Kendall postanowił nie drążyć nadal tematu z Katelyn. Był pewien prawie na sto procent, że za nic by się nie dowiedział o co chodzi. Jednak po tej rozmowie poczuł jakby dziewczyna była do czegoś zmuszana. Tak bardzo zamącił sobie tym głowę, że nie zważał już na swoje samopoczucie, które bądź co bądź polepszało się. Pan Torrensel siedział na swoim specjalnym krześle obok sceny. Kiedy zauważył Kendalla w wejściu do sali teatralnej, ruchem ręki poprosił go na scenę. W pierwszym rzędzie obok Jenny siedział Logan trzymając scenariusz do roli, którą wcześniej miał on. Logan czekał na swoją kolej kiedy wchodzi jako ojciec Julii. [ Dlaczego nie może stać na kulisami? Kiedy będzie patrzył się na mnie z tej strony, będzie mnie to dekoncentrować. To nie jest przyjemne wiedzieć, że on miał być na tym miejscu. Muszę na chwilę zapomnieć o jego istnieniu.]
Mayra już czekała na niego. Kendall niepewnie złapał ją za rękę. Dyskretnie zerknął na Logana żeby zobaczyć jak na to zareagował, zupełnie jakby prosił go o przyzwolenie.[ To jest chore. Przecież nawet nie są razem. Ale to Logan...] Pan David spojrzał na blondyna, a potem na bruneta, a następnie z bezsilności pokręcił głową. Mayra zaczęła grać swoją kwestię.
Romeo, moje kochanie
Mój ojciec się na to nie zgodzi
Gdy tylko słońce wstanie
Zaprzestanie naszej miłości
Nie obawiaj się, moja miła
Gdyż niezniszczalne są nasze więzy
Ma i Twa rodzina mi nie straszna
Ja wiem, że miłość zwycięży
W tej chwili Logan gwałtownie podniósł się i już z tego momentu zaczął wygłaszać swoją kwestie szybko zbliżając się do sceny.
Ty nikczemny łajdaku!
Prostaku od siedmiu boleści!
Dreszcz przechodzi po karku!
To się w głowie nie mieści!(...)
Dreszcz przechodzi po karku!
To się w głowie nie mieści!(...)
W tym momencie obandażowaną ręką rozdziela splot dłoni Kendalla i May ze złością. Logan odrzucił jego rękę. Blondyn przyjrzał się jego twarzy. Najpierw skrzywił się z bólu, ponieważ naraził rany. W jego oczach płynęła złość. Sam już nie wiedział czy to naprawdę dobre aktorstwo czy zwykła zazdrość. Henderson kontynuował swoją kwestię, ale do Kendalla mało to dochodziło. Zupełnie jakby się wyłączył. Mayra patrzyła na niego z zapytaniem, ale miał to zupełnie gdzieś. Obudził się rozmyślań kiedy pan Torrensel klasnął w dłonie z lekka zirytowany.
- Kendall, na co czekasz?- spytał.- Logan wygłosił już swoją kwestię.
- Przepraszam. Wyłączyłem się na chwilę.
- A tak dobrze szło. I jak ty wyglądasz?- nauczyciel podniósł się z krzesła i przybliżył do niego.- Źle wyglądasz. Spałeś coś?
- Nie.- odpowiedział takim tonem jakby się tego wstydził. Nienawidził siebie takiego w takim stanie po bezsennej nocy. Nie znosił bycia rozdrażnionym, przyczepiania się do każdego i wyłączania w najmniej odpowiednich momentach.
- Zróbmy tak...- westchnął.- Dokończymy dzisiejszą próbę, a następnie marszem idziesz do domu. I nie wiem jak to zrobisz, ale masz zasnąć i się wyspać. Za trzy dni kolejna próba. Do tego czasu wróć do normy.
- Bo inaczej cię zamienimy.- wtrąciła niegrzecznie Mayra.
- Pozwól, że nie ty będziesz o tym decydowała, ok?- mężczyzna pouczył ją, a ta skinęła posłusznie głową.
Kiedy Logan i Kendall byli na próbie, a James poszedł nie wiadomo gdzie, Carlos postanowił nie siedzieć w domu tylko coś ze sobą zrobić. Znudziło go polowanie na Lucasa. Borrenwood nie odbierał telefonów, nie odpisywał na chacie. W ogóle miał wrażenie, że nie wyszedł ze swojego pokoju. No chyba, że do łazienki. Zamknął za sobą drzwi od domu i poszedł się przejść. Kiedy przeszedł przez jezdnię, za swoimi plecami gdzieś zupełnie niedaleko usłyszał trzask drzwi. Gdy odwrócił się, wstrzymał na chwilę powietrze w ustach. Lucas wyszedł z domu.
- Lucas!- zawołał go, ale ten zamiast się do niego odezwać i podejść, zaczął iść szybciej w zupełnie innym kierunku niż jego. Kiedy postanowił do niego dołączyć, Lucas zaczął uciekać.- Lucas!- pobiegł za nim.- Lucas? Nie wygłupiaj się!- przyspieszył, a po chwili go dogonił. Szatyn widząc, że już nie ma drogi ucieczki, schylił się i dysząc szybko, próbował złapać powietrza. Carlos też wziął kilka głębokich wdechów do płuc.- Czemu uciekasz? Co się stało? Co się z tobą dzieje?
- Nic się nie dzieje.- wyprostował się i poszedł dalej.
- Ej!- złapał go za ramię, a Lucas odskoczył od niego jak oparzony. Zupełnie jakby bał się jego dotyku.- Spokojnie... Nic ci nie zrobię.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Ale kiedyś będziesz musiał. Tak się nie da i ja się też nie poddam. Nie pozbędziesz się mnie teraz. Nie chcesz mi powiedzieć o co kaman?
- Nie. Ty nie zrozumiesz.
- A czy najpierw pozwolisz mi zrozumieć? Człowieku. Zakolegowałem się z Douleur Souffrance to znaczy, że nie ma już takiej rzeczy, której bym nie zrozumiał.
- Douleur...- prychnął.- Ona to jeden wielki chodzący błąd. Wiesz co ci radzę?- przybliżył się zaglądając mu w brązowe tęczówki.- Pomyliłem się. Popełniłem błąd, że cię z nią połączyłem.
- Czyli to prawda. Wy się dobrze znacie. Powiedz...
- Nie tak jak bym chciał.- urwał.- Przepraszam cię, ale nie jestem na to gotowy. Muszę to sobie wszystko poukładać. Ale pogadamy jeszcze... obiecuję. Ale teraz chcę zostać sam.- Carlos w ciszy patrzył jak Lucas oddala się od niego.
Po próbie Kendall poszedł na backstage po swoją kurtkę. Usiadł sobie na spokojnie. Obserwował jak wszyscy zabierają swoje rzeczy i wychodzą żegnając się z nim. Nikomu nie odpowiedział. Posyłał im tylko subtelne uśmiechy na drogę. Nagle zapomniał po co tu przyszedł. Poczuł nagłe wyczerpanie. Nie miał siły się podnieść. Nie potrafił utrzymać na baczności swoich powiek.
Dzisiaj mama przyprowadziła mnie do przedszkola wcześniej niż zawsze. Powiedziała, że musi odwiedzić tatę, ponieważ potem nie będzie miała czasu. Zawsze była w biegu. Nie miała czasu nawet dla mnie. Ciągle liczyła się tylko praca. A ja chciałem tylko żeby pewnego wieczora usiadła ze mną, przytuliła mnie... Sen towarzyszył mi częściej niż ona. A z tatą nie widziałem się już trzy dni, ale ostatnio mi powiedziała, że jeszcze pod koniec tygodnia go zobaczę. To już drugi raz kiedy tak zniknął. Nie wiem dlaczego. Nikt nie chce mi powiedzieć, jednak raz słyszałem jak moja mama płakała gdy słońca już nie było na niebie.
Co było kolejnym zdziwieniem, moja kochana przyjaciółka była już na miejscu. Minąłem nie rozglądając się na boki całą salę, aby do niej dołączyć. Inne dzieci nawet do nas nie podchodziły, ale miałem to zupełnie gdzieś od kiedy ona tutaj jest. Ona mi zupełnie wystarczała. Ale dzisiaj coś było nie tak. Znowu chodziła smutna. Czasami dało się to zauważyć. Czasami dobrze się kamuflowała, ale nie zawsze jej się udawało.
- Cześć. Czemu jesteś smutna?- spytałem blond przyjaciółki.
- Nie... wydaje ci się. Po prostu... brzuch mnie boli. W dodatku mama zniknęła na kilka dni w pracy i siedzę z... resztą rodziny bez niej.
- Na pewno?- jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Za dobrze ją znam. Przez te dziesięć miesięcy zdążyłem ją bardzo dobrze poznać. Wiedziałem kiedy mnie oszukuje. Wiedziałem, że robi to teraz.- A jaka jest prawda?- zapadła cisza. I w dodatku innego rodzaju cisza. Cisza nigdy nie była dla nas krępująca. Nawet z ciszą czuliśmy się swobodnie, ale tym razem... nie znosiłem tego normalnie.
- Boję się...- powiedziała drżącym głosem cicho. Zabrzmiało to jakby chciała mi powiedzieć, a jednocześnie podliła się żebym tego nie usłyszał.
- Ale czego? Kogo?- przeraziłem się. Nie odpowiedziała mi na to.
- Przepraszam. Nie powinnam o tym mówić.- poprawiła nerwowo swoje dwa warkoczyki.- Tydzień. Został tylko tydzień do wakacji.- zmieniła szybko temat co bardzo mi się nie podobało, ale nie chciałem teraz naciskać.- Mogę zadać ci pytanie?
- Tak...
- Kendall? Czy ty śpisz?
- Co to za głupie pytanie.- wymruczał.
- Kendall!- Katelyn potrząsnęła nim. Blondyn natychmiast się obudził.- Zasnąłeś tutaj.
- Serio?- podniósł się.- Byłem aż tak wykończony?- zdziwił się.- Jeszcze mi się nie udało tak szybko przydrzemać i to w takim miejscu. Źle ze mną. Coraz gorzej.
- Gdybym tu nie weszła, to by Torrensel cię tu zamknął, bo właśnie miał wychodzić. Chodź, odprowadzę cię do domu i osobiście dopilnuję żebyś trafił do łóżka.
- Ok...- [Dziewczyno, nigdy nie mów chłopakowi takich słów, bo wiadomo o czym pomyśli. Nie. Ale ja nie myślę. Przecież pomyślałem. Nie! Wymazuję to! Nie było tego.]- Chodźmy.
Kendall zaprosił Katelyn do swojego pokoju. Ogólnie pierwszy raz była u niego w mieszkaniu, tym bardziej więc w sypialni. Rozglądała się z ciekawością po wnętrzu. Kendall usiadł na łóżku i obserwował każdy jej ruch. W międzyczasie próbował zaproponować jej po raz trzeci coś do picia, jednak znów podziękowała.
- Czy ktoś jeszcze jest w domu?- spytała.
- Wątpię. Byłoby ich słychać, po pierwsze. Po drugie, ich butów nie ma na korytarzu. Ostatnio chyba każdy żyje własnym życiem.
- Mhm...- spojrzała na biurko,- W pokoju masz porządek, ale na biurku huragan.- zaśmiała się. Wtedy dostrzegła stosy zapisanych kartek. Były na nich krótkie fragmenty wierszy, najczęściej nie mających ze sobą powiązania. Kendall podniósł się natychmiast.
- A po co będziesz ten syf oglądać...- nerwowo zebrał wszystkie papiery i wsadził do szuflady.
- Spokojnie. Fajne masz te wiersze. I znajdujesz na to czas?
- Każdy z nich napisałem w nocy.- odpowiedział.- Kiedy mam za sobą tyle nieprzespanych nocy, coś trzeba robić.- posmutniał opierając się o biurko.
- Biedaku.- współczuła mu.- Od kiedy cierpisz na bezsenność? To musi być męczące.
- W sumie.- zastanowił się porządnie.- Od przedszkola. Ale jeśli chodzi o dokładny dzień... to wszystko zaczęło się ostatniego dnia przedszkola. Akurat wtedy kiedy miały zacząć się wakacje. Tamten dzień...- wtedy spojrzał na nią. Posmutniała. Katelyn, aby uniknąć jego pytającego spojrzenia, podeszła do okna.- Stało się coś?
- Moja mama umarła tego dnia.- Kendall zamilkł. Poruszył ten przykry temat, lecz coś było nie tak. Ta sytuacja wydała mu się dziwnie znajoma.- To był najgorszy okres mojego życia.- kontynuowała patrząc dalej przez szybę wprost na swój dom.- Mój świat legnął w gruzach. Jedyna osoba, u której mogłam liczyć na jakieś wsparcie. Chociaż...
- Co takiego?
- Nie miałam wielu znajomych. Prawie w ogóle. Może nie pamiętam dobrze akurat tego. Może nie pamiętam jak się nazywał i dokładnie jak wyglądał, ale pamiętam, że był dla mnie ważny i był jedynym moim przyjacielem. Szkoda, że nasz kontakt się urwał z tamtym dniem. Wszystko się zmieniło. To jest takie dziwne... Tylko jedna rzecz mi po nim została. Nie mam żadnej innej pamiątki po nim.
- Jaka?- podniósł się z biurka.
- Wierszyk, który razem ułożyliśmy.
Po próbie Kendall poszedł na backstage po swoją kurtkę. Usiadł sobie na spokojnie. Obserwował jak wszyscy zabierają swoje rzeczy i wychodzą żegnając się z nim. Nikomu nie odpowiedział. Posyłał im tylko subtelne uśmiechy na drogę. Nagle zapomniał po co tu przyszedł. Poczuł nagłe wyczerpanie. Nie miał siły się podnieść. Nie potrafił utrzymać na baczności swoich powiek.
Dzisiaj mama przyprowadziła mnie do przedszkola wcześniej niż zawsze. Powiedziała, że musi odwiedzić tatę, ponieważ potem nie będzie miała czasu. Zawsze była w biegu. Nie miała czasu nawet dla mnie. Ciągle liczyła się tylko praca. A ja chciałem tylko żeby pewnego wieczora usiadła ze mną, przytuliła mnie... Sen towarzyszył mi częściej niż ona. A z tatą nie widziałem się już trzy dni, ale ostatnio mi powiedziała, że jeszcze pod koniec tygodnia go zobaczę. To już drugi raz kiedy tak zniknął. Nie wiem dlaczego. Nikt nie chce mi powiedzieć, jednak raz słyszałem jak moja mama płakała gdy słońca już nie było na niebie.
Co było kolejnym zdziwieniem, moja kochana przyjaciółka była już na miejscu. Minąłem nie rozglądając się na boki całą salę, aby do niej dołączyć. Inne dzieci nawet do nas nie podchodziły, ale miałem to zupełnie gdzieś od kiedy ona tutaj jest. Ona mi zupełnie wystarczała. Ale dzisiaj coś było nie tak. Znowu chodziła smutna. Czasami dało się to zauważyć. Czasami dobrze się kamuflowała, ale nie zawsze jej się udawało.
- Cześć. Czemu jesteś smutna?- spytałem blond przyjaciółki.
- Nie... wydaje ci się. Po prostu... brzuch mnie boli. W dodatku mama zniknęła na kilka dni w pracy i siedzę z... resztą rodziny bez niej.
- Na pewno?- jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Za dobrze ją znam. Przez te dziesięć miesięcy zdążyłem ją bardzo dobrze poznać. Wiedziałem kiedy mnie oszukuje. Wiedziałem, że robi to teraz.- A jaka jest prawda?- zapadła cisza. I w dodatku innego rodzaju cisza. Cisza nigdy nie była dla nas krępująca. Nawet z ciszą czuliśmy się swobodnie, ale tym razem... nie znosiłem tego normalnie.
- Boję się...- powiedziała drżącym głosem cicho. Zabrzmiało to jakby chciała mi powiedzieć, a jednocześnie podliła się żebym tego nie usłyszał.
- Ale czego? Kogo?- przeraziłem się. Nie odpowiedziała mi na to.
- Przepraszam. Nie powinnam o tym mówić.- poprawiła nerwowo swoje dwa warkoczyki.- Tydzień. Został tylko tydzień do wakacji.- zmieniła szybko temat co bardzo mi się nie podobało, ale nie chciałem teraz naciskać.- Mogę zadać ci pytanie?
- Tak...
- Kendall? Czy ty śpisz?
- Co to za głupie pytanie.- wymruczał.
- Kendall!- Katelyn potrząsnęła nim. Blondyn natychmiast się obudził.- Zasnąłeś tutaj.
- Serio?- podniósł się.- Byłem aż tak wykończony?- zdziwił się.- Jeszcze mi się nie udało tak szybko przydrzemać i to w takim miejscu. Źle ze mną. Coraz gorzej.
- Gdybym tu nie weszła, to by Torrensel cię tu zamknął, bo właśnie miał wychodzić. Chodź, odprowadzę cię do domu i osobiście dopilnuję żebyś trafił do łóżka.
- Ok...- [Dziewczyno, nigdy nie mów chłopakowi takich słów, bo wiadomo o czym pomyśli. Nie. Ale ja nie myślę. Przecież pomyślałem. Nie! Wymazuję to! Nie było tego.]- Chodźmy.
Kendall zaprosił Katelyn do swojego pokoju. Ogólnie pierwszy raz była u niego w mieszkaniu, tym bardziej więc w sypialni. Rozglądała się z ciekawością po wnętrzu. Kendall usiadł na łóżku i obserwował każdy jej ruch. W międzyczasie próbował zaproponować jej po raz trzeci coś do picia, jednak znów podziękowała.
- Czy ktoś jeszcze jest w domu?- spytała.
- Wątpię. Byłoby ich słychać, po pierwsze. Po drugie, ich butów nie ma na korytarzu. Ostatnio chyba każdy żyje własnym życiem.
- Mhm...- spojrzała na biurko,- W pokoju masz porządek, ale na biurku huragan.- zaśmiała się. Wtedy dostrzegła stosy zapisanych kartek. Były na nich krótkie fragmenty wierszy, najczęściej nie mających ze sobą powiązania. Kendall podniósł się natychmiast.
- A po co będziesz ten syf oglądać...- nerwowo zebrał wszystkie papiery i wsadził do szuflady.
- Spokojnie. Fajne masz te wiersze. I znajdujesz na to czas?
- Każdy z nich napisałem w nocy.- odpowiedział.- Kiedy mam za sobą tyle nieprzespanych nocy, coś trzeba robić.- posmutniał opierając się o biurko.
- Biedaku.- współczuła mu.- Od kiedy cierpisz na bezsenność? To musi być męczące.
- W sumie.- zastanowił się porządnie.- Od przedszkola. Ale jeśli chodzi o dokładny dzień... to wszystko zaczęło się ostatniego dnia przedszkola. Akurat wtedy kiedy miały zacząć się wakacje. Tamten dzień...- wtedy spojrzał na nią. Posmutniała. Katelyn, aby uniknąć jego pytającego spojrzenia, podeszła do okna.- Stało się coś?
- Moja mama umarła tego dnia.- Kendall zamilkł. Poruszył ten przykry temat, lecz coś było nie tak. Ta sytuacja wydała mu się dziwnie znajoma.- To był najgorszy okres mojego życia.- kontynuowała patrząc dalej przez szybę wprost na swój dom.- Mój świat legnął w gruzach. Jedyna osoba, u której mogłam liczyć na jakieś wsparcie. Chociaż...
- Co takiego?
- Nie miałam wielu znajomych. Prawie w ogóle. Może nie pamiętam dobrze akurat tego. Może nie pamiętam jak się nazywał i dokładnie jak wyglądał, ale pamiętam, że był dla mnie ważny i był jedynym moim przyjacielem. Szkoda, że nasz kontakt się urwał z tamtym dniem. Wszystko się zmieniło. To jest takie dziwne... Tylko jedna rzecz mi po nim została. Nie mam żadnej innej pamiątki po nim.
- Jaka?- podniósł się z biurka.
- Wierszyk, który razem ułożyliśmy.
Nigdy nie jesteśmy sami
Zostajemy tu ostatni
Podajemy sobie dłonie
A na niebie chmurki słonie
Kiedy Kendall to usłyszał, wszystko co jego otaczało, rozmyło się. Cofnął się do przeszłości. Do tego dnia właśnie dnia. Wszystkie fakty nagle powiązały się w jedną logiczną całość. Wszystko się zgadzało! [ Jak ja mogłem się nie zorientować? Jak mogłem nie skojarzyć, że to właśnie Katelyn. Cały czas przecież o niej pamiętałem. Miałem ją w swoim sercu. Jak mogłem nie rozpoznać tych oczu. Tych cudownych oczu, które i tak wydawały mi się zawsze podejrzanie znajome! Jaki ja byłem ślepy?! Śmierć matki, straszny mężczyzna, wyprowadzka... to wszystko się zgadza.] Spojrzał na nią jak na święte objawienie. Jego serce łopotało jak szalone. Czuł się jakby całe jego życiowe spełnienie właśnie nadeszło, końcowy cel poszukiwań. Wypuścił te wszystkie wielkie emocje sygnalizując jednym głośnym wydechem. Katelyn zaniepokojona podeszła do niego i spojrzała mu prosto w oczy. I wtedy był pewien, że to te same oczy, tej małej dziewczynki z blond warkoczykami.
- Kendall, wszystko dobrze? Jesteś jakiś dziwny.
- To ty.- wydusił z siebie.
- Kto?- zapytała. Nie wiedział jakimi słowami jej to przekazać. Znalazł jednak jedyny sposób na wyjście z tej sytuacji. To powinno wszystko wyjaśnić.
Twoją twarz widzę na laurce
Na ulubionej słoniowej chmurce
A gdy zamykam swe powieki
Chcę pamiętać o Tobie na wieki
Tym razem to Katelyn zaniemówiła. Przyjrzała mu się oglądając dokładnie każdy centymetr jego twarzy. Łzy napłynęły jej do oczu. Myślała, że to nie dzieje się naprawdę. To nie może być on. Ale przecież on zna ten wiersz. Pamiętał go przez całe życie jak ona i tylko oni go znali.
- Przez całe życie ciebie szukałem.- powiedział.- I po tylu latach w końcu znalazłem.- dziewczyna nie wytrzymała i padła mu w ramiona. Zaczęła płakać do jego ramienia. Objął ją mocno. Sam miał wilgotne oczy. Minęło tyle czasu od ich rozłąki.
- Niby nie pamiętałam cię takiego, ale zawsze byłeś w mim sercu.- odkleiła się od niego spoglądając w zielone tęczówki, do których uśmiechnęła się przez łzy. Teraz dopiero widziała w nich tego małego, nieakceptowanego przez resztę dzieci małego chłopca. Nie mógł się powstrzymać przed przyłożeniem dłoni do jej twarzy.
- Katelyn. Nie obchodzi mnie czy teraz uciekniesz czy nie odezwiesz się na zawsze, ale ja muszę to powiedzieć.- zebrał się w sobie. To wszystko skumulowało się w nim.- Ten wiersz, który znalazłaś należy do mnie. Napisałem go z myślą o tobie, bo tęsknię za tobą i marzyłem o tym byśmy znowu byli razem. Kocham cię i to się nie zmieni. Nie mogę dłużej tego kryć. Chcę być z tobą. A teraz jeszcze bardziej. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Czy ty tego nie widzisz? Los chciał żeby nasze drogi znów się złączyły. A teraz powiedziałem co chciałem, więc rób co chcesz...
- Ja też cię kocham.- nie czekała na jego reakcję tylko pocałowała go czule w usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ NO KTO CZEKAŁ NA TEN MOMENT?! NO KTO? WSZYSCY! NARESZCIE!
Czy to nie cudowne? Jak się czujecie? Wypełnia Was szczęście? Macie tę ulgę na sercu?
~ Co piękne to piękne. Jakie będą konsekwencje tego, że Katelyn zmieniła zdanie? Co tak naprawdę dręczy Lucasa? Czy Logan jest zazdrosny czy dobrze gra? Piszcie komentarze.
~ Było ciekawie, a będzie jeszcze bardziej :D Do poniedziałku :*
PS Wbijajcie TUTAJ na bloga, na najnowszy rozdział
PS PS Tym razem rano, bo zasnęłam :P
~ Było ciekawie, a będzie jeszcze bardziej :D Do poniedziałku :*
PS Wbijajcie TUTAJ na bloga, na najnowszy rozdział
PS PS Tym razem rano, bo zasnęłam :P
AAAAA byłam BLISKA płaczu. Kurde nareszcie! nie wysiedzę normalnie na krześle! W końcuu aaaaaa! Doczekałam się aż w 32 rozdziale, że oni są tą parką z przedszkola. Jak Kat poleciała z tym wierszykiem (pamiętam, że w prologu kazałaś nam go zapamiętac) to już sb wyobrażałam reakcję Kendalla. To takie urocze, że nie pamimętali dokładnie siebie (wyglądu, bo się dużo zmienili) ale pamiętali ten wierszyk przez tyle lat! Chuj z Carterem co sobie pomyśli! Oni muszą być razem. to przeznaczenie! A o reszcie nie chce mi się pisać, bo jestem zbyt podjarana :D
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoją rozpałkę. Sama tak miałam.
UsuńKenadall, no weź... Jak Ci nie chce powiedzieć, to odpuść. Będzie gotowa, to sama Ci powie. my, dziewczyny już tak mamy. Uparte baby, które nic nie rozumieją. I żeby nie było, my o chłopakach myślimy dokładnie to samo, wiec jesteśmy kwita. Ojczym Kate jest... nieteges, ale myślę, że wszystko się jakoś ułoży, a jej mama jakoś przemówi mu do rozsądku. Przecież jest jego zoną, co nie? Na więcej nie mam czasu. Rozdział świetny! czekam a nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie chciałabym się czepiać, ale ten komentarz bardziej pasuje do poprzedniego rozdziału :p No i Katelyn nie ma mamy...
UsuńCoś czułam, że będziesz zwlekać z tą rozmową z Lucasem, bo wszyscy bardzo chcemy wiedzieć o co kaman! Ty jesteś niedobra i nas męczysz :D Oczywiście, że Logan jest zazdrosny. i chyba ostattnio nie jest sobą. On też się wydaje jakiś agresywny. No i moment, na który czekaliśmy! Katelyn i Kendall padli ofiarą przeznaczenia! Najlepsza rzecz dotychczas. Megaaaa!
OdpowiedzUsuńMyśle że Logan był zazdrosny, chociaż jest dobrym aktorem to madal nie może zapomniec o Mayrze.
OdpowiedzUsuńNo Lucas zyje! :D przynajmniej tyle.. Dobrze, że porozmawiał z Carlosem, tznta rozmowa nie była jakas strasznie długa, ale była xD
Co do Kendalla to dobrze, ze w końcu jej powiedział, iż to jego wiersz :) a ta ich historia jest boska *-* jezzuuu oni sa tacy słodcy ^^ mam nadzieję, ze ojczym Kate tego nie zepsuje ;)
Super i czekam na nn
Ach wreszcie !
OdpowiedzUsuńWreszcie się dowiedzieli! WRESZCIE!!! To takie sweeet! I se powiedzieli że sie kochają. No wreszcie! Tylko Carter pewnie bd problemy robił... Ej a Kend może jak sie dowiedział że to Kat to może się wreszcie wyśpi?? Choć raz?? Bo w końcu nam padnie z wycieńczenia...
Ciekawe czy u Logana to była zazdrość czy tak dobrze sie wczuł w role... Ej no byłby aż tak głupi żeby być zazdrosny o grę aktorską?? Chociaż... Mój wujek jest tak pojebany że był zazdrosny gdy jego żona tańczyła ze swym chrześniakiem więc... Ludzka głupota nie zna granic :D
Luc unika Carlosa... To było wiadome. Teraz Luc bd myślał przez 10 rozdziałów i potem sie zdobędzie na rozmowę ale coś im przeszkodzi więc dowiemy sie co i jak za rozdziałów 15 ;p ZŁAAAAA MARLIK!!! ZŁAAAAA! :) I tak Cie loffciam zdolniacho :*
Cudny rozdział i czekam na kolejny :)
Ja Cię pierdziele ! O Boże! Boże! TAAAAAAAAAAK !!! W końcu!! 32 rozdział przejdzie do historii !
OdpowiedzUsuńTak, dla db atmosfery posłuże się słowami :
"Mały krok dla normalnych, wielki skok dla blogerowni" :D
Jezuuu ! Normalnie jestem taka podjarana !!!!
Kendall i Katelyn !! Razem!!! Yeeee !
Tylko ..
CARTER
SUKINKOT JEDEN
Kendall chyba musisz sb z nim "porozmawiać" ;) Dasz radę! Nie cykaj się :)
Co do reszty to ,
Myśpę, że Luc i $ byli kiedyś razem. Albo ona zrobiła mu (bez skojarzeń pliiiiiizz XD )tylko nadzieję.Albo udawała, że go kocha.. no nwm ... A Ty nic a nic nie chcesz nam zdradzić!
Logan napewno jest wkur na Kendalla ;)
O co mu wgl chodzi ?! Co się Hendersonowi takiego stało? Muffff !:D Nie no ... db .. :D Nie mów jak nie chcesz XD
Czekam na nn !! Xx !
Spotkali się po latach, i dopiero teraz ogarnęli, że się znają. Lepiej późno, niż wcale :), może to i dobrze. Logan az tak dobrze nie gra.. Wkłada w swoją grę prawdziwe uczucia. Ale to jest genialne. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNadrabiam.