Wraz ze wstającym słońcem obudziła się leniwa niedziela. Carlos wstał z samego rana z jednym celem. Wykorzystać ten dzień w stu procentach mając na myśli poszukiwanie jakichkolwiek tropów, które zbliżą go do sprawy Lucasa. A może i nawet Douleur. Zapukał do drzwi Logana. Ten leżał leniwie na łóżku. Przypomniał sobie dzień, w którym ostatnio prosił go o pomoc. Tym razem wydawał się w lepszym humorze. Jego uśmiech nie był już taki sztuczny. Było w nim nawet więcej prawdziwości niż ostatnimi czasy.
- Hej, nie przeszkadzam?- spytał.
- Zapukałeś, zapytałeś... sprawa robi się poważna.- zażartował. Podniósł się z łóżka ociężale.
- Chciałbym wznowić swoją prośbę. Pamiętasz ją jeszcze?
- Mam ci pomóc w śledztwie? Tak, pamiętam.- przytaknął.- A skoro zgodziłem się wcześniej, to nie mam powodów żeby dziś myśleć inaczej. Mam pewien pomysł. Oporządzę się tylko i coś zjem. Choć czuję, że pozytywnych skutków z tego nie będzie, jeśli chodzi o mnie...
- Oj przesadzasz. No bo co może się stać?- spytał, a Logan spiorunował go spojrzeniem. Po chwili
dopiero zorientował się, że użył swojego powiedzenia, które według przyjaciół przynosiło pewnego pecha.
- Oj przesadzasz. No bo co może się stać?- spytał, a Logan spiorunował go spojrzeniem. Po chwili
dopiero zorientował się, że użył swojego powiedzenia, które według przyjaciół przynosiło pewnego pecha.
Pół godziny później Logan wyciągnął Carlosa na dwór. Pena nie wiedział po co ten cały spacer. Ciągle myślał jak zorganizować to wszystko. Gdzie najpierw iść. Kogo pytać i o co pytać. Potem zorientował się gdzie przyjaciel go zaprowadził. Gorące słońce sprawiało, że nawierzchnia na boisku miała się zaraz roztopić. Gdy tylko wszedł na asfalt miał wrażenie, że jego stopa lekko zatapia się. Brunet ściągnął plecak i wyciągnął z niego piłkę.
- Serio będziemy grać tutaj? Na takim boisku? W taką skwarną pogodę?- zdziwił się.
- Tylko przez dziesięć minut albo i mniej.- odpowiedział zerkając na zegarek, a następnie podał mu piłkę.
Rozegrali przyjemną, mało angażującą rozgrywkę w kosza. Carlosowi ciężko było skupić się na koszu skoro słońce oślepiało go. Za każdym razem jak myślał, że nadejdzie jego wielki czas, znikąd Logan użył swoich sztuczek i pozbawiał go piłki. Miał już tego poważnie dość. Pokazał ruchem ręki, że nie będzie dalej grał i schylił się lekko. Spróbował złapać trochę powietrza. Nie nadążał za tym tempem. Dawno tak się nie ruszał. Dźwięczenie łańcuchów spowodowało, że się wyprostował. Od drugiego wejścia ( oczywiście zagrodzonego, bo nikomu by sie nie chciało przejść naokoło ) przeskoczyli przez płot Brian i jego dwóch nierozłącznych, Paul i Mitch.
- Bingo.- mruknął pod nosem Logan, a Carlos już zorientował się o co kaman w tym wszystkim.
Brian minął Carlosa jakby zupełnie go nie widział. Paul zrobił tak samo. Jedyną osobą z tego teamu, która zwróciła na niego uwagę był Mitch. Nie było to długie nawiązanie kontaktu wzrokowego, jednak patrzył inaczej niż oni. Tak normalniej...
- Co ty tu robisz, Henderson? To nasze boisko. Znajdź sobie inne miejsce na swoje gierki.
- Spokojnie.- mówił na luzie. Co zdziwiło przyjaciela grał radosnego i wyluzowanego. Nie przeszkadzała mu obecność Beckera, a może tylko tak mu się wydawało. Sam Brian był trochę zmieszany tą sytuacją. Zastanawiał się co mógłby mu jeszcze powiedzieć, bowiem zatkało go na jakiś czas. W ostateczności musiał coś powiedzieć i nie dać brunetowi za wygraną. Musiał swojej paczce pokazać kto tu w końcu rządzi.
- A co ty taki radosny, Henderson?
- Może mały meczyk? Widzę, że akurat nas będzie dwa na dwa. Czy tak nie lepiej?- kozłował sprawnie piłką.
- Hmm...- Brian zmrużył oczy.- Niech ci będzie, ale jeśli przegrasz to zawijasz się stąd.
- Ok.- wzruszył ramionami.- Uznajmy to po prostu za dodatkowe ćwiczenia przed treningiem. Jeszcze chwila.- Carlos zauważył, że przyjaciel idzie w jego kierunku. Logan dopadł się do swojego plecaka.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? Inaczej się nie da?- spytał Latynos.
- Nie.- odpowiedział szeptem nadal patrząc bezcelowo w dno plecaka.- Słuchaj, ja jestem tym mądrym i wiem co robię.- mówił nadal szeptem.
- Becker właśnie ustala z kim będziesz grał i mówi Mitchowi żeby lekko się podkładał.- poinformował go Pena, który patrzył uważnie na ruch warg lidera.
- Wiem.- odpowiedział.- Tu nie chodzi o wygraną, tylko o oto jak zdobyć informacje.- następnie wyprostował się i wrócił na boisko.
Becker był w drużynie z Paulem. Rozpoczął się mecz do zwykłych dwunastu punktów. Carlos podziwiał każdy ruch Briana. To jak zwinnie się poruszał, to jaką miał władzę nad piłką, jakie robił uniki, i jakie miał bezbłędne cele. Ta jego skupiona twarz. Pena podejrzewał, że ten sport to całe jego życie. Ta determinacja w oczach jak i pasja. Ten drobny i tylko wtedy niewinny, trzymający jedną drogocenną sekundę uśmieszek. Jaki był z siebie dumny za każdym razem. Aż nie mógł uwierzyć teraz w to jakim jest człowiekiem, ponieważ na boisku wydawał się zupełnie innym. I dostrzegł to sam Carlos, pilny uczeń Douleur, która uczyła go odczytywać symbole oraz małe rzeczy. Te małe rzeczy są fundamentalną częścią prawdy. Tu na boisku, Becker nie miał czasu na granie twardziela. To jest jego miejsce. Miejsce gdzie naprawdę może być sobą i może się z tego cieszyć.
Zanim się obejrzał, wynik mówił sam za siebie. Drużyna Beckera wygrała. Mitch wydawał się jakby zupełnie się tym nie zmęczył. W sumie miał gdzieś czy jego partner wygra czy nie skoro działał po drugiej stronie barykady. Dobrze, że stąd słyszał każde słowo.
- Gratuluję.- powiedział Logan. Wyciągnął dłoń w stronę Beckera.- W pełni zasłużone zwycięstwo.- szatyn zastanawiał się czy uścisnąć rękę. Mimo, że nie chciał, nie mógł tego nie zrobić. Takie są zasady. Nie chce dać złego przykładu. Bądź co bądź należy do Golden Dragons i wypadło by to tak, że w drużynie nie panowała jedność. Uścisnął mu rękę dla zasady.
- Czy teraz możesz już stąd iść?- spytał. Był dość łagodny. Tylko z faktu tego, że Logan był wyjątkowo uprzejmy, a pamiętał zawsze te spojrzenia, które mierzyli w swoim kierunku.
- Mogę. Jednak zanim pójdę chciałbym zamienić z tobą kilka słów, w cztery oczy.- spojrzał na Paula i Mitcha dobitnie. Brian wykrzywił usta i wystarczyło, że raz skinął głową, a jego kolesie usunęli się w bok.- Potrzebuję twojej małej pomocy.
- Ty?- wybałuszył oczy.- Mojej pomocy? Swojego przyjaciela Jamesa nie możesz poprosić?- ten zaprzeczył ruchem głowy.- Skąd pomysł, że ci pomogę?
- Słuchaj, ja kumam jaka jest spięta relacja między tobą a Jamesem. Jestem jego przyjacielem i my wszyscy jesteśmy w jednej drużynie i wiadomo o co chodzi.
- Do rzeczy.- założył ręce.
- Chodzi o Lucasa.
- Pff chyba nie mamy o czym gadać.- prychnął.
- A ja myślę, że wprost przeciwnie skoro pomyślałem o tobie gdy chciałem to wszystko wyjaśnić.- Brian zaniemówił.- Słuchaj. Ja wiem kim jestem. Uważasz Jamesa za swojego wroga, więc mnie raczej również, ale tylko dlatego, że się z nim przyjaźnie. I dobrze wiem, że nie znajdziesz innego logicznego powodu, dla którego miałbyś się tak zachowywać, bo pamiętam pierwszy raz kiedy cię zobaczyłem. Zapomnij na dwie minuty kim jestem i pomóż nie mi, a Lucasowi.- nabrał powietrza do płuc.- Nie wiem jakie relacje was łączyły, ale z Lucasem wszyscy tutaj na tym boisku jesteśmy lub byliśmy jakoś powiązani. Nie wiem czy wiesz, ale był taki czas kiedy było z nim źle. Nie przyszedł do szkoły na kilka dni.
- Pamiętam.- odparł.
- To było wtedy. Widziałem go wcześniej. Był załamany, zapuchnięty. Zupełnie nie ten człowiek co wcześniej. Wszyscy martwiliśmy się o niego. Zniknął z domu na jakiś czas... Więc możesz mi pomóc?- Brian niepewnie patrzył na niego. Odwrócił na chwilę głowę, aby spojrzeć na Paula i Mitcha. Następnie znów odwrócił głowę.
- Co chcesz wiedzieć?- spytał zniżonym głosem, a Logan już wtedy odetchnął z wielką ulgą.
- Wszystko co wiesz o Lucasie.
- OK, ale coś za coś.
- Już obiecałem ci wystarczająco...
- Czyli nie chcesz wiedzieć?
- Ok... czego chcesz?- zepsuł mu się trochę humor.
- Ja ci powiem wszystko co wiem, a ty w zamian opuścisz Golden Dragons.- Logan wybałuszył oczy. Tak samo jak Carlos. Szybko nawiązali potajemny kontakt wzrokowy. Carlos zaprzeczył ruchem głowy. Logan znów spojrzał na lidera. [Nie spodziewałem się takiej gry. Miejsce w drużynie to jest coś o co walczyłem. Chciałem być bliżej May na mistrzostwach. I polubiłem tę drużynę.]- I jaka jest twoja decyzja?
- Dobrze.- odpowiedział z bólem, a Carlos aż wstał z wrażenia, lecz nic innego teraz nie mógł zrobić. Czuł się winny. Wciągnął go w to, a teraz musi tyle stracić. Sam Brian był zaskoczony jego decyzją. Zaniemówił na chwilę po czym zaczął gadać.
- Ah, więc tak... Lucas rzucił mi się w oczy już w pierwszej klasie. Jednak za każdym razem jak go widziałem, przechodziłem obok, zawsze był sam. Chociaż nie. Była jeszcze jego siostra. Jednak poza nią nie miał nikogo żeby z kimś pogadać. Jeśli nie był z Jenną, nie był z nikim. Przez pierwszy semestr zachowywał się jak kompletna sierota. Taki forever alone. Otwierał się tylko na lekcjach tańca u Hemingwayowej. Lucas jest fantastycznym tancerzem.
Chciałem pierwszy do niego podejść. Wyciągnąć dłoń, bo widziałem w nim taki potecjał jaki widziałem w Jamesie. Jeśli chodzi o moją paczkę oczywiście. Była świeża, ale szybko znalazłem sposób na władzę. Lucas miał w sobie to coś, więc stwierdziłem, że dam mu szansę. Chciałem to zrobić, ale ostatecznie wycofałem się.
- Dlaczego?- Logan zmarszczył brwi.
- Bo ktoś mnie ubiegł.- odpowiedział.
- Kto taki?
- Douleur Souffrance.- Carlosowi zabiło szybciej serce gdy usłyszał jej imię.- Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęli ze sobą gadać. Może dlatego, że chodzili do jednej klasy. Ale to się stało tak szybko... Od tamtej pory, widziałem Lucasa codziennie z Douleur.
- Pamiętasz coś więcej z ich znajomości?
- Długa nie była.- odpowiedział.- Skończyła się w drugim semestrze. Nie znam powodu, ale wiem, że zachowywał się wtedy tak jak zachowywał się ostatnio. Był w totalnej rozsypce... Zmiażdżony wszystkim. A ona nie wydawała się na taką samą. Była osobą jednej twarzy, dlatego aktorstwo u niej nie wchodziło w grę.
- Chciała grać?
- Nie. Ludzie sobie tak z niej żartowali.
- A jak więc Lucas trafił do drużyny?- wciągnęła go ta opowieść.
- Bo mnie o to poprosił.- odpowiedział poważnie.
- Słucham? Poprosił? Tak po prostu?
- To był początek drugiej klasy. Lucas wydawał się, że ta melancholia mu przeszła. Minęły w końcu wakacje, wiecznie nie będzie przygnębiony. Jednak jakoś odżył. Był pewniejszy siebie. uśmiechał się. Ludzie zupełnie inaczej na niego patrzyli. Nawet jeśli się z nimi nie kolegował, to wzbudzał pozytywne emocje. I wtedy postanowiłem to wykorzystać.
- Opowiedziałeś mu taką samą gadkę jak Jamesowi?
- Podobną. Tylko niczego wtedy nie chciałem w zamian. Chciałem tylko jego oddania. Tyle miałem mu do zaoferowania. Jego odpowiedź zapamiętam na długie lata.
- Co takiego powiedział?
- Nie chcę przynależeć do nikogo. Przez tyle czasu czułem się jakbym dusił się w samym sobie. Byłem więźniem we własnym ciele. Ale to się skończyło i jeśli chcę żyć to jak wolny ptak. I uszanuj to, a ja uszanuję ciebie. To nie jest tak, że ci odmawiam. Nic do ciebie nie mam. Możemy utrzymać dobre stosunki, ale mam jedną prośbę.
- Wtedy cię o to poprosił?
- Tak.- przytaknął.- Nie chciał, aby nikt inny się o tym dowiedział, więc tej sytuacji nikomu nie rozpowiadaj.- Logan przytaknął również.- Wiedziałem jaki jest Lucas i potem poznałem jego zdolności. Nie był tak dobry jak cała reszta drużyny, ale zgodziłem się. Mieliśmy układ, że wchodzi do drużyny, ale był rezerwowym. Jeśli już wchodził do gry, to miał mało istotne role. Bardzo mu zależało na byciu w samej drużynie niż na uczestnictwie.
- Wiesz może dlaczego?
- Nie mam pojęcia.
- A dlaczego zrezygnował skoro mu tak zależało?
- Nie wiem, ale nie patrzył mi w oczy. Nie miał odwagi. Nie powiedział dlaczego. Chciał spokoju, więc pozwoliłem mu odejść. To wszystko co wiem.
- Dzięki. Jesteś pewien, że to wszystko? Żadnych informacji? Najmniejszych szczegółów. Ktoś jeszcze mógłby choć na chwilę zamienić z nim jakieś słowo?
- Chyba nie... chociaż.- przypomniał sobie coś.- Raz widziałem go z pewną dziewczyną tak przed wakacjami. Taką brunetką przeciętnej urody. Ale nie znałem jej. Albo mi się tak wydawało. Skądś ją kojarzyłem, ale nie pamiętam do dziś skąd. Nie wiem czy była z naszej szkoły. Nie zwracam uwagi na większość ludzi. Usłyszałem tylko jak mówi do niej Miriam. I to wszystko co wiem, teraz na pewno.
- Dzięki.
- Teraz możesz spadać.- zrobił krok do tyłu. Logan odwrócił się i zaczął iść w stronę Carlosa.
Opuścili oboje boisko w ciszy. Carlos ciągle spoglądał na Logana. Nigdy nie było mu tak głupio, a raczej dawno nie było, ponieważ to nie pierwszy raz w jego życiu kiedy czuł się tak winny. Nie wiedział jak się odezwać i co powiedzieć. Myślał, że wyczyta coś z jego twarzy, ale miał taką kamienną twarz. Znał ten wyraz twarzy. Douleur nosiła go nie raz. Nie lubił tego, ponieważ posiadacz skrywa wszystkie emocje dla siebie i nie dzieli się z nikim. Mógł tylko domyślać się, że jest źle.
- Stary, ja jeszcze raz cię bardzo przepraszam...- głos stawał mu w gardle.
- Los, nie powtarzaj się. Stało się co się stało. To była moja decyzja. Ja też bym chciał wiedzieć co się dzieje z Lucasem. I co z tym wspólnego ma Douleur.
- W sumie nie dowiedziałeś się od niego istotniejszych rzeczy...
- Dowiedziałem się ile się dowiedziałem. Nie gadajmy o tym. Powiedz co teraz robimy, bo nie sądzę żeby Douleur nam opowiedziała teraz swoją bajeczkę.
- Kim jest ta Miriam...- zastanowił się Carlos.- Nie mamy żadnych śladów. Wiemy, że raz spotkała się z Lucasem. Była w Raminfard School of Arts, ale tam nie chodziła.
- Albo Brian był świadkiem tylko jednego ich spotkania, ale spotykali się wcześniej. Może to była jego dziewczyna?
- Możliwe!- przypomniał sobie Carlos.- Przed tym jak Luc pierwszy raz zaprosił mnie do siebie, gadałem z Jenny. Powiedziała, że ostatnio miał dziewczynę z pierwszej klasie, ale ją rzucił. Albo ona jego... Nie pamiętam.
- Zamiast kombinować trzeba było zacząć od początku.- fuknął Logan.- Musisz pogadać z Jenny.
- Pójdziemy razem. Przecież oboje w tym jesteśmy teraz.
- Ale ja nie chce z nią jak na razie o niczym gadać,
- Logan? Nie bądźcie jak dzieci! o co wam w ogóle poszło, co?- spytał.
- Nieważne, ok?- zdenerwował się.
- A może kolejne śledztwo by się przydało?
- No jeszcze czego!
- Zwracasz na siebie uwagę swoim zachowaniem po prostu.
- No dobra chodźmy tam razem! Zadowolony?
- I tak i nie.- odpowiedział.
Osiem minut później stali już przed drzwiami Borrenwoodów. Carlos zapukał do drzwi, a Logan stał z tyłu obrażony. Chociaż już nie tak jak wcześniej. Kwestia czasu, a mu przejdzie. Otworzyła im pani Lydia. Doznali niemałego szoku gdy zobaczyli kto był w środku. Pan Carter uśmiechnięty od ucha do ucha ubierał swoje buty. Minęli go w drzwiach. Przez chwilę zastanawiali się czy powiedzieć mu Dzień dobry, jednak zrezygnowali po tym jak mężczyzna szybkim krokiem wyszedł z domu nawet na nich nie spoglądnąwszy.
- Witajcie chłopcy.- przywitała się.
- Dzień dobry. Jest Jenny?
- Jest. Zaraz ją zawołam. Wejdźcie...
- Nie trzeba. My tylko mamy do niej sprawę. Poczekamy tutaj.
- No dobrze.- odpowiedziała trochę zdezorientowana i zamknęła drzwi. Po chwili znów się otworzyły i stanęła w nich ich koleżanka. Była ubrana w spodenki i luźny t-shirt. Myła niedawno włosy, ponieważ miała turban z ręcznika na głowie, Była w trakcie robienia swojego makijażu, bo jej pomadka na ustach miała niedociągnięcia. Udała, że wcale nie widzi Logana. Logan poczuł się urażony, bo to on pierwszy chciał jej pokazać, że ona go nie obchodzi. Jednak szybko się otrząsnął i słuchał rozmowy.
- Siema, czego chcesz?- spytała.
- Mam tylko kilka pytań.
- To nie można było zadzwonić? Przygotowuję się do wyjścia.
- Spoko. Nie zajmie to dużo czasu. Wolałem raczej osobiście.
- Oho... robi się poważnie.- oparła się o framugę.
- Bez przesady. Pamiętasz jak mi mówiłaś, że Lucas miał kiedyś dziewczynę?
- Aha. I co w związku z tym?
- Znałaś ją? Możesz nam powiedzieć kim ona jest?
- Ee?- ściągnęła brwi.- Po pierwsze. Dowiedziałam się, że mój bro kogoś takiego miał już po fakcie i to przez przypadek, bo ten tuman się nie pochwalił. Nie wiem kim była. Nigdy mi nie mówił i zawsze unikał tego tematu.
- Czyli ty też nie wiesz kim jest ta Miriam?
- Miriam?- powtórzyła.- Tak miała na imię? Skąd wiesz?
- Ze swoich źródeł. Wiemy o niej tyle, że jest brunetką i chyba nie chodziła do naszego liceum.
- Miriam...- zamyśliła się.- Znam jedną taką. Taka niska dziewczyna, też była brunetką. Ani za ładna, ani za brzydka. No taka sobie po prostu.
- Kto to jest?!
- Spokojnie.- wybałuszyła oczy.- Dupa cię smali?
- Jenny proszę...
- No ok. Nie znam jej dobrze. Tak z widzenia raczej. Ona z tego co wiem jest starsza od nas. Jak było rozpoczęcie roku w pierwszej klasie to widziałam ją. Odbierała dyplomy od Trumanowej. Chodziła do tej szkoły tylko się minęliśmy. Ona skończyła, a my zaczęliśmy. Z tego co wiem o niej to to, że uczyła się na wysokich ocenach i zdała malarstwo z palcem w nosie. Nazywa się Miriam Cannival.
- Z tych Cannivali?- zdziwił się.
- Nie wiem czy z tych, ale widać podobieństwo między nią a Mitchem.- westchnęła.- Czy to wszystko? Trochę mi się spieszy.
- Jeśli już nic nie wiesz to wszystko.
- No to do jutra. Cześć.- wróciła do domu, a Carlos i Logan znów zostali sami.
- I co teraz?- spytał Pena.
- Jak to co? Idziemy do domu Mitcha Cannivala i radzę to zrobić szybko póki siedzi z Brianem na boisku.
Dom Mitcha skojarzył Logan, ponieważ kiedyś wstawił zdjęcie na swój profil gdzie stał pod domem. Kiedy znaleźli się na miejscu, brama była otwarta. Zastanawiali się czy zadzwonić na domofon czy po prostu wejść. Carlos chciał wejść, a Logan się wahał. Czuł się jak intruz. Ogólnie to miejsce sprawiało u niego dziwne wrażenie.
- Zaczynam się czuć źle w roli detektywa.- Logan spojrzał na przyjaciela.- Takie rzeczy powinny zostawać tylko w książce. Nigdy nie będziemy tacy jak Larra i Layne.
- Kto?
- Kendall ci nie opowiadał?- spytał, a ten pokręcił przecząco głową.- Mniejsza teraz o to. Na pewno tego chcesz?
- Tak.- odpowiedział zdecydowanie.- Nigdy nie byłem tak zdeterminowany.
- Pamiętaj, że robię to, bo jesteś moim przyjacielem i mnie o to poprosiłeś.
- Pff.- parsknął Carlos.- Nie zachowujmy się jakbyśmy stali na Tytanicu. To nie koniec świata.- Carlos jak gdyby nic wszedł przez otwarte wrota. Logan zawahał się na moment, lecz szybko dołączył do niego żeby nie stać sam. Latynos zapukał do drzwi.- Słuchaj...- szepnął.- Jeśli będzie potrzeba, wykorzystasz swoje zdolności.
- O jakich zdolnościach mówimy i dlaczego szepczemy?
- Ty masz improwizację. Jeśli będzie potrzeba to będziesz grał.
- Ale co?- pisnął.
- Na zwłokę.- w tej chwili drzwi otworzyły się. Była to młoda dziewczyna z krótkimi ciemnymi włosami. Kiedy ich zobaczyła, była zdziwiona. Nie poznawała ich twarzy.
- Mogę wam w czymś pomóc?- spytała na dzień dobry.- Wy jesteście kolegami Mitcha?
- Czy ty jesteś Miriam?- Carlos nie chciał odpowiadać na jej pytanie, więc zadał swoje.
- Tak, to ja.
- Przyszliśmy do ciebie.- odezwał się Henderson.
- Do mnie? Ale kim wy jesteście? Bo ja was nie kojarzę. Nie wiem czy mamy o czym mówić...- założyła ręce,
- Logan i Carlos.- odpowiedział.- I nie ważne, że się nie znamy. Ważne, że wszyscy znamy jedną osobę.
- Chcecie pogadać o moim bracie? Ale po co?- miała irytujący ton głosu.
- Nie.- poprawił ją Pena.- Raczej o Lucasie Borrenwood.- gdy usłyszała to imię, rozszerzyła lekko wargi. Zupełnie zmieniło się jej nastawienie.
- Chodźmy lepiej na taras jeśli chcecie ze mną rozmawiać.- zaprowadziła ich za dom.
Chociaż Miriam pytała czy nie chcą nic do picia, nie chcieli niczego, Dziwnie by się czuli pijąc herbatkę z siostrą brata, a zarazem przyjaciela największego wroga Jamesa. Dziewczyna usiadła wygodnie na wiklinowym krześle, a dwójka amatorów detektywów usiadła naprzeciwko niej. Logan dał znać Carlosowi żeby zaczął zadawać pytania. W końcu to on zapoczątkował to wszystko.
- A wy kim jesteście dla Lucasa?- jednak pierwsza zadała pytanie.
- Lucas jest naszym kumplem i najbliższym sąsiadem. Chodzę z nim do jednego sektora.- odpowiedział.
- Co u niego słychać? Dawno się z nim nie widziałam.
- A nie wiesz? Przecież dobrze się znaliście.
- Słucham?- wyglądała na zaskoczoną.- Z Lucasem spotkałam się góra dwa lub trzy razy. A co wy myśleliście?- zapadła cisza. Logan i Carlos spojrzeli na siebie.- Wy myśleliście, że byłam jego dziewczyną?- znów zapadła cisza, a dziewczyna cicho parsknęła śmiechem.
- To dlaczego nas przyjęłaś skoro nie masz nic wspólnego z nim?- Logan nie rozumiał.
- Ponieważ każde z tych spotkań było wyjątkowe. Jeśli chcecie wiedzieć to nie łączyły nas żadne relacje. To były niezobowiązujące krótkie spotkania. A dlaczego w ogóle o niego pytacie?
- Bo się o niego martwimy.- wytłumaczył Carlos.- Jakiś czas temu to wszystko się zaczęło, ale teraz jesteśmy zdania, że jednak bardziej powróciło niż zaczęło. Próbujemy sami się dowiedzieć, dlaczego chodził taki przygnębiony, a wszystkie ślady przyniosły nas tutaj jak widać.
- Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Akurat wracałam z Mitchem ze sklepu. Potem zjawili się Paul i go zwinął. Zostawił mnie samą z siatkami. Wtedy jak znikąd pojawił się Lucas i zasugerował pomoc. Kojarzyłam go z widzenia, więc ok. Odprowadził mnie do domu. Był bardzo czarujący z tego co pamiętam. Choć był ode mnie młodszy to nie powiem...- rozmarzyła się.- Ale to wtedy tak myślałam. Był taki słodki. Dzisiaj kiedy wiem swoje, to mi się odwidziało.- westchnęła.- Wtedy zastanawiałam się czemu do mnie podszedł. Nie wyglądałam jak jego Nicole Schezinger.
- A jak myślisz? Co od ciebie chciał?
- Na początku nie wiedziałam, ale później się dowiedziałam. A dlaczego o to pytacie?
- Już powiedzieliśmy.
- Nie wiem czy powinnam z wami o tym rozmawiać, ponieważ to jest tajemnica.
- Mieliście ze sobą tajemnice skoro ledwo się znaliście i widzieliście parę razy?- Logan zmrużył podejrzanie oczy, a Miriam zamilkła.
- Ehm...- Carlos postanowił wcielić swój plan b w życie, bo miał przeczucie, że dziewczyna nie będzie już skora im pomóc.- Czy mogę skorzystać z toalety?- wypalił.
- Um, tak.- przytaknęła wybita z tropu.- Łazienka jest na prosto i w prawo.
- Dzięki.- wstał.- Logan, bądź grzeczny. Jesteśmy w końcu w gościach.- a następnie wszedł do domu. Logan nie zrozumiał tych słów dopóki nie zauważył przez szybę dyskretnie co robi Carlos. Patrzy na Hendersona i przykłada palec do ust, a następnie idzie na górę. Brunet myślał, że zaraz wtopi się w krzesło. Próbował nie zwracać na to szczególnej uwagi, ale nie mógł się skupić wiedząc, że Carlos w tym czasie włamuje się. Domyślił się już o jakiego typu improwizację mu chodziło. Spojrzał na Miriam i uśmiechnął się.
- Przepraszam za wcześniej.- powiedział.- Dzisiejsza pogoda jest niezwykle upalna, nieprawdaż?
Pena wszedł schodami na pierwsze piętro. Nie było trudno odnaleźć jej pokój, ponieważ miała ozdobną plakietkę na drzwiach z napisem Girls rules. Nacisnął delikatnie na klamkę i rozejrzała się po schludnym i zadbanym pokoju. Nie miał zamiaru wszystkiego rozgrzebywać i rozwalać. Nie chciał pozostawić po sobie jakiegokolwiek śladu. Chciał ujść z tym jak powietrze. Jednocześnie denerwował się. Nie miał wiele czasu. [Gdybym był dziewczyną, gdzie bym chował rzeczy?] Rozejrzał się po pokoju. Podszedł najpierw do szafy. Na dnie stały dwa pudełka, Jednak to był fałszywy trop. Znajdowały się tam tylko buty. Podszedł do biurka i pootwierał szuflady.[ To by było zbyt oczywiste. A może tam?] Spojrzał na łóżko. Wsadził głowę pod materac. Nawet przeszukał czy nic nie jest przyklejone od spodniej strony materaca. Powoli wątpił, że znajdzie cokolwiek. Miał już wychodzić kiedy mimowolnie spojrzał w lustro. Coś go zatrzymało, Sam nie wiedział jak to określić. Może przeczucie. Stanął naprzeciwko lustra patrząc w swoje odbicie.
- Zagląda w nie każdy, ale nie każdy widzi to, co chce widzieć. I nie każdy widzi to, co ukryte.- wyszeptał pod nosem. Zdjął lustro z haczyka.- Bingo.- uśmiechnął się, - Czyż nie najlepszą kryjówką jest to gdzie wszyscy patrzą?- zadowolony z siebie odkleił kopertę przyklejoną do tylnej strony lustra. Wyciągnął mały plik zdjęć, Z każdym zdjęciem jego mina robiła się coraz poważniejsza. Wyciągnął telefon,a by mieć dowody, a następnie wszystko odstawił na miejsce. Musiał jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Te zdjęcia wiele mu dały. Poskładał to wszystko w logiczną całość. Już wie o co w tym wszystkim chodzi...
- Bingo.- mruknął pod nosem Logan, a Carlos już zorientował się o co kaman w tym wszystkim.
Brian minął Carlosa jakby zupełnie go nie widział. Paul zrobił tak samo. Jedyną osobą z tego teamu, która zwróciła na niego uwagę był Mitch. Nie było to długie nawiązanie kontaktu wzrokowego, jednak patrzył inaczej niż oni. Tak normalniej...
- Co ty tu robisz, Henderson? To nasze boisko. Znajdź sobie inne miejsce na swoje gierki.
- Spokojnie.- mówił na luzie. Co zdziwiło przyjaciela grał radosnego i wyluzowanego. Nie przeszkadzała mu obecność Beckera, a może tylko tak mu się wydawało. Sam Brian był trochę zmieszany tą sytuacją. Zastanawiał się co mógłby mu jeszcze powiedzieć, bowiem zatkało go na jakiś czas. W ostateczności musiał coś powiedzieć i nie dać brunetowi za wygraną. Musiał swojej paczce pokazać kto tu w końcu rządzi.
- A co ty taki radosny, Henderson?
- Może mały meczyk? Widzę, że akurat nas będzie dwa na dwa. Czy tak nie lepiej?- kozłował sprawnie piłką.
- Hmm...- Brian zmrużył oczy.- Niech ci będzie, ale jeśli przegrasz to zawijasz się stąd.
- Ok.- wzruszył ramionami.- Uznajmy to po prostu za dodatkowe ćwiczenia przed treningiem. Jeszcze chwila.- Carlos zauważył, że przyjaciel idzie w jego kierunku. Logan dopadł się do swojego plecaka.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? Inaczej się nie da?- spytał Latynos.
- Nie.- odpowiedział szeptem nadal patrząc bezcelowo w dno plecaka.- Słuchaj, ja jestem tym mądrym i wiem co robię.- mówił nadal szeptem.
- Becker właśnie ustala z kim będziesz grał i mówi Mitchowi żeby lekko się podkładał.- poinformował go Pena, który patrzył uważnie na ruch warg lidera.
- Wiem.- odpowiedział.- Tu nie chodzi o wygraną, tylko o oto jak zdobyć informacje.- następnie wyprostował się i wrócił na boisko.
Becker był w drużynie z Paulem. Rozpoczął się mecz do zwykłych dwunastu punktów. Carlos podziwiał każdy ruch Briana. To jak zwinnie się poruszał, to jaką miał władzę nad piłką, jakie robił uniki, i jakie miał bezbłędne cele. Ta jego skupiona twarz. Pena podejrzewał, że ten sport to całe jego życie. Ta determinacja w oczach jak i pasja. Ten drobny i tylko wtedy niewinny, trzymający jedną drogocenną sekundę uśmieszek. Jaki był z siebie dumny za każdym razem. Aż nie mógł uwierzyć teraz w to jakim jest człowiekiem, ponieważ na boisku wydawał się zupełnie innym. I dostrzegł to sam Carlos, pilny uczeń Douleur, która uczyła go odczytywać symbole oraz małe rzeczy. Te małe rzeczy są fundamentalną częścią prawdy. Tu na boisku, Becker nie miał czasu na granie twardziela. To jest jego miejsce. Miejsce gdzie naprawdę może być sobą i może się z tego cieszyć.
Zanim się obejrzał, wynik mówił sam za siebie. Drużyna Beckera wygrała. Mitch wydawał się jakby zupełnie się tym nie zmęczył. W sumie miał gdzieś czy jego partner wygra czy nie skoro działał po drugiej stronie barykady. Dobrze, że stąd słyszał każde słowo.
- Gratuluję.- powiedział Logan. Wyciągnął dłoń w stronę Beckera.- W pełni zasłużone zwycięstwo.- szatyn zastanawiał się czy uścisnąć rękę. Mimo, że nie chciał, nie mógł tego nie zrobić. Takie są zasady. Nie chce dać złego przykładu. Bądź co bądź należy do Golden Dragons i wypadło by to tak, że w drużynie nie panowała jedność. Uścisnął mu rękę dla zasady.
- Czy teraz możesz już stąd iść?- spytał. Był dość łagodny. Tylko z faktu tego, że Logan był wyjątkowo uprzejmy, a pamiętał zawsze te spojrzenia, które mierzyli w swoim kierunku.
- Mogę. Jednak zanim pójdę chciałbym zamienić z tobą kilka słów, w cztery oczy.- spojrzał na Paula i Mitcha dobitnie. Brian wykrzywił usta i wystarczyło, że raz skinął głową, a jego kolesie usunęli się w bok.- Potrzebuję twojej małej pomocy.
- Ty?- wybałuszył oczy.- Mojej pomocy? Swojego przyjaciela Jamesa nie możesz poprosić?- ten zaprzeczył ruchem głowy.- Skąd pomysł, że ci pomogę?
- Słuchaj, ja kumam jaka jest spięta relacja między tobą a Jamesem. Jestem jego przyjacielem i my wszyscy jesteśmy w jednej drużynie i wiadomo o co chodzi.
- Do rzeczy.- założył ręce.
- Chodzi o Lucasa.
- Pff chyba nie mamy o czym gadać.- prychnął.
- A ja myślę, że wprost przeciwnie skoro pomyślałem o tobie gdy chciałem to wszystko wyjaśnić.- Brian zaniemówił.- Słuchaj. Ja wiem kim jestem. Uważasz Jamesa za swojego wroga, więc mnie raczej również, ale tylko dlatego, że się z nim przyjaźnie. I dobrze wiem, że nie znajdziesz innego logicznego powodu, dla którego miałbyś się tak zachowywać, bo pamiętam pierwszy raz kiedy cię zobaczyłem. Zapomnij na dwie minuty kim jestem i pomóż nie mi, a Lucasowi.- nabrał powietrza do płuc.- Nie wiem jakie relacje was łączyły, ale z Lucasem wszyscy tutaj na tym boisku jesteśmy lub byliśmy jakoś powiązani. Nie wiem czy wiesz, ale był taki czas kiedy było z nim źle. Nie przyszedł do szkoły na kilka dni.
- Pamiętam.- odparł.
- To było wtedy. Widziałem go wcześniej. Był załamany, zapuchnięty. Zupełnie nie ten człowiek co wcześniej. Wszyscy martwiliśmy się o niego. Zniknął z domu na jakiś czas... Więc możesz mi pomóc?- Brian niepewnie patrzył na niego. Odwrócił na chwilę głowę, aby spojrzeć na Paula i Mitcha. Następnie znów odwrócił głowę.
- Co chcesz wiedzieć?- spytał zniżonym głosem, a Logan już wtedy odetchnął z wielką ulgą.
- Wszystko co wiesz o Lucasie.
- OK, ale coś za coś.
- Już obiecałem ci wystarczająco...
- Czyli nie chcesz wiedzieć?
- Ok... czego chcesz?- zepsuł mu się trochę humor.
- Ja ci powiem wszystko co wiem, a ty w zamian opuścisz Golden Dragons.- Logan wybałuszył oczy. Tak samo jak Carlos. Szybko nawiązali potajemny kontakt wzrokowy. Carlos zaprzeczył ruchem głowy. Logan znów spojrzał na lidera. [Nie spodziewałem się takiej gry. Miejsce w drużynie to jest coś o co walczyłem. Chciałem być bliżej May na mistrzostwach. I polubiłem tę drużynę.]- I jaka jest twoja decyzja?
- Dobrze.- odpowiedział z bólem, a Carlos aż wstał z wrażenia, lecz nic innego teraz nie mógł zrobić. Czuł się winny. Wciągnął go w to, a teraz musi tyle stracić. Sam Brian był zaskoczony jego decyzją. Zaniemówił na chwilę po czym zaczął gadać.
- Ah, więc tak... Lucas rzucił mi się w oczy już w pierwszej klasie. Jednak za każdym razem jak go widziałem, przechodziłem obok, zawsze był sam. Chociaż nie. Była jeszcze jego siostra. Jednak poza nią nie miał nikogo żeby z kimś pogadać. Jeśli nie był z Jenną, nie był z nikim. Przez pierwszy semestr zachowywał się jak kompletna sierota. Taki forever alone. Otwierał się tylko na lekcjach tańca u Hemingwayowej. Lucas jest fantastycznym tancerzem.
Chciałem pierwszy do niego podejść. Wyciągnąć dłoń, bo widziałem w nim taki potecjał jaki widziałem w Jamesie. Jeśli chodzi o moją paczkę oczywiście. Była świeża, ale szybko znalazłem sposób na władzę. Lucas miał w sobie to coś, więc stwierdziłem, że dam mu szansę. Chciałem to zrobić, ale ostatecznie wycofałem się.
- Dlaczego?- Logan zmarszczył brwi.
- Bo ktoś mnie ubiegł.- odpowiedział.
- Kto taki?
- Douleur Souffrance.- Carlosowi zabiło szybciej serce gdy usłyszał jej imię.- Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęli ze sobą gadać. Może dlatego, że chodzili do jednej klasy. Ale to się stało tak szybko... Od tamtej pory, widziałem Lucasa codziennie z Douleur.
- Pamiętasz coś więcej z ich znajomości?
- Długa nie była.- odpowiedział.- Skończyła się w drugim semestrze. Nie znam powodu, ale wiem, że zachowywał się wtedy tak jak zachowywał się ostatnio. Był w totalnej rozsypce... Zmiażdżony wszystkim. A ona nie wydawała się na taką samą. Była osobą jednej twarzy, dlatego aktorstwo u niej nie wchodziło w grę.
- Chciała grać?
- Nie. Ludzie sobie tak z niej żartowali.
- A jak więc Lucas trafił do drużyny?- wciągnęła go ta opowieść.
- Bo mnie o to poprosił.- odpowiedział poważnie.
- Słucham? Poprosił? Tak po prostu?
- To był początek drugiej klasy. Lucas wydawał się, że ta melancholia mu przeszła. Minęły w końcu wakacje, wiecznie nie będzie przygnębiony. Jednak jakoś odżył. Był pewniejszy siebie. uśmiechał się. Ludzie zupełnie inaczej na niego patrzyli. Nawet jeśli się z nimi nie kolegował, to wzbudzał pozytywne emocje. I wtedy postanowiłem to wykorzystać.
- Opowiedziałeś mu taką samą gadkę jak Jamesowi?
- Podobną. Tylko niczego wtedy nie chciałem w zamian. Chciałem tylko jego oddania. Tyle miałem mu do zaoferowania. Jego odpowiedź zapamiętam na długie lata.
- Co takiego powiedział?
- Nie chcę przynależeć do nikogo. Przez tyle czasu czułem się jakbym dusił się w samym sobie. Byłem więźniem we własnym ciele. Ale to się skończyło i jeśli chcę żyć to jak wolny ptak. I uszanuj to, a ja uszanuję ciebie. To nie jest tak, że ci odmawiam. Nic do ciebie nie mam. Możemy utrzymać dobre stosunki, ale mam jedną prośbę.
- Wtedy cię o to poprosił?
- Tak.- przytaknął.- Nie chciał, aby nikt inny się o tym dowiedział, więc tej sytuacji nikomu nie rozpowiadaj.- Logan przytaknął również.- Wiedziałem jaki jest Lucas i potem poznałem jego zdolności. Nie był tak dobry jak cała reszta drużyny, ale zgodziłem się. Mieliśmy układ, że wchodzi do drużyny, ale był rezerwowym. Jeśli już wchodził do gry, to miał mało istotne role. Bardzo mu zależało na byciu w samej drużynie niż na uczestnictwie.
- Wiesz może dlaczego?
- Nie mam pojęcia.
- A dlaczego zrezygnował skoro mu tak zależało?
- Nie wiem, ale nie patrzył mi w oczy. Nie miał odwagi. Nie powiedział dlaczego. Chciał spokoju, więc pozwoliłem mu odejść. To wszystko co wiem.
- Dzięki. Jesteś pewien, że to wszystko? Żadnych informacji? Najmniejszych szczegółów. Ktoś jeszcze mógłby choć na chwilę zamienić z nim jakieś słowo?
- Chyba nie... chociaż.- przypomniał sobie coś.- Raz widziałem go z pewną dziewczyną tak przed wakacjami. Taką brunetką przeciętnej urody. Ale nie znałem jej. Albo mi się tak wydawało. Skądś ją kojarzyłem, ale nie pamiętam do dziś skąd. Nie wiem czy była z naszej szkoły. Nie zwracam uwagi na większość ludzi. Usłyszałem tylko jak mówi do niej Miriam. I to wszystko co wiem, teraz na pewno.
- Dzięki.
- Teraz możesz spadać.- zrobił krok do tyłu. Logan odwrócił się i zaczął iść w stronę Carlosa.
Opuścili oboje boisko w ciszy. Carlos ciągle spoglądał na Logana. Nigdy nie było mu tak głupio, a raczej dawno nie było, ponieważ to nie pierwszy raz w jego życiu kiedy czuł się tak winny. Nie wiedział jak się odezwać i co powiedzieć. Myślał, że wyczyta coś z jego twarzy, ale miał taką kamienną twarz. Znał ten wyraz twarzy. Douleur nosiła go nie raz. Nie lubił tego, ponieważ posiadacz skrywa wszystkie emocje dla siebie i nie dzieli się z nikim. Mógł tylko domyślać się, że jest źle.
- Stary, ja jeszcze raz cię bardzo przepraszam...- głos stawał mu w gardle.
- Los, nie powtarzaj się. Stało się co się stało. To była moja decyzja. Ja też bym chciał wiedzieć co się dzieje z Lucasem. I co z tym wspólnego ma Douleur.
- W sumie nie dowiedziałeś się od niego istotniejszych rzeczy...
- Dowiedziałem się ile się dowiedziałem. Nie gadajmy o tym. Powiedz co teraz robimy, bo nie sądzę żeby Douleur nam opowiedziała teraz swoją bajeczkę.
- Kim jest ta Miriam...- zastanowił się Carlos.- Nie mamy żadnych śladów. Wiemy, że raz spotkała się z Lucasem. Była w Raminfard School of Arts, ale tam nie chodziła.
- Albo Brian był świadkiem tylko jednego ich spotkania, ale spotykali się wcześniej. Może to była jego dziewczyna?
- Możliwe!- przypomniał sobie Carlos.- Przed tym jak Luc pierwszy raz zaprosił mnie do siebie, gadałem z Jenny. Powiedziała, że ostatnio miał dziewczynę z pierwszej klasie, ale ją rzucił. Albo ona jego... Nie pamiętam.
- Zamiast kombinować trzeba było zacząć od początku.- fuknął Logan.- Musisz pogadać z Jenny.
- Pójdziemy razem. Przecież oboje w tym jesteśmy teraz.
- Ale ja nie chce z nią jak na razie o niczym gadać,
- Logan? Nie bądźcie jak dzieci! o co wam w ogóle poszło, co?- spytał.
- Nieważne, ok?- zdenerwował się.
- A może kolejne śledztwo by się przydało?
- No jeszcze czego!
- Zwracasz na siebie uwagę swoim zachowaniem po prostu.
- No dobra chodźmy tam razem! Zadowolony?
- I tak i nie.- odpowiedział.
Osiem minut później stali już przed drzwiami Borrenwoodów. Carlos zapukał do drzwi, a Logan stał z tyłu obrażony. Chociaż już nie tak jak wcześniej. Kwestia czasu, a mu przejdzie. Otworzyła im pani Lydia. Doznali niemałego szoku gdy zobaczyli kto był w środku. Pan Carter uśmiechnięty od ucha do ucha ubierał swoje buty. Minęli go w drzwiach. Przez chwilę zastanawiali się czy powiedzieć mu Dzień dobry, jednak zrezygnowali po tym jak mężczyzna szybkim krokiem wyszedł z domu nawet na nich nie spoglądnąwszy.
- Witajcie chłopcy.- przywitała się.
- Dzień dobry. Jest Jenny?
- Jest. Zaraz ją zawołam. Wejdźcie...
- Nie trzeba. My tylko mamy do niej sprawę. Poczekamy tutaj.
- No dobrze.- odpowiedziała trochę zdezorientowana i zamknęła drzwi. Po chwili znów się otworzyły i stanęła w nich ich koleżanka. Była ubrana w spodenki i luźny t-shirt. Myła niedawno włosy, ponieważ miała turban z ręcznika na głowie, Była w trakcie robienia swojego makijażu, bo jej pomadka na ustach miała niedociągnięcia. Udała, że wcale nie widzi Logana. Logan poczuł się urażony, bo to on pierwszy chciał jej pokazać, że ona go nie obchodzi. Jednak szybko się otrząsnął i słuchał rozmowy.
- Siema, czego chcesz?- spytała.
- Mam tylko kilka pytań.
- To nie można było zadzwonić? Przygotowuję się do wyjścia.
- Spoko. Nie zajmie to dużo czasu. Wolałem raczej osobiście.
- Oho... robi się poważnie.- oparła się o framugę.
- Bez przesady. Pamiętasz jak mi mówiłaś, że Lucas miał kiedyś dziewczynę?
- Aha. I co w związku z tym?
- Znałaś ją? Możesz nam powiedzieć kim ona jest?
- Ee?- ściągnęła brwi.- Po pierwsze. Dowiedziałam się, że mój bro kogoś takiego miał już po fakcie i to przez przypadek, bo ten tuman się nie pochwalił. Nie wiem kim była. Nigdy mi nie mówił i zawsze unikał tego tematu.
- Czyli ty też nie wiesz kim jest ta Miriam?
- Miriam?- powtórzyła.- Tak miała na imię? Skąd wiesz?
- Ze swoich źródeł. Wiemy o niej tyle, że jest brunetką i chyba nie chodziła do naszego liceum.
- Miriam...- zamyśliła się.- Znam jedną taką. Taka niska dziewczyna, też była brunetką. Ani za ładna, ani za brzydka. No taka sobie po prostu.
- Kto to jest?!
- Spokojnie.- wybałuszyła oczy.- Dupa cię smali?
- Jenny proszę...
- No ok. Nie znam jej dobrze. Tak z widzenia raczej. Ona z tego co wiem jest starsza od nas. Jak było rozpoczęcie roku w pierwszej klasie to widziałam ją. Odbierała dyplomy od Trumanowej. Chodziła do tej szkoły tylko się minęliśmy. Ona skończyła, a my zaczęliśmy. Z tego co wiem o niej to to, że uczyła się na wysokich ocenach i zdała malarstwo z palcem w nosie. Nazywa się Miriam Cannival.
- Z tych Cannivali?- zdziwił się.
- Nie wiem czy z tych, ale widać podobieństwo między nią a Mitchem.- westchnęła.- Czy to wszystko? Trochę mi się spieszy.
- Jeśli już nic nie wiesz to wszystko.
- No to do jutra. Cześć.- wróciła do domu, a Carlos i Logan znów zostali sami.
- I co teraz?- spytał Pena.
- Jak to co? Idziemy do domu Mitcha Cannivala i radzę to zrobić szybko póki siedzi z Brianem na boisku.
Dom Mitcha skojarzył Logan, ponieważ kiedyś wstawił zdjęcie na swój profil gdzie stał pod domem. Kiedy znaleźli się na miejscu, brama była otwarta. Zastanawiali się czy zadzwonić na domofon czy po prostu wejść. Carlos chciał wejść, a Logan się wahał. Czuł się jak intruz. Ogólnie to miejsce sprawiało u niego dziwne wrażenie.
- Zaczynam się czuć źle w roli detektywa.- Logan spojrzał na przyjaciela.- Takie rzeczy powinny zostawać tylko w książce. Nigdy nie będziemy tacy jak Larra i Layne.
- Kto?
- Kendall ci nie opowiadał?- spytał, a ten pokręcił przecząco głową.- Mniejsza teraz o to. Na pewno tego chcesz?
- Tak.- odpowiedział zdecydowanie.- Nigdy nie byłem tak zdeterminowany.
- Pamiętaj, że robię to, bo jesteś moim przyjacielem i mnie o to poprosiłeś.
- Pff.- parsknął Carlos.- Nie zachowujmy się jakbyśmy stali na Tytanicu. To nie koniec świata.- Carlos jak gdyby nic wszedł przez otwarte wrota. Logan zawahał się na moment, lecz szybko dołączył do niego żeby nie stać sam. Latynos zapukał do drzwi.- Słuchaj...- szepnął.- Jeśli będzie potrzeba, wykorzystasz swoje zdolności.
- O jakich zdolnościach mówimy i dlaczego szepczemy?
- Ty masz improwizację. Jeśli będzie potrzeba to będziesz grał.
- Ale co?- pisnął.
- Na zwłokę.- w tej chwili drzwi otworzyły się. Była to młoda dziewczyna z krótkimi ciemnymi włosami. Kiedy ich zobaczyła, była zdziwiona. Nie poznawała ich twarzy.
- Mogę wam w czymś pomóc?- spytała na dzień dobry.- Wy jesteście kolegami Mitcha?
- Czy ty jesteś Miriam?- Carlos nie chciał odpowiadać na jej pytanie, więc zadał swoje.
- Tak, to ja.
- Przyszliśmy do ciebie.- odezwał się Henderson.
- Do mnie? Ale kim wy jesteście? Bo ja was nie kojarzę. Nie wiem czy mamy o czym mówić...- założyła ręce,
- Logan i Carlos.- odpowiedział.- I nie ważne, że się nie znamy. Ważne, że wszyscy znamy jedną osobę.
- Chcecie pogadać o moim bracie? Ale po co?- miała irytujący ton głosu.
- Nie.- poprawił ją Pena.- Raczej o Lucasie Borrenwood.- gdy usłyszała to imię, rozszerzyła lekko wargi. Zupełnie zmieniło się jej nastawienie.
- Chodźmy lepiej na taras jeśli chcecie ze mną rozmawiać.- zaprowadziła ich za dom.
Chociaż Miriam pytała czy nie chcą nic do picia, nie chcieli niczego, Dziwnie by się czuli pijąc herbatkę z siostrą brata, a zarazem przyjaciela największego wroga Jamesa. Dziewczyna usiadła wygodnie na wiklinowym krześle, a dwójka amatorów detektywów usiadła naprzeciwko niej. Logan dał znać Carlosowi żeby zaczął zadawać pytania. W końcu to on zapoczątkował to wszystko.
- A wy kim jesteście dla Lucasa?- jednak pierwsza zadała pytanie.
- Lucas jest naszym kumplem i najbliższym sąsiadem. Chodzę z nim do jednego sektora.- odpowiedział.
- Co u niego słychać? Dawno się z nim nie widziałam.
- A nie wiesz? Przecież dobrze się znaliście.
- Słucham?- wyglądała na zaskoczoną.- Z Lucasem spotkałam się góra dwa lub trzy razy. A co wy myśleliście?- zapadła cisza. Logan i Carlos spojrzeli na siebie.- Wy myśleliście, że byłam jego dziewczyną?- znów zapadła cisza, a dziewczyna cicho parsknęła śmiechem.
- To dlaczego nas przyjęłaś skoro nie masz nic wspólnego z nim?- Logan nie rozumiał.
- Ponieważ każde z tych spotkań było wyjątkowe. Jeśli chcecie wiedzieć to nie łączyły nas żadne relacje. To były niezobowiązujące krótkie spotkania. A dlaczego w ogóle o niego pytacie?
- Bo się o niego martwimy.- wytłumaczył Carlos.- Jakiś czas temu to wszystko się zaczęło, ale teraz jesteśmy zdania, że jednak bardziej powróciło niż zaczęło. Próbujemy sami się dowiedzieć, dlaczego chodził taki przygnębiony, a wszystkie ślady przyniosły nas tutaj jak widać.
- Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Akurat wracałam z Mitchem ze sklepu. Potem zjawili się Paul i go zwinął. Zostawił mnie samą z siatkami. Wtedy jak znikąd pojawił się Lucas i zasugerował pomoc. Kojarzyłam go z widzenia, więc ok. Odprowadził mnie do domu. Był bardzo czarujący z tego co pamiętam. Choć był ode mnie młodszy to nie powiem...- rozmarzyła się.- Ale to wtedy tak myślałam. Był taki słodki. Dzisiaj kiedy wiem swoje, to mi się odwidziało.- westchnęła.- Wtedy zastanawiałam się czemu do mnie podszedł. Nie wyglądałam jak jego Nicole Schezinger.
- A jak myślisz? Co od ciebie chciał?
- Na początku nie wiedziałam, ale później się dowiedziałam. A dlaczego o to pytacie?
- Już powiedzieliśmy.
- Nie wiem czy powinnam z wami o tym rozmawiać, ponieważ to jest tajemnica.
- Mieliście ze sobą tajemnice skoro ledwo się znaliście i widzieliście parę razy?- Logan zmrużył podejrzanie oczy, a Miriam zamilkła.
- Ehm...- Carlos postanowił wcielić swój plan b w życie, bo miał przeczucie, że dziewczyna nie będzie już skora im pomóc.- Czy mogę skorzystać z toalety?- wypalił.
- Um, tak.- przytaknęła wybita z tropu.- Łazienka jest na prosto i w prawo.
- Dzięki.- wstał.- Logan, bądź grzeczny. Jesteśmy w końcu w gościach.- a następnie wszedł do domu. Logan nie zrozumiał tych słów dopóki nie zauważył przez szybę dyskretnie co robi Carlos. Patrzy na Hendersona i przykłada palec do ust, a następnie idzie na górę. Brunet myślał, że zaraz wtopi się w krzesło. Próbował nie zwracać na to szczególnej uwagi, ale nie mógł się skupić wiedząc, że Carlos w tym czasie włamuje się. Domyślił się już o jakiego typu improwizację mu chodziło. Spojrzał na Miriam i uśmiechnął się.
- Przepraszam za wcześniej.- powiedział.- Dzisiejsza pogoda jest niezwykle upalna, nieprawdaż?
Pena wszedł schodami na pierwsze piętro. Nie było trudno odnaleźć jej pokój, ponieważ miała ozdobną plakietkę na drzwiach z napisem Girls rules. Nacisnął delikatnie na klamkę i rozejrzała się po schludnym i zadbanym pokoju. Nie miał zamiaru wszystkiego rozgrzebywać i rozwalać. Nie chciał pozostawić po sobie jakiegokolwiek śladu. Chciał ujść z tym jak powietrze. Jednocześnie denerwował się. Nie miał wiele czasu. [Gdybym był dziewczyną, gdzie bym chował rzeczy?] Rozejrzał się po pokoju. Podszedł najpierw do szafy. Na dnie stały dwa pudełka, Jednak to był fałszywy trop. Znajdowały się tam tylko buty. Podszedł do biurka i pootwierał szuflady.[ To by było zbyt oczywiste. A może tam?] Spojrzał na łóżko. Wsadził głowę pod materac. Nawet przeszukał czy nic nie jest przyklejone od spodniej strony materaca. Powoli wątpił, że znajdzie cokolwiek. Miał już wychodzić kiedy mimowolnie spojrzał w lustro. Coś go zatrzymało, Sam nie wiedział jak to określić. Może przeczucie. Stanął naprzeciwko lustra patrząc w swoje odbicie.
- Zagląda w nie każdy, ale nie każdy widzi to, co chce widzieć. I nie każdy widzi to, co ukryte.- wyszeptał pod nosem. Zdjął lustro z haczyka.- Bingo.- uśmiechnął się, - Czyż nie najlepszą kryjówką jest to gdzie wszyscy patrzą?- zadowolony z siebie odkleił kopertę przyklejoną do tylnej strony lustra. Wyciągnął mały plik zdjęć, Z każdym zdjęciem jego mina robiła się coraz poważniejsza. Wyciągnął telefon,a by mieć dowody, a następnie wszystko odstawił na miejsce. Musiał jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Te zdjęcia wiele mu dały. Poskładał to wszystko w logiczną całość. Już wie o co w tym wszystkim chodzi...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~ No hejeczki! Jeszcze jeden rozdział! Jeden rozdział i dowiecie się prawdy :) Wooo ja bym się cieszyła :D Ogólnie się cieszę, bo mnie zaskoczyliście wyświetleniami, Wróciły do normy. Nie wiem czy powróciliście z wakacji czy jest Was teraz więcej. Na pewno cieszę się z nowych czytelniczek. Nowe twarze zawitały pod ostatnim rozdziałem. Widziałam, zauważyłam i dziękuję :*
~ Podobało się śledztwo? Ja nic już nie mówię. Wykreujcie tutaj jakiegoś koma. Chłopaki może nie byli tak dobrzy jak detektywi z FTS, ale dali radę. Wgl FTS. Po tym jak psycholożka z PLL miała na nazwisko Sullivan ( od Kaydena z FTS) to już się cieszyłam...TEN BLOG JEST NIEŚMIERTELNY. A teraz wiecie co? To jest pewne. Słyszeliście naj najnowszą piosenkę Lany del Rey? "Terence loves you". A kim był Terence w FTS to wiedzą Ci, co czytali :D
~ Z takim szalonym akcentem żegnam Was do kolejnego poniedziałku :*
Rano skomentuje, bo usypiam :(
OdpowiedzUsuńTaa miałam rano skomentować a jest po 14 :P
UsuńDlaczego Logan się na to zgodził? .. :( przecież tam mu zależało na tej drużynie.. ale w sumie czego się nie robi dla przyjaciół?
Brian był taki inny? On na serio jest normalny, tylko gra takiego twardziela...
Dobra wracając do tematu to Carlos co ty robisz? Nie ładnie tak komuś chodzić po domu! ale to było takie śmieszne XD nwm czemu ja sie śmiałam
A co z tą Miriam? ona wie dużo i to kryje, albo nic nie wie.. tak dużo wydedukowałam, na prawdę.
No i fajnie za tydzień się dowiem o co w końcu chodzi :D
Wgl co ten Carter robił u Lucasa w domu? :O
Super i czekam na nn :)
Ja też zamawiam se miejsce i spadam. Wybacz :)
OdpowiedzUsuńFTS NEVER DIE!
Ej no ale jak to?! No nie! NIE! NIE! NIE! Logan musi coś wymyślić żeby nie odchodzić z tej drużyny.. Tak sie starał.. Żaaaal! Ale szacun za poświęcenie.
UsuńBrian mnie zaskoczył. Pomógł! Wow! I nawet potrafił pochwalić taniec Lucasa! WOOOOOW! Ten człowiek gdy ktoś jest dla niego miły potrafi zaskakiwać! Tylko czemu kazał Loganowi odejść z drużyny? Czuje w nim zagrożenie dla siebie jako kapitana? Taki dobry jest? A może aż tak zły i zrobił to dla dobra drużyny? Ale nieee.. Gdyby Logan był zły to Brian nie kazałby Mitchowi się podkładać. A więc stawiam hipotezę że Brian czuje w Loganie zagrożenie dla siebie. Dupek...
Potem ta Miriam... Ona coś wie.. Na pewno! Co za foty znalazł Carlos? Wgl te szkolenia u $ i wgl ten czas spędzony z nią dużo mu dały.. Jestem z niego dumny. Jak Logan wyjebał z tą pogodą to myślałem że się posikam. Tu ją przesłuchuje a za chwilę nawijka o pogodzie :D Ale dał radę. Nikt nie przeszkodził Carlosowi w myszkowaniu po jej pokoju ^^ Brawo dla nich! :)
Larra i Layne... Tęsknię za nimi. Ej ej! A jak oni bd jak Larra i Layne to kto otrzyma rolę kobiety ?? :D Bosz.. Przypomniał mi się Carlos uciekający w obcasach za niedźwiedziem i Logan przewracający drzwi i gdy nagle pada na ziemię... I ta kiecka :D Bosz.. stare dobre czasy :D A więc kto bd kobietą ? :D
Tak myslałem że urwiesz w najważniejszym momencie ale lubię to. Lubię ten dreszczyk emocji. Wtedy się bardziej wyczekuje kolejnego rozdziału! :D
Rozdział MZWC! Ty już dobrze wiesz co to znaczy :) Czekam na kolejny ^^
to znowu ja :)
UsuńCarter i Borrenwoodowa... pozostawię to bez komentarza... ;p
Wiedziałem że coś było między Dulcią a Lucasem! Wiedziałem!
Dobra.. to tylko taki nic nie znaczący dodatek ale piszę tego koma bo wpadłem właśnie na genialną teorię. Może mam mózg przeżarty PLL ale jeśli mam rację to to będzie ogromne boom. Dlatego nie napiszę tego tutaj bo jeśli mam rację to mnie znienawidzisz albo cuś ;p Odezwę się na priv :)
Ta Miriam albo kłamie albo nie mówi całej prawdy. Nie ma się wielkich tajemnic z osobą, którą się widziało z trzy razy. Wgl wtf Brian nawet pomógł, ale za straszną cenę. Pena wykrakał. Mi się bardzo podobały te przesłuchanka. Logan miał dobre podejście. Może kiedyś będą jak Larra i Layne ^^
OdpowiedzUsuńHej witam znowu 😜 tu Laurëariel tylko zmieniłam nazwę
OdpowiedzUsuńRozdział super. Haha śmiesznie by bylo gdyby ktoś przyłapał Carlosa. Biedny Logan. Szkoda gościa. Tak poświęcać sie dla sprawy
Juz nie mogę się doczekać
Czekam
Taki miałam komentarz i mi sie skasował... Ajj... I nie mam czasu na odtworzenie, dlatego będzie bardzo w skrócie.
OdpowiedzUsuń-Detektywi-amatorzy.... Odlot.
-Meczyk pingwiny kontra szczury... siódme niebo.
-I dziewczyna - nie dziewczyna. Jeszcze lepiej.
Szkoda trochę Lucasa, wiesz? Notka świentna! Czeekam na nn! Pzdrawiam!
Co do odkrycia Carlosa mam dwie teorie:
OdpowiedzUsuń1)Ta cała Miriam i Lucas mieli razem sesje zdjęciową której oboje się wstydzą
LUB
2) na tych zdjęciach jest Lucas z Doleur (Doleur kiedyś mówiła o takim jednym co jej zostawił tą przyczepę i narkotyki po "śmierci" i jak dla mnie tym gościem był Lucas który teraz się tego wstydzi)
Albo to jeszcze coś lepszego na co mój mózg nie jest w stanie wpaść :/
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na rozwiązanie tej sprawy
~Siani
Piszę ogólnie, że kocham Wasze teorie. Moż3 ktoś jeszcze ma coś do zasugerowania?
OdpowiedzUsuńOjej ale mi się podobał ten rozdział. Codziennie bym takie czytała. Kocham :) Ej a co jeśli Brian jest normalny poza szkołą? Choc jest nadal w tym popisówki. Carter u Borciów w domu? Ja kumam że sąsiedzi, ale z Lydią aż tak dobrze się znają? Lol. Mam teorię, że ta Miriam kochała Luca ale on ją nie bo wolał Dolara. I ona była zła i rozwaliła ich znajomosc dlatego już nie są razem. Albo miriam była tylko świadkiem tragedii. Mogę mieć rację?
OdpowiedzUsuń