny... Widać że ją to boli.. Ej wgl.. ona ma zbyt dobry kontakt z tym nauczycielem. Moze rzeczywiście coś jest na rzeczy? Chociaż.. Nie.. Jen nie mogłaby.. Sam nie wiem.
      Carter... No przecież mam ochotę zabić chuja. Najważniejsze że Kate się nie spłoszyła i nadal bd sie potajemnie spotykać z Kendem. Z resztą... Myślę że Kendall chętnie przyjąłby ją pod swój dach w razie czego ^^
      Carlos i Lucas naprawdę sie zaprzyjaźnili. Fajnie tak :) Jezu.. jak ja czekam na to aż on dowie sie prawdy... TYLKO JAKA JEST PRAWDA DO CHOLERY ?!
      Super rozdzialicho bejb :)

      Usuń
  3. Ughh kurde co z tym Loganem? Ja bym chciała wiedzieć co mu się tam stało x lat temu? Trochę mnie wkurzył, że takie warunki stawia, serio? Sympatia Mayry? LOL Jenny jest 2456789876543456789 razy lepsza! Logan weź się ogarnij i idź do tego psychologa.
    ten ojciec Kate jest okropny... naprawde serdecznie jej współczuje, wgl ta jego rozmowa z Kendem była strasznie dziwna. Coś mi się wydaje, że prędzej czy później ten związek ujrzy światło dzienne.
    Lucas przyszedł! Jej :D zagrają, pogadaja, zjedzą coś i w końcu za parę rozdziałów się dowiem o co chodzi z Dolarem :) bo szczerze juz nie mogę się doczekać wyjaśnienia tej sprawy.
    Super i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Klepnę se tu ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Logan to jeden chodzący problem i teraz rzuca mu się na głowę. Tyle osób chce mu pomóc a on nie docenia pomocy przyjaciół. Prostak... a Jenny zależy. Ona może sobie udawać, że nie, ale prawda jest inna.
      Znając twoją sytuację zupełnie rozumiem te decyzję. Nie ma sensu tego przeciągać zważając na sytuację. Ten blog jest świetny, będzie szkoda, ale wiem, że twoja głowa jest pełna szalonych pomysłów. Może skusisz się na pierwotny plan?

      Usuń
    2. Przecież już Ci tłumaczyłam -_-

      Usuń
  5. Dobra, dzisiaj krótko:
    1. W dupie z Brianem. Serio nie ma w tej szkole gazetki i jakiegoś młodocianego dziennikarza, który miałby mu popalić? Najlepiej dziewczyna, bo wtedy będzie go bardziej bolało.
    2, Dolcośtam nadal jest dziwna i to się chyba nie zmieni.
    3. Szkoda mi Carlosa. jest podzielony. Na razie sobie radzi, ale nie wiadomo, jak długo to jeszcze potrwa.
    4. Psychiczny stan Logana jest co najmniej dziwny. Niedługo psycholog to będzie za mało i potrzebny będzie psychiatra.
    5. Jenny to teraz dla mnie zagatka. Może jak przeczytam opowiadanie jeszcze raz, to skumam co jest z nią nie tak.
    A teraz kończę. Notka super! czekam na n! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jak zwykpe na ostatnią chwilę XD
    Ale co tam ! ;D
    Logan się zrb jakiś .. [cenzura] ;) Co mu odwala ? Jezu, on niedługo to psychiatry bd musiał iść. Wgl .. wkurza mnie już on. Nie rozumiesz, że wszyscy chcą mu pomóc? Że przyjaciele się o niego martwią?! No kurde ! Logan ! Ogarnij się!
    Carter !
    Boże!
    Marla weź go zabij!
    Jaki on .. jezu .. głupi, tępy! Boszzz !
    On ją bił.. no kurde! Jak tak można?! I to jeszcze policjant ! No !! Ludziee !
    Niech naprawdę coś się takiego stanie, że Kate bd u Kendalla. Chociaż na pare dni. :)
    Szkoda mi Losa . On taki dla Luca i $ , a oni. On ma prawo znać prawdę ! ( wcale się to nim nie zasłaniam :D )
    Wgl, jeszcze wracają do Logana, bo zapomniałam ;)
    Sympatia May ? Srsly ? O.o Bożeeer .. Logan no !! Popatrz na Jenny ! Inaczej niż zwykle ! Ona jest supiii ! A ta lala May nie ! Skumajjj !!
    Ludzie .. :D Db XD
    Do nn ! x .

    OdpowiedzUsuń
  7. Logan ma naprawdę ze Sobą problemy.. Niech porozmawia z lekarzem, bo tak dłużej to nie wytrzyma, no i Przyjaciele w końcu się od Niego odsuną, a to nie będzie miłe. Katelyn, trochę szkoda mi tej dziewczyny, no niech zainstaluje kamery w pokoju i wszystko się nagra. Bum. Nie wiem co pisać dalej, bo słońce świeci i jest ciepło a mózg mi paruje.. :/. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń

# INFO DOTYCZĄCE KOMENTOWANIA:
1. Czytasz? Zostaw po sobie ślad. Komentarz = uśmiech na mojej twarzy.
2. Tylko STALI CZYTELNICY mogą informować mnie pod postem o swoich
nowych rozdziałach. Nie traktuję tego jak SPAM tylko informację.
3. W innym przypadku jest to SPAM, a od tego jest specjalna zakładka
"Blogowy Ask".