poniedziałek, 28 grudnia 2015

~ 56 ~ Dostać coś wtedy kiedy już tego nie potrzebujesz.

Logan trzymał kurczowo różowy pamiętnik Ash pod bluzą. Rozejrzał się w amoku czy nikt go przypadkiem nie obserwuje, co było tylko wytworem jego wyobraźni, ponieważ nikt prócz Jenny nie miał pojęcia, że Henderson jest w posiadaniu książki, która jest odpowiedzią na przeróżne pytania. Szukał przyjaciela po każdym możliwym korytarzu, a Borrenwood nie była w stanie aż za nim gonić.
- Hej, widzieliście Jamesa? Był może tu James?- zaczepiał każdą znaną twarz w kacie desperacji.
- Logan, zwolnij trochę.- w końcu go dogoniła.- Zaraz wypluję płuca...
- Muszę go znaleźć. James?!
- Nie ma go.- zza rogu wyłonił się Brian.- Pięć minut temu opuścił salę ćwiczeniową i poszedł do domu.
- Kurcze. Ja mam jeszcze improwizacje.- tupnął śmiesznie nogą.
- Logan, to poczeka.
- Ty tak myślisz. Albo dobra. Przesiedzę cicho zajęcia i przetłumaczę resztę, tyle ile się da.
- A mogę wiedzieć o co kaman?- spytał Becker.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

~ 55 ~ Mogę się tylko domyślać co w trawie piszczy.

Bal zimowy zakończył się ogólnym sukcesem. Nadchodzący weekend był przepełniony jeszcze emocjami z tamtejszej nocy, jednakże w poniedziałek trzeba było wrócić na ziemię i kontynuować swój codzienny żywot. Zajęcia Katelyn przesunęły się na późniejszą godzinę ze względu na to, że pani Benson zachorowała i zapowiada się, że nie będzie jej długi czas. Ten czas chciała spędzić na leniuchowaniu. Oczywiście bajka bajką. Carter szybko znalazł jej zajęcie. Tym razem znów udowodnił, że nie brak mu wyobraźni, ponieważ kazał dziewczynie odchwaścić trawnik pod jego nieobecność. Dziewczyna zaczęła wydawać z siebie różne dźwięki niezadowolenia gdy tylko jego auto zniknęło z podjazdu. Praca była żmudna i zajęło jej to więcej czasu niż myślała. Nadal jednak miała wystarczająco czasu do szkoły. Usiadła sobie na schodach i rzucając brudne rękawice ogrodowe, zgarbiła się zmęczona. Teraz wszystko wokół niej nabrało większej uwagi. Drzewa, domy, bezpańskie psy chodzące po chodniku. Przypomniała sobie o Chesterze, którego Kendall zakopał na końcu ulicy. Chwilę później zauważyła mężczyznę. Był dość wysoki, lekko przygarbiony. Miał na sobie nietypowy zestaw ubrań. Na nogach miał jeansy, a jego flanelową koszulę przykrywał

poniedziałek, 14 grudnia 2015

~ 54 ~ Rany goją się znacznie szybciej w towarzystwie przyjaciół.

Jenny zatrzymała się w ostatniej chwili. Puściła klamkę. Jej ręka bezwiednie opadła, tak samo jak głowa. Biła się ze swoimi myślami. [Co powinnam zrobić? Jeśli powiem Loganowi prawdę, on ją znienawidzi. Zostawi ją. To by było dla niego lepsze. Ten związek jest chory i powinien się skończyć. Z drugiej strony on będzie cierpiał. Ciężko byłoby mu drugi raz przeżyć to samo. Załamałby się, a ja nie chcę jego cierpienia...]
- Proszę...- usłyszała za sobą jej głos. Gdy się odwróciła, Mayra nadal płakała. Jej słone łzy kapały na aksamitną sukienkę. Jej perfekcyjny makijaż ulegał powolnemu rozpływaniu się. Jenny bardzo chciała się przekonać, że to tylko dobra gra aktorska.
- Co z tego masz?- spytała próbując zachować zimną krew.
- Ale z czego?- chusteczką przecierała łzy.
- Naprawdę go kochasz czy tylko udajesz?- oparła się o drzwi.
- Kocham. Czemu miałabym udawać? Nie wiem o czym ty naprawdę myślisz, ale to na pewno nie jest tak. Prawda. Szukałam kogoś na bal, ale Logan nie jest dla mnie tylko kimś na ten wieczór.
Pierwszy raz czuję, że ktoś mnie rozumie i akceptuje taką jaką naprawdę jestem.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

INFO DOT. ROZDZIAŁU 54 ( 07/12/15 )

Cześć Wam! Dziś jest poniedziałek, więc pewnie czekacie na najnowszy rozdział. Myślałam, że mnie to nigdy nie spotka, ale z przykrością muszę oświadczyć, że w tym tygodniu rozdział się nie pojawi. Miałam tutaj małą awarię i rozdział się nie zapisał. Przepadł w czeluściach. Płaczę. Wybaczcie, ale musicie poczekać jeszcze te nieszczęsne siedem dni. Za utrudnienia przepraszam. Widzimy się za tydzień! Buziaczki :*


poniedziałek, 30 listopada 2015

~ 53 ~ Cały szczegół tkwi w zwykłej kolorowej szmacie.

Bal zbliżał się wielkimi krokami. Wszyscy już od dawna byli gotowi na tip top. Ich kreacje wisiały w szafie i czekały na swoje wielkie wyjście. Większość miała swoją parę, ale niektórzy nie. A niektórzy nawet o to nie dbali. Jenny siedziała samotnie na ławce rozmyślając o swoim życiu. W niespodziewanych chwilach do głowy przychodzą najróżniejsze rzeczy. Zastanawiała się jak będzie wyglądać jej przyszłość. Przypomniała jej się nagle wczorajsza rozmowa z Loganem...

- A co ty tam tak namiętnie przeglądasz, Henderson?
- To teraz kumam, że po nazwisku do mnie gadasz.- uśmiechnął się i zamknął czasopismo.- Wcześniej mówiłaś do mnie kumplu albo ziom, ale przez ostatnie tygodnie nic. 
- Przeszkadza ci to?
- Nie, przyzwyczaiłem się.- odpowiedział.- Czy to przez to, że ostatnio na zmianę się kłócimy i godzimy?
- Nie. Ale jak chcesz to mogę to tego wrócić...- zamyśliła się na moment. Teraz inaczej te słowa przechodziły jej przez usta.-... ziom.

poniedziałek, 23 listopada 2015

~ 52 ~ Zaskoczenie słynie z tego, że przychodzi znienacka.

- Ty uważasz się za dobrą matkę? A widziałaś z czym on wczoraj przyszedł do mnie?- Logan uderzył pięścią w stół.- Czy ty widziałaś jego twarz? Trzy dni mnie nie ma, a ty wracasz do picia!
- Gówniarz mnie zdenerwował!- wrzasnęła Mayra.- Jakbyś chciał wiedzieć nie radzę sobie z nim odkąd od nas odszedłeś!- wyżaliła się z płaczem.
- Tak? A tym twoim nowym gachem umiałaś się zająć? I Dave musiał to oglądać... Jesteś zwykłą szmatą! Jeszcze się dziwisz? Zabieram mojego syna do siebie...
- To jest nasz syn!- przypomniała.
- Jeszcze...
- Wystarczy.- przeszkodził im pan David.- Logan, nie wiedziałem, że można z ciebie wydobyć taką agresję. Mayra, dobra konsekwencja w postawie. Nie pogubiłaś się jak ostatnio. Widzę progres, więc dostaniecie po piątce. Owacje!- klasa zaczęła klaskać. Torrensel zasiadł do biurka i wstawił oceny do dziennika.- Myślę, że zrobimy sobie jeszcze jedne ćwiczenia pod koniec miesiąca i będę w stanie wystawić wam ocenę semestralną.

poniedziałek, 16 listopada 2015

~ 51 ~ Wszyscy jesteśmy tylko dziećmi.

James po rozstaniu z Ashley nadal czuł wyrzuty sumienia, ale nie żałował swojej decyzji. Ten związek to była pomyłka, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Wolał pozostać w jej oczach draniem, aby szybciej się z niego wyleczyła. Wiedział, że w tym pseudo związku było coś nienaturalnego, coś chorego. Mimo całej tej sytuacji Ash była na drugim miejscu w jego głowie, ponieważ cały czas myślał o nowo poznanej koleżance. Słyszał o niej same dobre rzeczy, ale w jego wcześniejszych wyobrażeniach była zupełnie kimś innym. A ta prawdziwa Sam jest idealna, jak dokładnie odwzorowanie jego indywidualnego gustu. James siedział przy stoliku z przyjaciółmi zadowolony. Wiedział, że niebawem ma przyjść, bo przychodziła do szkoły codziennie o tej samej porze, czyli na długiej przerwie. Powinien przejmować się Kendallem i Carlosem, którzy siedzieli przybici, ale od pewnego czasu nie potrafił, co sam uważał za egoistyczne. [ A przecież każdy może sobie pozwolić na odrobinę egoizmu, prawda?]
- A co ty się tak odstroiłeś?- spytał Logan Maslowa.
- Ja? Przecież wiesz, że codziennie dobrze wyglądam, nie przechwalając się.- wyszczerzył się.

poniedziałek, 9 listopada 2015

~ 50 ~ Każdy w końcu musi dźwigać swój krzyż.

Przedmieścia San Diego dzisiejszego dnia były okryte wyjątkowo paskudną pogodą. Zazwyczaj słoneczne niebo zastąpiły ciemne chmury. Lada moment mógł spaść deszcz, więc wszyscy siedzieli w swoich domach traktując deszcz jak coś obcego. Była jednak osoba, której nie przeszkadzała ta pogoda. W Minnesocie rządziły niższe temperatury, a do tego śnieg. To było dla niego nic. Pojedyncze kropelki deszczu zaczęły kapać na czubek jego jasnych włosów. Kilka z nich delikatnie spływały mu po policzkach tworząc sztuczne łzy, które jeszcze niedawno mogły zlać się z tymi prawdziwymi. Chciał, aby ten deszcz zmył z niego ten ból, poczucie winy i rozpacz. Jego życiowe przeznaczenie okazało się przykrym koszmarem. Ich rozstanie nie było przypadkowe. To był priorytet. Żałował, że zakochał się w tej skromnej blondynce, ale serce nie sługa. Nie potrafił zapomnieć i pogodzić się tym, że jest to pewnego rodzaju zakazana miłość. Wiedział, że nie ma po co walczyć skoro jest na straconej pozycji. Nie dawał sobie nadziei, że ona wróci do niego. Nie miał teraz żalu do Cartera, bo nagle zrozumiał tego człowieka. On też by znienawidził takiego człowieka. Niby niewinnego, ale najbardziej winnego. W tej chwili.

poniedziałek, 2 listopada 2015

~ 49 ~ Przez cały czas przed oczami widziałaś nieszczęście.

Od incydentu na chodniku minęły dwa dni. Dwa dni błogiej ciszy. Ciszy, która wyżerała go od środka. Głuchość, która zabijała w nim nadzieję. Czas działał tylko na niekorzyść. Każda minuta miała swoją własną walutę. Gdyby miał obliczać na kalkulatorze, wynikłoby z tego, że na jedną minutę przepada godzina. Z tamtego domu też biła cisza. Nie słyszał żadnych kłótni. Po prostu nic. Uznał, że może to i dobrze, ale ta niewiedza była jak gangrena. Roznosiła się po jego ciele nieubłaganie. Katelyn przez ten czas nie pokazała się w szkole. Nie można jej było znaleźć w Internecie. Nie odpisywała na wiadomości i włączała się skrzynka pocztowa za każdym razem gdy chciał zadzwonić. Stała się zupełnie nieosiągalna dla reszty świata. Jednak musiał żyć dalej. Jedyne co chwilowo odwracało jego uwagę od cierpienia było prawo jazdy. Teraz nie miał głowy, aby uczyć się przepisów. O tym pomyśle dowiedział się Gustavo i nawet pomógł chłopakowi wysyłając mu samochód. Oczywiście chłopak obiecał, że wsiądzie za kółko dopiero wtedy kiedy dostanie dokument do ręki. Był jednak wyjątkowo zdenerwowany. Musiał wyjść z tego pokoju, tego domu. O mało co nie wpadłby na swój wiszący żyrandol, który należał do jego ojca. Kiedy stanął przed domem,

poniedziałek, 26 października 2015

~ 48 ~ Brązowe szkiełka lornetki i papierowy uśmiech.

Katelyn odrobiła swoje lekcje od razu po przyjściu do domu, więc miała dla siebie całe wolne popołudnie. Wyszła na zewnątrz przed dom i usiadła na schodach. Na podjeździe nie było jeszcze tego samochodu. Na samo wspomnienie aż przeszły ją dreszcze. Rozmyślała o mało istotnych rzeczach kiedy dołączyła się do niej siostra.
- Zostaw mnie, Lauren...- burknęła blondynka.
- Aleś ty jesteś miła, wiesz? A powinnaś być miła, bo mam urodziny.
- Ale dopiero jutro.- przypomniała jej. Nie lubiła tych dni. To był ten czas kiedy jej siostra była traktowana w takie dni jak księżniczka i była obdarowywana wspaniałymi prezentami. A zatem jej urodziny były czymś innym, a raczej niczym. Był zwykłym dniem. Dostawała od Niego zwykłe życzenia. Przyjeżdżała wtedy babcia, aby wręczyć jej prezent tłumacząc, że Carter, jej syn, też się na niego złożył. Sam nigdy jej nic nie dał.
- A czy ty byłaś miła w moje urodziny? A, zapomniałabym. Ty nawet nie wiedziałaś, że mam wtedy urodziny. Dowiedziałaś się dopiero wieczorem gdy wróciłam z prezentem od Samanthy.

poniedziałek, 19 października 2015

~ 47 ~ Mam takie wrażenie, że nie znam jej tylko ze zdjęcia...

James siedział przy stoliku razem z Ashley jedząc drugie śniadanie. Kilka stolików dalej był stolik jego przyjaciół, przy którym zazwyczaj jadał. No właśnie. Jadał. [ Chciałbym tam wrócić i razem z nimi znów spędzać ten czas. Zawsze była jakaś beka podczas długich przerw. To wolne krzesełko wręcz na mnie patrzy. Ale nie mogę tam usiąść, bo Ash się obrazi. Ona chce, abym siedział z nią skoro jesteśmy parą. A jak jej zaproponowałem żeby usiadła tam razem ze mną, to stwierdziła, że nikt nam nie może przeszkadzać. Powoli mam tego wszystkiego dość.] Kendall pomachał do niego z ich stolika, a Ash ściągnęła brwi. 
- O co ci chodzi?- spytał.
- Jedz, a nie machasz.- powiedziała.
- Czasami mam dziwne wrażenie, że...- nie dokończył, ponieważ na stołówce pojawiło się poruszenie. Wszyscy skierowali wzrok w stronę wejścia na stołówkę. James przyjrzał jej się.

poniedziałek, 12 października 2015

~ 46 ~ Od gorzkich łez do stwardniałego serca.

Od całej afery z panem Davidem Torrenselem minęły dwa tygodnie. W tym czasie większość uczniów znudziła się tym tematem. Dla Jenny i Lucasa nie było już tak uciążliwe uczęszczanie do tej placówki. Nie mniej jednak niektórzy nadal pamiętali. Mowa tu o pannie May Ackerman, która codziennie próbowała jakoś zaradzić tej sytuacji, ale sama nie wiedziała jak to zrobić. Jej przyjaciółka Ashley nie wiedziała jak jej pomóc, ponieważ bardziej przejmowała się Jamesem, który musiał poprawić wiele ocen żeby zaliczyć powoli kończący semestr, ponieważ, jak się okazało, pani Hemingway ma zastrzeżenia i nie raz zwróciła mu uwagę, że ma problemy. Jednak wszystko toczyło się swoim tempem dopóki w szkole nie zjawił się ten mężczyzna.
- Mayra!- Ash pojawiła się znikąd i napadła na przyjaciółkę z drużyny zdyszana.
- Ooo nagle się zainteresowałaś, że istnieję...- prychnęła.
- Wiesz, że tak nie jest, bo...eh.- machnęła ręką.- Ja nie o tym. Torrensel jest w szkole.
- C-co?- pisnęła przerażona. Czuła, że zaraz zaleje się potem.- Ale że już? Tak szybko?
- Jak szybko? Minęły dwa tygodnie. Po za tym uniewinnili go skoro tu jest. Co robimy?
- Ty nic nie robisz. Zmykaj do swojego Jamesa!

poniedziałek, 5 października 2015

~ 45 ~ To jest przeznaczenie, że ta droga prowadzi do nikąd.

Reszta dnia w rodzinie Borrenwoodów minęła w grobowej ciszy. Pani Lydia znowu opuściła mieszkanie. Tym razem zrozumienia szukała u swojego ulubionego sąsiada, Johna Cartera. Dobrze się dogadywali i ufali swoim zdaniu w niektórych sprawach. Lucas miał nadzieję, że jego matka trzymała język za zębami i nie wyżaliła się, że ma wypaczonego syna. Nie chciał, aby zaraz dowiedział się cały komisariat albo Kat, a z nią Kendall i tak dalej i dalej. Wciąż miał nadzieję, że to wszystko co dzieje się w tym domu zostanie w tym domu. 
Następnego dnia również został sam. Nawet nie chciał wychodzić, więc się tym nie przejmował. Miał zamiar spędzić cały weekend w swoim pokoju. Co jakiś czas jego stan sprawdzała zmartwiona siostra.
- Luc, wychodzę.- poinformowała go.
- A gdzie? Do Logana czy twoich przyjaciółek?- podniósł się z łóżka.
- Do więzienia.- odpowiedziała, a Luc wstrzymał oddech.- I od razu cię uprzedzę... nie widzę innego rozwiązania jak z nim nie pogadać.

poniedziałek, 28 września 2015

~ 44 ~ To nie jest złość tylko obawa przed najgorszym.

Następnego dnia James i Carlos spędzali wspólnie czas na tarasie za domem. Kendalla nie było w domu. Nawet nie powiedział dokąd idzie i kiedy wrócił. Po prostu wyszedł. Maslow zdał sobie sprawę, że od kiedy mieszkają sami, a Gustavo nie ma nad nim wielkiej kontroli, każdy z nich poczuł wielką swobodę w działaniu. Jednak nie zaszkodzi powiadomić przyjaciół o swoich planach. To samo tyczyło się Logana. Często wychodził z domu o różnych porach nie mówiąc nic nikomu. I o niego bardziej się martwili, ponieważ po Kendallu można było się spodziewać, że znowu idzie na potajemne spotkania z Katelyn.
- Carlos?- spojrzał na przyjaciela, który od razu podzielił swoją uwagę.- Powiedz tak szczerze... czy przyjaźń naszej czwórki się rozpada?
- Nie.- zmarszczył brwi zaskoczony.- Czemu tak pomyślałeś?
- No czy ci się nie wydaje, że to już nie jest to samo co na początku?
- Ehm...- podrapał się po głowie.- Ja tak nie myślę. Po prostu wokół każdego z nas dzieją się różne rzeczy, ale to nie oznacza, że uważamy siebie nawzajem za... No chodzi mi o to, że jeśli ja mam

niedziela, 20 września 2015

~ 43 ~ Wyjaśniona przeszłość, niewyjaśniona teraźniejszość, nieoczekiwana przyszłość.

Lydia Borrenwood jak każdego dnia, olśniewała swoją urodą i zawsze każdy z sąsiadów ją szanował. Właśnie szykowała przepyszny obiad dla swoich dzieci. Oboje uwielbiali lazanie. Mimo, że to ich ulubione danie, rzadko je przyrządzała, aby za każdym razem kiedy im to podaje, smakowało jak cząstka czegoś niebiańskiego. Odmachała panu Carterowi, który pomachał jej widząc ją w oknie. Uśmiechnęła się i wróciła do gotowania. Była zdziwiona, że jej dzieci już wracają. Sprawdziła godzinę. Było stanowczo za wcześnie. Co więcej, zaniepokoił ją wygląd córki, która miała zaczerwienione oczy.
- Dzieci, co się stało?- spytała na wejściu wycierając delikatne talerz ściereczką. Jenny chciała jej już odpowiedzieć, ale się rozpłakała.
- Dzisiaj policja przyjechała po naszego nauczyciela. Co więcej powiedział, cytuję "Jestem jej ojcem". Nie wiem jak ten człowiek może tak wkręcać. Nasz tata nie żyje, a on takim sposobem chce wymigać od tego, że ją wykorzystywał!- zdenerwował się.- A ta beczy cały czas nad tym niewartym niczego pedofilem.

poniedziałek, 14 września 2015

~ 42 ~ Bo największym błędem jest siedzieć cicho przez całe życie.

Ostatnio nadszedł czas spokoju. Wszystko się uspokoiło i unormowało. James i Ashley są parą już drugi tydzień. Brian nie dał o sobie znać zupełnie jakby unikał każdego z nich. Co więcej, dyrektorka zwolniła Jamesa ze sztuki baletowej i uniknął w ten sposób też znęcania się przez panią Hemingway, czyli wygrał podwójnie. Nie mógł sobie jednak odpuścić tego przedstawienia, więc poszli tam razem czerpać satysfakcję z tańczącego Beckera w białych rajstopach. Nie było na nim uczniów szkoły, poza wyjątkiem, Jamesa i Ash oraz Paula i Mitcha. Tylko, ze Brian nie wiedział, że jego kumple są na sali. Maslow zrobił z tego filmik, więc pomyślał, że to koniec wojny z Brianem. Teraz to on ma na niego haka. Tę bitwę uznał za wygraną.
Właśnie siedzieli oboje na murku przed szkołą razem z Loganem, który nie czuł się swojo w ich towarzystwie. Ash traktowała Jamesa jak swojego pieska. Robiła sobie z nim selfie przy każdej czynności. Bawiło to szatyna, lecz po setnym zdjęciu dzisiaj miał już dość.
- Wystarczy, Ash, bo oślepnę od flesza.
- No to wyłączę flesz.- ekspresowo to zrobiła i szybko cyknęła mu kolejne zdjęcie.- No co? Grzech

poniedziałek, 7 września 2015

~ 41 ~ Ogłaszam spotkanie przy okrągłym stole.

Chłopaki właśnie skończyli zajęcia z panią Benson i wyruszyli na zewnątrz szkoły, aby razem spędzić przerwę. Ostatnio właśnie przerwy były jedynymi okazjami do wspólnych rozmów oraz dowiedzenia się co u każdego słychać. Dawno już nie spędzali tego czasu sami, tylko we czwórkę. Taki układ pozwalał się skupiać na przyjaciołach. Kendall jako ostatni dołączył do nich. Usiadł sobie zadowolony na wolnym miejscu i wdychał listopadowe powietrze. Ten klimat zupełnie mu odpowiadał. Było tu ciepło niezależnie na porę roku. Może nie było aż tak upalnie jak pod koniec sierpnia czy jeszcze niedawno w październiku, ale nie narzekał. Lekki wiaterek opatulał jego twarz.
- A co ty taki wesoły, Kend?- spytał go Logan.
- A nic... idę wieczorem z Katelyn na randkę. 
- A gdzie jeśli można wiedzieć? Spoko, nie mam zamiaru cię śledzić.- szybko dodał brunet. Kątem oka spojrzał na Jamesa, który znów grzebał w pamiętniku Ash potajemnie.
- Do takiej małej knajpki...- powiedział trochę niepewnie.
- Pilnujcie się. Carter i jego znajomi nie mogą was zobaczyć razem.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

~ 40 ~ Nie ma sensu, aby nadal trzymać to wszystko w tajemnicy.

Carlos nigdy nie podejrzewał, że będzie się tak obawiał rozmowy z jakimkolwiek chłopakiem. Ten dzień spędzony z Loganem w poszukiwaniu wskazówek dał mu wiele do myślenia. Jedyne o czym teraz marzył to porozmawiać z Lucasem. To nie mogło czekać. Leżał teraz w swoim pokoju. Dziwił się, że był w stanie nie ruszać się z miejsca. Miał dziwne wrażenie, że jego ciało jest pod działaniem jakiś nerwowych tików, jednak na zewnątrz nic takiego nie miało miejsca. Logan siedział na obrotowym krześle obserwując co jakiś czas Carlosa.
- Naprawdę nie wiem co jeszcze tutaj robisz.- odezwał się do niego.
- Nie wiem co mu powiedzieć.- westchnął.
- Wszystko co wiesz.
- Nie wiem jak ubrać to w słowa. To nie chodzi o prawdę, a o to, że boję się jego reakcji. Przecież ja nie chcę źle. On może się ode mnie odsunąć. Ale ty to przecież rozumiesz, prawda?
- Jak nikt inny.- przytaknął.- Ja go rozumiem. Sam bym z nim pogadał, ale myślę, że do ciebie należy ten pierwszy raz. Ty jesteś z nas mu najbliższy. I James. Ale to ty o nim wiesz najwięcej.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

~ 39 ~ Jedyne co chcę teraz wiedzieć to po prostu prawda.

Wraz ze wstającym słońcem obudziła się leniwa niedziela. Carlos wstał z samego rana z jednym celem. Wykorzystać ten dzień w stu procentach mając na myśli poszukiwanie jakichkolwiek tropów, które zbliżą go do sprawy Lucasa. A może i nawet Douleur. Zapukał do drzwi Logana. Ten leżał leniwie na łóżku. Przypomniał sobie dzień, w którym ostatnio prosił go o pomoc. Tym razem wydawał się w lepszym humorze. Jego uśmiech nie był już taki sztuczny. Było w nim nawet więcej prawdziwości niż ostatnimi czasy.
- Hej, nie przeszkadzam?- spytał.
- Zapukałeś, zapytałeś... sprawa robi się poważna.- zażartował. Podniósł się z łóżka ociężale.
- Chciałbym wznowić swoją prośbę. Pamiętasz ją jeszcze?
- Mam ci pomóc w śledztwie? Tak, pamiętam.- przytaknął.- A skoro zgodziłem się wcześniej, to nie mam powodów żeby dziś myśleć inaczej. Mam pewien pomysł. Oporządzę się tylko i coś zjem. Choć czuję, że pozytywnych skutków z tego nie będzie, jeśli chodzi o mnie...
- Oj przesadzasz. No bo co może się stać?- spytał, a Logan spiorunował go spojrzeniem. Po chwili

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

~ 38 ~ Nie wiem czy wiesz, możesz wszystko, ale pięknej kobiecie się nie odmawia.

Po ostatnim dzwonku James wyszedł sam ze szkoły. Kendall miał zamiar spędzić najbliższy czas z Katelyn ukrywając się przed wszystkimi za jakimiś chaszczami. Carlos poszedł z Douleur. Ostatnio szatynowi wydaje się, że Pena woli spędzać czas z tą nawiedzoną dziewczyną niż z przyjaciółmi. Logana natomiast nie widział od ostatniej przerwy i nie wie co się z nim dzieje. Wsadził ręce do kieszeni i założył kaptur na głowę. Zaczął myśleć o swoich przyjaciołach. O tym, że Kendall nie miał racji. Mówił, aby trzymać się razem, a teraz jest świadkiem jak każdy z nich idzie swoją własną drogą. Nie wiedział czym to jest spowodowane. Tym nowym otoczeniem? A może tymi dziewczynami, które poznali. Nagle ktoś pozbawił go wzroku zasłaniając oczy dłońmi. Na początku przeszedł go dreszcz, bo nie wiedział kto to może być. Jednak ręce była tak drobne i delikatne, że wywnioskował, że ich właścicielem jest dziewczyna. Tajemnicza osoba nie odzywała się.
- Ashley? Czy to ty?- spytał.
- Tak, to ja.- odkleiła dłonie od jego twarzy. Szatyn odwrócił się i zobaczył uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę w różowej sukience i kurteczce jeansowej.- Dawno nigdzie razem nie byliśmy.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

~ 37 ~ Mayra Ackerman kontra trójgłowa bestia.

Katelyn wracała do domu z Kendallem, jednak ostatni kawałek drogi chciała przejść sama z wiadomych powodów. Wciąż myślała o May, mimo, że Kendall jej tego zabronił. Włożył wszelkich starań by uspokoić dziewczynę i przekonać ją do pewnych rzeczy. Nie mogła nadal w to uwierzyć. Myślała, że akcja pod tytułem odseparuj Tarver od społeczeństwa jest przedsięwzięciem grupowym, a to wszystko sprawa jednej osoby. I to osoby, z którą nie miała prawie nic do czynienia. Odetchnęła z ulgą gdy Jego samochodu nie było na podjeździe. Swobodnie weszła do domu gdzie już na powitaniu ktoś na nią czekał.
- Katelyn? W końcu jesteś!- naskoczyła na nią siostra.
- Daj mi się rozebrać.- mruknęła rozsznoruwując sznurówki miętowych tenisówek.
- Tutaj naniosłaś trochę piasku.- wskazała jej palcem gdy ta się wyprostowała.
- Super, zaraz to zamiotę.- przeszła do kuchni, aby napić się wody. Blondynka zauważyła, że siostra nieustannie towarzyszy jej przy każdej czynności.- Nudzi ci się? Już wolę gdy cię tu nie ma i jesteś w szkole.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

~ 36 ~ To musi być pomyłka. To musi być totalne nieporozumienie!

Słońce tego sobotniego poranka było wyjątkowo łaskawe. Mimo swojej nieprzeciętnej temperatury, dało tym razem przyjemne ukojenie. Nie prażyło po ciele, nie wywoływało duszności. Blondynka wystawiła twarz centralnie na słońce. Miała zamknięte oczy. Jej usta były uśmiechnięte. To było niesamowite, że czerpała przyjemność ze zwykłego słońca. Rzeczy, którą każdy człowiek teraz pomija, nie zauważa i idzie dalej. Katelyn przypatrywała jej się z jaką radością to robi. 
- Cudowne uczucie, prawda?- spytała Katelyn.
- Tak...- westchnęła dziewczyna.
- I jak się czujesz?
- Dobrze.- otworzyła oczy i spojrzała na przyjaciółkę.- Ale to nie to samo.- podniosła filiżankę herbaty ze stolika.- Nie zobaczę więcej świata poza własną werandą. Rodzice myślą, że tak mogą załatwić sprawę. Nałykam się świeżego powietrza i będę zadowolona.
- Sam, ile razy mam ci mówić, że...
- Nie mów.- przerwała jej.- Ja to wiem.- wzięła łyka.- W sumie mogę już chodzić. Mogłabym stąd

poniedziałek, 27 lipca 2015

~ 35 ~ Problem zakonserwowany w puszce suszonych pomidorów.

Carlos opuścił swój pokój. Nie widział Logana od wczoraj. Cały czas siedział w swojej sypialni. Słyszał jak Kendall wczoraj próbuje z nim pogadać, lecz brunet odpowiedział, że jest zbyt zmęczony na rozmowę i chciał zostać sam. Pena zapukał do drzwi, a następnie je otworzył. Logan siedział przy biurku ubierając koszulkę w kolorze czerwonym jak pomidory. Co było intrygujące, gdy Henderson go zobaczył, uśmiechnął się. Znał ten uśmiech. Ten sztuczny, nalepiony uśmiech. Znów udawał, że nic się nie dzieje. I tak w kółko. Myślał, że to koło fortuny nigdy się nie skończy. Miał zamiar jeszcze przed chwilą z nim pogadać o tym co wczoraj przekazał mu Kendall, ale bał się, że ten uśmiech zniknie. Teraz nie liczyło się to, że był udawany. Wolał widzieć go z tym uśmiechem niż z żadnym. 
- Coś się stało?- spytał Logan.- Przyglądasz mi się od dłuższego czasu i nic nie mówisz.
- Możemy pogadać?- zamknął za sobą drzwi.
- No jasne. O czym chcesz pogadać?
- O...- [ O twoim problemie.]- O twojej drużynie.-[ Nie ma to jak ekspresowa zmiana zdania.]
- A od kiedy cię interesuje Golden Dragons? Przecież pytałem na początku czy byś chciał...

poniedziałek, 20 lipca 2015

~ 34 ~ Gdzie dwóch się bije, tam trzeci pyta dlaczego.

Jenny wychodziła właśnie z sali pana Torrensela. Wyjęła z torby listek swojej ulubionej gumy. Kroczyła zadowolona korytarzem kiedy nagle ktoś na nią wpadł. Już była gotowa żeby kogoś opieprzyć kiedy zorientowała się, że to jego przyjaciel. Ten zamiast spojrzeć na nią, odsunął się bez słowa i poszedł dalej.
- Logan? Logan!- zawołała go, ale nie reagował. Po chwili podszedł do niej Kendall.
- Co mu się stało? 
- Wyszedł od pielęgniarki ze łzami w oczach nadal mając opatrunek.
- Miała mu go dziś zdjąć. Nieważne...- machnęła ręką.- Co mu jest? Chodzi o tę tajemnicę, której nie możecie powiedzieć?
- Tak podejrzewam.
- Pogadam z nim.- zaoferowała.
- Nie, lepiej nie. Zostaw go. W takich chwilach nic do niego nie dociera. Ale sprawa jest poważna. Porozmawiam z nim wieczorem. Jeśli to nic nie da to będę cię prosił o pomoc.

poniedziałek, 13 lipca 2015

~ 33 ~ Wiedza jest wartością, niewiedza bezpieczeństwem.

Tego dnia Logan miał mieć ściągany opatrunek. Jadł śniadanie w towarzystwie Jamesa i Carlosa spoglądając na swoją rękę. Nie chciał już widzieć tego widoku. Ten bandaż przypominał mu o tym wszystkim. O przeszłości oraz zdarzeniu w łazience. Zastanawiał się jak cięte rany prezentują się na jego skórze. Przypomniał sobie ten ból kiedy usuwano mu kawałki szkła. Nie wbiły się statecznie w skórę, więc można było je usunąć. Nie zmienia to faktu, że każdy niepożądany ruch wokół ran był cierpieniem. Kiedy kończył jeść płatki, Kendall pojawił się w kuchni. Wyglądał inaczej niż zwykle. Jego skóra nie była blada ani wycieńczona. Cieszył się. Chodził z uśmiechem od ucha do ucha. Biła od niego przyjemna energia. Nucił sobie pod nosem i zasiadł do stołu.
- Witam was wszystkich w tę cudowną środę.- powiedział melodyjnym głosem.
- Stało się coś?- spytał Logan.
- Tak.- przytaknął jakby tylko czekał aż ktoś zada to pytanie.- Wyspałem się. Przespałem osiem i pół godziny w swoim łóżku nie budząc się ani razu, śpiąc jak zabity korzystałem z tego cudownego wypoczynku.

poniedziałek, 6 lipca 2015

~ 32 ~ Jak mogłem zapomnieć jeśli pamiętałem przez ten cały czas?

Kendall postanowił nie drążyć nadal tematu z Katelyn. Był pewien prawie na sto procent, że za nic by się nie dowiedział o co chodzi. Jednak po tej rozmowie poczuł jakby dziewczyna była do czegoś zmuszana. Tak bardzo zamącił sobie tym głowę, że nie zważał już na swoje samopoczucie, które bądź co bądź polepszało się. Pan Torrensel siedział na swoim specjalnym krześle obok sceny. Kiedy zauważył Kendalla w wejściu do sali teatralnej, ruchem ręki poprosił go na scenę. W pierwszym rzędzie obok Jenny siedział Logan trzymając scenariusz do roli, którą wcześniej miał on. Logan czekał na swoją kolej kiedy wchodzi jako ojciec Julii. [ Dlaczego nie może stać na kulisami? Kiedy będzie patrzył się na mnie z tej strony, będzie mnie to dekoncentrować. To nie jest przyjemne wiedzieć, że on miał być na tym miejscu. Muszę na chwilę zapomnieć o jego istnieniu.]
Mayra już czekała na niego. Kendall niepewnie złapał ją za rękę. Dyskretnie zerknął na Logana żeby zobaczyć jak na to zareagował, zupełnie jakby prosił go o przyzwolenie.[ To jest chore. Przecież nawet nie są razem. Ale to Logan...] Pan David spojrzał na blondyna, a potem na bruneta, a następnie z bezsilności pokręcił głową. Mayra zaczęła grać swoją kwestię.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

~ 31 ~ Rozdrażnionemu lwu w paszczę nie zaglądaj.

Carlos wrócił do domu najszybciej jak tylko mógł. Udało mu się zdążyć przed kompletną ciemnością. Wszystko co powiedziała Douleur teraz nie było takie istotne jak zazwyczaj. Za swój dzisiejszy cel postawił sobie rozmowę z sąsiadem. Jednak pewne słowa dudniły mu ciągle w głowie. Dlaczego ona twierdzi, że Lucas nie jest tym za kogo się podaje? Co ukrywa i czemu wypiera się znajomości z Souffrance? Musiał się tego dowiedzieć. 
- Jest Lucas?- to było pierwsze pytanie jakie zadał na wejściu.
- Nie.- odpowiedział Logan.- Zdesperowana matka zabrała go do domu i trzyma pod kluczem.
- Ja muszę z nim porozmawiać.- zmierzwił swoje włosy.- Coś mi tu nie pasuje.
- Dzisiaj to raczej niemożliwe.- dodał smucąc się. Oparł się o ścianę.- Wyglądałem akurat przez okno. Widziałem w jakim stanie wrócił do domu... Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Wyglądał jakby ktoś mu umarł i zobaczył ducha jednocześnie. To przerażenie w jego zaczerwienionych oczach. Ta blada twarz. Zupełnie jakby ten zawsze szczęśliwy człowiek już nigdy miałby nim nie być.- urwał.- A co takiego się stało?

poniedziałek, 22 czerwca 2015

~ 30 ~ Odkryj w nim jego słabość i wykorzystaj przeciwko niemu.

Dla Jamesa i Logana ten dzień nie zakończy się spokojnie. Nie spędzą tego popołudnia tak jak Kendall czy Carlos. Musieli się stawić na trening. Logan spojrzał na swoją zabandażowaną rękę. Próbował zgiąć bardziej palce, lecz białe więzy uniemożliwiały mu to. James natomiast zastanawiał się co będzie dalej z jego nauką w szkole. Nie chciał widzieć na oczy Briana. Zastanawiał się czy Becker już się wygadał dyrektorce czy może czeka na dobry moment. Spojrzał na Logana, który martwił się o swoja rękę. Kiedy próbował zwinąć ją w pięść, syknął z bólu.
- Może zostań dziś w domu, co?- powiedział szatyn gdy się spakował.
- Dam sobie radę.- odpowiedział sucho marszcząc brwi.- Muszę sobie poradzić.
- Nie za wiele od siebie wymagasz?
- Każdy ma swoje granice, a moja nie została jeszcze przekroczona. I dam radę.
Dwadzieścia pięć minut później przebierali się już w szatni. James dostrzegł, że miejsce Lucasa jest zupełnie puste. A jeszcze dziś rano mówił mu, że będzie. Wtem do szatni wszedł Brian ze swoimi koleszkami, Mitchem i Paulem. Tym razem Paul dźwigał za niego torbę. Brian zrzucił z siebie białą

poniedziałek, 15 czerwca 2015

~ 29 ~ Co wydarzyło się kiedyś, dziś już nie ma większego znaczenia. Jednak nie dla tego kto pamięta.

Carlos nie wierzył, że to dzieje się naprawdę. Jeszcze niedawno mógłby pomarzyć o tym żeby Douleur zaprosiła go do siebie. W sumie to nie brzmiało jak typowa propozycja typu Zapraszam cię do mojego domu albo Wpadnij do mnie, a raczej Jeśli nie masz co innego roboty to chodź ze mną. Nie było tu dużo miejsca, jednak siedziało mu się wygodnie. Obserwował ją jak krząta się po pomieszczeniu sprzątając po ostatnim malowaniu. Paleta stała przy oknie z granatową odsłoniętą granatową żaluzją. Douleur spojrzała na niego dyskretnie. Wpadła na pewien pomysł. Kiedy wróciła, trzymała w dłoni metalowe pudełeczko. Carlos przyglądał się z ciekawością.
- Spytaj mnie co tam jest.- poprosiła.
- Co tam jest?- spytał więc.
- Wspomniałam ci o tym dzisiaj. Pomyśl chwilę...
- Coś mocniejszego?- po chwili pożałował, że się odezwał, ponieważ Douleur ujawniła jego zawartość.- Czy to jest to o czym ja myślę?

poniedziałek, 8 czerwca 2015

~ 28 ~ Tak wilgotny, że wślizgnie się nawet w najmniejszy zakamarek.

Logan z Jenny opuścili swój Tajemniczy Ogród. Chłopak czuł się już o wiele lepiej dzięki nowej przyjaciółce. Jeszcze nigdy nie miał przyjaciela w wersji żeńskiej, jednak Jen jest taką specyficzną osobą, że pomimo swojej płci, traktuje się ją prawie jak chłopaka. Jej zachowanie i sposób bycia mówi za siebie. Wcześniej się nie zastanawiał czemu maluje usta na czerwono skoro jest chłopczycą. Chyba musi nią być na swój własny indywidualny sposób.
- Nie zwracaj na nich uwagi.- szepnęła mu do ucha. Nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń innych. Logan zmieszany schował opatrzoną rękę do kieszeni, ponieważ wydawało mu się, że na całym tle sytuacji najbardziej rzuca się w oczy. Nadal go szczypało.- Chodźmy na stołówkę do reszty.
Kiedy usiedli do stolika, reszta udawała, że nic się nie stało. To nie był czas na rozmawianie o takich rzeczach. Na taki pomysł wpadł chociażby Kendall, pomimo że jemu było z tym najciężej. Katelyn uśmiechnęła się do Hendersona ciepło, a potem posmutniała. Stała się jakby nieobecna. Podejrzewał, że nie chodzi o niego tylko o coś więcej. Carlos bawił się jedzeniem przebijając każdy groszek widelcem. James krzywił się patrząc na kawałek mięsa na swoim talerzu, a bliźniaki pogrążyli się w rozmowie.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

~ 27 ~ Czasami gorsze rozwiązania są lepszym wyjściem z sytuacji.

Kendall przeklinał czas za każdym razem gdy spojrzał w zegarek. Nie mógł już wysiedzieć w miejscu, więc podniósł się i nerwowym krokiem chodził w kółko. Jednocześnie martwił się o Logana i nienawidził siebie za to co zrobił. [ W ogóle wczoraj nie musiałem już o tym wspominać. A dziś to już przegiąłem! Co mnie podkusiło by mu to przypomnieć? Czy ja jestem faktycznie taki zły? Nie zasługuję by być jego przyjacielem. Powinienem go wspierać, a nie dołować. To nie powinno się wydarzyć. A teraz on cierpi i to przeze mnie.]
- Logan...- wydusił z siebie gdy brunet opuścił gabinet pielęgniarki. Miał opatrunek na prawej ręce i wyglądał mizernie.- Wybacz mi. Jestem kretynem!- ten nie odpowiedział tylko go wyminął i poszedł dalej. Zrozumiał, że nie chce z nim rozmawiać, więc w ciszy poszedł za nim. 
- No nareszcie!- ożywił się pan Torrensel gdy pojawili się w drzwiach.- Co tak długo? Zaraz...- nie dokończył, ponieważ dostrzegł w jakim stanie jest Logan.- Co się wydarzyło?
- Mały wypadek.- odpowiedział za niego Kendall. Wszyscy w ciszy obserwowali jak Logan siada do

poniedziałek, 25 maja 2015

~ 26 ~ Przeszłość zapomnieć nie pozwoli, dlatego bardzo mnie to boli.

- Pięć minut! Ogłaszam pięć minut do wyjścia!- oznajmił Carlos przez długą kartonową rolkę po ręczniku papierowym co dało mu nagłośnienie i jakoś informacji jak na peronach kolejowych.- Prosimy mieszkańców o założenie plecaków oraz zbliżenie się do krawędzi drzwi.
- Wiesz, że nie ma czegoś takiego jak jak krawędź drzwi?- po schodach akurat schodził niezadowolony Kendall.
- Ktoś wstał lewą nogą.- mruknął Logan.
- O ile tylko spał.- dodał James.
- Dlaczego nie ma?- spytał zainteresowany Carlos.
- Ponieważ gdy staniesz twarzą do nich to nie ma krawędzi. Krawędź jest czymś co oddziela jedną przestrzeń od drugiej. Na przykład ziemię a przepaść. Wtedy stoisz na krawędzi.
- Każdy z was ma rację.- wtrącił Logan.- Bo każdy z was mówi o innym rodzaju krawędzi. Drzwi mają krawędzie gdy się je otworzy.
- W sumie to cały czas tam są.- stwierdził James.

poniedziałek, 18 maja 2015

~ 25 ~ Genialne przeczucie, miłosne uczucie i w sercu kłucie

James postawił zaledwie jeden krok w domu, a już zdążył cały postawić na nogi. Wyklinał niepohamowanie mając gdzieś przechodzących chodnikiem sąsiadów za jego plecami. Trzasnął drzwiami nie zważając na to, że coś zgrzytnęło w zamku. Logan, który właśnie uczył się swojej roli w kuchni, zaciekawił się tą sytuacją.
- Ludzie w tej szkole są jacyś pojebani!- rzucił plecak na sofę.- Ja pierdole...
- Po pierwsze, ostatnio tylko klniesz i nic więcej. Po drugie, kto tym razem ci podpadł?
- Ashley!
- Ashley?- uniósł brwi.- Przecież ona jest spoko.
- Wcale nie. Te wszystkie grupki... czy to sportowa czy z cheerleaderek. Tam oni wszyscy są nienormalni. A wszystko jej wina. Gdyby nie ona, nie byłoby tego wszystkiego. Ona mnie podpuszczała, traktowała jak psa szczując mięsem. Brian był tym mięsem. Ona myślała, że ja się nią zainteresuje jeśli uda, że interesuje ją ten playboy! 
- Ale przecież to podziałało.- wtrącił.- Gdyby nie to, nawet byś do niej pewnie nie podszedł.

poniedziałek, 11 maja 2015

~ 24 ~ Dwóch panów tańczących w czarnych rajtuzach

Po zajęciach Katelyn po cichu wymknęła się ze szkoły. Nie chciała wracać znów do domu z Kendallem. Bała się. Nie wiedziała kiedy może nadejść taki moment, że jej ojczym przyłapie go przed Jego domem. I tak było jej ciężko. Nie dość, że musiała zerwać z Kendallem oraz udawać, że nic się nie dzieje to jeszcze ostatnio On zabronił blondynowi zbliżać się do Jego posesji. Jego posesji... Była do tego przyzwyczajona. Ona sama nie czuje się jakby należała do tego domu. Nic nie trzyma ją tam prócz tego, że ma zapewnione ( tylko i wyłącznie z "dobroci" serca Cartera. Serca, którego nie ma.) warunki i bezpieczeństwo. Z tym bezpieczeństwem też by polemizowała. Nie zmienia to faktu, że Kendalla i ją muszą wiązać tylko przyjacielskie stosunki, bo inaczej będzie musiała pożegnać się z Ramifard School of Arts. Jedynym

poniedziałek, 4 maja 2015

~ 23 ~ Chwyć za szparagi i pokaż jakim jesteś walecznym rycerzem.

Po spokojnie spędzonym weekendzie nadszedł czas na poniedziałek. Leniwie przeżyte godziny czas zastąpić pracowitymi. Katelyn oparła głowę na łokciu patrząc się w ścienny zegarek wzrokiem pozbawionym życia. Dobrze, że siedziała w ostatniej ławce ( sama, ponieważ Sam kolejny tydzień nie przychodziła do szkoły ), ponieważ nikt nie musi oglądać jej żałosnego wyrazu twarzy. Chciała cicho jęknąć na znak niezadowolenia, że lekcja dopiero się zaczęła i chce już wrócić do domu, jednak zamiast jęknięcia z jej gardła wydobył się suchy kaszel. Zasłoniła usta dłonią i dość głośno odkaszlnęła. Kendall odwrócił się na chwilę, a następnie spojrzał na nią troskliwie. Na jej bladą od choroby twarz. Katelyn nie była na siebie zła. Nie narzekała też na dokuczający kaszel. O to jej właśnie chodziło. Wiedziała, że to nienormalne, ale była z siebie dumna.
- Już jestem z powrotem.- Pani Benson po pięciu minutach nieobecności wróciła do sali. Usiadła za biurkiem kładąc kołonotatnik z dziennikiem na biurku. Rozejrzała się po całej klasie uważnie. Skończyła na blondynce.- Nie traćmy czasu. Jestem ciekawa waszych dzisiejszych wykonań. Zobaczymy jak przez ten tydzień współpracowaliście. Na początek poproszę Kendalla i Katelyn,

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

~ 22 ~ Jasny okrąg pośrodku czarnej kartki papieru.

Lucas zadbał o to żeby domowy monitoring nie nagrał Carlosa odwiedzającego ich dom pięć minut przed północą. Wpuścił go wejściem od strony tarasu nie zapalając żadnego światła. Carlos w przeciwieństwie do poprzedniego tygodnia przygotował się. Przejrzał jej całą oficjalną stronę, nadrobił bloga, napisał wiersz. Lucas znów włączył swój podejrzany sprzęt do moderacji głosu.
- Powiesz mi w końcu skąd to masz?
- To należało do taty.- odpowiedział.- To znaczy najpierw to przyjaciela taty, ale kiedy się zepsuło, chciał wyrzucić, a tata zatrzymał sobie i naprawił.
- A kim ten przyjaciel z zawodu?
- Możesz mi nie wierzyć, ale pracuje jako merchandiser i nie wiem skąd to wytrzasnął. Już raczej nie będę miał okazji zapytać, bo się przeprowadził, ale mniejsza o to.
- ...tak więc nic dobrego nie wyniknie z tego, że ktoś wyleje na siebie tonę perfum.- Douleur skończyła właśnie mówić co myśli o wierszu przesłanym przez słuchacza.
- Jak to nie ma?- zdziwił się Carlos. Szybko złapał za tableta. Otworzył okno chatu na żywo i napisał

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

~ 21 ~ Świat według May Ackerman, czyli totalna ściema. Nie polecam, JM.

Carlos jak to prawie każdego poranka ( prawie każdego, bo nie zawsze mu się chciało ) popisywał się na śniadanie swoimi kulinarnymi umiejętnościami. Przy stole siedzieli już Kendall i James. Blondyn oparł głowę na łokciu i znów odpłynął w świat swojej wyobraźni oraz myśli na co James wywrócił oczami. Czekał na Logana, który wczorajszy wieczór przesiedział z Jenny w pokoju. Nie miał pojęcia co go tak ugryzło. Gryzły go też wyrzuty sumienia za to, że nie powiedział mu jak było naprawdę. Carlos zawołał głośno bruneta na śniadanie. Ten zwlókł się na dół dopiero po pięciu minutach.
- No w końcu.- powiedział Latynos.- Ale teraz musisz sobie odgrzać, bo wystygło.
- Nie będzie takiej potrzeby.- złapał za widelec, którym zaczął dłubać bezczynnie w śniadaniu. Wsadził jednego kęsa do ust i na tym się skończyło. Ponowił robienie widelcem brei z jedzenia.
- Czemu nie dołączyłeś do nas wczoraj?- spytał James.
- A dlaczego nie zapytacie się Kendalla czemu wyszedł z Katelyn?
- Bo miała problemy.- wytłumaczył zielonooki.
- Ja też miałem problemy.- odpowiedział.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

~ 20 ~ Jak żona czekająca późnym wieczorem na pijanego męża...

James spacerował osamotnionymi ścieżkami. Jego kroki oświetlały pięknie zdobione lampy. Wytarł swoje usta wierzchnią częścią dłoni. Wciąż czuł na wargach malinowy posmak jej pomadki. Nie spieszyło mu się do domu. Błąkał się po przedmiejskim parku. Miał w myślach wciąż kilka pytań, na które nie znalazł odpowiedzi. [ Powiedzieć Loganowi czy nie? Gdybym mu powiedział, że dziewczyna jego serca mnie pocałowała, pewnie by się na mnie obraził. Zabił! A gdybym mu nie wyznał prawdy to wszystko byłoby w porządku. Raczej wątpię żeby Mayra się mu pochwaliła skoro nawet nie chce z nim rozmawiać. Nie wiem też czemu mnie pocałowała. Czemu ja mam takie problemy z tymi dziewczynami? Ashley...Czemu poszłaś do kina z Brianem? Co cię podkusiło? Nie dajesz sobie przemówić do rozsądku. A dlaczego ja właśnie tak się jej uczepiłem? Może Logan miał rację. Może faktycznie coś do niej czuję. Dobrze to ująłem. Coś, ale chyba te coś nie można nazwać miłością. Chyba...]. Po dwudziestu minutach zbliżał się do domu. Spojrzał w okno swoich sąsiadów gdzie znajdował się pokój Jenny. Dziewczyna spojrzała na niego, a następnie zasunęła za sobą żaluzję. Zmarszczył brwi wsadzając klucz do zamka. Była już późna godzina. Miał nadzieję, że

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

~ 19 ~ Holmes i Watson na tropie śledztwa blondynki i chama.

Po zakończonym wyjątkowo szybko kółku teatralnym Kendall, Logan i Katelyn wyszli już na przerzedzony korytarz szkolny. Większość uczniów nie miała już zajęć po czternastej. Brunet powinien się cieszyć, jednak chyba jeszcze nie umiał. Musiał być najpierw pewny jednej rzeczy. Zwrócił się do przyjaciela.
- Nie jesteś na mnie zły? - spytał.
- Zły?- prychnął.- A za co miałbym być na ciebie zły? Znowu założyłeś moją bieliznę?- Kat parsknęła śmiechem.
- Raz mi się zdarzyło, bo nie miałem swoich.- wyjaśnił jej po krótce.- Wracając... Czy nie jesteś zły, że to my dostaliśmy tę rolę?
- A dlaczego miałbym być zły?- uniósł parę gęstych brwi.- Oboje wiemy jak ci zależało na tym. I jestem z ciebie dumny. Dasz radę. 
- Właśnie!- Lucas i Jenny przyłączyli się do nich.- Gratulację głównej roli.- uśmiechnął się Borrenwood.

piątek, 3 kwietnia 2015

~ 18 ~ Salomonowa mądrość. Salomonowa decyzja?

Ostatnia rozmowa z Douleur skłoniła Carlosa do zadania sobie pewnego pytania. Zdawało mu się, że jego dotychczasowa wiedza sprzecza się z tą informacją. Nie chciał o to zapytać przyjaciół czy Lucasa. Potrzebował dokładnej odpowiedzi wraz z fizycznym na to dowodem. Stanął przed gabinetem dyrektorki szkoły. Jeszcze nigdy tam nie był. W sumie nigdy nie był w żadnym dyrektorskim gabinecie czy to z powodu pytań czy też srogiej kary. Odwrócił się jeszcze na moment do tyłu gdzie sekretarka posłała mu ciepły uśmiech mówiący, że nie ma się czego bać. Tak też zebrał się w sobie i zapukał do drzwi. Nasłuchiwał uważnie dźwięków po drugiej stronie. Szybko dostał pozwolenie wejścia.
- Dzień dobry, pani dyrektor.- przywitał się zamykając za sobą drzwi.
- O! Witaj Carlos. Nie spodziewałam się ciebie. Co cię do mnie sprowadza? Usiądź sobie.- wskazała mu jedno z dwóch drewnianych krzeseł przed jej biurkiem. Głos Margaret Truman miał taką przyjazną i ciepłą barwę, że Pena rozluźnił się gdy usiadł.- No to opowiadaj.- odłożyła na bok resztę dokumentów żeby skupić na nim wszelką uwagę.

poniedziałek, 30 marca 2015

~ 17 ~ Fragment tekstu wyrwany z kontekstu.

Kendall wrócił do siebie w takim stanie jak zazwyczaj, czyli z głową w chmurach. Chmurami nie był nikt nikt inny jak Katelyn Tarver. Tajemnicza blondynka, którą niedawno poznał. Jego jeszcze niedawna dziewczyna. Wszedł do domu zapomniawszy ściągnąć buty. Zauważył Carlosa siedzącego przy kuchennym stole barowym, głęboko pochłoniętym tym co czytał, z nosem blisko tableta. Chciał z kimś pogadać, komuś się wyżalić, ale wydawało mu się, że Latynos nawet nie zauważył jego obecności, jego bezszelestnego snucia się po kuchni w brudnych butach. Starał się zostać zauważony przez przyjaciela, lecz na marne. Chciał już do niego powiedzieć [ A może tak spojrzałbyś na mnie i zapytał jaki mam problem? ], ale powstrzymał się.
- Mogę wiedzieć co ty robisz?- spytał blondyn.
- Czytam.- odpowiedział nie zwracając na niego uwagi.- Nadrabiam bloga Leur. Chcę być obeznany na piątek.
- Aż tak to cię wciągnęło?
- Wróciłem do domu półtorej godziny temu. Od tamtego czasu robię tylko to. Przeczytam ci taki

poniedziałek, 23 marca 2015

~ 16 ~ Nic tak nie śmierdzi jak zepsuta ryba. Nic tak nie boli jak brak ciastka.

Katelyn nie zmrużyła prawie oka tej nocy. Po tym co powiedział jej ojczym, zwątpiła w jakąkolwiek ludzkość Cartera. Według niej był to człowiek bezduszny. Przypominał plastikowe pudełko wypełnione próżnią. Zastanawiała się gdzie jest jego serce i czy kiedykolwiek kiedyś je miał. Nie rozumiała jego decyzji. Co skierowało go do takiej decyzji. Nie tolerował Kendalla? Może po prostu nie chciał, aby ona była szczęśliwa? Mogła tylko domniemywać. Na pewno go o to nie zapyta. Nie chciała go widzieć na oczy. Teraz ma ułatwienie. Carter pojechał do pracy. Marzyła o tym, aby z niej nie wrócił. Normalnie nie życzyła nikomu nic złego, ale on był wyjątkiem. Jedynym wyjątkiem wśród wszystkich wyjątków w jej świecie. W świecie według Katelyn. Świecie, w którym nie chciała żyć.
Lekcje zaczynały się dziś dopiero po dziewiątej. Zastanawiała się czy iść dziś do szkoły. Nie wiedziała jak spojrzeć Kendallowi w oczy. Podniosła się z łóżka ledwo przytomna, pozbierała wszystkie chusteczki z podłogi i wyrzuciła je do kosza. Gdy podeszła do lusterka, aby ogarnąć swój mizerny wyraz twarzy, do pokoju weszła jej siostra. Blondynka szybko odwróciła głowę, aby siostra

poniedziałek, 16 marca 2015

~ 15 ~ Mała czarna owca w rodzinie potężnych drapieżników.

Skradał się niczym złodziej, niczym drapieżnik na swoją ofiarę. Jednak wtedy byłby innego rodzaju drapieżnikiem. Może jedyną w swym stadzie czarną owcą, która zamiast pożreć ofiarę, chce ją lepiej poznać, zaprzyjaźnić się. Drapieżnik o imieniu Carlos. Tą bezbronną i nie mającą o niczym pojęcia ofiarą miała być Douleur. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest śledzona, obserwowana. Podążał jej krokiem chroniąc się w cieniu drzew. Snuł się po lesie prawie bezszelestnie jak morska bryza. Nie myślał teraz o przyjaciołach, o Jamesie, który naskrobał sobie u Briana. Nie myślał o próbie na lekcje z panią Benson. Teraz na pierwszym miejscu była ona i to gdzie właśnie wchodziła.
Carlos nie spodziewał się, że w środku pustego lasu gdzie nocą aż strach byłoby chociaż wychylić głowę jest przyczepa. Stanął jak ten kołek przyglądając się obiektowi. Była dość sporych rozmiarów, dłuższa niż autobus miejski. Z zewnątrz nawet ładna oraz zadbana. Zrobił kilka kroków bliżej. [ Co Leur robi w tej przyczepie i to w środku lasu? Mam tam pójść i zapytać ją o to? A odpowiedziałaby mi? Czy mógłbym to zrobić? Tu i teraz? Pewnie tak. Jestem w końcu Carlos Pena.] Tak więc na pół śmiało, na pół z zawahaniem zapukał trzy razy do drzwi. Przez sekundę firanka w oknie zafalowała, a

poniedziałek, 9 marca 2015

~ 14 ~ Kto by kiedykolwiek pomyślał, że dziurawe skarpetki mnie tak zirytują...

Już po tobie, stary. Te zdanie padło z ust Lucasa i wciąż dźwięczało w głowie Jamesa. Wcześniej był zdenerwowany tym co powiedział Brian. Coś w nim pękło. Nie mógł dłużej udawać przed nim, że nic się nie dzieje. Kiedy mu wygarnął, poczuł taką ulgę, taką lekkość na duszy. Był z siebie zadowolony. Sądził, że należało mu się żeby poznał prawdę. Jednak teraz jak widział zmartwione spojrzenie Lucasa, emocje te w nim opadły. Zdał sobie sprawę, że mógł inaczej to rozegrać. Popełnił błąd, którego wcześniej uznawał za konieczność. Chciał powiedzieć teraz, że dobrze mu tak, ale wszystko się zmieniło. Mógł się tylko domyślać co takiego Brian miał na myśli mówiąc, że go zniszczy.
- James?! Odpowiedz!- przywrócił go na ziemię.
- A co miałem zrobić? Wiesz co on mi powiedział? Wiesz co zaproponował? Jaką ofertę mi złożył? Myślałem, że mu zaraz przyłożę. Sam myślałem, że zaraz dojdzie do jakiejś bójki.
- Nie pakuj się lepiej w takie rzeczy. Mogłeś się powstrzymać ze swoim językiem.
- Nic mi nie zrobi.- wypowiadając te słowa sam miał wątpliwości.

poniedziałek, 2 marca 2015

~ 13 ~ Dziękuję za interesującą propozycję, ale pozwól, że parsknę teraz śmiechem.

Po weekendzie trzeba było wrócić do szkoły. Dla niektórych te dwa dni były udane, dla niektórych mniej. Kendall i Katelyn zostali parą, jednak jeszcze nikomu nie pochwalili się tą wiadomością. Dziewczyna jest bardzo skromna i poprosiła chłopaka, aby poczekał z nowinami. Tak też zrobił. Jednak był taki szczęśliwy, że uśmiech nie schodził mu z twarzy. Carlos zbliżył się do Douleur. Fakt, nie jest to coś wielkiego, ale wiele zdziałało słowo akceptacja. James nie mógł się skontaktować z Ashley. Dziewczyna nie odbierała od niego telefonu, a gdy napisał do niej na chacie, ta rozłączała się. Najgorzej miał Logan, który mógł tylko pomarzyć o pięknej May Ackerman. Zdawał sobie sprawę, że Mayra go olewa, jednak sądził, że jest sposób by dotrzeć do jej serca. Musi go tylko znaleźć.
Nadchodziła właśnie siódma czterdzieści. Ktoś zapukał do drzwi. Logan wiedział już kto to może być.
- Siema, Henderson!- Jenny przybiła z nim żółwika.- Jak tam nastawienie na drugi tydzień nauki. 
- Jens, daj mu spokój.- westchnął Lucas.- Logan, zbieraj pakiet. Idziemy do szkoły.
- Okaaay...- jęknął ledwo przytomny.

poniedziałek, 23 lutego 2015

~ 12 ~ Po zachodzie słońca czeka się na gwiazdy.

Piasek pod ich stopami był cieply i przyjemny. Drobne drobinki masowały podeszwy ich stóp, a woda oceanu Oceanu Spokojnego dawała orzeźwienia. Kendall i Katelyn spacerowali razem po plaży. Niebo było błękitne, bezchmurne. Chłopak zamoczył nogi głębiej, nabrał trochę wody do koszyka splecionego z własnych dloni, aby następnie ochlapać nią bezbronną dziewczynę.
- Kendall!- pisnęła odwracając twarz żeby nie dostać wodą po oczach.- Mówiłam ci żebyś tego nie robił. Mialeś mnie nie chalapać.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Tak słodko piszczysz kiedy oblewam cię wodą. Tak cichutko. Niby jestes zła, ale tłumisz swój słodki krzyk i slyszę jakby piszczała malutka mysz.- wyszczerzył się.
- Nie wiem czy to miało być zabawne czy romantyczne, ale nie wyszło ci ani to ani to.- mimo to uśmiechnęła się. Przez dzisiejszy dzień ich rozmowa sie rozluźniła. Katelyn czuła się coraz mniej skrępowana w jego obecności.
- Jestem romantyczny. Udowodnię ci. Podążaj za mną.- blondynka tak też zrobiła. W pewnym

poniedziałek, 16 lutego 2015

~ 11 ~ Pierwsze złote ziarenka pod stopami Katelyn Tarver.

Kendall leżał w łóżku z otwartymi oczami. Jego codziennym widokiem kiedy nie może zasnąć jest sufit ze staromodnym żyrandolem. Przypomniał sobie jak na początku jego przyjaciele wyrazili swój wyraźny sprzeciw po tym jak dowiedzieli się, że zamierza go wstawić do swojego pokoju. Przywiózł go z rodzinnego domu kurier w szczelnie zapakowanym kartonie. Wie, że każdemu przeszkadza to pełne kryształków ustrojstwo, ale nie potrafi się go pozbyć. Wstał i podszedł do okna. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, więc spojrzał na zegarek. Dziesięć minut po północy. Patrzył jak Carlos wchodzi do mieszkania. Potem blondyn nasłuchiwał czy faktycznie wkrada się najciszej jak potrafił. Zdał ten test. Następnie zasiadł do biurka. Zapalił lampkę, a drugą ręką zgarnął na bok wszystkie papiery, które okazały się sporym zestawem wierszy napisanych pod wpływem chwili jako dowód nieprzespanych godzin. Kiedy wziął do ręki swoją książkę, którą ostatnio czytał z takim zaciekawieniem, ktoś zapukał do drzwi.
- Wejdź, Carlos.- powiedział. Jednak w drzwiach nie pojawił się ten przyjaciel, którego się spodziewał.

poniedziałek, 9 lutego 2015

~ 10 ~ Szmery o północy. Czas, w którym hejterzy jeszcze nie śpią.

Pani Hamingway mrużyła oczy gdy patrzyła na Jamesa. Ten odwrócił wzrok, ponieważ czuł jakby to spojrzenie miało go zaraz porazić prądem. Ten widok nie raz porównywał już do zabójczego spojrzenia Bazyliszka. James nie wiedział dlaczego i bez powodu nauczycielka tańca przyglądała mu się tak jakby nie miała do ukrycia, że go nie lubi. Ćwiczył właśnie kroki z May i gdy przyglądał się w międzyczasie nauczycielce, jego ręka mimowolnie zsuwała się coraz niżej aż wylądowała na jej pośladku. Mayra skarciła go wzrokiem, ale ten nadal nie wiedział o co chodzi.
- James!- szepnęła dość głośno.- Zabierz łapę z mojego tyłka.
- C-co?- spojrzał na nią zdezorientowany.
- Ręka...- czekała cierpliwie aż coś z nią zrobi.
- Aaaa sorry.- szybko ją podwyższył rumieniąc się odrobinę. Zaczął rozmyślać co by się stało gdyby Logan to zobaczył. Pewnie urządziłby mu kolejną awanturę. Spojrzał dyskretnie za jej ramię. Przyglądał się jak tańczy Ash z Brianem. Patrzył się jej prosto w oczy, a ona uśmiechała się lekko skrępowana. James zwinął usta w cienką linkę. Kiedy Brian szepnął jej coś do ucha, cicho

poniedziałek, 2 lutego 2015

~ 9 ~ Jogurt brzoskwiniowy, czyli jak sprawdzić datę ważności.

Kendall i Katelyn spacerowali razem po pustym chodniku. Zagadali się miło spędzając ze sobą czas, a kiedy dziewczyna zorientowała się, że jest już mocno po dwudziestej, zechciała szybko wracać. Widać było, że coś ją dręczy, jednak nie chciała powiedzieć co. Gdy znaleźli się już na Sorrensen Drive, nie odrywała wzroku od swojego domu. Kiedy Kendall zbliżał się do jej furtki, zatrzymała go delikatnie.
- Możesz już iść. Poradzę sobie.- powiedziała ciszej.
- No jak chcesz.- wzruszył ramionami.- Ale wszystko ok? Dziwnie się zachowujesz...
- Wszystko w porządku. Do jutra.- pomachała mu szybkim ruchem. Chłopak odszedł. Gdy położyła rękę na klamce, drzwi frontowe otworzyły się. Stanął w nich jej ojczym. Kendall odwrócił się i zauważył tę scenę. Schował się szybko za drzewem.
- O! Tu jesteś, Kate.- powiedział donośnym głosem mężczyzna. Jeszcze nie zdążył ściągnąć z siebie służbowego munduru.- Gdzie się szlajałaś o tak później porze? A raczej z kim? Bo raczej nie z tą Samanthą z rozwalonym kolanem.  Zostawiłaś siostrę samą w domu na sześć godzin!

poniedziałek, 26 stycznia 2015

~ 8 ~ Randka i nie randka, czyli jak zostać i nie zostać jej chłopakiem.

Logan mógł tylko domyślić się co miał na myśli jego przyjaciel kiedy usłyszał z jego ust Powodzenia życzę. Nie przywiązywał jednak do tego wielkiej wagi uznając to za żart. Nawet jeśli nie byłby żartem, nie dotknęłoby go to. Nie obchodzi go zdanie innych ludzi. On wciąż wierzył i widział szansę w tym związku. Szedł po korytarzem zamyślony wyobrażając sobie siebie oraz Mayrę urządzających piknik na najwyższym punkcie w parku, karmiących się wzajemnie kanapkami w kształcie małych trójkątów z obciętymi wokół skórkami.
- Oh, Logan. Popełniłam wielki błąd.- powiedziała dziewczyna.
- O czym mówisz, kochanie?- oddalił na chwilę kawałek kanapki od jej pełnych ust.
- Popełniłam błąd, że cię tak zbywałam. Jesteś niesamowitym facetem. Masz w sobie wszystko co potrzeba. Aż się dziwię jak mogłam być z tym kretynem Brianem.
- Csii...- przyłożył palec do jej warg i spojrzał jej głęboko w oczy.- To już nieistotne. Zapomnij o przeszłości. Czy nie lepiej rozkoszować się tym co jest teraz? Czy nie można poświęcić jej uwagi? Poczuj to. Czujesz?- złapał ją za rękę.- Czujesz jak ulotna jest ta chwila? Już zaraz je nie będzie.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

~ 7 ~ Dziubek od Julii to coś czego Romeo pragnie najbardziej.

James próbował znaleźć Logana w tłumie, ale było już za późno. Ślad po nim zaginął. Zupełnie jakby jego ciało rozpłynęło się w powietrzu. Szatyn przeklął pod nosem. Logan opatrznie to zrozumiał. Wie, że podoba mu się Mayra, ale on nic do niej nie czuje. Zgodził się po prostu na wymianę i musi teraz ona stać się jego partnerką. A jeszcze chwilę wcześniej cieszył się z tego co zaproponowała mu Ashley.
- Chodź, poszukajmy go.- powiedział Lucas.
- A wiesz gdzie on jest?
- Raczej się nigdzie nie schował. W szkole, w której jeszcze się gubi? Jest gorąco, pewnie wyszedł na zewnątrz.
Borrenwood miał rację. Chłopak siedział sam przy stoliku tępo zagapiony na grupę dziewczyn, które zaglądały jednej brunetce do telefonu. Zachowywały się jakby oglądały tam striptiz swojego kochanego idola, dlatego zaciekawiły go wyrazy ich twarzy.
- Logan!- podszedł do niego James.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

~ 6 ~ Nie będę od tego padalca uczyć tańczyć się walca!

Kendall patrzył się bezczynnie w wyświetlacz swojego telefonu. Jego fantastyczny humor ulotnił się i rozpłynął w powietrzu tworząc mgiełkę rozczarowania. Nie czuł jednak do niej żalu. Schował komórkę do kieszeni i wrócił do domu nie spiesząc się. [Każdemu się zdarza. Może jej coś wypadło. Na pewno mi to wytłumaczy gdy tylko się spotkamy. Przecież nie zrobiłaby tego specjalnie. Nie jest taka.] W mieszkaniu był tylko Carlos. Siedział przy stole pochylony przed kartką papieru. Wszędzie walały się ołówki rożnej miękkości. Chłopak podszedł do niego i spojrzał za ramię.
- Rysujesz ją?- przyjrzał się jego poczynaniom.
- Tak.- odpowiedział.- Znalazłem jedyne jej zdjęcie na stronie szkolnej, które się nadawało…
- Dlaczego?
- Kendall, zadajesz głupie pytania. Weź coś ze sobą lepiej zrób.- machnął ręką w geście Idź już sobie stąd.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

~ 5 ~ Przedstawiamy jego zamiłowanie - bezlitosny heart breaker.

James nie był zachwycony z tego, że tę przerwę musiał spędzić na wycieraniu czarnych śladów od jego butów z posadzki. Lucas okazał się tak dobroduszny, że mu w tym pomógł. James uśmiechnął się z podzięką. Mazy na podłodze tworzyły energiczną kompozycję z kresek wielorakich długości. Pani Hamingway przyszła kilka minut później sprawdzić stan podłogi. Kiedy zauważyła, że jest czysta, pozwoliła mu opuścić salę z grymasem na twarzy. Zmył się stamtąd najszybciej jak tylko mógł. 
- No to już masz za sobą u niej pierwsze wrażenie.- westchnął Lucas gdy wyszli na korytarz.
- Suka a nie nauczyciel. Trochę wyrozumiałości dla nowego!- wkurzył się.
- Ona zazwyczaj to taka nie jest. Ma różne jazdy, ale jak nie zajdziesz jej za skórę to nie powinna się czepiać.
- U mnie już z tym za późno. Będę miał u niej przekichane do końca roku. I to o jakąś pierdołę. O zwykłe obuwie. Cholerną czarną podeszwę! Nie zauważyłem tego brystolu.
- To też moja wina. Powinienem cię poinformować, ale zupełnie zapomniałem.- wbił wzrok w