Katelyn wracała do domu z Kendallem, jednak ostatni kawałek drogi chciała przejść sama z wiadomych powodów. Wciąż myślała o May, mimo, że Kendall jej tego zabronił. Włożył wszelkich starań by uspokoić dziewczynę i przekonać ją do pewnych rzeczy. Nie mogła nadal w to uwierzyć. Myślała, że akcja pod tytułem odseparuj Tarver od społeczeństwa jest przedsięwzięciem grupowym, a to wszystko sprawa jednej osoby. I to osoby, z którą nie miała prawie nic do czynienia. Odetchnęła z ulgą gdy Jego samochodu nie było na podjeździe. Swobodnie weszła do domu gdzie już na powitaniu ktoś na nią czekał.
- Katelyn? W końcu jesteś!- naskoczyła na nią siostra.
- Daj mi się rozebrać.- mruknęła rozsznoruwując sznurówki miętowych tenisówek.
- Tutaj naniosłaś trochę piasku.- wskazała jej palcem gdy ta się wyprostowała.
- Super, zaraz to zamiotę.- przeszła do kuchni, aby napić się wody. Blondynka zauważyła, że siostra nieustannie towarzyszy jej przy każdej czynności.- Nudzi ci się? Już wolę gdy cię tu nie ma i jesteś w szkole.
- A tata kupił nowy wazon.
- No i?
- Ten, który zbiłaś.- przypomniała jej.
- Co?- spojrzała na nią w szoku.- Ja go zbiłam? Ja? A kto ci tak powiedział?
- Tata. I było mu bardzo przykro z tego powodu i powiedział żebyś więcej nawet nie kręciła się obok jego gabinetu, bo pozbawi cię drzwi w pokoju jeśli jeszcze raz będziesz próbowała czegoś tam szukać.
- Potrzebowałam zwykłych nożyczek, ok?- podniosła lekko głos,- Nożyczek! A to, że zrobił mi awanturę za to, że mnie tam przyłapał to znaczy, że musi mieć coś pewnie na sumieniu. To On zaczął się na drzeć i to On przez przypadek zbił wazon. A w dodatku stwierdził, że to moja wina i mnie pogonił do pokoju. I daj mi spokój! Nie łaź za mną. Dopiero co weszłam spokojnie odsapnąć, ale jesteś tak blisko, że podkradasz mi te powietrze.- poszła do swojej sypialni i zamknęła za sobą drzwi.
Tarver opadła bezwiednie na na fotelu zamykając oczy kiedy usłyszała jak drzwi zaczynają lekko skrzypieć. Po chwili otworzyły się na oścież i wpadła przez nie do środka Lauren jak błyskawica i z rozbiegiem wskoczyła na jej pościelone łóżko.
- Lau, wyjdź stąd!- podniosła się.
- Nie, hahaha!- śmiała się turlając po pościeli. Katelyn wpadła w szał, ponieważ bardzo dba o porządek, a jej perfekcyjnie pościelone łóżko, wyglądało teraz strasznie.
- Wyjdź stąd!- blondynka podeszła do niej groźnym krokiem, więc młodsza siostra podniosła się i uciekła. Katelyn znów zamknęła drzwi marząc o kluczu do zamka. Kiedy usiadła, sytuacja się powtórzyła. Lauren znów wskoczyła jej na łóżko rozbawiona po uszy.- Zachowujesz się jak debilka!
- Sama jesteś debilka!- zaczęła śpiewać robiąc w powietrzu nożyce.
- Wynoś się stąd! Chcę zostać sama!- ale na nic się to zdało, bo nastolatka w ogóle puszczała wszystko mimo uszu.- Zabraniam ci tu wchodzić!
- Tata powiedział, że nie możesz mi zabronić i mogę wchodzić kiedy chcę.
- To dziwne, bo kiedy ty się drzesz żebym ja wyszła od ciebie, to On każe mi wyjść.
- Przykro...
- Wypad stąd!- nie umiała jej już inaczej przemówić. Złapała ją za nogi i wyciągnęła z łóżka. Lauren była tym bardzo uradowana. Śmiała się gdy leżała już na podłodze. Katelyn podniosła ją łapiąc za ręce, a następnie wypchnęła ją z pokoju.
- Aua!- ściągnęła brwi. Widać nie było już jej tak do śmiechu.
- Co tu się dzieje?!- po schodach wszedł Carter. Katelyn zamarło serce i zrobiła się blada na twarzy. Lauren szybko pobiegła do siebie zamykając drzwi. Zdenerwowany mężczyzna pchnął blondynkę dość mocno, aby wepchnąć ją do pokoju. Była oszołomiona.- Jeszcze raz zrobisz jej krzywdę, a pożałujesz. Masz szlaban do końca tygodnia.- syknął, a następnie trzasnął jej drzwiami przed nosem. Katelyn łzy napłynęły do oczu. Położyła się na pogniecionej pościeli i w takim spokoju jak zawsze chciała, płakała w poduszkę.
Następnego dnia Mayra wysiadła z samochodu swojego ojca, który akurat jechał po drodze do pracy. Ostatnio nie miał dobrej miny i nie obsypywał córki i tak nieśmiesznymi żartami z pracy. Nie podobało jej się to, że rodzice musieli zwolnić szofera, z którym i tak robiła co chce. Pan Ackerman nie zgodzi się po kryjomu zawozić córkę na imprezy. Może dlatego go zwolnili? Dowiedzieli się o ich tajemnicy? Wyszła z samochodu trzaskając drzwiami co wywołało głęboką zmarszczkę na czole mężczyzny. Od razu spostrzegła, że coś jest nie tak. Potajemne spojrzenia tych wszystkich uczniów, te szepty mówiące same za siebie. Już cała szkoła dowiedziała się o tym incydencie. Wykrzywiła usta i poszła dalej dumnie zadzierając nosa. Nie pozwoli się złamać. Może tylko sprawić, że inni to zrobią żeby poczuła się lepiej. Podeszła do grupy dziewczyn z Jenny na czele.
- BorryWoody?- zawołała stojąc niedaleko za jej plecami i skutecznie zadziałało. Dziewczyna odwróciła się bez tego uśmiechu, który jeszcze niedawno nosiła. Tak jakby Jenny miała specjalną maskę i zakłada ja za każdym razem kiedy widzi May. Blondynka odeszła na bok z anty koleżanką.
- Czego chcesz? Nie wierzę, że po tym wszystkim masz wstyd ze mną gadać.- prychnęła.
- Nowa bluza? Podkreśla kolor twoich oczu.
- Daruj sobie, ok? Do rzeczy...
- Miło ci było opowiadać każdemu o wczorajszym, ale nie myśl sobie, że schowam głowę w piasek.
- Oh, już raz to zrobiłaś gdy James zjechał cię za to jaką suką naprawdę jesteś. Ale wiesz co? Jeśli jednak miałoby cię spotkać coś dobrego, to nie ze względu na ciebie, a na innych.- założyła ręce.
- O czym teraz mówisz?
- Nie ważne.
- I nie waż się tak do mnie odzywać. Ciotce jeszcze nie powiedziałam jaka naprawdę jesteś.
- Ktoś chyba wtyka nos w nie swoje sprawy.- wtrąciła.- Szkoda, że koloryzowanie nie jest karalne, bo z miłą chęcią patrzyłabym jak cię stąd wyrzucają. I już nie musiałabym na ciebie patrzeć, a niestety muszę. Ale teraz mi to nie przeszkadza. Oni wszyscy myślą o tobie teraz mniej więcej to co ja.
- Myślisz, że teraz jesteś o krok przede mną? Myślisz, że mnie pokonałaś?- zmroziła ja spojrzeniem.- Ciekawe co się stanie jak władze wyższe dowiedzą się o tym co dzieje się w sali 212 podczas specjalnych konsultacji u pana Torrensela. Ciekawe czym sobie zasłużyłaś żeby mówić do niego po imieniu...
- Ktoś tu jest zazdrosny o niespełnione marzenia?- przechyliła głowę na bok.- Nie znam go tylko ze szkoły, ok?
- Bo spotykacie się potajemnie w restauracjach.
- Dość!- podniosła głos.- Jesteś taka sama jak twój ex. Nie mam zamiaru dłużej słuchać tych steków bzdur! Nie masz nawet żadnych dowodów tylko te swoje niewyparzone, wymalowane usta.- wyminęła ją tracąc jakąkolwiek ochotę na rozmowę.
- Kto powiedział, że nie mam dowodów?- w tym momencie Jenny zatrzymała się, lecz nie odważyła się odwrócić w jej stronę. Po chwili poszła dalej. Mayra zadowolona patrzyła jak odchodzi. Kiedy chciała się zawrócić w drugą stronę, podskoczyła w miejscu kiedy zobaczyła jego twarz tak blisko.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- To znowu ty.- prychnęła,
- Słyszałem waszą rozmowę.- odparł brunet.
- Golfista się chce przebranżowić na detektywa?
- Proszę, nie rób sobie ze mnie żartów.- zmarszczył brwi.
- Ouu jakiś ty się wrażliwy zrobił nagle.- powiedziała tonem jak do małego niemowlęcia czy też słodkiego szczeniaczka.
- Wcale nie.- Logan zacisnął szybko zęby żeby się ochronić przed tym czego unikał.
- Więc czego chcesz ode mnie? Jeśli chodzi o sztukę to nie chcę o tym słyszeć. Szkoda, że nie masz głównej roli. Obejrzałabym jak dwójka przyjaciół jest zmuszona do pocałunku. Niekomfortowa sytuacja, prawda?- uniosła brew.
- Nie o tym chciałem pogadać. Chciałem poznać prawdę, od ciebie. W sprawie...- zawahał się czy na pewno poruszyć ten temat.-...Jenny. Byłem świadkiem kilku dziwnych sytuacji. Inni może w tym nic nie widzą, ale podejrzewam, że masz rację.
- Serio? Wierzysz mi?- była zaskoczona.
- Tylko potrzebuję dowodów. Podziel się nimi ze mną, a stawię się za tobą.
- Po pierwsze, czemu spiskujesz za plecami swej psiapsióły z duetu BorryWoody?- spytała.
- Okazało się, że nie jest taką przyjaciółką za jaką ją uważałem.- odpowiedział.
- Po drugie, nie potrzebuję wsparcia ani fanklubu, ok? Nie mieszaj się w to, bo twoje kłopoty mogą dopiero się zacząć. Dam ci radę. Ta rodzina to z wyglądu anioły, ale pod aureolą rosną im rogi.
- Co masz na myśli?- tym zdaniem zatrzymał ja na chwilę.
- To, że ta rodzina ma bardzo dużo do ukrycia. Nie zauważyłeś nic dziwnego? Ten twój nowy kolega Lucas też ma zawsze czyste ręce? Nie wydaje ci się, że coś ukrywa?- Logan nie odpowiedział tylko patrzył prosto w jej piękne brązowe oczy. Wiedział, że Lucas coś ukrywa. Przecież Carlos prosił go o pomoc w rozwiązaniu tego. Lucas też kłamał. Ale teraz nie było to dla niego istotne. Wolał rozkoszować się tym momentem kiedy jest tak blisko tej dziewczyny, a to jedna z najdłuższych rozmów poza lekcjami jaką przeprowadzają. Jednak ta chwila uniesienia nie trwała długo. Mayra speszyła się jego spojrzeniem. Tym wzrokiem jakim nikt inny na nią nie patrzył. Odwróciła głowę. Zaskoczyło ją to kto zmierzał w ich kierunku. Musiała aż szturchnąć Logana żeby go obudzić z transu. Logan poszedł w ślad May i spojrzał za siebie. Jenny lekko zgarbiona szła w ich kierunku patrząc pod nogi. Wyglądało to tak jakby nie chciała patrzeć ani nic wspominać o tych sprzeczkach przy Loganie.
- Pan Torrensel prosi nas do siebie do gabinetu.- poinformowała ich, a następnie zawróciła się mając nadzieję, ze pójdą za nią. I tak też zrobili.
Kiedy trójka uczniów weszła do sali, przed biurkiem nauczyciela siedział już Kendall, a przy nim czekały przygotowane cztery wolne krzesełka. Kendall przesunął się o jedno żeby Logan mógł usiąść obok niego, ale Jenny szybko go wyprzedziła robiąc błagalną minę do niego w stylu Proszę, nie chcę siedzieć obok tej suki. Spełnił jej prośbę. Pan David wyglądał inaczej niż zwykle co zniecierpliwiło bruneta. Nie był w stanie wyczytać z jego twarzy co zamierza. Sam Kendall był zdezorientowany. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Spokojnie, zwolnię was.- w końcu się odezwał.
- Z jakiego powodu te spotkanie?- spytała Mayra.
- Chodzi o przedstawienie.- odpowiedział.
- Tylko?- uniosła brwi.
- A chciałabyś jeszcze o czymś porozmawiać?- lekko nachylił się w jej kierunku.
- Pani dyrektor nie rozmawiała z panem?
- Rozmawiała, ale to nie ma nic wspólnego z tym o czym zamierzam mówić.- odparł sucho. Widać było różnicę w jego głosie sprzed tygodnia i teraz kiedy mówił do Mayry.- Wiem, że wczoraj powstało zamieszanie, ale przemyślałem to wszystko jeszcze raz. Nie ma czasu na zmiany. Tyle ich już było... Myślałem, że w tym roku nie będzie takich problemów. Wziąłem pod uwagę to, że może nie powinienem decydować o losach innych jeśli nie tyczą się tego przedstawienia. To są wasze prywatne sprawy. Nie jestem waszym mentorem żeby je rozwiązywać.
- Moim pan był...- wtrąciła May.- I jej...
- Wiem. Ale przecież nadal jestem. Mówiłem teraz bardziej do chłopaków. Wracając do tematu. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie powrót do pierwotnego planu. Nie będę znów tego mącił. Sądzę, ze to plan ostateczny i pytam czy wam to odpowiada. A raczej nie pytam tylko narzucam wam to w taki a nie inny sposób.
- A co to oznacza?- spytał Logan.
- Jenny zostaje przy dawnej roli matki. Kendall wraca do roli ojca Julii. Ty i Ackerman wracacie na Romeo i Julię.- Logan chciał się już ucieszyć kiedy May skrzywiła usta.
- Zaraz... czegoś tu nie rozumiem.- Pomimo tego, co wczoraj się stało? Zamiast kary dostaję nagrodę? Pomimo tego, że może mieć pan przeze mnie problemy to...
- Nie będę miał problemów, żadnych.- wtrącił.- Dobra. Inaczej zapytam.- spojrzał na blondyna.- Kendall, czy pasuję ci to?
- Nie ma problemu. W sumie Loganowi należała się ta rola od samego początku i teraz nie będę miał wyrzutów sumienia,
- A tobie Jenny?
- Zrobił mi pan nadzieję, ale no cóż...- wzruszyła ramionami.- Nie ma problemu. Musiałabym się uczyć nowej roli. Byłoby fajnie, ale...- urwała.- Nie zawsze się udaje.
- A ty Logan?
- Mnie bardzo pasuje.- uśmiechnął się.
- May? Chcesz jeszcze zagrać z w tym przedstawieniu?
- Dziwnie mi to wygląda.- odpowiedziała.
- Czyli nie?
- Eeh, no dobrze,- powiedziała tonem jakby robiła im wielka przysługę,- Ale tylko dlatego żeby panu pokazać, że się pan mylił co do mnie przez te wszystkie lata. Przepraszam, ale wolę iść na zajęcia,- wstała strzepując lekko spodnie i wyszła.
Kiedy Torrensel pozwolił reszcie opuścić gabinet, zrobili to bez żadnego słowa. Kendall szybko pospieszył na zajęcia do pani Marylin. Blondyn poganiał Logana, ale ten w tym momencie nie był skory na powrót. Kendall westchnął i zostawił przyjaciela i Jenny na korytarzu samych.
- Wyglądasz tak jakbyś chciał mi coś powiedzieć.- zabrała pierwsza głos,
- Nie wiem czy chcę z tobą o tym gadać.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.- przegryzła wargę.
- Przyjaciółmi dla mnie są Kendall, James i Carlos.- odparł sucho.
- Ale jeszcze niedawno mówiłeś.
- Jenny.- przerwał jej.- Myślałem, że cię znam.
- Ja również.
- To wszystko wydaje mi się za skomplikowane.- przysiadł na ławeczce.- Wszystko się zmienia.
- Czy nie uważasz, że było lepiej wcześniej?- dosiadła się.- Pamiętasz jak ci pomagałam na początku z May? Jak cię wspierałam po tym jak przyłapałeś Jamesa i ją na pocałunku? Pamiętasz nasze spotkanie w tajemniczym parku z pięknym drzewem po środku? Które ma czerwone kwiaty?
- Dlaczego mi pomagałaś skoro jej nienawidzisz?
- Bo...- zastanowiła się.- Bo mnie o to poprosiłeś, a widziałam, że to cię uszczęśliwia. Nawet jeśli w jakiś sposób niszczy. To takie trudne.
- Nie niszczy mnie.- dodał.
- Czy nie możesz mi zapomnieć tego o co masz żal? Ja już nigdy nie będę mieszać się w twoje sprawy. Będziesz robił co ci się podoba. Nie będę naciskać na twoją przeszłość. Nie będę namawiać cię do wizyty u psychologa. Ale weź wybacz mi.
- Nie.- odpowiedział patrząc jej prosto w oczy.- Nie...
- Dlaczego?- spojrzała na niego takim spojrzeniem, które ciężko było znieść.
- Bo ja już nie potrafię ci zaufać...- spuścił głowę.
- Aha.- wstała.- Czyli pewnie wierzysz w to co ona opowiada.
- A jest to prawda?
- Nie!- zaprzeczyła od razu.
- Tu słowa już nie wystarczą. Widziałem i usłyszałem za dużo.
- Wiesz co?- szturchnęła go w ramię, aby na nią spojrzał.- Rób co chcesz. Przyjaźnij się z kim chcesz.- chciała powiedzieć już żeby leciał do May, do tej szmaty i pustej laski, ale się powstrzymała.- Wiedz, że jeśli jakkolwiek cię uraziłam, to nie chciałam. Możesz iść swoją własną drogą i przemierzać te wszystkie przeszkody na swojej drodze, ale wiedz, że kiedy powinie ci się noga to będzie za późno. Zauważysz, że w tej wędrówce, w której brałeś udział, zapomniałeś na początku czegoś zabrać. A jestem tego pewna, że będziesz się wracał.- miała zaciśnięte pięści gdy to mówiła.- Będziesz się wracał tak długo aż dotrzesz na pusty start. Tak pusty ja ten koniec i zdasz sobie sprawę z tego, że cała ta droga nie wiadomo do czego była bez sensu.- Logan zmarszczył brwi, bo nie rozumiał co przez to chciała powiedzieć.- To nie tobie powinno być przykro, że zmarnowałeś na mnie czas tylko mi. Nie chcesz iść do psychologa, więc ja to powiem w jego imieniu. Logan, jesteś beznadziejnym przypadkiem.- nie czekała na żadną reakcję z jego strony. Poszła wcześniejszymi śladami Kendalla i zniknęła za drzwiami.
Logan zaczął intensywnie myśleć nad tym co powiedziała. Po chwili oparł głowę o ścianę. Usłyszał pewien szelest, Przygniótł głową plakat, Podniósł się, aby obejrzeć co jest na tej ścianie, bo wcześniej się nie przyglądał. Wśród plakatów nawinęła się kupka niepotrzebnych reklam w samym rogu. Natrafił na przypadkowe zdania.
Tak naprawdę nigdy nie korzystałeś ze swoich oczu. Otwórz je i zobacz jakimi kolorami naprawdę jest malowany ten świat z naszymi kroplami do oczu (...)
Chcesz rozłożyć swoje skrzydła? Rozwinąć swoje umiejętności? Chcesz poczuć się jak wolny ptak? Zerwij swoje kajdany i chodź do nas. Szkoła lotnicza oferuje dla uczniów Raminfard School of Arts loty w wykwalifikowanymi (...)
Myślisz, że wiesz kim jesteś? Dobrze znasz samego siebie? Nieprawda. My odkryjemy na nowo twoją osobowość. Zapisz się już teraz do kółka psychologicznego (...)
Logan odwrócił głowę żeby na to nie patrzeć. Poszedł do łazienki i spojrzał w lustro. W tym miejscu wisiało jeszcze niedawno inne lustro. Delikatnie przejechał palcem po nim. Wziął głęboki wdech. Uniósł powoli swoją zabandażowaną rękę. Zawahał się na chwilę, lecz podjął już decyzję. Odpiął zapięcie trzymające dwa skrajne rogi bandaża, a następnie zaczął odwijać biały opatrunek z ręki. Wyrzucił go do kosza. Otworzył kran i umył ręce, Nie czuł już żadnego bólu. Drobne kreski robiły się coraz mniejsze, niektóre już zniknęły. Wytarł dłonie i opuścił łazienkę. Kroczył spokojnie korytarzem odnajdując pewne drzwi. Zapukał trzy razy, a następnie wszedł do środka. I nie była to sala zajęć pani Benson.
Następnego dnia Mayra wysiadła z samochodu swojego ojca, który akurat jechał po drodze do pracy. Ostatnio nie miał dobrej miny i nie obsypywał córki i tak nieśmiesznymi żartami z pracy. Nie podobało jej się to, że rodzice musieli zwolnić szofera, z którym i tak robiła co chce. Pan Ackerman nie zgodzi się po kryjomu zawozić córkę na imprezy. Może dlatego go zwolnili? Dowiedzieli się o ich tajemnicy? Wyszła z samochodu trzaskając drzwiami co wywołało głęboką zmarszczkę na czole mężczyzny. Od razu spostrzegła, że coś jest nie tak. Potajemne spojrzenia tych wszystkich uczniów, te szepty mówiące same za siebie. Już cała szkoła dowiedziała się o tym incydencie. Wykrzywiła usta i poszła dalej dumnie zadzierając nosa. Nie pozwoli się złamać. Może tylko sprawić, że inni to zrobią żeby poczuła się lepiej. Podeszła do grupy dziewczyn z Jenny na czele.
- BorryWoody?- zawołała stojąc niedaleko za jej plecami i skutecznie zadziałało. Dziewczyna odwróciła się bez tego uśmiechu, który jeszcze niedawno nosiła. Tak jakby Jenny miała specjalną maskę i zakłada ja za każdym razem kiedy widzi May. Blondynka odeszła na bok z anty koleżanką.
- Czego chcesz? Nie wierzę, że po tym wszystkim masz wstyd ze mną gadać.- prychnęła.
- Nowa bluza? Podkreśla kolor twoich oczu.
- Daruj sobie, ok? Do rzeczy...
- Miło ci było opowiadać każdemu o wczorajszym, ale nie myśl sobie, że schowam głowę w piasek.
- Oh, już raz to zrobiłaś gdy James zjechał cię za to jaką suką naprawdę jesteś. Ale wiesz co? Jeśli jednak miałoby cię spotkać coś dobrego, to nie ze względu na ciebie, a na innych.- założyła ręce.
- O czym teraz mówisz?
- Nie ważne.
- I nie waż się tak do mnie odzywać. Ciotce jeszcze nie powiedziałam jaka naprawdę jesteś.
- Ktoś chyba wtyka nos w nie swoje sprawy.- wtrąciła.- Szkoda, że koloryzowanie nie jest karalne, bo z miłą chęcią patrzyłabym jak cię stąd wyrzucają. I już nie musiałabym na ciebie patrzeć, a niestety muszę. Ale teraz mi to nie przeszkadza. Oni wszyscy myślą o tobie teraz mniej więcej to co ja.
- Myślisz, że teraz jesteś o krok przede mną? Myślisz, że mnie pokonałaś?- zmroziła ja spojrzeniem.- Ciekawe co się stanie jak władze wyższe dowiedzą się o tym co dzieje się w sali 212 podczas specjalnych konsultacji u pana Torrensela. Ciekawe czym sobie zasłużyłaś żeby mówić do niego po imieniu...
- Ktoś tu jest zazdrosny o niespełnione marzenia?- przechyliła głowę na bok.- Nie znam go tylko ze szkoły, ok?
- Bo spotykacie się potajemnie w restauracjach.
- Dość!- podniosła głos.- Jesteś taka sama jak twój ex. Nie mam zamiaru dłużej słuchać tych steków bzdur! Nie masz nawet żadnych dowodów tylko te swoje niewyparzone, wymalowane usta.- wyminęła ją tracąc jakąkolwiek ochotę na rozmowę.
- Kto powiedział, że nie mam dowodów?- w tym momencie Jenny zatrzymała się, lecz nie odważyła się odwrócić w jej stronę. Po chwili poszła dalej. Mayra zadowolona patrzyła jak odchodzi. Kiedy chciała się zawrócić w drugą stronę, podskoczyła w miejscu kiedy zobaczyła jego twarz tak blisko.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- To znowu ty.- prychnęła,
- Słyszałem waszą rozmowę.- odparł brunet.
- Golfista się chce przebranżowić na detektywa?
- Proszę, nie rób sobie ze mnie żartów.- zmarszczył brwi.
- Ouu jakiś ty się wrażliwy zrobił nagle.- powiedziała tonem jak do małego niemowlęcia czy też słodkiego szczeniaczka.
- Wcale nie.- Logan zacisnął szybko zęby żeby się ochronić przed tym czego unikał.
- Więc czego chcesz ode mnie? Jeśli chodzi o sztukę to nie chcę o tym słyszeć. Szkoda, że nie masz głównej roli. Obejrzałabym jak dwójka przyjaciół jest zmuszona do pocałunku. Niekomfortowa sytuacja, prawda?- uniosła brew.
- Nie o tym chciałem pogadać. Chciałem poznać prawdę, od ciebie. W sprawie...- zawahał się czy na pewno poruszyć ten temat.-...Jenny. Byłem świadkiem kilku dziwnych sytuacji. Inni może w tym nic nie widzą, ale podejrzewam, że masz rację.
- Serio? Wierzysz mi?- była zaskoczona.
- Tylko potrzebuję dowodów. Podziel się nimi ze mną, a stawię się za tobą.
- Po pierwsze, czemu spiskujesz za plecami swej psiapsióły z duetu BorryWoody?- spytała.
- Okazało się, że nie jest taką przyjaciółką za jaką ją uważałem.- odpowiedział.
- Po drugie, nie potrzebuję wsparcia ani fanklubu, ok? Nie mieszaj się w to, bo twoje kłopoty mogą dopiero się zacząć. Dam ci radę. Ta rodzina to z wyglądu anioły, ale pod aureolą rosną im rogi.
- Co masz na myśli?- tym zdaniem zatrzymał ja na chwilę.
- To, że ta rodzina ma bardzo dużo do ukrycia. Nie zauważyłeś nic dziwnego? Ten twój nowy kolega Lucas też ma zawsze czyste ręce? Nie wydaje ci się, że coś ukrywa?- Logan nie odpowiedział tylko patrzył prosto w jej piękne brązowe oczy. Wiedział, że Lucas coś ukrywa. Przecież Carlos prosił go o pomoc w rozwiązaniu tego. Lucas też kłamał. Ale teraz nie było to dla niego istotne. Wolał rozkoszować się tym momentem kiedy jest tak blisko tej dziewczyny, a to jedna z najdłuższych rozmów poza lekcjami jaką przeprowadzają. Jednak ta chwila uniesienia nie trwała długo. Mayra speszyła się jego spojrzeniem. Tym wzrokiem jakim nikt inny na nią nie patrzył. Odwróciła głowę. Zaskoczyło ją to kto zmierzał w ich kierunku. Musiała aż szturchnąć Logana żeby go obudzić z transu. Logan poszedł w ślad May i spojrzał za siebie. Jenny lekko zgarbiona szła w ich kierunku patrząc pod nogi. Wyglądało to tak jakby nie chciała patrzeć ani nic wspominać o tych sprzeczkach przy Loganie.
- Pan Torrensel prosi nas do siebie do gabinetu.- poinformowała ich, a następnie zawróciła się mając nadzieję, ze pójdą za nią. I tak też zrobili.
Kiedy trójka uczniów weszła do sali, przed biurkiem nauczyciela siedział już Kendall, a przy nim czekały przygotowane cztery wolne krzesełka. Kendall przesunął się o jedno żeby Logan mógł usiąść obok niego, ale Jenny szybko go wyprzedziła robiąc błagalną minę do niego w stylu Proszę, nie chcę siedzieć obok tej suki. Spełnił jej prośbę. Pan David wyglądał inaczej niż zwykle co zniecierpliwiło bruneta. Nie był w stanie wyczytać z jego twarzy co zamierza. Sam Kendall był zdezorientowany. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Spokojnie, zwolnię was.- w końcu się odezwał.
- Z jakiego powodu te spotkanie?- spytała Mayra.
- Chodzi o przedstawienie.- odpowiedział.
- Tylko?- uniosła brwi.
- A chciałabyś jeszcze o czymś porozmawiać?- lekko nachylił się w jej kierunku.
- Pani dyrektor nie rozmawiała z panem?
- Rozmawiała, ale to nie ma nic wspólnego z tym o czym zamierzam mówić.- odparł sucho. Widać było różnicę w jego głosie sprzed tygodnia i teraz kiedy mówił do Mayry.- Wiem, że wczoraj powstało zamieszanie, ale przemyślałem to wszystko jeszcze raz. Nie ma czasu na zmiany. Tyle ich już było... Myślałem, że w tym roku nie będzie takich problemów. Wziąłem pod uwagę to, że może nie powinienem decydować o losach innych jeśli nie tyczą się tego przedstawienia. To są wasze prywatne sprawy. Nie jestem waszym mentorem żeby je rozwiązywać.
- Moim pan był...- wtrąciła May.- I jej...
- Wiem. Ale przecież nadal jestem. Mówiłem teraz bardziej do chłopaków. Wracając do tematu. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie powrót do pierwotnego planu. Nie będę znów tego mącił. Sądzę, ze to plan ostateczny i pytam czy wam to odpowiada. A raczej nie pytam tylko narzucam wam to w taki a nie inny sposób.
- A co to oznacza?- spytał Logan.
- Jenny zostaje przy dawnej roli matki. Kendall wraca do roli ojca Julii. Ty i Ackerman wracacie na Romeo i Julię.- Logan chciał się już ucieszyć kiedy May skrzywiła usta.
- Zaraz... czegoś tu nie rozumiem.- Pomimo tego, co wczoraj się stało? Zamiast kary dostaję nagrodę? Pomimo tego, że może mieć pan przeze mnie problemy to...
- Nie będę miał problemów, żadnych.- wtrącił.- Dobra. Inaczej zapytam.- spojrzał na blondyna.- Kendall, czy pasuję ci to?
- Nie ma problemu. W sumie Loganowi należała się ta rola od samego początku i teraz nie będę miał wyrzutów sumienia,
- A tobie Jenny?
- Zrobił mi pan nadzieję, ale no cóż...- wzruszyła ramionami.- Nie ma problemu. Musiałabym się uczyć nowej roli. Byłoby fajnie, ale...- urwała.- Nie zawsze się udaje.
- A ty Logan?
- Mnie bardzo pasuje.- uśmiechnął się.
- May? Chcesz jeszcze zagrać z w tym przedstawieniu?
- Dziwnie mi to wygląda.- odpowiedziała.
- Czyli nie?
- Eeh, no dobrze,- powiedziała tonem jakby robiła im wielka przysługę,- Ale tylko dlatego żeby panu pokazać, że się pan mylił co do mnie przez te wszystkie lata. Przepraszam, ale wolę iść na zajęcia,- wstała strzepując lekko spodnie i wyszła.
Kiedy Torrensel pozwolił reszcie opuścić gabinet, zrobili to bez żadnego słowa. Kendall szybko pospieszył na zajęcia do pani Marylin. Blondyn poganiał Logana, ale ten w tym momencie nie był skory na powrót. Kendall westchnął i zostawił przyjaciela i Jenny na korytarzu samych.
- Wyglądasz tak jakbyś chciał mi coś powiedzieć.- zabrała pierwsza głos,
- Nie wiem czy chcę z tobą o tym gadać.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.- przegryzła wargę.
- Przyjaciółmi dla mnie są Kendall, James i Carlos.- odparł sucho.
- Ale jeszcze niedawno mówiłeś.
- Jenny.- przerwał jej.- Myślałem, że cię znam.
- Ja również.
- To wszystko wydaje mi się za skomplikowane.- przysiadł na ławeczce.- Wszystko się zmienia.
- Czy nie uważasz, że było lepiej wcześniej?- dosiadła się.- Pamiętasz jak ci pomagałam na początku z May? Jak cię wspierałam po tym jak przyłapałeś Jamesa i ją na pocałunku? Pamiętasz nasze spotkanie w tajemniczym parku z pięknym drzewem po środku? Które ma czerwone kwiaty?
- Dlaczego mi pomagałaś skoro jej nienawidzisz?
- Bo...- zastanowiła się.- Bo mnie o to poprosiłeś, a widziałam, że to cię uszczęśliwia. Nawet jeśli w jakiś sposób niszczy. To takie trudne.
- Nie niszczy mnie.- dodał.
- Czy nie możesz mi zapomnieć tego o co masz żal? Ja już nigdy nie będę mieszać się w twoje sprawy. Będziesz robił co ci się podoba. Nie będę naciskać na twoją przeszłość. Nie będę namawiać cię do wizyty u psychologa. Ale weź wybacz mi.
- Nie.- odpowiedział patrząc jej prosto w oczy.- Nie...
- Dlaczego?- spojrzała na niego takim spojrzeniem, które ciężko było znieść.
- Bo ja już nie potrafię ci zaufać...- spuścił głowę.
- Aha.- wstała.- Czyli pewnie wierzysz w to co ona opowiada.
- A jest to prawda?
- Nie!- zaprzeczyła od razu.
- Tu słowa już nie wystarczą. Widziałem i usłyszałem za dużo.
- Wiesz co?- szturchnęła go w ramię, aby na nią spojrzał.- Rób co chcesz. Przyjaźnij się z kim chcesz.- chciała powiedzieć już żeby leciał do May, do tej szmaty i pustej laski, ale się powstrzymała.- Wiedz, że jeśli jakkolwiek cię uraziłam, to nie chciałam. Możesz iść swoją własną drogą i przemierzać te wszystkie przeszkody na swojej drodze, ale wiedz, że kiedy powinie ci się noga to będzie za późno. Zauważysz, że w tej wędrówce, w której brałeś udział, zapomniałeś na początku czegoś zabrać. A jestem tego pewna, że będziesz się wracał.- miała zaciśnięte pięści gdy to mówiła.- Będziesz się wracał tak długo aż dotrzesz na pusty start. Tak pusty ja ten koniec i zdasz sobie sprawę z tego, że cała ta droga nie wiadomo do czego była bez sensu.- Logan zmarszczył brwi, bo nie rozumiał co przez to chciała powiedzieć.- To nie tobie powinno być przykro, że zmarnowałeś na mnie czas tylko mi. Nie chcesz iść do psychologa, więc ja to powiem w jego imieniu. Logan, jesteś beznadziejnym przypadkiem.- nie czekała na żadną reakcję z jego strony. Poszła wcześniejszymi śladami Kendalla i zniknęła za drzwiami.
Logan zaczął intensywnie myśleć nad tym co powiedziała. Po chwili oparł głowę o ścianę. Usłyszał pewien szelest, Przygniótł głową plakat, Podniósł się, aby obejrzeć co jest na tej ścianie, bo wcześniej się nie przyglądał. Wśród plakatów nawinęła się kupka niepotrzebnych reklam w samym rogu. Natrafił na przypadkowe zdania.
Tak naprawdę nigdy nie korzystałeś ze swoich oczu. Otwórz je i zobacz jakimi kolorami naprawdę jest malowany ten świat z naszymi kroplami do oczu (...)
Chcesz rozłożyć swoje skrzydła? Rozwinąć swoje umiejętności? Chcesz poczuć się jak wolny ptak? Zerwij swoje kajdany i chodź do nas. Szkoła lotnicza oferuje dla uczniów Raminfard School of Arts loty w wykwalifikowanymi (...)
Myślisz, że wiesz kim jesteś? Dobrze znasz samego siebie? Nieprawda. My odkryjemy na nowo twoją osobowość. Zapisz się już teraz do kółka psychologicznego (...)
Logan odwrócił głowę żeby na to nie patrzeć. Poszedł do łazienki i spojrzał w lustro. W tym miejscu wisiało jeszcze niedawno inne lustro. Delikatnie przejechał palcem po nim. Wziął głęboki wdech. Uniósł powoli swoją zabandażowaną rękę. Zawahał się na chwilę, lecz podjął już decyzję. Odpiął zapięcie trzymające dwa skrajne rogi bandaża, a następnie zaczął odwijać biały opatrunek z ręki. Wyrzucił go do kosza. Otworzył kran i umył ręce, Nie czuł już żadnego bólu. Drobne kreski robiły się coraz mniejsze, niektóre już zniknęły. Wytarł dłonie i opuścił łazienkę. Kroczył spokojnie korytarzem odnajdując pewne drzwi. Zapukał trzy razy, a następnie wszedł do środka. I nie była to sala zajęć pani Benson.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ Nawet się nie przywitam. Nawet się nie będę dziś rozpisywać. Zawiedliście mnie wyświetleniami pod ostatnim rozdziałem. Wcześniej było ok, a tu nagle szczała w dół. Nie wiem czy to jest spowodowane nagłą falą wyjazdów na wakacje, ale wolałabym, aby to się nie powtórzyło, bo mnie to smuci :( A ja się przecież staram i dla Was chce dokończyć to opowiadanie. Jak mam dokańczać jak braknie mi motywacji? Bądźcie bardziej aktywni, tak jak na PPP :D Tam jest cudownie i aż chce mim się tam wracać ^^ Dobra, nie obwiniam Was. Jestem trochę zaskoczona tą sytuacją. Ale zostawiam Was z tym :P
Jebać ludzi, którzy mają to obojętne :P Żart ;D Ty powinnaś mieć to gdzieś, bo wspaniale piszesz. Tutaj jest mi cudownie ^^ Te wątki są takie tajemnicze i pełne intryg. Wgl Mayra nie zasługuje na taką nazwę rozdziału skoro to ona jest tu potworem :P
OdpowiedzUsuńJa zaczynam być zwolennikiem teorii o romansie. Fajnie by było :D A nie? Jenny dobrze gada tam na końcu. Może Logan się ogarnie...
Klep! :D
OdpowiedzUsuńOjciec Katelyn jest chory! Przecież ona jej nic nie zrobiła, a ten szlaban do końca tygodnia, no jaaa..
UsuńLogan wierze Mayrze? Serio? Jenny mu dała dobry wykład. Za pewne będzie tak, że dojdzie do końca tej swojej drogi i jeszcze się na tym zawiedzie i tak jak na filmach bd chciał żeby Jenny znowu się z nim przyjaźniła.
Wgl Dzielny Chłopak odwinął swoją rękę, no brawo.
Co to za drzwi? :o co za nimi było? Weronika czekaj na to tydzień xD
Supcio i czdkam na nn ;)
Przeczytałem. Skomciam potem bo już mi się nie chce. Wgl ćmy mi się do ekranu zlatuja. Ugh! Do potem :)
OdpowiedzUsuńMoją uwagę przykuły te reklemy co Logan czytał. Kobieto! Pierdol tą filologię i idź na jakiś marketing czy coś takiego ;p
UsuńA co do Logana to jest idiotą... Nie widzi tego komu tak na prawdę na nim zależy.. Tzn.. Po części widzi ale żeby olać Jen dla Mayry? Naprawdę? Wiem że May jest ładniejsza ale no cholera... Wewnątrz jest co najmniej zgniła. Tfu! STARY! TO LASKA NA JEDEN RAZ A NIE CAŁE ŻYCIE!!
Lauren... Czy ona nie widzi że jest głupia i przez nią są same problemy? Zachowuje sie jak idiotka a potem Kate ma przesrane za niewinność. Boże... Co za ludź...
Logan i Mayra znów mają główne role? Dla Logana byłoby chyba lepiej gdyby jednak tak nie było... Najlepiej odseparować go od niej... Jedyne co dobre to to że z jego ręką już lepiej. Nawet zdjął opatrunek. Wow!
Super rozdzialicho. LUDZIE WCHODZCIE TU I CZYTAJCIE BO TO JEST GENIALNE!!!! Wgl.. Wow! Ale sie Marta rozpisała. O.o I ma rację. KOCHAM TO!!!!!! KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM!!!!!!!! Co prawda nic nie przyćmi mej miłości do FTS ale i tak KOCHAM KOCHAM KOCHAM ! :)
Wystarczy tej miłości... Trochę miejsca dla innych zostawię ^^ KOCHAM ! <3
hahaha mam iść na marketing? A jak był ten artykuł o samobójcach co carlos czytał na PPP to miałam niby iść do prasy :D Widać wszędzie się odnajdę :P Tak, Logan olał Jen dla May :D Smuteczeq
UsuńDzięki za reklamę :*
FTS forever !
Czy tylko ja pomyślałam o Puszku, kiedy przeczytałam tytuł? Oj, te moje głupie skojarzenia... A ponieważ znowu piszę na bieżcą, nie ręczę za ojentość.
OdpowiedzUsuńPrzedział pierwszy:
Kendall, ale wiesz, że to tak nie działa? Nie można komuś zabronić myślenia o czymś. Kiedy zabraniasz komuś myśleć chociaż o kolorze czerwonym, ten ktoś myśli właśnie o czerwonym. Myśl sama się nasuwa. Ale wazon, serio? Taki banał? Ile ten wazon był warty, co? Pięć dolców? Z drugiej strony... sama miałam nie raz dokładnie tak samo. I oczym my tu dyskutujemy? To bez sensu, a głupota rodziców bywa bezgraniczna.
Przedział drugi:
Zwolniki szpfera, bo zawoził po kryjomu córkę na imprezy? Niee... To też głupie. Nie łatwiej skrzyczeć córkę i szofera? Potem już by tak nie robił i wciąż miałby pracę. I wszyscy zadowoleni. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Wciąż nie kapuję zachowania Jenny i Mayry. Nie łatwiej po prostu odpuścić? Wiem, że wtedy nie byłby tak ciekawie, ale cały czas odnoszę wrażenie, że chodzi o jakiś zgrzyt sprzed wieków. Prawdopodobnie mam sklerozę, więc prosze o przymnienie, jakby to kiedy było mówione. I tak a'propo... Golfista zanim udeży w piłkę, musi zobaczyć w wyobraźni jej ruch. To się nazywa wizualizacja. Zwiększa szanse powodzenia. Wiem to z Teen Wolfa. I jak to bywa w takich sprawach, ten nawyk przechodzi do życia codzinnego. A "brunet" nie planuje każdego swojego ruchu ze szczegółami. Przeciwnie. Działa niemal spontanicznie. I nie dziwię się, że się niepokoi, bo jego dwie koleżanki grą koty z niewiadomych przyczyn.
Przedział trzeci:
Normalnie "HSM3" Ci wychodzi, wiesz? Albo "Violetta", tam też takie problemy mają. Kłopoty z przedstawiem... Nie, no ludzie... Czy Wy przynajmniej raz pomyśleliście o załatwieniu dubreli i innych części zapasowych? A potem są kłopoty. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wtedy pewne osoby byłyby lekko niedowartościowane, ale od czego są "następne razy"? Ile można tak zmieniać role? Tylko miesza się dzieciakom w głowie. I nie krytykuję Ciebie, tylko nauczyciela, żeby była jasność. Potem było przyjacielskie "Pitu pitu", które obiektywnie rzecz biorąc niewiele wniosło mi do głowy... Pewnie jeszcze będą ten temat wałować. Powiem jedno: Logan, żal mi Ciebie. Wiem, ze dziewczyny są dziwne, sama jestem jedną z nich, ale przetrzymasz, jeśli NA PRAWDĘ chcesz się z nimi w jakikolwiek sposób zadawać.
Notka super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu zaczynasz? Stara, ile można? Dobrze wiem, co to brak motywacji. Sama wiem, bo właśnie to przeżywam. I uwielbiam to opowiadanie. Uwielbiam? Kocham! i Chris też je kocha. I Bunny pewnie też... Co Ci bedę gadać? I tak wiem, że nie dotrze...
Dotarło i cieszę się z tego koma. Meeega długie. Lubię jak mam co czytać od czytelników ^^ Odpowiem na kilka rzeczy i chciałabym, aby inni zwrócili uwagę na TEN KOMENTARZ, bo może też ktoś nie zczaił o co chodzi z Mayrą i Jenny. Przyznam, że momentami opowiadanie jest trudne do zrozumienia, ale nie bójcie się pytać. Jeśli to było już gdzieś pokazywane ( a ten wątek był tydzień temu) to mogę to wyjaśnić. Mayra ogólnie ma coś do niektórych ludzi. Ma coś do Briana, Kat, Dolara i szczegolnie do Jenny? Czemu do niej najbardziej? B jest zazdrosna o to, że David poświęca jej więcej uwagi i dawał zazwyczaj jej główne role. Ponadto Jen była kiedyś gruba i zdaniem May i myśli, że jak schudła i wygląda lepiej to zadziera nosa. A Jen jej nienawidzi za to, że oskarża ją o różne rzeczy, np. romans z nauczycielem i ogólnie twierdzi, że jest suką :D
UsuńJeśli chodzi o golfistę to zgadzam się co do tej wizualizacji. Mayra zresztą zawsze mówiła te słowa ironicznie. Golfistą zasłynął z jego pierwszej improziwacji gdzie była wzmianka.
Wazon drogi nie był :D Chciałam tylko zobrazować, że Kat obrywa się za wszystko, a Lauren idzie to bezkarnie. Taka sprawiedliwość :P I tak... tytul z Puszkiem może się kojarzyć tym bardziej, że w wakacje zawsze oglądam HP :P
Też myślałam że May i Jen to mają jakieś zgrzyty z przeszłości, ale tydzień temu kilka rzeczy stało się jasne a teraz to zupełnie jaśniejsze. Wgl w tym opo to tu Logan jest najgorszy :) Zmień to :) Carter niech się wali. Po co się tak wyżywać? Mam nadzieję, że role już się nie bd zmieniały. Bo się zakręcić można :)
OdpowiedzUsuńKatelyn myśli i robi co chcę, no i Kendall nie zabroni jej niczego, myśli o czym chcę, no i jej Ojczym trochę przesadza. Może jak będzie pełnoletnia to da Sobie jakoś radę. Jenny się nie zmieni, nadal będzie świetna dziewczyną a reszta niech mówi co chcę. W każdym bądź razie, czekam na następne rozdziały! :).
OdpowiedzUsuń