poniedziałek, 28 grudnia 2015

~ 56 ~ Dostać coś wtedy kiedy już tego nie potrzebujesz.

Logan trzymał kurczowo różowy pamiętnik Ash pod bluzą. Rozejrzał się w amoku czy nikt go przypadkiem nie obserwuje, co było tylko wytworem jego wyobraźni, ponieważ nikt prócz Jenny nie miał pojęcia, że Henderson jest w posiadaniu książki, która jest odpowiedzią na przeróżne pytania. Szukał przyjaciela po każdym możliwym korytarzu, a Borrenwood nie była w stanie aż za nim gonić.
- Hej, widzieliście Jamesa? Był może tu James?- zaczepiał każdą znaną twarz w kacie desperacji.
- Logan, zwolnij trochę.- w końcu go dogoniła.- Zaraz wypluję płuca...
- Muszę go znaleźć. James?!
- Nie ma go.- zza rogu wyłonił się Brian.- Pięć minut temu opuścił salę ćwiczeniową i poszedł do domu.
- Kurcze. Ja mam jeszcze improwizacje.- tupnął śmiesznie nogą.
- Logan, to poczeka.
- Ty tak myślisz. Albo dobra. Przesiedzę cicho zajęcia i przetłumaczę resztę, tyle ile się da.
- A mogę wiedzieć o co kaman?- spytał Becker.

- Sorry, ale nie dziś.- zadzwonił dzwonek.- Lecę!
Po zajęciach Logan wybiegł z Ramifard School of Arts jak poparzony, a na miejscu był w niespełna pięć minut. Zdyszany i spocony wszedł do domu nawet nie zdejmując butów. Rzucił kurtkę, nie zważywszy, że spadła mu na ziemię.
- James!- zawołał.
- Jest u siebie.- powiedział Carlos. Logan od razu pobiegł na górę.- Ale nie wiem czy to dobry moment, bo był jakiś przybity...- jednak te słowa już nie sięgnęły uszu bruneta.
- James, można?- zapukał. Nie słyszał odzewu, więc pozwolił sobie wejść. Maslow leżał na łóżku z głową w chmurach. Zupełnie jakby wyłączył się od świata. Nie reagował na to, że przyjaciel usiadł obok łóżka i czekał na jego reakcję.- Maslow, muszę z tobą pogadać.
- Proszę, nie teraz.
- Ale to jest bardzo ważne.
- Poczeka...
- Nie. To jest chyba najważniejsza rzecz z jaką chcę z tobą pogadać od kiedy mieszkamy w San Diego. Poświęć mi trochę uwagi. Tu chodzi o Sam. Mam to.- wyciągnął pamiętnik spod bluzy.
- Stary, pozbądź się tego. Nie dość, że to należy do tej wariatki, to i tak tego nie zrozumiesz.- burknął niezainteresowany.
- Ale ja rozumiem, Rozszyfrowałem to. Ona tu pisze o Sam różne informacje. Nie chce mi się w to wierzyć, ale chyba muszą być prawdziwe skoro są trzymane w tajemnicy. James, Sam jest chora na białaczkę...
- Wiem.- odpowiedział.- Powiedziała mi dzisiaj. Dopiero dzisiaj...
- Czyli to prawda? Ale jak? Czemu to ukrywała?
- Logan, nie chcę o tym rozmawiać. Jestem po prostu... nie umiem okreslić swojego stanu i tego co teraz czuję. Czy ty wiesz jak to jest? Po raz pierwszy w życiu się zakochać i wiedzieć, że ci to wkrótce zabiorą?- odważył się na niego spojrzeć.- Jestem rozdarty. Jestem na nią zły i jednocześnie tak się o nią boję. Czemu to musi być takie ciężkie, kurwa mać!- zakrył twarz dłońmi.
- Stary, przykro mi.- położył rękę na jego ramieniu. Siedzieli tak w ciszy póki Logan znów się nie odezwał.- Jeśli powiedziała ci o wszystkim, to co zrobisz z Ash?
- A co ona ma do tego?
- A nie ma? Zaraz. Tylko o tej chorobie ci powiedziała? Nie znasz całej historii?
- Jakiej całej historii?- ożywił się i usiadł.
- No...- brunet otworzył pamiętnik na tej stronie gdzie znajdowała się zdjęcie Sam.- Ashley napisała tu o pewnym wydarzeniu. Ona od zawsze jej zazdrościła. Zazdrościła tak jak May zazdrościła Jenny. Tego, że była utalentowana i z łatwością wszystko jej przychodziło i nauczyciele ją bardzo lubili. Stąd też między Ash i May narodziła się przyjaźń, bo powiązała ich wspólna nienawiść do lepszych od siebie. Za wszelką cenę chciały znaleźć sposób jak tylko im utrudnić życie. Jest tu dosłownie wszystko. To jak May znęcała się nad Jenny, jak Ash znęcała się nad Sam. Ale pewnego dnia poszło za daleko.
- Mów szybciej!
- Pewnego dnia w szkole kiedy skończyły się już zajęcia... Ash i Sam miały sprzeczkę. Ash się wpieniła, bo niby odebrała jej główną rolę w Jeziorze Łabędzim. Sam sprowokowała ją mówiąc, że na to zasłużyła, a ta nie wytrzymała i zepchnęła ją ze schodów. Widząc co zrobiła, słysząc jak płakała na dole z bólu, spanikowała i uciekła. Mayra pomogła załatwić jej alibi.
- CO?!- wrzasnął.- Dlaczego Sam o tym nikomu nie powiedziała?
- Nie wiem właśnie czy powiedziała czy może nikt nie chciał jej uwierzyć. Nie napisała. Ale wiele innych rzeczy jest tutaj napisane. Ej? Gdzie ty idziesz?
- Przewietrzyć się.- wyszedł z sypialni.
- James, nie rób nic głupiego!


Niewiele czasu zajęło mu, aby znaleźć się przed domem Hattaway'ów. Nie obchodziło go to czy zastanie jej rodziców czy nie. Nie musiał długo walić w drzwi, ponieważ po chwili dziewczyna otworzyła mu. Była zaskoczona, ale i szczęśliwa jego widokiem w jej domu. Nie spodziewała się takiego scenariusza na ten dzień.
- Cześć. Nawet nie wiesz jak fajnie, że wpadłeś.
- Nie na długo. - pozwolił sobie wejść do środka.
- Usiądź. Moich rodziców nie ma.
- Może to nawet i dobrze, że nie będą tego słyszeć.- nadal był zdenerwowany, a napięcie rosło.
- Stało się coś?
- Czy ty myślałaś, że ci się wszystko upiecze? Wiesz co ci powiem? Jesteś wariatką! Kretynką i nie wiem czym jeszcze! Gdybym przejrzał cię już dawno temu, to bym nawet Briana przed tobą chciał ostrzec.
- Jaśniej.- już nie była taka słodka jak na początku.
- Wiem o tym jaką suką byłaś dla Sam. Wiem o wszystkim. To ty ją tak załatwiłaś. Przez ciebie nie mogła tańczyć. Nie wiem jeszcze dlaczego nikt odpowiedni o tym nie wie, ale przysięgam ci, że sie dowie i odpowiesz za to, rozumiesz? Nie upiecze ci się. Nie po tym wszystkim.
- A spróbuj tylko! Myślę, że Sam nie będzie z tego zadowolona. Jeśli ty powiesz, że ja to zrobiłam, ja powiem wszystkim, że ona nie dożyje wakacji, a powinieneś wiedzieć, że zależy jej na dyskrecji. Nie o takie centrum uwagi jej chodziło...
- Przekonam ją, aby zmieniła zdanie.
- James, po co to wszystko? Czemu dajesz sobie tyle zachodu na marne? Ona nawet nie zdąży ci za to podziękować.
- Zamilcz!- złapał ją za nadgarstek, który uniósł lekko do góry.- Dziwię się, że masz czelność tak do niej mówić. Ona zawsze będzie warta mojego zachodu, bo jest wyjątkowa nie zważając na to jak długie będzie jej życie. Jest lepszym człowiekiem od ciebie.- po tych słowach wyszedł.


Minęły dwa miesiące wielkich zmian. Przyjaciele nie mieli problemów ze szkołą, ale dalej walczyli z tym, z czym zmagają się od długiego czasu, a dokładnie z pewnego rodzaju separacją. Tym, że każdy z nich żył swoim życiem, mimo tego, że mieszkali pod jednym dachem. Najbardziej oddalał się Carlos i nie tylko ze względu na Douleur, która coraz bardziej otwierała się na jego przyjaciół, lecz na narkotyki, w które się zapętlił. Nie był uzależniony, lecz niebezpiecznie eksperymentował. Można by pomyśleć, że Douleur wie o wszystkim, jednak Pena był na tyle przebiegły, że trzyma swój nowy sekret w tajemnicy przed wszystkimi. Sprawa Kendalla z Katelyn stała dalej pod znakiem zapytania. Powoli jednak zapominali o przeszłości i na nowo stawali się przyjaciółmi. Ich znajomość zatoczyła koło. Tajemniczy mężczyzna, który kręcił się na Sorrensen Drive po prostu zniknął i od tamtej pory dziewczyna widziała go po raz ostatni. Mayra natomiast wiele razy próbowała wkupić się w łaski Logana, któremu ciężko było to znosić. Był pewny, że jej tego nigdy nie wybaczy, a wszystko było zakorzenione w przeszłości, której rozdarte rany goją się na nowo. Jenny dużo mu pomogła. Zawsze była na jego zawołanie. Spędzali ze sobą wtedy długie godziny z czego oboje się cieszyli, bo mogli skupić się tylko na pozytywnych aspektach swojego życia. James kontynuował próby z Sam obwiniając się za każdą chwilę słabości ze strony partnerki. Paradoks polegał na tym, że im bardziej się starała i dawało jej to radość, tym bardziej cierpiało na tym jej zdrowie. Maslow nie przespał wiele nocy rozmyślając o ich związku. Nie umiał jeszcze zaakceptować faktu, że pewnego dnia będzie musiał się z nią pożegnać. James przekonał ją żeby Sam nie bała się Ash i powiedziała dyrektorce o wypadku. ta dała się przekonać, ponieważ plotka o jej chorobie rozeszła się szybciej, zanim sama Ash by o tym opowiedziała, więc nie miała nic do stracenia. Dyrektorka pozbawiała Ashley przywilejów, usunęła ją z każdego koła i zawiesiała w prawach ucznia. Ma prawo tylko zaliczyć egzaminy. Brian i Maslow zakopali po pewnym czasie topór wojenny, a Lucas z Mitchem robili malutkie kroki w pokonaniu bariery strachu przed światem. Przy pomocy Torrensela, Lydia zaakceptowała syna, z czego ten było mu niezmiernie wdzięczny.
Lucas wcześniej wrócił do domu przyłapując swoją mamę na całowaniu z nauczycielem.
- Przepraszam.- jego policzki zaróżowiły się.
- Nic się nie stało.- odpowiedziała jego mama.- Przecież nie musisz pukać do swojego własnego domu.
- Ale serio nic się nie stało. A tak w ogóle to nie musicie się chować. My i tak wiemy, że jesteście ze sobą.- zdjął buty i odłożył je na stałe miejsce.- David wtedy spojrzał speszony na kobietę, a ta tylko zwinęła usta w cienką linię.
- Dokładnie.- w tej chwili do domu weszła Jenny, która wszystko słyszała.- A ty to mógłbyś raz na jakiś czas zdjąć te słuchawki, bo ja cię wołam i nic do ciebie nie dociera.
- Chyba to najwyższy czas żeby z wami porozmawiać.- odezwał się Torrensel.- Może usiądziecie?- rodzeństwo spojrzało po sobie tajemniczo, a następnie usiedli w ciszy.- Nie mówiliśmy wam o tym, bo z pewnością to jest dla was trudna sytuacja. Kocham waszą mamę. Może się wydawać, że wchodzę z butami do waszej rodziny, ale od razu mówię, że nie chcę zastępować tobie ojca, Lucas. Chciałbym po prostu żebyśmy żyli razem w jednej harmonii.
- Myśleliśmy nad tym czy aby ze sobą wszyscy razem nie zamieszkać...- Lydia niepewnie rzuciła temat.
- Jezu, a ja myślałem, że jesteś w ciąży.- Lucas odetchnął z ulgą.- Ty też, Jen?
- Noo.- uśmiechnęła się.- Kurcze, szkoda, że nie widzicie swoich min. Dobra. Ja wam powiem. Ja z Lucasem od dawna chcemy dla ciebie dobrze mamo i macie nasze błogosławieństwo. To będzie najlepsza rzecz dla tej rodziny od bardzo dawna.
- Kocham was.- matka przytuliła swoje dzieci, a David uśmiechnął się i odetchnął z ulgą.


- Jestem wdzięczna wszystkim słuchaczom, którzy słuchali mojej audycji, wszystkim tym, którzy poświęcali tę godzinę na coś, co naprawdę się liczy. Udowodniliście jaką potęga jest poezja i nie wiedziałam, że w niektórych będę miała takie poparcie. Ciężko też dlatego jest mi zakończyć ostatnią audycję Szmerów po północy. Mogę poklepać się po ramieniu, ponieważ mój blog odniósł większy sukces niż myślałam. Może brzmię teraz niecodziennie miło, ale od każdej reguły jest wyjątek, a wy na niego zasłużyliście. Żegna was Douleur Souffrance.- dziewczyna po chwili odłożyła słuchawki i westchnęła. To, że miała to dla siebie, zawdzięczała właśnie swojej prawnej opiekunce, która starała się jak tylko mogła, aby brunetka pogłębiała swoje pasje zamiast czarnych myśli. Wzięła dawkę swoich leków, o których mało kto wiedział i popiła je kawą.
Kiedy wyszła na zewnątrz, Carlosa nie było w zasięgu wzroku.  Zdziwiła się, ponieważ Pena obiecał ją, że po nią przyjdzie. Czekała cierpliwie pięć minut, dziesięć, aż do momentu kiedy zadzwonił do niej telefon. Była zdziwiona, ponieważ zamiast Carlosa, połączenie wykonała Margaret Truman.
- Douleur, przyjedź proszę do szpitala.- kobieta od razu powiedziała co chciała przez słuchawkę, bez zbędnego powitania.
- Po co?- spytała wciąż łudząc się, że Carlos zaraz się pojawi.
- Carlos jest w szpitalu.- w tym momencie telefon jej padł. Douleur przeklęła głośno i pobiegła przed siebie jak szybko tylko pozwalały jej na to nogi. Jej kondycja nie była dobra. Szybko dostała zadyszkę. Powinna dbać o zdrowie i się nie przemęczać, ale teraz miała to gdzieś. Dość szybko dostała się do szpitala gdzie na korytarzu siedzieli już jego przyjaciele oraz dyrektorka.
- Co się stało?- spytała.
- Chciałam jechać do ciebie, ale po drodze znalazłam Carlosa nieprzytomnego na chodniku. Ma zatrucie i to poważne. Najprawdopodobniej zmiksował narkotyki, ale jeszcze nie wiadomo co dokładnie. Miał płukanie żołądka, ale wciąż się nie obudził.
- Chcę do niego wejść.- próbowała zachować kamienną twarz.
- Teraz jest to niemożliwe.- jednak dziewczyna nie słuchała jej słów.
Douleur pozwoliła sobie wejść do środka. Lekarz, który znał już ją bardzo dobrze, próbował do niej dotrzeć, lecz widząc zabójcze spojrzenie brązowookiej, po prostu zrezygnował i opuścił salę. Odwróciła się na chwilę upewniwszy się czy na pewno nikt ich nie widzi i następnie podeszła do jego łóżka. Widok leżącego Carlosa na szpitalnym łożu wywołał u niej szok. Po prostu coś w niej pękło. Nie umiała dłużej grać takiej twardzielki skoro od środka powoli wszystko się w niej kruszyło.
- To wszystko moja wina. Chciałabym cofnąć czas.- łzy napłynęły jej do oczu. Dawno nie doznała takiego uczucia. Jej skóra wydawała się jakby od lat nie przepłynęła przez nią choćby łza.- Nigdy też nie umiałam cię docenić. Powiedzieć coś co mogło cię pokrzepić. Ale wiedz, że jesteś dla mnie bardzo ważny.- położyła głowę na jego nogę.- Przepraszam.
- Douleur?- Carlos powoli otwierał oczy.
- Obudziłeś się.- ucieszyła się w duchu.
- Czy ty płaczesz?
- Wcale nie.- po kryjomu otarła oczy.
- Słyszałem co do mnie mówiłaś. To było bardzo miłe. Miło wiedzieć, że stałem się osobą, której możesz ufać. Ciężko było mi sobie na to zasłużyć.
- Zasługujesz na wszystko i ci to udowodnię.- przybliżyła się bliżej i wyszeptała mu coś do ucha. Carlos spojrzał na nią z wielkim zaskoczeniem i radością jednocześnie. Czekał na to tak długo, że nadszedł czas aż ta informacja o niej nie będzie mu potrzebna, ponieważ poznał ją jako Douleur Souffrance i też mocno się do tego przyzwyczaił. Chłopak złapał brunetkę za rękę i uśmiechnął się do niej.
- Nikomu nie powiem.- dał słowo.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Hejeczki. Wiecie, że to miał być przedostatni rozdział, ale chyba wyjdą jeszcze dwa :) Nie chcę tak tego rozegrać, dlatego Kriszu niech się cieszy, bo mi płakał jak mu powiedziałam o swym planach :P

7 komentarzy:

  1. No okey... To ona jej to zrobiła? Zrzuciła ze schodów? Przecież to miał być wypadek, to nie tak miało być. Ale nie pochwalam Logana, bo najpierw powinien pogadać o tym z Sam, a potem dopiero iść do Jamesa. A on zareagował dość... przewidywalnie....
    Zrobiłaś niezły przeskok czasowy. No okey... Martwiłam się o Carlosa i miałam rację. Coś mu się przez nią stało... No... I miałam raję. Niepotrzebnie pokazywała mu te prochy. Gdyby nie to... Nie byłoby tragedii. Oby wyzdrowiał. Trzymaj się, Carlos... To do następnej! Notka świetna! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Smród dopinania wątków i świadomość konca psują mi wszystko... czuje sie jak James ktory pokochal i zyje ze świadomością ze to kocha zostanie mu niedługo odebrane... ale cóż. Taka kolej rzeczy. Trzeba sie z tym pogodzić.
    Moim zdaniem Logan postapil właściwie. Przeciez James to.jego przyjaciel. Na jego miejscu zrobilbym to samo :)
    Dobrze ze James namowil Sam na wyznanie prawdy.. Moim zdaniem Ash i tak dostała za mała karę...
    May.. z jednej strony mi jej szkoda a z drugiej nie. Jestem rozdarty... niby moglby jej wybaczyć... ale on i Jen... no kurde bardziej doo sbb pasuja i choc niby sie przyjaźnią to cos tam siie kroi :)
    A wiec ten tajemniczy facet zniknął? Moja teoria wzięła w leb? A może chcesz tylko uspic moją czujność? ^^
    Carlos w szpitaalu? Jak pisałaś ze sie spóźnia to od razu przeszlo mi przez mysl przedawkowanie. Bylem bliskko. Szybka reakcja dyrki uratowala mu życie. Farta ma. I wcale nie obwinialbym o to wszystko Dolara.. owszem pokazała mu dragi ale.to.on powienien miec rozum i wiedzieć kieedy skończyć a.najlepiej wgl.nie zaczynać..
    Boże ta przemiana Dolara... to jest takie.mega! Carlos znow ma powody by sie cieszyć. Wyszeptala mu swoje imię? Myślałem ze powiedziała mu ze go kocha ale to byloby oklepane :D a my kiedys poznamy jej imię ? :)
    Woo! Hoo! Cieszę sie ze bd jeszcze dwa. Lepsze to niz jeden. Ale nie chce konca tak cholernie...
    Rozdział super. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiam się wciąź czy zdradzić tę największą tajemnicę jaką jest jej imię czy zostawić te info tylko dla Carlosa ;)

      Usuń
  3. Super rozdzial
    Napiszesz jeszcze jakiś blog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w sumie trzy aktualne. Czy to nie wystarczy? ;) Ale myślałam nad czym s jeszcze, ale to nie jest pewne, bo brak mi czasu na prowadzenie go

      Usuń
  4. Jak dobrze, że Logan powiedział to Jamesowi. a ten action-reaction i jeb na Ash haha nie no xd Zgodzę się z Chrisem, że za słaba ta kara według mnie ;) dalej co do wątku Jamesa (zupełnie nwm czemu zawsze nad tym mam najwięcej do powiedzenia :P) to tak szkoda mi Sam na prawdę :'( dopiero się zeszli a tu takie coś..
    Logan z Jenny liczę na was :D
    Kendall z Kate próbują i to najważniejsze ;)
    Lucas dobry jak przyłapał mamę z Davidem xd ale fajnie z ich strony, ze tak go przyjęli i wgl :)
    Co do Carlosa to nie no zabić -,- jak mógł znowu? dobrze, ze ta dyrka tam jechała, bo już by pewnie było po nim :(
    super i czekam na nn :) lece na 2 bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby co to przeczytałam, ale czekam na kolejny, bo wiele nie zostało :P

    OdpowiedzUsuń

# INFO DOTYCZĄCE KOMENTOWANIA:
1. Czytasz? Zostaw po sobie ślad. Komentarz = uśmiech na mojej twarzy.
2. Tylko STALI CZYTELNICY mogą informować mnie pod postem o swoich
nowych rozdziałach. Nie traktuję tego jak SPAM tylko informację.
3. W innym przypadku jest to SPAM, a od tego jest specjalna zakładka
"Blogowy Ask".