Bal zbliżał się wielkimi krokami. Wszyscy już od dawna byli gotowi na tip top. Ich kreacje wisiały w szafie i czekały na swoje wielkie wyjście. Większość miała swoją parę, ale niektórzy nie. A niektórzy nawet o to nie dbali. Jenny siedziała samotnie na ławce rozmyślając o swoim życiu. W niespodziewanych chwilach do głowy przychodzą najróżniejsze rzeczy. Zastanawiała się jak będzie wyglądać jej przyszłość. Przypomniała jej się nagle wczorajsza rozmowa z Loganem...
- A co ty tam tak namiętnie przeglądasz, Henderson?
- To teraz kumam, że po nazwisku do mnie gadasz.- uśmiechnął się i zamknął czasopismo.- Wcześniej mówiłaś do mnie kumplu albo ziom, ale przez ostatnie tygodnie nic.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, przyzwyczaiłem się.- odpowiedział.- Czy to przez to, że ostatnio na zmianę się kłócimy i godzimy?
- Nie. Ale jak chcesz to mogę to tego wrócić...- zamyśliła się na moment. Teraz inaczej te słowa przechodziły jej przez usta.-... ziom.