Piasek pod ich stopami był cieply i przyjemny. Drobne drobinki masowały podeszwy ich stóp, a woda oceanu Oceanu Spokojnego dawała orzeźwienia. Kendall i Katelyn spacerowali razem po plaży. Niebo było błękitne, bezchmurne. Chłopak zamoczył nogi głębiej, nabrał trochę wody do koszyka splecionego z własnych dloni, aby następnie ochlapać nią bezbronną dziewczynę.
- Kendall!- pisnęła odwracając twarz żeby nie dostać wodą po oczach.- Mówiłam ci żebyś tego nie robił. Mialeś mnie nie chalapać.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Tak słodko piszczysz kiedy oblewam cię wodą. Tak cichutko. Niby jestes zła, ale tłumisz swój słodki krzyk i slyszę jakby piszczała malutka mysz.- wyszczerzył się.
- Nie wiem czy to miało być zabawne czy romantyczne, ale nie wyszło ci ani to ani to.- mimo to uśmiechnęła się. Przez dzisiejszy dzień ich rozmowa sie rozluźniła. Katelyn czuła się coraz mniej skrępowana w jego obecności.
- Jestem romantyczny. Udowodnię ci. Podążaj za mną.- blondynka tak też zrobiła. W pewnym
momencie kazał jej zamknąć oczy i nie protestować przeciwko każdym ruchom jakie wykona. Zaryzykowała. Zgodziła się. Zamknęła oczy. Kendall wziął ją na ręce. Poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić czując go tak blisko siebie. Położyła głowę na jego klacie. Czuła drobne turbulencje jakby gdzieś się wspinał. Po kilku minutach postawił ją i pozwolił otworzyć oczy.
momencie kazał jej zamknąć oczy i nie protestować przeciwko każdym ruchom jakie wykona. Zaryzykowała. Zgodziła się. Zamknęła oczy. Kendall wziął ją na ręce. Poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić czując go tak blisko siebie. Położyła głowę na jego klacie. Czuła drobne turbulencje jakby gdzieś się wspinał. Po kilku minutach postawił ją i pozwolił otworzyć oczy.
Znajdowali sie na szczycie dość wysokiej skalistej góry z widokiem na wodę bez fal. Blisko nad jej taflą latały ptaki. Usiedli sobie na płaskim kamieniu.
- Niestety nie mam zachodu słońca na zawołanie, ale zawsze możemy na niego poczekać.- uśmiechnął się ciepło.
- I tak już jest pięknie.- rozejrzała sie raz jeszcze, aby wyłapać więcej szczegółów.- Mieszkam już tu tyle czasu, ale dopiero pierwszy raz tu jestem.
- Mało osób wchodzi na tę skałkę mimo, że ma schodki. Dziwne, nie?
- Nie o to mi chodziło.- spuściła głowę.- Ja pierwszy raz jestem na tej plaży.- wyznała, a Kendall spojrzał się na nią pytająco.- Wiem, że to dziwne...
- Czemu? Boisz sie wody? Nie masz z kim chodzić na plażę?- intrygowało go to.
- Mam swoje powody.- odgarnęła włosy na bok. Nie chciała o tym mówić.
- Jak chcesz.- westchnął.- Nie jest ci za ciepło? Ja mam na sobie tylko kąpielówki i jest mi upalnie, a ty jesteś ubrana od kostek do szyi. Zgrzejesz się. Może przynajmniej podwiń sobie te spodnie. Zdejmij ten sweterek...
- Jest przewiewny. Prawie go nie czuć.- pogładziła się po ramionach.
- Weź nie przesadzaj. A tak to przynajmniej opalisz się.- kiedy Kendall chciał ściągnąć jej sweter, zauważył na jej ramieniu niewielkiego siniaka. Przerażona szybko zasunęła z powrotem rękaw mając nadzieje, że go nie zauważył. Odsunęła się od niego i odwróciła wzrok.- Katelyn? Co ci się stało na ręce?- spytał zmartwiony.
- Nic ważnego. Uderzyłam się.
- Niby jak? Co sobie zrobiłaś, że nabiłaś sobie takiego siniaka?- nie usłyszał odpowiedzi.- Proszę, nie ignoruj mnie. Odpowiedz.
- Poślizgnęłam się i upadłam. Czy taka odpowiedz cię satysfakcjonuje?- spytała lekko zdenerwowana.
- Tak. Pod warunkiem, że jest prawdziwa.
- Czemu cię tak interesuje zwykły, nic nie znaczący siniak?
- Po prostu sie martwię.- złapał ją za rękę. Katelyn spojrzała mu w oczy o pięknej zielonej barwie.- Martwię się.- powtórzył.- I nie chciałbym żeby działa ci się krzywda. Zależy mi na tobie...
- Bardzo?
- Bardzo.- kiwnął głową.- Zależy mi na tobie, Katelyn.- przybliżył twarz do jej twarzy powoli jakby bał się, że w każdej chwili może ją spłoszyć i ucieknie. Ale ona nie zrobiła tego. Wzięła głębszy wdech i zamknęła oczy. Dobrze wiedziała co teraz nadejdzie. Po chwili poczuła jego usta. Poczuła smak pocałunku. Odwzajemniła go. Tak dawno nie miała takiej czułości od nikogo. Pragnęła tego całą sobą. Całowali się póki nie zabrakło im tchu...
- To było cudowne. Dawno nikt...-urwała nie chcąc się bardziej kompromitować.- Nie ważne.
- Rozumiem. Nie ma się czego wstydzić. Ja też nie przebierałem w dziewczynach. Szukam tej jednej, wyjątkowej. I właśnie ją znalazłem. Kocham cię.
- Ja ciebie też, Kendall.- oparła głowę na jego ramieniu.
- To jak było z tym siniakiem?- kontynuował.
- Kendall...- westchnęła z bezsilności.- To nie jest czas na takie rozmowy. Obiecuję, że do tego wrócimy, ale nie teraz. Nie jestem na to gotowa. Nie chcę cię okłamywać. Chciałabym powiedzieć ci prawdę, ale nie wiem czy chcesz ją słyszeć... Nie psujmy takiego pięknego momentu.
- Lepsza prawda od kłamstwa. Zawsze. Ale jak wolisz. Powiesz mi kiedy będziesz chciała.
- Lepsza prawda od kłamstwa. Zawsze. Ale jak wolisz. Powiesz mi kiedy będziesz chciała.
Tymczasem James, Logan, Carlos, Ashley i bliźniaki skończyli grać. Wyszli na brzeg się osuszyć. Owinęli się w ręczniki, usiedli na leżakach. Logan spojrzał na swój zegarek i podniósł brwi zaskoczony. Zaczynali już piątą godzinę wspólnie na plaży.
- Ej, wiecie co?- zaczął rozmowę.- Kenda i Katelyn nie ma już drugą godzinę.
- Uuu...- zamuczał James.- Pewnie schowali się gdzieś w odosobnieniu i dają sobie buzi buzi.
- Albo rżną się po całości.- powiedział Carlos po czym zaśmiał się głośno.
- Wątpię wiedząc jaka ona jest.- wtrąciła Ashley.- Przejdę się po plaży. Nie lubię schnąć i opalać się w miejscu. Wolę ruch.- podniosła się i poszła przed siebie. Lucas spojrzał porozumiewawczo na Jamesa.
- Yyy... Ja też pójdę z tobą.- doszedł do niej szatyn. Kiedy odeszli spory kawałek, zaczął z nią rozmowę.- I jak ci się podoba dzisiejszy wypad? Dobrze się bawisz?
- Tak. Jest fantastycznie. Twoi przyjaciele są zabawni.- nagle zadzwoniła jej komórka dając krótki sygnał. Gdy odczytała smsa, uśmiechnęła się.
- Z kim piszesz?- spytał z ciekawości.
- Aaah... Brian tak do mnie napisał. Chce się spotkać dziś wieczorem.- odpowiedziała przyglądając mu się. Jego naturalny uśmiech zesztywniał.
- Ouu...- znów nie wiedział jak zareagować. [Jak mam powiedzieć tej dziewczynie, że Brian to najgorszy debil w tej szkole? śmiało zaryzykuję jeśli powiem, że w całym San Diego albo i stanie California. Przecież nie wiem jak jej przemówić do rozsądku. Już tyle razy jej o nim mówiłem. A ona nadal przy swoim. Lucas odradzał powiedzenia bezpośrednio, ponieważ wie z doświadczenia, że to nie wychodzi. Coś we mnie pęka gdy słyszę jego imię.]
- Halo?- pomachała mu przed oczyma.- Zawiesiłeś się. O czym myślałeś?
- A tam- machnął ręką.- To o czym rozmawialiśmy?
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz!- zmarszczyła brwi.- Ja do ciebie mówię, a ty myślami jesteś gdzie indziej.-przyspieszyła kroku.
- Przepraszam!- wyrównał tempo.- Można ze mną rozmawiać. Potrafię słuchać.
- No nie wydaje mi się. Ja ci tu opowiadam o czymś, a ty się wyłączasz. Zawsze przy rozmowie dotyczących Briana...
- Znasz moje zdanie na temat tego gościa. To nie jest chłopak dla ciebie. Zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś kto cię będzie kochał i szanował. Kogoś kto nie zostawi cię po jednej nocy i zapomni o tobie traktując jak powietrze... Potrzebujesz kogoś innego niż Brian!
- To niby kogo?- zatrzymała się na chwilę.
- Nie wiem. Każdego, ale nie jego!
- Jesteś niewiarygodny! Pozwól, że dalej pójdę sama...- Ashley przyspieszyła krok zostawiając szatyna. James postąpił tak jak chciała. Nie szedł za nią. Stanął i próbował dojść do tego co złego jej powiedział, że się na niego obraziła, ale nie potrafił.
Carlos, Logan i Borrenwood'owie opowiadali sobie śmieszne kawały opalając sie na leżakach i popijając napoje. Żartowali, że Jamesa i Ashley spotkał taki sam los co Kendalla oraz Katelyn. Jenny poprosiła brata żeby posmarował jej plecy. Logan założył okulary słoneczne szykując się do drzemki. Carlos natomiast patrzył przed siebie. Najpierw na wodę, potem na molo i pomost, po którym chodzili ludzie. Na końcu pomostu siedziała pewna osoba. Była to dziewczyna, ponieważ jej długie włosy unosiły się na wietrze. Miał pewne podejrzenie kto to może być, więc z ciekawością podniósł się z leżaka i poszedł w tamtą stronę. Im bliżej był tym więcej szczegółów rzucało mu się w oczy. Kiedy był wystarczająco blisko, już wiedział, że to Douleur.
Wyminął wszystkich przechodzących ludzi na pomoście. Doszedł do samego końca i przysiadł się. Brunetka spojrzała na niego najpierw z zaskoczenia, że ktoś się przysiadł, a następnie z grymasem na twarzy. Odwróciła głowę w drugą stronę.
- Co ty tu robisz? - burknęła.
- Widziałem cię z plaży. Siedzisz tu sama. Chciałem ci potowarzyszyć.
- A może ja lubię być sama?- spojrzała na niego.- Nie potrzebuję twojego towarzystwa. Samej mi dobrze.
- Jak ty to robisz?- spytał.
- W sensie?
- Gdybym ja był sam przez dłuższy czas to bym pewnie zwariował. Nie umiem żyć w ciągłej samotności. To jest takie przygnębiające nie mieć do kogo się odezwać, z nikim porozmawiać. Wiem, że prowadzisz własną stację radiową. Ale ta jedna godzina tygodniowo w każdy piątek cię nie zadowoli. Na twoim miejscu chciałbym mieć kogoś z kim mógłbym porozmawiać, odezwać się. Ktoś kto nie jest zwykłym słuchaczem, który zaraz zniknie. Chciałbym mieć kogoś na kim mógłbym polegać. Naprawdę chcesz zwariować?
- O niczym innym nie marzę.- zironizowała.
- Czemu mnie tak traktujesz? Czym ja sobie na to zasłużyłem?
- Życie jest niesprawiedliwe, uświadom to sobie.- jej długa zwiewna i lekko prześwitująca czarna sukienka do połowy łydek trzepotała bezgłośnie pod wpływem ciepłego podmuchu wiatru.- Przychodzę tutaj czasem pokontemplować w samotności. Patrzę na wodę i na słońce. Czekam aż do zachodu słońca. Czekam aż słońce całkiem zniknie. Choć nie przesiaduję tu tak długo jak kiedyś. Jak byłam mała kładłam się na plecach i liczyłam pojawiające się gwiazdy na niebie.
- Twoi rodzice pozwalali ci na to? Nie martwili się?
- Rodzice mało się interesowali. Nie rozumieli mnie. Nie rozumieją do dzisiaj. Nikt mnie nie rozumie.
- Ja cię rozumiem.
- Wydaje ci się.
- To pozwól siebie zrozumieć.
- Dlaczego ty ciągle to robisz? Czemu ciagle się do mnie przyczepiasz? Co ty we mnie takiego widzisz?- podniosła głos.
- Widzę cichą dziewczynę pogrążoną w samotności.- postanowił przemówić do niej jej językiem.- Jest uosobieniem ciemnego nieba bez gwiazd i księżyca. Wieje od niej tajemniczością, aż czuję ciarki na swojej skórze zastanawiając się co kryje w środku. Izoluje się ode mnie, ale w głębi duszy wiem, że potrzebuje kogoś kto ją zrozumie. Kogoś kto widzi w niej coś więcej niż inni ludzie czy nawet ona sama. Przyćmiewa swój własny blask. Nie chce by ludzie na nią patrzyli. Ale ona musi wiedzieć, że nie jest powietrzem tylko wyjątkową istotą. A on przychodzi do niej i patrzy się na jej oczy i usta mając nadzieję, że kiedyś pojawi się tam coś niezwykłego. Ma nadzieje, że zobaczy jak smakuje szczęście. Zobaczy ją uśmiechniętą.- przerwał. Nastała cisza. Nie była niezręczna. Pomiędzy nimi cisza była czymś normalnym. Czymś czego nie trzeba sie wstydzić.- Czy nie brak ci takiej osoby? Miałaś ją kiedyś? Wiesz jak to jest mieć kogoś takiego ?
- Żebyś wiedział...
- I jak się czułaś gdy go straciłaś?
- Chciałam się zabić.- odpowiedziała jak gdyby nic. Carlos znów zamilkł. Przyjrzał się jej jeszcze uważniej. Powinien się jej bać, ale nie czuł strachu. Wiedział, że ta dziewczyna ukrywa mroczną historię ze swojego życia. Coś musiało się kiedyś stać, że jest tym kim jest. Był pewien, że nie miała takiego życia jak on.
- To przykre. Leur? Czy nie możesz mi zaufać?
- Nie ufam już ludziom. Nie ufam nikomu.
- Co się takiego stało w twoim życiu, że jesteś taka? Przecież też kiedyś byłaś szczęśliwym maluszkiem, który poznawał świat i cieszył się z małych rzeczy. Też kiedyś skakałaś, bawiłaś się, śmiałaś...
- Jeszcze wtedy ten zepsuty świat nie był mi znany.- odrzekła.
- Leur...- myślał jak odpowiednio dobrać słowa.- Od prawie tygodnia staram się do ciebie zbliżyć. Jestem świadomy, że ktoś cię kiedyś skrzywdził, ale to nie powód żeby widzieć we mnie tego samego człowieka. Ja naprawdę mam dobre intencje. Chcę cię lepiej poznać. Chcę być przy tobie. Zależy mi na tym.- teraz ona zamilkła. Spojrzała w jego oczy, a następnie przeniosła wzrok na zachodzące powoli słońce.
- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytała tak cicho, że ledwo ją było słychać.
- Akceptacji. Takiej akceptacji, której ty być może nie otrzymujesz.
- Akceptacji...- powtórzyła pod nosem.- Carlos...- od razu się ożywił, ponieważ wcześniej nie mówiła do niego po imieniu.- Hmm...- rozmarzyła się. Chłopak oczekiwał, że coś mu powie, ale ona spojrzała znów na słońce. Jej ciemne tęczówki w połączeniu z odbijającym słońcem powodowały, że jej oczy wyglądały jak dwa wielkie bursztyny.
- Mam rozumieć, że na darmo mówiłem o tym co myślę. A starałem się. Chciałem być choćby krok bliżej ciebie. Czy to aż takie trudne? Wiem, że milczenie jest złotem, ale niepotrzebne mi są takie bogactwa.- podniósł się.- Poddaję się. Masz czego chciałaś. Jeśli tego właśnie chcesz, to nigdy już nie wejdę ci w paradę. Możesz kroczyć już wiecznie i samotnie po wyschniętej drodze swojego życia. Niech cię ta droga zaprowadzi... nie wiem dokąd.- czekał na jej reakcję. Odchyliła się w bok i wbiła wzrok w jego stopy oraz przyklejony do nich piasek.
- Jak już mówiłam, siedzę tu aż do zachodu słońca.- podniosła głowę żeby nawiązać kontakt wzrokowy.- Jeśli chcesz to możesz poczekać na niego razem ze mną. Tylko jeśli nadal tego chcesz...- znów skierowała wzrok na niebo. Carlos stał tak za nią i patrzył się na jej plecy zastanawiając się nad tym. Przed chwilą dostał jakby zaproszenie do jej towarzystwa. Niezbyt ciepłe i przekonywujące, ale wiedział, że jeśli o nią chodzi, to na serio dużo. Uśmiechnął się pod nosem, a następnie wrócił na swoje miejsce, aby obserwować z nią zbliżający się zachód słońca. Najpierw milczeli. Potem podjęli się zupełnie rozmowy, leżąc już na pustym molo, na refleksyjne tematy o życiu i nie tylko. Carlos nawet nie zorientował się kiedy zamknęły mu się oczy.
Obudził go chłodny powiem wiatru, który zmroził jego ciało i pokrył gęsią skórką. Otworzył powoli oczy, a gdy się zorientował co się dzieje, otworzył je szerzej. Ciemne niebo było wymalowane gwiazdami po brzegi. Dziewczyna leżała z wciśniętymi pod głowę dłoniami robiące za poduszkę. Miała też nogi lekko ugięte w kolanie. Nie spała. Patrzyła bez celu w górę.
- Nie jest ci zimno?- zatrząsł się.
- Przywykłam do tego.- odpowiedziała.
- Musi być strasznie późno. Przyjaciele na pewno się o mnie martwią.- wyprostował plecy.- A ty nie powinnaś już wracać do domu?
- Po co mam wracać do domu, w którym nikt na mnie nie czeka?
- Rodzice?- przypomniał.
- Oni mnie mają gdzieś. Już mówiłam.- zapadła cisza. Po chwili się podniosła poprawiając sukienkę.- Może faktycznie pora wracać. Twoi przyjaciele czekają.
- A ty?- podszedł do niej łapiąc się za ramiona. Jego nogi zaczęły dygotać.- Czy mogę zostać kiedyś twoim przyjacielem?
- Możliwe, że kiedyś będziesz się martwić czekając na mnie.
- Ja czekam cały czas.- poprawił z lekkim uśmiechem. Po jej twarzy wynikało to, że nie widziała wyrazu jego twarzy. Nawet nie chciała patrzeć. A szkoda, że minął ją taki pełen ciepła uśmiech. Oczekiwał od niej tego samego, ale teraz to graniczyło z cudem. Najwyraźniej nie można za wiele wymagać na początek.
- Wracajmy do domu...
Wyminął wszystkich przechodzących ludzi na pomoście. Doszedł do samego końca i przysiadł się. Brunetka spojrzała na niego najpierw z zaskoczenia, że ktoś się przysiadł, a następnie z grymasem na twarzy. Odwróciła głowę w drugą stronę.
- Co ty tu robisz? - burknęła.
- Widziałem cię z plaży. Siedzisz tu sama. Chciałem ci potowarzyszyć.
- A może ja lubię być sama?- spojrzała na niego.- Nie potrzebuję twojego towarzystwa. Samej mi dobrze.
- Jak ty to robisz?- spytał.
- W sensie?
- Gdybym ja był sam przez dłuższy czas to bym pewnie zwariował. Nie umiem żyć w ciągłej samotności. To jest takie przygnębiające nie mieć do kogo się odezwać, z nikim porozmawiać. Wiem, że prowadzisz własną stację radiową. Ale ta jedna godzina tygodniowo w każdy piątek cię nie zadowoli. Na twoim miejscu chciałbym mieć kogoś z kim mógłbym porozmawiać, odezwać się. Ktoś kto nie jest zwykłym słuchaczem, który zaraz zniknie. Chciałbym mieć kogoś na kim mógłbym polegać. Naprawdę chcesz zwariować?
- O niczym innym nie marzę.- zironizowała.
- Czemu mnie tak traktujesz? Czym ja sobie na to zasłużyłem?
- Życie jest niesprawiedliwe, uświadom to sobie.- jej długa zwiewna i lekko prześwitująca czarna sukienka do połowy łydek trzepotała bezgłośnie pod wpływem ciepłego podmuchu wiatru.- Przychodzę tutaj czasem pokontemplować w samotności. Patrzę na wodę i na słońce. Czekam aż do zachodu słońca. Czekam aż słońce całkiem zniknie. Choć nie przesiaduję tu tak długo jak kiedyś. Jak byłam mała kładłam się na plecach i liczyłam pojawiające się gwiazdy na niebie.
- Twoi rodzice pozwalali ci na to? Nie martwili się?
- Rodzice mało się interesowali. Nie rozumieli mnie. Nie rozumieją do dzisiaj. Nikt mnie nie rozumie.
- Ja cię rozumiem.
- Wydaje ci się.
- To pozwól siebie zrozumieć.
- Dlaczego ty ciągle to robisz? Czemu ciagle się do mnie przyczepiasz? Co ty we mnie takiego widzisz?- podniosła głos.
- Widzę cichą dziewczynę pogrążoną w samotności.- postanowił przemówić do niej jej językiem.- Jest uosobieniem ciemnego nieba bez gwiazd i księżyca. Wieje od niej tajemniczością, aż czuję ciarki na swojej skórze zastanawiając się co kryje w środku. Izoluje się ode mnie, ale w głębi duszy wiem, że potrzebuje kogoś kto ją zrozumie. Kogoś kto widzi w niej coś więcej niż inni ludzie czy nawet ona sama. Przyćmiewa swój własny blask. Nie chce by ludzie na nią patrzyli. Ale ona musi wiedzieć, że nie jest powietrzem tylko wyjątkową istotą. A on przychodzi do niej i patrzy się na jej oczy i usta mając nadzieję, że kiedyś pojawi się tam coś niezwykłego. Ma nadzieje, że zobaczy jak smakuje szczęście. Zobaczy ją uśmiechniętą.- przerwał. Nastała cisza. Nie była niezręczna. Pomiędzy nimi cisza była czymś normalnym. Czymś czego nie trzeba sie wstydzić.- Czy nie brak ci takiej osoby? Miałaś ją kiedyś? Wiesz jak to jest mieć kogoś takiego ?
- Żebyś wiedział...
- I jak się czułaś gdy go straciłaś?
- Chciałam się zabić.- odpowiedziała jak gdyby nic. Carlos znów zamilkł. Przyjrzał się jej jeszcze uważniej. Powinien się jej bać, ale nie czuł strachu. Wiedział, że ta dziewczyna ukrywa mroczną historię ze swojego życia. Coś musiało się kiedyś stać, że jest tym kim jest. Był pewien, że nie miała takiego życia jak on.
- To przykre. Leur? Czy nie możesz mi zaufać?
- Nie ufam już ludziom. Nie ufam nikomu.
- Co się takiego stało w twoim życiu, że jesteś taka? Przecież też kiedyś byłaś szczęśliwym maluszkiem, który poznawał świat i cieszył się z małych rzeczy. Też kiedyś skakałaś, bawiłaś się, śmiałaś...
- Jeszcze wtedy ten zepsuty świat nie był mi znany.- odrzekła.
- Leur...- myślał jak odpowiednio dobrać słowa.- Od prawie tygodnia staram się do ciebie zbliżyć. Jestem świadomy, że ktoś cię kiedyś skrzywdził, ale to nie powód żeby widzieć we mnie tego samego człowieka. Ja naprawdę mam dobre intencje. Chcę cię lepiej poznać. Chcę być przy tobie. Zależy mi na tym.- teraz ona zamilkła. Spojrzała w jego oczy, a następnie przeniosła wzrok na zachodzące powoli słońce.
- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytała tak cicho, że ledwo ją było słychać.
- Akceptacji. Takiej akceptacji, której ty być może nie otrzymujesz.
- Akceptacji...- powtórzyła pod nosem.- Carlos...- od razu się ożywił, ponieważ wcześniej nie mówiła do niego po imieniu.- Hmm...- rozmarzyła się. Chłopak oczekiwał, że coś mu powie, ale ona spojrzała znów na słońce. Jej ciemne tęczówki w połączeniu z odbijającym słońcem powodowały, że jej oczy wyglądały jak dwa wielkie bursztyny.
- Mam rozumieć, że na darmo mówiłem o tym co myślę. A starałem się. Chciałem być choćby krok bliżej ciebie. Czy to aż takie trudne? Wiem, że milczenie jest złotem, ale niepotrzebne mi są takie bogactwa.- podniósł się.- Poddaję się. Masz czego chciałaś. Jeśli tego właśnie chcesz, to nigdy już nie wejdę ci w paradę. Możesz kroczyć już wiecznie i samotnie po wyschniętej drodze swojego życia. Niech cię ta droga zaprowadzi... nie wiem dokąd.- czekał na jej reakcję. Odchyliła się w bok i wbiła wzrok w jego stopy oraz przyklejony do nich piasek.
- Jak już mówiłam, siedzę tu aż do zachodu słońca.- podniosła głowę żeby nawiązać kontakt wzrokowy.- Jeśli chcesz to możesz poczekać na niego razem ze mną. Tylko jeśli nadal tego chcesz...- znów skierowała wzrok na niebo. Carlos stał tak za nią i patrzył się na jej plecy zastanawiając się nad tym. Przed chwilą dostał jakby zaproszenie do jej towarzystwa. Niezbyt ciepłe i przekonywujące, ale wiedział, że jeśli o nią chodzi, to na serio dużo. Uśmiechnął się pod nosem, a następnie wrócił na swoje miejsce, aby obserwować z nią zbliżający się zachód słońca. Najpierw milczeli. Potem podjęli się zupełnie rozmowy, leżąc już na pustym molo, na refleksyjne tematy o życiu i nie tylko. Carlos nawet nie zorientował się kiedy zamknęły mu się oczy.
Obudził go chłodny powiem wiatru, który zmroził jego ciało i pokrył gęsią skórką. Otworzył powoli oczy, a gdy się zorientował co się dzieje, otworzył je szerzej. Ciemne niebo było wymalowane gwiazdami po brzegi. Dziewczyna leżała z wciśniętymi pod głowę dłoniami robiące za poduszkę. Miała też nogi lekko ugięte w kolanie. Nie spała. Patrzyła bez celu w górę.
- Nie jest ci zimno?- zatrząsł się.
- Przywykłam do tego.- odpowiedziała.
- Musi być strasznie późno. Przyjaciele na pewno się o mnie martwią.- wyprostował plecy.- A ty nie powinnaś już wracać do domu?
- Po co mam wracać do domu, w którym nikt na mnie nie czeka?
- Rodzice?- przypomniał.
- Oni mnie mają gdzieś. Już mówiłam.- zapadła cisza. Po chwili się podniosła poprawiając sukienkę.- Może faktycznie pora wracać. Twoi przyjaciele czekają.
- A ty?- podszedł do niej łapiąc się za ramiona. Jego nogi zaczęły dygotać.- Czy mogę zostać kiedyś twoim przyjacielem?
- Możliwe, że kiedyś będziesz się martwić czekając na mnie.
- Ja czekam cały czas.- poprawił z lekkim uśmiechem. Po jej twarzy wynikało to, że nie widziała wyrazu jego twarzy. Nawet nie chciała patrzeć. A szkoda, że minął ją taki pełen ciepła uśmiech. Oczekiwał od niej tego samego, ale teraz to graniczyło z cudem. Najwyraźniej nie można za wiele wymagać na początek.
- Wracajmy do domu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Może Wam to dupy nie urwało, ale jak wspominałam... urwie za jakiś czas :P
Moje ferie się skończyły, a było ich aż trzy tygodnie. Teraz czas wrócić do marnej rzeczywistości. Prędzej się uduszę niż zacznę czytać książki po angielsku. Nie lubię ich nawet czytać po polsku. To znaczy mało czytałam, no... nieważne zresztą,
~ Kendall i Katelyn parą :) Co mają oznaczać siniaki na ciele Katelyn? Czy James i Ashley będą w stanie się przyjaźnić skoro stoi między nimi Brian? Kto jest happy z powodu tego, że Douleur zaakceptowała Carlosa i nie będzie na niego syczeć albo i nie powinna kiedy do niej podejdzie? :) Co wyniknie z tej znajomości?
~ Zbliża się rozdział 13. Dla jakiegoś bohatera na pewno będzie to pechowy czas. Pamiętam co jest w 13 na PPP. Mogę nie pamiętać innych, ale ten pamiętam. Założę się, że Wy nie :P
~ Wiecie, że ciągle zastanawiam się nad imieniem dla Douleur? Niby mam, ale no wiecie. Nie, nie namawiam Was żebyście mi sugerowali, ale gdyby ktoś kiedyś był taki odważny i spytał jak ona naprawdę ma na imię to odpowiem mu prawdę, że nie wiem :D
Do poniedziałku :*
Specjalnie weszłam na FTS by sprawdzić 13... Schmidt miał wtedy przechlapane; restauracja, Majorka i Amanda :P
OdpowiedzUsuńHaha Kendall i Katelyn się kissneli! Kate ma sinioka, pewnie ON jej go zrobił :P ON powinien umrzeć! Nie lubię GO. Ale Kate może mi przybić piątkę, bo też mam sinioka, ale na kciuku (przeklęta siatkówka... ) :P Nieważne. Ejjj... Carlos, Logan, James, Ashley i bliźniaki grali, a gdzie ta cała Meg? Ashley za ostro potraktowała Jamesa, po co on się tak nią przejmuje? Skoro lubi Briana to niech jej złamie serce, a potem będzie żałować :D Dulcia chyba zaczyna lubić Carlosa ;3 Jestem ciekawa, jak to jest z jej przeszłością... Rodzice chyba niezbyt fajni... No cóż, dowiemy się ;)
Super rozdział i czekam na nn :D
P.s. FTS NEVER DIE!
P.P.S. PIERWSZA!!!
UsuńWeszłam na FTS, a pisało PPP... Czytanie po północy :D Ale na FTS też nie było wesoło :D
UsuńStaram się żeby te 13stki były jednak przykre :)
UsuńZ tego co pamiętam to w poprzednim powinno być napisane, że Meg musiała iść.
Moja koleżanka miała kiedyś urodziny w piątek 13 i prawie spadła ze schodów... 13 są przeklęte :D
UsuńMi tam każdy twój rozdział dupę urywa więc jestem zachwycony :)
OdpowiedzUsuńKendall i Katelyn tacy awwww.. :D Wreszcie się kissnęli. TAAAAAAK! CZEMU ONA JEST POSINIACZONA?! Ten sukinkot ja bije ?! Kendall dobierz się temu frajerowi do skóry. Pewnie sam nie dałbyś mu rady ale zabierz kumpli :D
Carlos i $. Szkoda że się nie kissnęli ale przynajmniej sie choć trochę do niego przekonała. Ktoś złamał jej serce? Chciała sie zabić? Czemu ja mam wrażenie że to Lucas?! No czemu?! Choć gdyby to był on to czemu pomaga Losowi zdobyc jej serce? Jeśli kiedyś coś ich łączyło to powinien być choć odrobinę hmm... zazdrosny ? Choć z drugiej strony może żałuje że tak sie stało, może obwinia sie o jej przemianę i wgl i chce jej to wynagrodzić dając jej Carlosa? Tyle mysli chodzi po mej głowie.... Jestem prawie pewien że Lucasa i ją coś kiedyś łączyło. ^^
James! Jaki Ty głupi jesteś! Jej chodziło o Cb! Chciała żebyś jej powiedział że ma sie uganiać za Tb a nie Brianem! Boszeeeee..... Fochnęła sie i se poszła. Kobiety... :D
Lucas smarował Jen plecki? Czemu nie Logan? Oni muszą być razem. Mayra to nie laska dla niego... No cóż. Może kiedyś przejrzy na oczy.
Kobieto Ty na PPP opublikowałaś już 119 rozdziałów a każesz mi 13 pamiętać? Oczywiście pamietam co sie tam wcześniej działo ale nie rozdziałami.. Hmmm... Zgaduję że Kendall odkrył prawdę o Marli. To prawdopodobne. Ew. utrata pamięci przez Marlę po tym jak ja to auto potrąciło czy tam prawie potrąciło. Ale na to to chyba za szybko... No cóż. Może przynajmniej z tym pierwszym zgadłem. ;p
Rozdział superancki. :*
Bunny ma rację FTS NEVER DIE! A ja do tego dodam jeszcze dwa wykrzykniki. A wiec FTS NEVER DIE!!! Brzmi dosadniej :D
Kłamczuchy tak na Cb działają, że więcej kombinujesz hue :)
UsuńA jeśli chodzi o PPP to Marla chciała wyjawić Jamesowi, że nie jest tą za którą się podaje, ale usłyszała jego rozmowę z Loganem o zakładzie i źle to zrozumiała. Ale i tak się wydało i bach :)
Ja Mu dam! Strzepię Go na kwaśne jabłko. Znaczy się Cartera. Co za zwyrodnialec. Kolejny roz potwierdzający głupotę Kendalla. Ewentualnie jego niedogłębny sposób myślenia, choć skoro napiera to nie wierzy w jej wersję wydarzeń. Na plażę ubranym od stóp do głów? Współczuję. No i Carlos i Douleur :) podoba mi się ich znajomość. Ten dystans może minie. Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńW końcu! Katelyn odważyła się na jakiś gest w stosunku do Kendalla, no Jamesowi też życzę szczęścia, może w końcu znajdzie, jakąś wartą Siebie dziewczynę. Uwielbiam Carlosa i Douler, ich nie typowy związek, jest bardzo oryginalny. Powodzenia Los :). Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńBoże! Nareszcie wyskakuje mi okno komentarza! Bo chciałam już zabić bloggera i przebić go dzidą.
OdpowiedzUsuńłapmy za pochodnie i widły! Trzeba powiesić Cartera i spalić na stosie za to, że choćby palcem dotknął Katelyn. Biedna...współczuję jej. W ogóle po przeczytaniu myślałam co innego i po komie Chrisa też coś innego. Ja nie wiem co on takiego je, że mu nawet prawdopodobne rzeczy przychodzą do głowy. racją może być, że Ashley tak naprawdę chce Jamesa, ale robi to w bardzo głupi sposób. żeby wzbudzić zazdrość? No i jeszcze ten Lucas. Co prawda relacje Losa i $ to moje ulubione, ale fakt, że może Luc ma coś wspólnego z Douleur. Po tej ich rozmowie i po tym jak Luc gadał z Jamesem o niej... możliwe. Tylko po co by to robił? Lucas nie wygląda na takiego żeby sprawił w sumie, że $ chciała się zabić. Ona też nie wygląda na słabą dziołchę, a raczej twardą jak skała. No cóż. Czas pokaże. Świetny rozdział :)
Jak chcesz to mogę go zapytać przy najbliższej okazji co tak wcina :)
UsuńPo pierwsze gratulacje dla Kendalla i Kate (mogę tak skracać, co?). Przez to mam pomysł na Azjatę. tak trochę nieteges,a le tak to już ze mną bywa. Dzisiaj krótko, bo nie mam czasu. Sorki. Carlos wygląda na takiego... Co kocha całym sercem. Wiem, że mają tak Herondale'owie, ale chyba znowu odbiegam od tematu. I muszę już iść. Wybacz marny komentarz. Notka świetna! czekam na nn! Pozdrawiam i sorry, ze tak długo.
OdpowiedzUsuńJej! Mamy parę !! Oni są tacy słodcy ^^
OdpowiedzUsuńA $ można patrzeć,że zaakceptowała Losa ! W końcu. James, daj sb spokój. Ona woli 'super Briana'. Niech Jen i Loggie będą razem! Tak.
Czekam na nn xx